Witajcie!

Mam wsparcie

Jak rozumieć tytuł tego blogu? Dwojako. Jeden sposób rozumienia to ten, że chodzi o wsparcie jakie matki są w stanie udzielać sobie nawzajem, a więc wsparcie matek dawane innym matkom, innym kobietom. Dzielenie się przez nie bogactwem doświadczenia. Takiego wsparcia, jakie jest w stanie udzielić matka innym mamom, swoim dzieciom, zwłaszcza córkom, nikt nie jest w stanie udzielić- jest ono niepowtarzalne.

Prowadząc przez naście lat forum dla mam karmiących piersią, zajęcia w Szkole Rodzenia oraz grupę wsparcia odkryłam, że kobiety bardzo potrzebują siebie nawzajem. Nie jako konkurencję wobec mężczyzn, nie w ramach zastępstwa, ale po to by być dla siebie siostrami, matkami, przyjaciółkami. My zwyczajnie potrzebujemy sobie matkować, towarzyszyć i cieszyć się sobą jako siostry czy przyjaciółki. Potrzebujemy siebie nawzajem, by móc słuchać się i być wysłuchanymi, by rozwijać się jako osoby kochające, wolne i odpowiedzialne.

Drugie znaczenie tego blogu „mam wsparcie” oznacza, że osobiście doświadczyłam tego wsparcia i dzięki temu mogę przekazywać je dalej. Stąd moim celem jest wspierać inne kobiety w ich byciu matkami, ale także córkami, żonami. Wspierać na różne sposoby: jako mama (jedna z tak wielu), jako konsultantka laktacyjna (pomagając w karmieniu piersią) oraz jako doula (towarzysząc podczas rodzenia się dziecka). Dzielę się też tą radością przyjmując porody domowe jako położna. Wspieram kobiety, a kiedyś one być może będą w stanie przekazywać to wsparcie, własną wrażliwość, talenty dalej kolejnym osobom, swoim dzieciom, ale też przyjaciółkom, siostrom, własnym mamom itd.

Te kobiece doświadczenia odkryłam jako bardzo cenne, twórcze, stąd trudno mi je schować, przejść nad nim do porządku dziennego. Pan Bóg stworzył połowę ludzkości kobietami, ponieważ widział w tym głęboki sens. Jesteśmy potrzebne innym nie jako uni-sexy, ale jako konkretne osoby naznaczone głęboko darem płci. I nie wolno nam go schować i udawać, że właściwie to wszystko jedno, kim jesteśmy. Jest ogromną wartością bycie kobietą- nie tylko dla mężczyzn, ale powinno być też dla nas samych.

Mam wsparcie, otrzymałam je-ale nie znaczy to, że zamierzam pisać wyłącznie o sobie. Zamierzam pisać też o doświadczeniu innych kobiet, które otrzymały i dają wsparcie lub zechcą mi opowiedzieć o sobie. W końcu o inspiracjach, które dodają skrzydeł, pociągają ku dalszym poszukiwaniom i rozwojowi. O tym, że warto być kobietą w domu i w pracy, że nie musimy udawać, że jesteśmy quasi- mężczyznami. Nawet nie musimy się z mężczyznami porównywać. Gdy docenimy ten dar kobiecości, jaki Pan Bóg wlał w nasze serca, dusze i ciała, nie będziemy musiały podważać zarówno kobiecej jak i męskiej natury, bo każdą z nich docenimy i ogarniemy zrozumieniem. Będziemy wówczas umiały docenić własną wartość.  Pomoże to również w byciu należytą pomocą dla mężczyzny w odkrywaniu jego drogi życiowej.

Internetowym początkiem mojego wspierania było forum dla matek:

karmienie piersią powyżej roku

Tych wspierających myśli nazbierało się więcej, a więc powstał ten blog- zaciszne miejsce wspierania kobiet w ich byciu kobietami: matkami, córkami, siostrami. Zapraszam do współtworzenia go i zabierania głosu.

Lublin, położne domowe:

Iza tel.: 501-218-318; fizula@gazeta.pl

Agnieszka tel.: 513-144-831

Nie byłoby tego blogu, gdyby nie najlepsza ze Wspierających, niejeden raz ratująca mnie:



Program- ale czy do obejrzenia?

Chcecie zobaczyć program telewizyjny, który miał być o porodach domowych,

w którym wystąpi:

-lekarka, która nie uczestniczyła nigdy w porodzie domowym, ale się wypowie obficie;

-położna domowa, która jednak chciała zabrać głos na tak fascynujący dla niej temat, jakim są porody domowe (nie wiadomo tylko, czy jej się udało?) i

-ojciec dziewięciorga dzieci i dziesiątego w drodze, który miał całkiem sporo do powiedzenia o porodach domowych, ale pani redaktor trochę zapomniała o nim?

Jeśli chcecie posłuchać- wyciągnąć swoje wnioski, zapraszam do włączenia TVP 3- Lublin w niedzielę o 18.55, program Strefa otwarta

lub za jakiś czas do linka:

Strefa otwarta



Tylko wspieranie

„Pomóż”– usłyszałam takie słowo niedawno od rodzącej.

I nic z tego.

Nie wyciągnę dziecka.

Nie naduszę na brzuch.

Nie zmuszę macicy do szybszego kurczenia kroplówką z oksytocyny.

Zadaniem położnej w porodzie fizjologicznym

jest

zaledwie wspieranie

tych sił,

które są ukryte w matce,

które ma rodzące się dziecko.

A matka, która jeszcze nie rodziła nawet nie wie, jak wiele ma sił.

Ale może się dowiedzieć,

gdy damy jej czas,

przestrzeń do rodzenia,

do nadziei,

do miłości, która przekracza samą siebie idąc naprzeciw dziecku.

Gdy otoczymy ją miłością,

jakiej potrzebuje.

Żeby wyjść naprzeciw Waszym potrzebom,

już w edukacji przedporodowej

będzie możliwość wybrania już nie tylko książek,

ale również pomocy wspierających zdrowie i dobre samopoczucie matki w stanie błogosławionym oraz jej dziecka.

Jest to propozycja dla kobiet, którym brakuje (nieco lub bardzo) czasu na spotkania,

ale nie brakuje chęci, by wspierać siebie, swoją rodzinę i rozwijające się dziecko.

Napisz lub zadzwoń:

Iza,

położna środowiskowo-rodzinna, domowa,

tel.: 501-218-388

Jeśli nie jesteś w ciąży,

to i tak możesz znaleźć sobie/zmienić położną środowiskową.

2 razy w roku można to uczynić bezpłatnie.

Chętnie podzielę się z Tobą moją wiedzą na temat wspierania zdrowia rodziny (dzieci, starszych), profilaktyki itp.



Poród domowy? To jest bezpieczne! O warunkach tego bezpieczeństwa słów kilka…

No właśnie- dlaczego lekarze czują się w ogóle kompetentni wypowiadać o czymś, czego zazwyczaj nie widzieli?

Dlaczego bezpieczeństwo porodu domowego w obecności położnej jest tak duże?

  • gdyż wiele matek, które rodzą w domu wybiera profilaktykę: dobre odżywianie, dużo ruchu, pokój serca i pracę nad sobą, dobraną z rozmysłem zdrową dietę, indywidualnie dobraną suplementację, jeśli trzeba, unikanie szkodliwych dodatków do żywności i jej zanieczyszczeń;
  • bo właśnie w domu mamy najwięcej zaprzyjaźnionej (tzw. symbiotycznej, probiotycznej) flory bakteryjnej czyli takich mikroorganizmów, które nasz organizm zna, umie sobie radzić, a nawet służą one zachowaniu zdrowia; w domu zazwyczaj nie ma szpitalnych super zjadliwych lekoopornych patogenów, na które nie wykształciliśmy ani my, ani nasze dzieci odporności;
  • bo to właśnie we własnym domu łatwiej o uszanowanie fizjologii, nieprzyśpieszanie żadnego z etapów, ale też szukanie zdrowych rozwiązań wspierających ten stan zdrowia; w domu też położnej łatwiej o cierpliwość, bo nie ma poczucia, że zaraz kończy jej się dyżur i powinna „to skończyć”;
  • we własnym domu nie ma tylu rozpraszających bodźców, które mogą zahamować/utrudnić naturalny poród: wywiadu na Izbie Przyjęć (lista pytań jest doprawdy imponująca- gdy przygotowujemy się do porodu domowego wywiad medyczny jest przeprowadzony podczas kwalifikacji PRZED porodem); w domu nie ma wdrapywania się na fotel ginekologiczny, żeby kolejne osoby badały (np. kolejne położne i kolejni lekarze, bo się skończył dyżur, kolejni studenci zaliczający praktyki, salowe, które muszą sprzątnąć, ale przy okazji sobie popatrzą itp., itd.);
  • bo to właśnie w domu liczbę badań wewnętrznych ogranicza się do niezbędnego minimum, żeby zmniejszać prawdopodobieństwo zakażenia wstępującego; nie bada się rutynowo, a dopasowując do zmieniającej się sytuacji położniczej szukając optimum danego badania dla danej sytuacji; w domu koncentrując się na 1 rodzącej, łatwiej o dobre zindywidualizowane decyzje;
  • bo w domu jest ciągłość i zrozumienie opieki: jest znajomość danej klientki, jej słabych i mocnych stron; w szpitalu najczęściej trudno trafić na lekarza prowadzącego ciążę lub znajomą położną- inny więc lekarz często prowadzi ciążę- inny lekarz i położna są na Izbie Przyjęć- inny lekarz i położna są na porodówce- a gdy mamy pecha i akurat się kończy dyżur, to wkraczają następni lekarze i następne położne; z tym brakiem ciągłości wiąże się też rozmycie odpowiedzialności w szpitalu;
  • bo w domu jest najlepsze miejsce na intymność- we własnym pokoju czy łazience można się spokojnie zamknąć, wyciszyć, rozluźnić, bez skrępowania można okazać/odwzajemnić pieszczoty własnemu mężowi; to jest miejsce, gdzie nam najłatwiej przychodzi odpoczynek- drzemki w czasie porodu niekiedy bywają zbawienne; szpital to jest miejsce publiczne- kiedyś naliczyłam przy jednym porodzie aż 8 osób personelu medycznego (i pozamedycznego)- a nie był to poród w żaden sposób powikłany; czy da się spać w takich okolicznościach?
  • bo nawet szczury częściej doświadczały powikłań rodząc młode, gdy zmieniano wówczas  ich miejsce pobytu; czy kobieta nie jest o wiele wrażliwsza niż jakiekolwiek gryzonie?!
  • bo dom to miejsce, gdzie nie musimy doświadczać rozłąki z najbliższymi: z mężem, bo skończyła się pora odwiedzin w szpitalu, z dziećmi- bo w ogóle na położnictwo dzieci często się nie wpuszcza; a obecność bliskich osób, członków rodziny, osób ważnych dla naszego poczucia bezpieczeństwa zapewnia matce stabilność emocjonalną, która w okresie okołoporodowym jest dość krucha;
  • w końcu oczywista oczywistość: miejsce dla zdrowych to dom, a nie szpital; dlatego tak ważna jest kwalifikacja i czuwanie położnej, żeby chorych odesłać jak najwcześniej do szpitala; o ile lepszego wsparcia, leczenia doznałyby chore kobiety i chore dzieci (lub te z powikłaniami) ze strony personelu medycznego, gdyby nie musieli się oni zajmować mnóstwem zdrowych osób niepotrzebujących medykalizacji ich porodów, a skupili się na tych ze schorzeniami, potrzebującymi leczenia, operacji, zabiegów i innego rodzaju wsparcia medycznego?!
  • bo to właśnie szpitalna machina zdrowych przerabia na pacjentki- wcale nie tak łatwo nie wchodzić w rolę „grzecznej pacjentki”, gdy już się jest w szpitalu i oczekują od ciebie poddania się wszelkim badaniom, zabiegom- najlepiej bezmyślnie i bez zbędnych pytań; rodzące myślące, odpowiedzialne, odmawiające procedur medycznych często nie są lubiane lub uważane za dziwne, przekonywane do rezygnacji ze swoich wyborów;
  • bo to właśnie w domu można rodzić pijąc i jedząc według potrzeby- co wymiernie skraca poród (wg danych EBM);
  • bo poród może być pięknym, ekscytującym, dowartościowującym dla kobiety wydarzeniem, gdy pozwoli/pomoże jej się przeżyć go bez lęku, bez odarcia z godności i poczucia sprawczości; zmniejszenie lęku, poziomu stresu przekłada się konkretnie na lepsze radzenie sobie z oddychaniem- dziecko i matka są lepiej dotlenieni, mają więcej sił w porodzie- nic nie trzeba robić ZA NICH; to ich święto- święto całej rodziny;
  • bo położna domowa jest wykwalifikowanym medykiem: wie jak zapobiegać wielu powikłaniom, a gdy się jednak pojawią- radzić sobie z nimi w domu lub zdecydować o transferze, gdy tego wymaga dobro klientki.

To w szpitalu najłatwiej o trudne zakażenia, nadkażenia, powikłania wynikłe z pośpiechu, biegania od jednej do drugiej „pacjentki”, o lekceważenie wsparcia fizjologii i o jatrogenną medykalizację. To w szpitalu najłatwiej o „Po co się pani będzie męczyć? Zrobimy cesarkę i po sprawie.” I w ten oto sposób szereg zdrowych matek ma operację, która powinna służyć ratowaniu życia i zdrowia, a nie skróceniu porodu, zabezpieczeniu pana doktora przed lękiem przed pozwem sądowym itp.

Zostawmy szpital chorym i potrzebującym!

Skorzystają na tym i chorzy, a przede wszystkim my- zdrowi.

Zapraszam do skorzystania z naszej oferty położnej środowiskowej: edukacji, profilaktyki zdrowotnej, Szkoły Rodzenia, wspierania w porodzie i połogu.

Iza- psycholog, konsultant laktacyjny, położna środowiskowa i domowa:

501-218-388



Zapraszam

Już wkrótce o porodach domowych w:

Strefie otwartej

Czekamy kilka dni… i…



Leczenie dzieci?


Stópki, stópeńki

Dziś pewna wspaniała mama oświadczyła, że chętnie przeczytałaby moją książkę o leczeniu dzieci.

Pisać lubię- to fakt.

Ale obecnie uczyć kogoś o leczeniu bywa niebezpieczne.

Może szepnę na ucho, jakim cudem moje latorośle przeżyły. Nawet jakby zdrowsze zaczęły być, kiedy zaczęłam dawać im żyć.

Uważam się przede wszystkim za matkę. Potem położną.

Ale jako położna mogę uczyć o fizjologii czyli stanie zdrowia. To jest moja pasja.

My nawet tego stanu zdrowia nie odróżniamy, nie rozumiemy.

Taki np. noworodek.

Zupełnie ciekawy typ człowieka.

Uczy się wszystkiego.

Oddychać.

Oddychać miłością- to najważniejsze.

Nawet oddychanie lepiej mu wychodzi jak jest przytulony, dogrzany, czuje kochającą osobę.

I serce mu wtedy stabilniej bije.

I chętniej się budzi i pamięta o swoich potrzebach, gdy czuje bliskość.

Noworodek jest w ogóle ciekawy. Różne rodzaje wykwitów, plam, krostek na skórze- to standard. Skóra uczy się być na lądzie, więc po kilku dniach od porodu taki noworodzio musi ją zmienić na model lądowy. Złuszcza więc model wodny- już niepotrzebny w okolicznościach życia na lądzie, a nabywa nowy, bardziej praktyczny.

Skóra noworodka jest szalenie delikatna- jeśli pocieramy ją ręcznikiem, to zdzieramy mu ją jak pumeksem. Noworodek potrzebuje być osuszany przez delikatny dotyk- nie pocieranie.

Kto chce jeszcze słuchać o noworodku?

Lublin, położna środowiskowa Iza: 501-218-388



Szkoła Rodzenia czeka

Fale porodowe podnoszą na wyżyny miłości, ekscytacji, trudu

Serdecznie zapraszam na zajęcia lubelskiej Szkoły Rodzenia.

Prowadzimy ją jako małżeństwo, jako doświadczeni rodzice.

Dzielę się swoją wiedzą jako mama ( i to jest kluczowe), położna, doula, konsultant laktacyjny, psycholog.

Mój mąż dzieli się swym ojcowskim doświadczeniem oraz doprawia wszystko szczyptą humoru 🙂

Jest możliwość skorzystania z zajęć grupowych (29 marca, potem 12 kwietnia, co 2 tygodnie), indywidualnych, z książek i konsultacji telefonicznych.

Wychodzimy z założenia, że to rodzice mają niepodważalną godność, odpowiedzialność za swoje dzieci.

Podczas naszej Szkoły Rodzenia towarzyszymy w odkrywaniu rodzicielstwa, w otwieraniu się na to, co jeszcze nieodkryte.

Iza,

położna środowiskowa (można zapisywać się także nie będąc w ciąży, a także swoje córki, mamy, babcie, ciocie itd.), domowa, itd.

Zapraszam:

tel. 501-218-388



Na wagę złota

Rodzice są źródłem spersonifikowanej wiedzy o swoim dziecku.

Oni znajdują cechy charakterystyczne swojej rodziny, które czasem medycy uznają za:

-podejrzane,

-niebezpieczne.

Szczególnie matka tak wiele czasu poświęcając noworodkowi, niemowlęciu czuje zmiany „przez skórę”, z uprzedzeniem.

Gdy dorasta jako matka z nadwrażliwości, może dojść do cennej wrażliwości i zrozumienia.

Gdy jest przy dziecku.

To” jest” jest kluczowe.

Bo miłość najpierw JEST.

I bez tego „jest” jej nie ma lub jest bardzo słaba.



Z przymrużeniem oka

OPARCIE

Radosna twórczość dziecka urodzonego w domu



Żyć w rytmie nadziei…

Model 10 tygodniowego dziecka

Historia wiejąca grozą i pełna nadziei

Żeby zrozumieć o czym dalej piszę, proszę o przeczytanie wyżej zamieszczonego w linku artykułu.

Mnie powyższy artykuł nie dziwi.

Ani trochę.

Dziwi mnie, że rodzice pozwalają robić badanie USG swojemu dziecku w tak wczesnych tygodniach, kiedy:

  • nikt nie da im pewności, że nie zaszkodzi to dziecku (choć każdy będzie zapewniał, że tak będzie); chyba tylko Chińczycy dowiedli w swych bezlitosnych pozbawionych etyki lekarskiej badaniach, że USG na tak wczesnym etapie niesie duże szkody łącznie ze zwiększoną śmiertelnością, zwiększoną liczbą wad występujących u dziecka itd.;
  • prawdopodobieństwo nieprawidłowej diagnozy jest bardzo duże;
  • prawdopodobieństwo, że w ogóle nie da się zobaczyć dziecka również jest bardzo duże.

Pewna ginekolog uczciwie przyznała na swym wykładzie, że w 5 tygodniu ciąży, to ona ma 50% pewności, czy jest ten pęcherzyk ciążowy czy go nie ma, więc taka diagnoza jest mocno obciążająca dla rodziców.

100% zaufania należy się tylko Panu Jezusowi

„Nie zdrzemnie się Ten, który cię strzeże”



Owocnego noszenia!

Przyznam się, że trochę mi głupio.

Najpierw przez wiele lat podnosiłam, przewijałam moje dzieci, ubierałam.

Potem poszłam na studia.

No i tam na rehabilitacji w neonatologii dowiedziałam się, że do tej pory nie umiałam podnosić, przewijać, ubierać.

Słabo, nie?

W ogóle się tym nie martwię- mogę pocieszyć tych, którzy też tak zaczęli jak ja i że dzieci nie tak łatwo jednak uszkodzić. Więc strach odłóżmy na bok i zacznijmy

przewijać,

podnosić,

ubierać prawidłowo.

Bez kompleksów i obaw:

Podnoszenie przez przetaczanie

Dlaczego warto podnosić dziecko przez przetaczanie lub przytulenie (czyli najpierw przytulić- potem podnieść)?

Bo jest to:

-sposób opieki ukierunkowany na rozwój (najpierw uczymy się obracać na boki, a dopiero później robić „brzuszki” i wstawać z leżenia na nogi);

-sposób, dzięki któremu nie wywołujemy u dziecka odruchu Moro;

-sposób, dzięki któremu dziecko czuje się bezpiecznie.

Drugim sposobem na „bezpieczne” podniesienie jest metoda, która zakłada, że najpierw przytulamy dziecko (trzeba się nachylić nad dzieckiem), a dopiero potem podnosimy. Jest to sposób nie oszczędzający naszego kręgosłupa. Jednak jest pewien sposób, by odciążyć kręgosłup stosując ten sposób (wyjawimy go na naszej Szkole Rodzenia lub jej indywidualnych spotkaniach).

Czy wiesz, że noszenie dziecka to praca na wiele lat naprzód?

Dlaczego?

Dzieci, które są częściej noszone, mają później mniej problemów np. z nauką pisania.

Zapraszam do naszej Szkoły Rodzenia (na NFZ), w której zajęcia prowadzimy:

#Grupowo– wiedza plus ćwiczenia;

# Indywidualnie– dopasowując termin spotkania wspólnie;

# Dla rodziców, którym braknie czasu na spotkania– mamy specjalną propozycję, która, mamy nadzieję, będzie wsparciem na dalszą drogę rodzicielstwa.

Położna środowiskowo-rodzinna, Lublin

Iza, tel.: 501-218-38