Archiwum miesiąca maj 2022


Co się rozwija najpierw i dlaczego?

Radość tworzenia dziecka, gdy nie musi chodzić do szkoły

W rozwoju dziecka najszybciej rozwijają się te zmysły, dzięki którym odbiera ono sygnały, że jest kochane.

Gdy chcemy komuś okazać, że go kochamy, uniwersalnym gestem jest przytulenie i pokołysanie go w swoich ramionach (wystarczy drobny ruch).

Są to więc gesty dotyczące zmysłu dotyku, ale i równowagi.

Dzieci, których matki w stanie błogosławionym leżą, narażone są w większym stopniu na deficyty rozwojowe. (Dobra wiadomość jest taka, że jest bardzo mało powikłań ciążowych, kiedy należy bezwarunkowo leżeć- do takich należy np. łożysko przodujące. W większości pozostałych przypadków wystarczy tryb życia „leniwej królewny”). Również wcześniaki przebywające w inkubatorze pozbawione są stymulacji zmysłów równowagi i dotyku, jeśli nie są kangurowane.

Zazwyczaj jednak zanim urodzimy nasze dzieci, nosimy je 24 godziny na dobę: wstając z łóżka i się kładąc, spacerując, pracując, gimnastykując się, siedząc. W ogóle nie trapi nas myśl, że nasze dziecko w ten sposób uczymy być „nieodkładalne”.

Dlaczego po urodzeniu ich dziwimy się więc, że nasze dzieci mają zamontowany fabrycznie „czujnik na odkładanie”? I jedną z rzeczy, które najbardziej je uspokaja jest właśnie: noszenie, bujanie i jeszcze więcej bujania?

W ten sposób pobudzamy zmysł równowagi. Czy wiecie, że ten sam zmysł równowagi później używamy rysując i pisząc? A więc bujając, nosząc niemowlę dajemy podwaliny pod jego przyszłą naukę pisania. Różnego rodzaju terapii również na etapie szkolnym mogą potrzebować więc później dzieci, których rodzice stosowali zimny chów i nie brali dziecka na ręce „żeby nie rozpieścić”, nie nosili za wiele, „żeby nie przyzwyczaić”. Nie mówiąc o tym, że już od dawna wiadomo, że w ten sposób można zaburzyć rozwój emocjonalny dziecka wywołując tzw. chorobę sierocą (małe dziecko, które było/jest za mało noszone samo buja się rytmicznie, mechanicznie, żeby się dostymulować).

Dziecko rysując i pisząc utrzymuje tą samą równowagę- tylko w mikrozakresie: umie kontrolować równowagę ręki z jaką trzyma kredkę, bo wcześniej ćwiczyło tę równowagę całego ciała będąc noszonym, huśtanym, a później ucząc się samo przemieszczać: najpierw kontrolując równowagę głowy i szyi, później turlając się, potem pełzając i raczkując, na sam koniec ucząc się chodzić. I żadnego z etapu nie warto opuszczać, pomijać. Ambicje rodziców potrafią mścić się na dziecku. Dziecko, które było stawiane na nóżki przez rodziców, żeby prędzej chodzić, nie nauczyło się raczkować. Niby nic. Ale to „niby” ma później nierzadko przełożenie właśnie na to, jak dziecko radzi sobie z nauką, ponieważ ruch naprzemienny raczkowania jest podwaliną wielu późniejszych bardzo złożonych umiejętności.

Pobudzanie przez dzieci swojego zmysłu równowagi np. przez kołysanie się na krześle niekiedy pomaga im coś lepiej zapamiętać, zrozumieć.

Podobnie pierwotnym i bardzo wrażliwym zmysłem mającym przełożenie dla późniejszej nauki, ale też w wielkim stopniu dla rozwoju emocjonalnego, społecznego jest rozwój zmysłu dotyku. Dziecko mieszkając w łonie matki ma ten zmysł automatycznie rozwijany, bo czuje dotyk i docisk matki: jej organy, ruszają się, mięśnie i różne narządy dociskają dziecko pobudzając zmysł głębokiego dotyku tzw. propriocepcji. Jest to zmył, dzięki któremu tak wielką przyjemność może nam sprawić masaż, uścisk ukochanej osoby. Otulanie popołogowe też tu się mieści.

Dzieci są spokojniejsze, jeśli w ciągu pierwszych 3 miesięcy zawijamy je, otulamy, przytulamy. Później już samego zawinięcia tak bardzo nie potrzebują, bo muszą się rozwijać ruchowo. Ale przytulanie pozostaje takim emocjonalnym stabilizatorem, ale też podwaliną dalszego rozwoju. Dziecko najpierw jest trzymane, a później uczy się trzymać braciszka za rączkę, żeby go nie ścisnąć za mocno, ale też żeby zaraz nie wypuścić. A później uczy się trzymać ołówek- i nie da się pisać prawidłowo nie mając stabilnego docisku.

Niby drobna rzecz.

Tylko przytulanie. Tylko bujanie.

Miłość przekłada się na wszystko.





Masło i mleko matki- co mają wspólnego

Zdjęcie własne- może komuś się skojarzy właśnie z masełkiem

Co mają wspólnego mleko matki i masło?

Dlaczego małe dzieci tak bardzo lubią i jedno i drugie?

I mleko matki, i masło zawierają dużo cholesterolu.

I w związku z tym tenże cholesterol powinien nam się kojarzyć jak najlepiej.

Otóż w pierwszych latach życia następuje mielinizacja układu nerwowego.

Co znaczy ta mielinizacja?

Jest to pokrycie włókien nerwowych warstwami zbudowanymi z mieliny, która w dużej mierze składa się między innymi właśnie z cholesterolu. Zmiana ta wybitnie wpływa na rozwój dziecka, które rozwija się bardzo szybko w tym okresie. Jego układ nerwowy i włókna nerwowe przypominają początkowo ścieżkę, po której można poruszać się powoli. Każda nowa warstwa mieliny to jej stopniowa przebudowa na autostradę, aby informacje można było przewodzić szybciej, efektywniej.

Dlatego matka karmiąca piersią powinna śmiało pozwalać dziecku ssać- maluchy ssące pierś ssą dokładnie tyle, ile potrzebują. I dzięki dużej zawartości cholesterolu budują sprawnie swój mózg i drogi prowadzące do niego i od niego.

Później gdy dzieci jedzą oprócz mleka już inne rzeczy z chęcią sięgają często również po masło, wyjadając je nawet łyżeczkami.

Dzieci, których rodzice mają ambicje, by żywić jak wegan, mają często problemy rozwojowe, problemy w zachowaniu, integracji sensorycznej właśnie z powodu braku tłuszczy nasyconych w diecie. Pewna dziewczynka odżywiana jak weganka potrafiła zjadać kilka owoców awokado dziennie, aby uzupełnić brak tychże tłuszczy, a jej zachowanie dalej odbiegało od normy. Dopiero wprowadzenie do diety pewnych ilości masła pozwoliło jej bardziej skorzystać z terapii.

Tyle na dziś historii pożyczonych od pani profesor „od masła”.



Zmysły

Poznajecie 2 fazę odruchu Moro?

Dziś chcę się z Wami podzielić niezwykle mądrą książką Beaty Głodzik zatytułowaną „Otwarte okna dziecięcych możliwości”. I może odrobinką mojej znajomości z jej autorką?

Może ktoś z Was po nią sięgnie? Zachęcam serdecznie.

Po wielu wspólnych podróżach i rozmowach z autorką zrozumiałam np.:

  • Dlaczego noszenie małych dzieci przekłada się na ich późniejszy wspaniały rozwój?
  • Dlaczego dzieci potrzebują masażu, docisku, zawijania szczególnie w pierwszych 3 miesiącach życia?
  • Dlaczego moje dzieci lubiły spać wyciągnąwszy sobie główkę z chusty, ze zwisającą główką?
  • Dlaczego małe dzieci uwielbiają zjadać samo masło lub nakładać go sobie bardzo dużo?
  • Dlaczego w mleku matki jest dużo cholesterolu i dlaczego jest to tak korzystne?

Odpowiedzi będę Wam dawkować w kolejnych wpisach…

Przyjemności się dzieli – wtedy najbardziej smakują 🙂



Przewijanie-przebieranie

Z podziękowaniem pewnej pięknej mamie, która umie swoje dziecko traktować poważnie czyli ubierać w materiał naturalny

No dobra. Przyznam się Wam. Wszystkie swoje dzieci przewijałam, przebierałam nieprawidłowo. A nawet podnosiłam nieprawidłowo.

Całą piątkę.

I to po dwóch szkołach rodzenia. Każdej świetnej. W tej drugiej się nawet rozgościłam na parę lat, aby wspierać pracującą tam położną.

Tylko złapać się za głowę, nieprawdaż? 😉

Dobra wiadomość jest natomiast taka, że wszystkie przeżyły i mają się dobrze.

Dopiero trzeba było pójść na studia, co by poznać swe niedostatki i dowiedzieć się, jak się powinno przewijać, przebierać małe dzieci.

Żeby zrozumieć, jakie ruchy są najlepsze dla dziecka, warto uświadomić sobie, jak rozwija się dziecko, jakie ruchy trenuje samo najpierw.

Czy umie najpierw przewracać się na boczki czy robić tzw. świecę? (Świeca to takie ćwiczenie, które często na W-F-ie było uczone- pewnie pamiętacie, więc nie chce mi się tłumaczyć).

I warto tę naturalną sekwencję rozwoju wykorzystać w kontakcie z młodym człowiekiem, żeby wspierać jego rozwój.

Stąd przewijanie, przebieranie dziecka wykonujemy poprzez przetaczanie dziecka na boczki (raz lewy, raz prawy), a nie przez podnoszenie mu pupy do góry (nie daj Boże za nóżki!). Przetaczając na jeden bok, zabieramy starą pieluszkę, myjemy czy wycieramy pupę (przez dotykanie, nie przez pocieranie!), podkładamy nową pieluszkę i przetaczamy na drugie boczek, żeby podłożyć tąże pieluszkę pod drugi bok. Podobnie z ubraniem.

Dlaczego jest to korzystne:

-ćwiczymy rozwojową sekwencję ruchów;

-zapobiegamy powstaniu dysplazji stawów biodrowych;

-zapobiegamy nerwowemu zachowaniu dziecka: gromadzeniu się napięć w dziecka karku;

-przewijając, przebierając niemowlę wiele razy dziennie, wpływamy bardzo wymiernie na jego rozwój, warto więc kształtować w nim dobre nawyki.

Przyjrzyjmy się odwrotnej stronie medalu, żeby lepiej zrozumieć tę sytuację przewijania/przebierania. Dlaczego niekorzystne jest podnoszenie dziecka za pupę lub za nóżki podczas przewijania bądź przebierania:

-stawy biodrowe małego dziecka są wyjątkowo niestabilne; panewka kości stawu biodrowego jest płytka, łatwo więc o wywichnięcie stawu czyli „wyjęcie” z niego główki kości; ciągnięcie dziecka za nóżki może więc pogłębić problem lub nawet wywołać go- zwłaszcza że przewija się dzieci wiele razy na dzień;

-gdy podnosimy dziecko ciągnąc je za nóżki lub podnosząc mu nóżki unosząc samą jego pupę, wytwarzamy też niepotrzebne napięcie w karku dziecka; dziecko, które ma niepotrzebnie zwiększone napięcie mięśniowe w karku, może zrobić się niespokojne, nerwowe; tak samo jak nerwowy dorosły „zbiera” napięcia w swym karku; gdy się denerwujemy często nieświadomie unosimy same ramiona, głowa nam się „chowa” między nimi. Po nerwowym dniu czasem mamy spięty kark, górną partię pleców, schowaną w ramionach głowę.

Taką naukę dostałam na lekcjach rehabilitacji w położnictwie i neonatologii.

Jak Wam się podoba?

Jeśli chcecie nauczyć się tego i wielu innych rzeczy

on-line

lub bezpośrednio u mnie,

to zapraszam serdecznie do skorzystania z oferty, jaką daje prywatnie lub na NFZ

Dom Narodzin Świętej Rodziny.