która karmiła jedno z dzieci butelką, drugie piersią.
Spostrzeżenie,
że karmienie piersią wspiera całościowy rozwój.
Bo to dziecko na mleku mamy uczy się odwracać do niej,
szukać piersi.
Ćwiczy mięśnie pleców,
ćwiczy kontakt z mamą.
Bo dobre przystawianie do piersi
to NIE włożenie mu piersi do buzi,
tylko przytulenie go do piersi,
nałożenie buzi na pierś.
I ani się obejrzymy, a dziecko samo wie, że jak mama leży obok,
to ma sens obrócenie się do niej.
Ma sens ćwiczenie.
To nie znaczy, że przy butelce z mlekiem nie będzie dziecko ćwiczyć obrotów.
Będzie, ale mniej, później, nie tak naturalnie.
Bo smoczek z butelki się wkłada mu do buzi.
Coś się robi za dziecko.
Nie pozwólmy odebrać sobie karmienia piersią.
To nieprawda, że:
->matka nie ma mleka po porodzie- skoro ma go od 16 tygodnia ciąży (to mleko NIE MUSI wypływać na zewnątrz);
->trzeba dokarmiać dziecko w 1-2-3 dobie, gdy traci do 10% wagi- jest to fizjologia, na tym etapie dziecko ma ważniejsze rzeczy „na głowie” niż przybieranie na wadze; dziecko ma czas, aby zacząć przybierać między 4-6,7 dobą;
-dziecko, które chce często ssać się nie najada z piersi; częste ssanie może być mu zwyczajnie potrzebne: bo mleko mamy to nie tylko jedzenie; to także: przytulenie, ogrzanie, podzielenie się przez mamę jej odpornością, poczuciem bezpieczeństwa;
-to nieprawda, że dziecko musi spać na początku samo, że można „przydusić dziecko piersią”- jest to wyjątkowo paskudny mit; chociaż ma w sobie „gram” prawdy- na pewno nie można z dzieckiem spać, gdy jest się pod wpływem alkoholu itp.
Dziękuję, Magdo, za podzielenie się swoją historią!
Lublin, położna środowiskowa (wsparcie również w ramach NFZ) :
Dziś chciałam Wam o ciekawym badaniu* opowiedzieć.
W stanie Kalifornia porównano grupę kobiet pracujących do samego końca ciąży z drugą grupą matek, które brały urlop (płatny). Otóż okazuje się, że kobiety, które dały sobie przed porodem więcej odpoczynku biorąc urlop, czterokrotnie częściej rodziły siłami natury. Te natomiast, które pracowały zawodowo do końca stanu błogosławionego czterokrotnie częściej miały cesarskie cięcia.
Przypadek?
Oczywiście, że nie.
Nie mamy dwóch żyć jak w grach komputerowych. Nie mamy sił dla wielu żyć. Mamy jako matki siły do donoszenia, urodzenia i wykarmienia konkretnego dziecka. Jeśli te siły zużywamy na pracę zawodową, czy może nas dziwić plaga cesarskich cięć, plaga depresji?
Matka w stanie błogosławionym dzieląc się wszystkim z dzieckiem (tlenem, jedzeniem, miejscem życia, usuwaniem produktów przemiany materii) i dając dziecku podstawy rozwoju wykonuje tak dużą pracę, że tylko po tym ma prawo czuć się zmęczona. A warto pamiętać, że stan błogosławiony to nie tylko wspieranie bieżącego rozwoju dziecka- to także przygotowywanie się na 2 lata laktacji: matka magazynuje makro- i mikroelementy, witaminy, tłuszcz, inne składniki odżywcze także na długie karmienie piersią, którego potrzebuje dziecko.
Można pracować zawodowo do samego końca ciąży. Znam nawet mamy, które urodziły w domu po takim doświadczeniu.
Ale czy zawsze warto?
Co stawiamy na szali?
Życie to sztuka wyboru. Na czym nam zależy, to wybieramy.
Poród jest jak żywioł- nie do końca da się go zaplanować i nie od początku da się go zaplanować.
Ale trochę się da.
Możemy wybrać dla siebie:
-czy chcemy rodzić w pozycjach aktywnych, wertykalnych;
-czy chcemy mieć znieczulenie;
-co chcemy wziąć ze sobą do porodu i co używać w jego trakcie;
-czy włączymy muzykę i jaką, dyfuzor z olejkami czy nic nie włączymy.
Możemy wybrać dla dziecka realizację opracowanych i zalecanych standardów okołoporodowych lub zrezygnować z nich:
-czy chcemy po porodzie kontakt z dzieckiem skóra-do-skóry przez pierwsze 2 godziny po narodzinach- służy to stabilizacji stanu dziecka i nawiązaniu więzi;
-kiedy zgadzamy się na przecięcie pępowiny (wyjątkowo trzeba ją przecinać szybko); rekomenduje się przecięcie jej po ustaniu tętnienia po 1 minucie; w planie możemy wyrazić chęć np. by ojciec dziecka mógł dokonać tego przecięcia;
-czy zgadzamy się na podanie dziecku witaminy K; a jeśli tak, czy drogą domięśniową (zastrzyk domięśniowy), czy doustną; rekomenduje się podanie jej drogą domięśniową czyli zastrzyk w mięsień pośladkowy;
-czy zgadzamy się na zabieg Credego- czyli zakroplenie oczu dziecka antybiotykiem (lub tradycyjnie azotanem srebra) w celu zapobiegania rzeżączkowemu zapaleniu spojówek i utraty wzroku przez dziecko matki chorej na rzeżączkę- towarzystwa lekarskie również rekomendują ten zabieg.
A jak przestrzeganie tych starannie ułożonych przez rodziców planów ma się do rzeczywistości? Zajrzyjmy do danych zebranych przez Fundację Rodzić po Ludzku:
Jeśli miałabym jakąś książkę o połogu polecić, to właśnie tą.
Zebranie razem wielu tradycji połogowych. Zrozumienie tego wyjątkowego czasu. Przypomnienie godności matki w połogu. Jej niezastąpionej roli dla TEGO właśnie narodzonego dziecka, dla rodziny.
Bezcenne.
Bo tak małe dziecko matka będzie mieć tylko w połogu, sprzątanie natomiast – całe życie.
Za matkę- nikt nie nakarmi piersią.
Sprzątnąć, ugotować, zrobić zakupy- może za matkę wiele życzliwych osób.
Oprócz tego znajdziemy w książce podzielenie się przez autorkę własnym zmaganiem się z tym czasem, z życiem, ze sobą samą. Dziennik połogowy.
Innej mamie w połogu, której pożyczyłam tę książkę bardzo z kolei spodobały się przepisy, którymi dzieli się z nami Vola: na rozgrzewające połogowe potrawy, na nasiadówki, przepisy ziołowe itp.
Ale…
Jedno mam „ale”, ale bolesne.
Poprawność polityczna. I katolicka tradycja przedstawiona na samym końcu.
Poprawność polityczna przedstawiająca wszystkie tradycje na równi- jako równie wartościowe.
A czy na pewno są równie wartościowe, skoro konsekwencją jednej jest obrzezanie dziewczynek, innej obraz kobiety jako nieczystej- brudnej, a z kolei konsekwencją tradycji katolickiej jest nadanie kobietom praw równym mężczyznom i traktowanie kobiet z szacunkiem, na wzór Maryi?
Mam poczucie, że autorka potrzebuje jeszcze baaardzo dorosnąć do docenienia własnej tradycji, żeby innym móc pozwolić na to docenienie.
Zabrakło mi zauważenia jednej prostej rzeczy- że dla nas katolików połóg to nie jest już „czas nieczysty”- to oczyszczenie niesie ze sobą przesłanie bardzo pozytywne, skoro nawet podlegała mu Niepokalana Najświętsza Matka. To jest czas, kiedy sam Bóg jest gotowy wejść do naszego domu i się z nami-matkami, z rodzinami spotkać. Biegnąc szybko do kościoła już w połogu udajemy bardziej święte niż Maryja- bo Ona poszła do świątyni dopiero po 40 dniach czyli po okresie połogu. Obyśmy się w ten sposób z Nim nie minęły! To Bóg, który jest miłością pochyla się nad kobietą w połogu i jej nowo narodzonym dzieckiem- przychodzi do jej domu, do jej słabości, do jej delikatności. I docenia je. Ochrania.
Ale wszystko przed Volą 🙂 Na pewno kolejne wydania będą jeszcze lepsze. A to wydanie polecam obecnie pomimo tego mankamentu. Bo po prostu książka Voli póki co nie ma konkurencji.
Tak jak w otulaniu Vola jest wspaniała. I uczy tego kobiety z całej Polski (a pewnie nie tylko). Tak w zwróceniu bacznej uwagi na połóg i jego aspekty- bezkonkurencyjna! Jest to książka, którą warto kupić w prezencie. Ale przeczytać ją warto na pewno PRZED połogiem, żeby móc przygotować się nie tylko do porodu, ale też do godnego przeżycia połogu. I przygotować na to bliskie osoby.
Na zdjęciu 22-letnia młoda osóbka, a w tytule: noworodek.
Czy coś tu się nie zgadza?
Wszystko się zgadza, zaraz wyjaśnię dlaczego takiego połączenia dokonałam.
Jak zapracować na problemy integracji sensorycznej u swojego dziecka:
Nie owijać go przez pierwsze 3 miesiące po urodzeniu.
Nie nosić, bo jeszcze się przyzwyczai do noszenia.
Nie karmić piersią, bo co sobie będzie z Ciebie smoczek robił.
Nie masować, bo się rozbestwi.
Nie brać za dużo na ręce, bo będzie rozpieszczone.
Uczyć jak najwcześniej obywać się bez rodziców, spać samodzielnie w łóżeczku.
Taki przepis, który wielu rodziców stosuje. Dzięki niemu wiele dzieci w późniejszym okresie ma wiele zaburzeń integracji sensorycznej, ma wiele problemów z czytaniem, pisaniem, nauką bądź nawiązywaniem relacji społecznych.
Przyjrzyjmy się więc temu zjawisku z drugiej strony, tej bardziej pozytywnej:
Kiedy owijamy dziecko po urodzeniu, zapewniamy mu nie tylko komfort cieplny, ale właściwie rozwijamy także zmysł propriocepcji czyli czucia głębokiego- dzięki temu w przyszłości nie powinno cierpieć na różne nadwrażliwości;
Kiedy nosimy dziecko, trenujemy z dzieckiem zmysł równowagi, który początkowo bardzo intensywnie się rozwija- dlatego dzieci uwielbiają kołysanie, bujanie, a później łatwiej im poczuć z jakim nachyleniem muszą trzymać ołówek, żeby on pisał, jak poruszyć nogą, aby ona właściwie kopnęła piłkę; jak utrzymywać równowagę, żeby chodzić i się nie przewracać;
Kiedy karmimy piersią, dzielimy się swoją odpornością, ale też dajemy dziecku stopniowo poznawać smaki, którymi same się napawamy; dzięki temu zapobiegamy nadwrażliwościom pokarmowym, alergiom; różne pozycje przy karmieniu, kontakt wzrokowy, emocjonalny, przytulenie, ciepło, które zapewnia karmienie piersią to także baza dla rozwoju społecznego dla dziecka;
Masażyki– zabawy, masaż Shantala, dotyk to dla dziecka wspaniały bodziec do rozwoju – dzięki poznaniu własnego ciała łatwiej później zrozumieć, dlaczego druga osoba może nie życzyć sobie zgniatania na przywitanie ręki, ale chętnie przyjmie zwykły uścisk dłoni;
Kiedy niemowlę śpi z rodzicami w łóżku, uczy się, że może szybko liczyć na ich pomoc, że nie trzeba budować murów w relacji z innymi, a przytulenie, bycie w kontakcie może być wyrazem miłości; mając rodziców pod ręką, uczy się, że nie trzeba krzyczeć, żeby być wysłuchanym, wystarczy poszukać, rozejrzeć się za tą drugą osobą.
Na wyżej zamieszczonym zdjęciu masaż otulający dorosłej osoby.
Jeszcze nie spotkałam kobiety, która nie miałaby błogiego wyrazu twarzy podczas otulania. To trochę tak jak podczas owijania noworodka- pomaga to noworodkom w zachowaniu spokoju: właściwy docisk. Przed urodzinami dziecko jest bardzo ciasno zwinięte. Po urodzeniu owijanie pozwala dziecku dalej cieszyć się komfortem dotykowym. Dzieci zawinięte odpowiednio mocno mniej płaczą, gdyż czują się zaopiekowane właściwie, dobodźcowane. Podczas otulania kobiety, matki czują narastający relaks, integrację swojego ciała. Relaksyna- hormon, który podczas ciąży i porodu otwiera ciało kobiety, rozluźnia jej stawy, więzadła. Po porodzie- otulanie zamyka i dobodźcowuje ciało matki do właściwej regeneracji, relaksuje po trudzie połogu.
Podczas wizyt po porodzie w domu matki uczymy właściwej pielęgnacji noworodka, właściwego noszenia. Jeśli rodzą się jakieś wątpliwości, chętnie odpowiadamy na pytania. Jeśli matka ma takie życzenie, możemy też wykonać otulanie poporodowe, co pomaga narodzić się też matce i „zamknąć” okres okołoporodowy, pogodzić się z nim, oswoić go.
Ale wiemy też jak wiele jest rakotwórczych substancji, które lekceważymy:
w lekach: dwutlenek tytanu „A co tam, trzeba się jakoś leczyć!”;
w rolnictwie opryski np. z glifosatu: „Przecież trzeba sobie jakoś radzić z chwaściorami”;
w kosmetykach, np. aluminium: „A co, mam śmierdzieć?”
w płynach czyszczących np. Domestosy itp.: „No przecież nie będę wszędzie podejrzewać trucizny!”
w życiu: „A co się będę męczyć z tym karmieniem piersią! Na butli też przeżyje i to jeszcze się lepiej wyśpi!”
A skoro Pan Bóg daje nam takie piękne lekarstwo:
Każdy miesiąc karmienia piersią zmniejsza ryzyko zachorowania na raka piersi i raka jajnika.
Może więc warto zaufać Panu Bogu, że sensownie stworzył TO karmienie i nasze dzieci- ssaki, które domagają się długo i intensywnie matczynej piersi. Oddajmy nasze piersi dzieciom, gdy tego potrzebują -nie rakowi!
Ale mamy też wybór w kwestiach pozostałych:
zamiast sztucznych kosmetyków, dezodorantów z aluminium warto wybierać naturalne olejki zapachowe, które są bardzo wydajne i bardzo piękne;
zamiast leków i suplementów pełnych substancji pomocniczych coraz więcej jest takich, które są w kapsułkach pozbawionych substancji dodatkowych oprócz żelatynowej otoczki;
zamiast Domestosów z rakotwórczymi podchlorynami: ocet czy soda.
A przede wszystkim zamiast zatrutego narzekania, nieprzebaczenia- napełnianie się wdzięcznością i Bożym przebaczeniem, którego uczy prosta modlitwa: „Ojcze nasz…”
Jako położna mam też pewne uprawnienia w rehabilitacji. Robię i uczę robić m.in. drenaż limfatyczny- mogą go potrzebować kobiety po mastektomii, szczególnie po usunięciu węzłów chłonnych.
Jeśli potrzebuje go Twoja ciocia, mama, babcia- mogą się zapisać do położnej środowiskowej i otrzymać wsparcie.
W życiu nie chciałoby mi się tak nudnej lektury czytać,
ale…
na studiach jednak byłam do tego zmuszona. I czytać, i słuchać wiele godzin o tej ustawie i innych dotyczących zawodu położnej.
A ponieważ lektura była i jest zastanawiająca, więc nie będę Was nią katować, ale podzielę się przemyśleniami.
Czy wiesz, że opieka położnej przysługuje w naszym kraju:
każdej kobiecie od poczęcia do śmierci;
każdemu mężczyźnie od poczęcia do 2 miesiąca od narodzin.
I położne środowiskowo- rodzinne pobierają pensję od każdej zapisanej do nich osoby wg w/w klucza.
Zacznę od podstaw.
Położna jest przede wszystkim specjalistką od fizjologii, więc:
może prowadzić edukację dotyczącą zdrowia prokreacyjnego, ale też zapobiegania różnym chorobom: nowotworowym, wenerycznym, ogólnoustrojowym itp.;
może stosować i zachęcać do stosowania profilaktyki zarówno u dzieci, dorosłych kobiet, jak i starszych;
może prowadzić ciążę fizjologiczną czyli niepowikłaną oraz w każdej ciąży prowadzić edukację;
może przyjmować poród fizjologiczny w szpitalu lub poza szpitalem, np. w domu rodzącej (a liczba rodzących w domu z roku na rok rośnie coraz bardziej, bo kobiety chcą godnie rodzić w atmosferze pokoju i dbałości o potrzeby swoje i dziecka oraz całej rodziny); w sytuacji nagłej może też przyjmować np. poród pośladkowy;
może wspierać w laktacji i opiece nad noworodkiem, niemowlęciem i dzieckiem (szczególnie dziewczynkami- bez limitu wiekowego).
Drugim elementem naszego zawodu jest diagnostyka ileczenie. Położna spędza wiele godzin nad książkami i na oddziałach: porodowym, położniczym, ginekologii, a także chorób wewnętrznych, psychiatrii, anestezjologii i intensywnej terapii, chirurgii, neonatologii i pediatrii. Położne jak i lekarze są zobowiązani do odbycia nauk z badań fizykalnych. Nasza mądra nauczycielka akademicka uczyła nas więc i wymagała, byśmy ćwiczyły na sobie nawzajem, a także na członkach naszych rodzin badanie przez: wywiad, dotyk, opukiwanie, osłuchiwanie, uruchamianie, wąchanie itd. Czy pamiętacie, żeby któryś z lekarzy ostatnio tak dokładnie was badał? Oprócz tego trzeba umieć zarówno podawać samodzielnie leki i wdrażać samodzielnie niezbędne leczenie, jak i wykonać zlecenie lekarskie.
Trzecim dużym elementem naszego zawodu jest rehabilitacja czyli usprawnianie, ćwiczenia bierne i czynne, masaże (np. Szantala), drenaż limfatyczny, elementy terapii. Rehabilitacja na różnych etapach: u małego dziecka, u dojrzewających dziewczynek, u kobiet spodziewających się dziecka i po porodzie, u starszych pań po operacjach (np. mastektomii), w sytuacji nietrzymania moczu itp.
Jeśli sądzisz, że w którejś z tych rzeczy mogłaby Ci pomóc Twoja położna- zapytaj ją.
Jeśli jeszcze nie masz położnej Ty (lub Twoja córka, mama, siostra, przyjaciółka), a uważasz, że potrzebujesz wsparcia w którejś z w/w dziedzin-
zadzwoń- usługi w Lublinie i okolicy: Iza tel. 501-218-388
lub napisz: fizula@gazeta.pl
Położną można wybierać niezależnie od lekarza i pielęgniarki, do których jesteś zapisany. Bezpłatnie można zmieniać położną 2 razy w roku.
-Tylko nie zapomnij uśmiechnąć się do swojego dziecka-
Karmimy nie tylko piersią, kiedy karmimy piersią.
Karmimy radością albo smutkiem.
Karmimy błogosławieństwem albo złorzeczeniem.
Karmimy nadzieją albo rozpaczą.
Karmimy swoją odpornością.
Odwagą albo lękami.
Dlatego uśmiechnij się do swojego dziecka, kiedy karmisz, nawet kiedy jest ci trudno, bo to odbiera Twojemu smutkowi siłę niszczenia, a przywraca Cię na drogę dziecięctwa.
Bo jest coś, czego można się uczyć od nawet bardzo małego dziecka.
O- odpowiedzialność za życie, zdrowie, rozwój dziecka
Mamy mleko- najbardziej EKO.
Czy wiecie, że…
mleko matki jest ludzką tkanką tzn. są w niej zawarte nie tylko składniki pożywienia, ale także żywe komórki, białe ciałka krwi, hormony, czynniki wzrostu itp.;
matka wytwarza mleko dopasowane do potrzeb dziecka: inne dla młodszego, inne dla starszego, inne dla chłopca, inne dla dziewczynki (nawet ta wyznająca teorię gender 😉 , inne dla zdrowego, a inne dla chorego dziecka, inne rano, a inne wieczorem;
mleczna pierś matki jest również jej narządem reagowania odpornościowego, dlatego chore dzieci niekiedy chcą spędzać przy piersi więcej czasu;
w 1-2, a nawet 3 dniu od narodzin mleko z piersi nazywa się siara i jest korzystne, by NIE LAŁO się ono z piersi; dziecko w te pierwsze dni musi się nauczyć ważniejszej rzeczy niż od razu najadania: ono musi się nauczyć ODDYCHAĆ, również jedząc; a więc potrzebuje nauczyć się łączyć 3 tak trudne rzeczy takie jak 1.ssanie-2.oddychanie-3.połykanie i nie zachłysnąć się przy tym; to, że mleko- siara w tym czasie sączy się powoli i majestatycznie (prosto do gardła dziecka- nasze oczy tego widzieć nie muszą!) po kropelce dokładnie odpowiada potrzebom dziecka, które ma żołądek wielkości małej wisienki czyli o pojemności około 5ml;
co więcej WHO stwierdziło, że to dzieci karmione piersią są wzorcem rozwoju- jeśli lekarz porównuje Twoje dziecko do innych karmionych sztucznie, to sama sprawdź te wzorce rozwoju właśnie dla dzieci karmionych piersią; dlatego stworzono siatki centylowe w oparciu o rozwój dzieci karmionych naturalnie; jeśli karmisz piersią nie powinno Cię dziwić, że przez pierwsze 3 miesiące dziecko przybiera na wadze szybciej niż przeciętnie, a następnie to tempo zwalnia.
Nic, tylko karmić jak najchętniej!
I nie dać się zniechęcić, gdy mówią Ci, że krowa by to lepiej od ciebie zrobiła.
Mieszanki mleczne to w dalszym ciągu mleko krowie (wyjątki są nieliczne).