Bardzo lubię słuchać o porodach. Podobno zawsze gdy dwie kobiety, które rodziły, spędzają ze sobą więcej czasu- to prędzej czy później opowiedzą sobie historię swoich porodów.
To jest fascynujące!
Niektóre kobiety są zawiedzione swoimi porodami, niespełnione w nich.
Ale również te, które są zadowolone, szczęśliwe ze swoich porodów przeżywają je jako czas pewnej bezradności. Czas zapotrzebowania na wsparcie, pomoc, podtrzymanie na duchu i ciele, ale też ogromnych sił, których się po sobie nie spodziewały.
Czasem matce rodzącej już na początku porodu wydaje się, że to ponad jej siły, że przerasta jej możliwości, a mimo wszystko dotrwa do końca porodu.
Innym razem nie wytrwa, nie ma siły na urodzenie (trzeba to zrobić za nią), ponieważ już w czasie skurczy początkowych, a nawet wcześniejszych przepowiadających tak się wymęczy, zestresuje np. zdaje jej się, że powinna tak dużo się ruszać, nie spać, że potem nie ma sił na finiszu. Może nie mieć siły, bo zamiast starać się jeszcze normalnie funkcjonować, ona już nie śpi, biega, skacze, nie je- a potem brakuje jej energii, czasem chodzi o fizyczną energię, a czasem bardziej psychiczną i duchową.
W szpitalu też często wprowadzone są rygory w tym zakresie, np. nie pozwalając matce rodzącej jeść. O spanie też trudno w tym miejscu oświetlonym jarzeniówkami.
Michel Odent pisze w jednej ze swoich książek, że dopóki kobieta ma możliwość i chęć jedzenia, to znaczy, że ona jeszcze nie rodzi. Uważam, że nie jest to prawda.Nie jest to raczej 7 cm rozwarcia ani parcie, jeśli ma ochotę na jedzenie, ale może być częściowe rozwarcie szyjki macicy.
W pierwszej połowie porodu (może do 5 cm rozwarcia?) ważne jest, żeby móc zaspokoić swój głód: przecież poród wymaga dostarczenia ogromnej energii, zwłaszcza jego końcówka. Jeśli dziecko rodzi się w dzień- to ważne jest zachowanie swoich normalnych zwyczajów, np. zjedzenie obiadu czy śniadania. Jeśli nie można już go zjeść, nie ma się na to ochoty, może to znaczyć, że poród jest w bardziej zaawansowanej fazie lub matka jest za bardzo zaaferowana, przejęta tym, że rodzi.
Normalne jedzenie, jeśli matka ma na nie ochotę jest więc bardzo ważne dla postępu porodu, żeby kobieta nie była pod koniec wycieńczona, opadła z sił, niezdolna do rodzenia.
Widzę nasze matczyne życie jako nieustanne rodzenie człowieka. Trzeba urodzić potem dziecko jako człowieka, który jest zdolny obyć się bez trzymania za rączkę podczas chodzenia, jako człowieka, który może pójść sam do sklepu itd. Czas wypuszczania dziecka z siebie: swojej troskliwości, opiekuńczości, żeby stawała się ona bardziej dyskretna, zezwalająca na samodzielność, na życie na swój rachunek.
Niektórym mamom lepiej przychodzi rodzenie noworodka, innym z kolei dziecka przedszkolnego, np. wypuszczenie go w świat kolegów, przyjaźni, innym rodzenie nastolatka- nawiązanie z nim dojrzalszej więzi.
I znów trzeba być również dla siebie dobrą, brać wsparcie od innych, dbać również o zaspokojenie własnych potrzeb, żeby mieć na to nie tylko siły, ale jeszcze czerpać radość z tego rodzenia-uniezależniania się coraz starszego dziecka.