Archiwum miesiąca styczeń 2014


Jedna jedyna

Chyba to jedyna taka książka.

Anna Jedna „Sychar.  Ile jest warta twoja obrączka? Książka dla rozwiedzionych i zagrożonych rozwodem.”

Dlaczego czytam taką książkę, choć nasze małżeństwo dzięki Bogu idzie naprzód? Przede wszystkim dane mi było poznać Anię- autorkę tej niezwykłej pozycji. Osobę niezwykle ciepłą, serdeczną. Jej wspaniałe dzieci.

Moim zdaniem nie jest to jednak książka wyłącznie dla osób z tak poważnym kryzysem. Każdy małżonek znajdzie w niej coś dla siebie. Przede wszystkim głębokie przemyślenie słów przysięgi małżeńskiej.

Dzieje ludzkie w rękach niewyobrażalnie kochającego Boga.

Zapoznanie ze wspólnotą Sychar- wspólnotą cudów, gdzie „miłość nigdy nie ustaje, miłość wszystko przetrzyma”.



Spotkania w Lublinie?

Jakiś czas temu prowadziłam spotkania dla mam karmiących piersią (i zainteresowanych tematem, np. w ciąży), których celem było podzielić się wsparciem, porozmawiać z innymi mamami karmiącymi, rozwiać wątpliwości co do tematów „okołodzieciaczkowych”.

Ta myśl, żeby znów zorganizować te spotkania wraca do mnie.

Podzielę się jednak główną zasadniczą wątpliwością: czy jest zapotrzebowanie na takie spotkanie? Czy ktoś byłby chętny wyjść z domu i zrealizowałby to? Tym razem myślę o spotkaniach tylko raz w miesiącu, ok. godziny 17, być może na Sławinku. A może znacie jakieś ciekawe polecane miejsce, gdzie można by je zorganizować?

Piszcie- najlepiej na mojego maila : fizula@gazeta.pl (niestety w komentarzach mam tyle SPAMU, że niechcący mogę przeoczyć prawdziwą wiadomość- jeśli tak by się przydarzyło- bardzo przepraszam z góry!- stąd wolę maila na dzień dzisiejszy).



Zielono mi :)

Nie ma to jak spacery, las, łąka, dom z widokiem na drzewa.

Czy nie czujemy tego, bez żadnych badań, że natura jest nam potrzebna?

http://wyborcza.pl/1,75400,15273594,Naukowcy_odkryli_sekret_zadowolenia_z_zycia__Jest.html?utm_source=HP&utm_medium=AutopromoHP&utm_content=cukierek1&utm_campaign=wyborcza#Cuk



Jakie powinno być usypianie?

Różne patenty mają różne rodziny na usypianie swoich dzieci.

Zazwyczaj można je streścić tak:

Poczucie bezpieczeństwa+nuda+spokój rodzica+odpowiednie zmęczenie dziecka= udane zasypianie. Kiedy się co rusz nowego wypróbowuje akurat podczas zasypiania, to takie eksperymentowanie na pewno sprzyja rozbawianiu/zabawianiu dziecka, a nie usypianiu.

Kiedyś niespodziewanie sąsiadka poprosiła mnie o uśpienie swoich dzieci (rodzice utknęli gdzieś w popsutym samochodzie bodajże, a babcia musiała opuścić swoje wnuki, żeby pójść zażyć lekarstwo). Pomimo że dzieciaki były zmęczone, nie poszło lekko:

  • bo maluch postawiony w takiej sytuacji bez przygotowania ma niedobór poczucia bezpieczeństwa; nie rozumie, dlaczego nie ma mamy, znanego sposobu usypiania;
  • skąd mogłam wiedzieć, jakie zwyczaje mają te dzieci i ich rodzice podczas usypiania; uff, na szczęście jednak nieco wiedziałam i to ułatwiło mi nieco zadanie;
  • ani za duże zmęczenie ani za małe nie sprzyja uśpieniu; w tym przypadku tamta trójka dzieciaków była przemęczona całym dniem, stęskniona za rodzicami; a czasem jako rodzice staramy się uśpić dzieci, którym jeszcze nie chce się spać- to też źle rokuje; niekiedy nie nadążamy za swoimi dzieciakami: usypiamy je jakby były mniejsze niż są w rzeczywistości (przyzwyczailiśmy się do wcześniejszego rytmu/długości spania;
  • usypianie przez inną osobę niż ta, co zazwyczaj jest jednak zbyt ciekawe/absorbujące/wyjątkowe, żeby było nudne; a usypianie powinno być nudne, jeśli ma być skuteczne.

Nie mam więc, jak widać z powyższego, patentu na usypianie cudzych dzieci. Co więcej moje własne, też „wystają” mi z tego schematu. Bo życie jest ciekawsze niż jakieś tam spanie 🙂

 



Kto chce się spotkać?

Kto chce przyjechać do Lublina w czerwcu na:

Zjazd Dużych Rodzin

?



Karmienie piersią niosące życie i niosące śmierć

Kiedy karmimy piersią, dzielimy się z naszym dzieckiem naszym życiem. Albo niestety śmiercią, gdy karmi my bez miłości, z niechęcią, niecierpliwością, złością. Potrzebujemy je przezwyciężać na co dzień, aby nie miały szansy rosnąć.

Nie wiem jak się wkłada serce w karmienie butelką, więc o tym nie piszę- zostawiam to tym mamom, które wykarmiły swoje dzieci z butelki, za to rękami pełnymi miłości. Raz co prawda popełniłam artykuł o karmieniu butelką, ale myślę, że nie jestem w tym dobra.

W obecnych czasach karmienie piersią nie jest takie proste ze względów społecznych. Dawniej wszystkie (lub niemal wszystkie) kobiety karmiły swoim mlekiem do 2-3 lat bądź dłużej. Wspólnie cieszyły się nim, rozmawiały przy tym, pracowały wspólnie. Teraz pierwsze 3 miesiące są uznane przez większość, a potem zaczynają się nierzadko przytyki: jeśli nie po 3, to po 6 miesiącach, jeśli nie po 6, to po 12, itd.

A dzielenie się życiem kosztuje- koszty duchowe, fizyczne. Co prawda matki zbytnio się na to nie oglądają, ale jednak je czują- stąd potrzebują wsparcia, radości, nie wątpliwości.

Gdy pozwalamy, by te wątpliwości w nas rosły i rosły, karmimy co prawda niekiedy dalej, ale zaczyna brakować w tym karmieniu serca. Najpierw troszeczkę odmawiamy go swoim dzieciom, potem coraz bardziej i bardziej. Rośnie to pęknięcie i rana w sercu. Tak jakbyśmy nie miały prawa do końca karmić, pielęgnować, zajmować się naszymi dziećmi z miłością na każdym etapie życia, w każdej dziedzinie.

A takie prawo mamy. Nawet jeśli karmimy tylko raz  dziennie, to mamy prawo robić to z miłością, życzliwie, serdecznie, cierpliwie, nie dla pochwały, a dla tego konkretnego dziecka. Potem już nie będzie to karmienia mlekiem, ale inne sprawy- i w każdej mamy prawo odnosić się z miłością do swojego dziecka.

„Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą

i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą”

ks. J.Twardowski

I żeby nie było wątpliwości, nie zawsze może to być miłość prosta, łatwa i przyjemna, czasem jest to miłość trudna, bo z krzyżem. Ale zawsze jest możliwa, skoro pierwszym dobrym uczynkiem jest uśmiech. Możemy uśmiechnąć się już dziś 🙂



Karmienie piersią a płodność

Karmienie piersią jest częścią naszego dzielenia się życiem z dzieckiem czyli integralną częścią płodności.

Ostatnio podsuwałam link o rodzinie z osiemnaściorgiem dzieci. Hm, nie to, żebym akurat do posiadania takiej, a nie innej gromadki zachęcała. To, co dobre dla tamtej rodziny- nie musi być dobre dla mojej lub twojej rodziny. W ogóle nie przepadam za porównywaniem.

Dziecko jest darem, prezentem od Pana Boga, a więc uważnie w Jego głos się trzeba wsłuchiwać, co na ten temat mówi.

Dla mnie np. bardzo ciekawe jest, co mówi jako Stworzyciel. Jak nas stworzył? Jak stworzył nasze dzieci.

Stworzył nas zdolnymi do rozmnażania, a częścią tego właśnie procesu rozmnażania się jest laktacja (karmienie piersią). I co ciekawe, laktacja jest dalszym ciągiem naturalnego rozwoju płodności (po poczęciu, ciąży, porodzie), a zarazem jest procesem ograniczającym naturalnie płodność.

Karmienie piersią z jednej strony sprzyja zdrowiu mamy (mniejsza podatność na nowotwory piersi, jajnika z każdym miesiącem karmienia, mniejsza utrata krwi, regeneracja sił- w czasie karmienia piersią organizm uczy się działać bardzo oszcędnie). Sprzyja także zdrowiu dziecka, dając mu bezpieczny czas na zdobywanie samodzielności pod względem odpornościowym, pokarmowym, emocjonalnym itd.

Z drugiej strony skuteczne karmienie piersią sprawia, że płodność jakby zwalnia: skupia się na urodzonym dziecku, a nie rozwija się ku kolejnym. Jednak żeby tak było, karmienie musi być ekologiczne czyli zgodne z naturą.

Jakie są warunki ekologicznego karmienia:

  • karmienie piersią według potrzeby dziecka (dostęp do piersi, kiedy ma odruch szukania, kiedy jest spragnione lub głodne);
  • wyłączne karmienie piersią co najmniej 6 miesięcy bez dokarmiania i dopajania;
  • nie podawanie smoczków, smoczka-uspokajacza;
  • przerwa nocna nie dłuższa niż 6 godzin;
  • pozwalanie dziecku na usypianie przy piersi, gdy tego chce, pozwalanie na ssanie nieodżywcze (nie ma ono co prawdy wpływu na stan odżywienia, ale na ilość hormonów- owszem).

Gdy takie warunki są spełnione, płodność w większości sytuacji nie wraca, gdyż jest skupiona na dziecku, które jest małe, potrzebuje wiele uwagi, pokarmu do rozwoju.

Jednak zdarza się, że pomimo ekologicznego karmienia piersią mama zajdzie szybko w następną ciążę (są to jednak nieliczne przypadki). Jakie mogą być tego przyczyny?

  • przejadanie się mamy (wysokokaloryczne jedzenie);
  • bardzo dobre odżywienie mamy- organizm „czuje” taki dobrostan, że może sobie pozwolić na inwestowanie sił w kolejne dziecko;
  • dziecko przesypia dłużej bez ssania niż potrzebuje; np. z tego powodu, że nie czuje obok siebie mamy (śpi samo), jest uczone samodzielnego spania; ew. wytrzymuje bez ssania dłużej niż potrzebuje (zabawianie, żeby nie płakało, bujanie, żeby usypiało bez mamy jako reguła itp.);
  • dziecko nieskutecznie ssące (słabe przybieranie na wadze, nieefektywne pobudzanie piersi);
  • indywidualne predyspozycje;
  • inne.

Kiedyś wyczytałam informację, że do niepłodności laktacyjnej(LAM) kobieta musi karmić co najmniej 90 minut na dobę. Ale kto by to mierzył? Czy mamy karmić z zegarkiem w ręku? Tak jak nie liczymy buziaków i uścisków naszym dzieciom, tak dobrze się karmi piersią wtedy, kiedy nie wylicza się ilości karmień, nie czeka z napięciem: „Kiedy ono wreszcie skończy to ssanie?”

Nie chodzi o to, żeby nigdy nie usypiać przez kołysanie, ale o to, że ma sens pozwalanie choć od czasu do czasu na ssanie nieodżywcze. Działa ono uspokajająco na dziecko, opóźnia powrót płodności skierowanej ku następnemu dziecku.

Myślę o cd.



Czy to wiele dla tego, kto kocha?

Ile dzieci to dużo? Dwójka? Piątka? Dziewiątka? A może setka?

Zaprzyjaźniona rodzina, która m.in. zakładała mi ten blog (czy tego bloga?- o wypowiedź proszę polonistki) pod wrażeniem była po spotkaniu z pewnymi ciekawymi rodzicami.

I porównuję sobie postawę tych rodziców tak bardzo otwartych na życie i wypowiedź pewnej matki jedynaka. Przekonywała mnie ona, że nie mogłaby mieć drugiego dziecka, bo nie kochałaby go równie mocno.

Nie chcę oceniać jej samej, ale jednak taka postawa rodzi pewne refleksje. Jak uczy życie, kolejnego dziecka rzeczywiście nie kocha się tak samo: kocha się inaczej, co nie znaczy, że mniej. Kocha się inaczej, bo:

  • ma się więcej lat, więcej doświadczenia;
  • zmienia się człowiek w zależności od tego, czy i jak pracuje zwłaszcza nad sobą;
  • zmienia się sytuacja rodziny: czasem finansowa, mieszkaniowa, duchowa.

Kapitalny wywiad był w świątecznym wydaniu Gościa Niedzielnego z Joszkiem- ojcem dziewięciorga dzieciaczków. Jedna myśl z tego artykułu ciągle do mnie powraca:

„Kiedyś ktoś siedzący u mojego teścia rzucił z ironią: ‚Po co tyle dzieci?’ Kpił. Przy nim i przy dzieciach. I wówczas mój teść powiedział: ‚Popatrz na moje dzieci. Którego miałoby nie być? Które chciałbyś usunąć? Deborę? Ignasia? Filipa?’ Zapadła cisza jak makiem zasiał. Płacz i przeprosiny.”

Dla kochającego serca każde dziecko jest wyjątkowe, jedyne, najmilsze. Dla tych, którzy nie kochają jest za wiele ludzi: ONZ zastanawia się, co zrobić, by zmniejszyć ludzkość o miliony, miliardy.

Ale Pan Bóg tak jak tamten teść upomina się o każdego: „Które z moich dzieci chciałbyś zabić? Znam nie tylko imię każdego z moich dzieci, ale i każdy uśmiech, każdą zmarszczkę,  każde westchnienie. I o każde się upomnę.”

Czytając o obradach ONZ, zastanawiam się czy to nie jeden ze współczesnych Herodów.

Bóg jest Ojcem wielodzietnym, hojnym w swojej miłości. Za każde ze swych dzieci ofiarowuje Syna Swego Jezusa.