Archiwum miesiąca luty 2022


KTG i inne badania

Jeśli któraś z Was (lub znajomych) potrzebuje badania KTG, badania moczu, poziomu glukozy, CRP i innych w warunkach domowych, zapraszam do korzystania z mojej oferty – Lublin i okolice.

Położna domowa Iza, tel. 501-218-388



Wojna i po wojnie

Niezrównana położna- poczytajcie o niej!

Dostałam list, od którego wiało grozą.

Jakby to, że mieszkamy na wschodzie już się równało zaatakowaniu nas przez wschodnich sąsiadów na literę „R”.

No, cóż. Jeśli się boisz wojny, nie wpuszczaj jej do swojego wnętrza.

I jeśli wpuściłaś ten lęk do wnętrza, to już dałaś się mu pokonać.

Dlatego nie warto go wpuszczać.

Warto ufać.

Była modlitwa do granic.

Pamiętacie?

Tyle setek, tysięcy Polaków modliło się z wiarą.

A jak wiadomo wiara przenosi góry, nie jest dla niej problemem zatrzymać wojnę, obronić przed wojną.

A do serca zapraszajmy Księcia Pokoju- Bożego Baranka, On ma moc usunąć lęk. Jeśli wybierzemy Jego i to, co nam daje w zamian: radość i odwagę.

Zresztą posłuchajcie:

” Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego, Jezusa Chrystusa. On w swoim wielkim miłosierdziu przez powstanie z martwych Jezusa Chrystusa na nowo zrodził nas do żywej nadziei: do dziedzictwa niezniszczalnego i niepokalanego, i niewiędnącego, które jest zachowane dla was w niebie. Wy bowiem jesteście przez wiarę strzeżeni mocą Bożą dla zbawienia, gotowego objawić się w czasie ostatecznym. Dlatego radujcie się, choć teraz musicie doznać trochę smutku z powodu różnorodnych doświadczeń. Przez to wartość waszej wiary okaże się o wiele cenniejsza od zniszczalnego złota, które przecież próbuje się w ogniu, na sławę, chwałę i cześć przy objawieniu Jezusa Chrystusa.”

Dlaczego nadałam tytuł temu wpisowi: „Wojna i po wojnie”?

Bo wojna, nienawiść szybko się sama niszczy. A miłość, która od Boga pochodzi jest wieczna.



Dzieci jak wielbłądy

Oryginał

Na zdjęciu oryginał- pierś mamy z młodą przyssaną osobą.

A cóż jest podróbką?

Oczywiście wszelkiej maści smoczki.

Najkorzystniej jest karmić dziecko wyłącznie piersią bez podawania smoczków.

Dlaczego?

-Wydzielanie mleka ma szansę dostosować się do rzeczywistych potrzeb dziecka, jeśli pozostajemy w dyspozycyjności dla maleństwa; jest to krucha równowaga, której nie warto zaburzać kawałkiem silikonu z plastikiem; więź między matką a dzieckiem jest wartością, której nie warto deprecjonować mówiąc, że jest zbyt wymagająca;

Dziecko ssąc komunikuje i zaspokaja różne potrzeby: a jedzenie jest tylko jedną z nich! inną istotną potrzebą jest otrzymanie wsparcia odpornościowego- pierś matki jest narządem szybkiego reagowania immunologicznego; nie tylko przekazuje dziecku różne przeciwciała i substancje odpornościowe, ale także wchodzi w kontakt z drobnoustrojami, które ma dziecko w buzi i reaguje na nie możliwie szybko; żaden smoczek nie wzmocni odporności dziecka, ani nie przekaże mu bogactwa komórek i substancji odpornościowych, które przekazuje wraz z mlekiem matka;

Inną potrzebą, którą dziecko zaspokaja ssąc jest ogrzanie się bądź schłodzenie– ono rodząc się dopiero uczy się zachowywać stałą temperaturę ciała; bycie w kontakcie z ciałem matki: przytulenie lub karmienie temperaturę tę wyrównuje; warto wiedzieć, że zarówno podczas noszenia jak i karmienia ciało matki dostosowuje się do potrzeby dziecka- czy poprzez dogrzewanie dziecka lub chłodzenie go; szczególnie ważne jest to podczas gorączki- karmienie piersią pozwalało mi momentalnie poczuć, kiedy dziecko ma gorączkę- a mleko pomagało tę gorączkę naturalnie regulować wspierając wyzdrowienie; żaden smoczek nie ma natomiast funkcji termoregulacyjnej;

Dziecko ssąc gromadzi też zapasy energetyczne (ach te piękne fałdeczki!), ale też zapasy mikroelementów, witamin rozpuszczalnych w tłuszczach itd; kiedy nadchodzi trudny czas chorób, wirusówek, biegunek, wymiotów- okazują się one niezmiernie wartościowe, bo te dzieci, które mają odpowiednie zapasy mają większe szansę poradzić sobie naturalnie z chorobą, nie odwodnić się, nie trafić do szpitala; każdy podawany smoczek-uspokajacz ilość tych zapasów, które gromadzi dziecko uszczupla; w sytuacji choroby może zabraknąć WŁAŚNIE tej ilości mikroelementów, zgromadzonej w tłuszczach energii, która pozwoliłaby dziecku bezpiecznie przetrwać chorobę i wyjść na prostą;

-Dziecko ssąc nieodżywczo uspokaja się, wycisza, czuje się bezpiecznie przy swojej mamie, uczy się, że może bezpiecznie zasnąć w jej ramionach; to jest nauka zaufania drugiemu człowiekowi- niezmiernie ważna! smoczek uczy natomiast rodzica, że można drugiemu człowiekowi podać do buzi tłumik i pójść w siną dal, nie zważając na emocjonalne potrzeby małego dziecka; a dziecko uczy, że jego emocjonalne potrzeby nie są zbyt ważne, ważne natomiast żeby mieć cokolwiek w buzi.

Dlatego nie lubię smoczków.

I jest oszukiwaniem się mówienie, że nie da się bez smoczków, że dziecko sobie robi z mamy smoczek.

Nic podobnego!

Jest wręcz przeciwnie.

To rodzice podają dzieciom namiastki, protezy piersi czyli smoczki.

Oryginałem jest pierś. I dziecko nie ma pojęcia o żadnych smoczkach, słabych podróbach piersi zanim mu ich nie podamy.

Czy to znaczy, że przy każdej możliwej okazji trzeba dziecku podawać pierś?

Nie, zdecydowanie NIE.

Bo dziecko ma wiele różnych potrzeb i reagowanie na wiele z nich przystawianiem do piersi jest zachowaniem NIEADEKWATNYM.

Dziecko może płakać:

-bo go metka od ubrania drapie i drażni;

-bo potrzebuje odbić połknięte podczas ssania powietrze;

-bo ma mokro w pieluszce lub chce zakomunikować, że chce mu się siusiu;

-bo chce mu się kupkę;

-bo potrzebuje stymulacji np. ruchu (w postaci noszenia);

-bo jest niespokojne, bo rodzice go nie zawijają (w ciągu pierwszych 3 miesięcy);

-bo coś go boli;

itd.

A zresztą maluch częściej w okresie noworodkowym komunikuje potrzebę ssania przy pomocy odruchu szukania: kręci główką, otwiera buzię, wkłada piąstki do dzioba. I jeśli ten młody klient nie może się doczekać na obsługę tego baru mlecznego, gdy tak uczciwie prosi „nakarm mnie”, to w końcu zgłasza zażalenie do dyrekcji podnosząc krzyk.

Same chciałybyśmy w czasie porodu doświadczyć cierpliwości, życzliwości, zrozumienia.

Czy staramy się o nią także dla naszych dzieci w czasie karmienia piersią?

Najłatwiej nie podać smoczka po prostu go nie kupując i nie przyjmując.

Jeśli już się wydało na niego pieniądze, to pierwsze lepsze dłuższe marudzenie, może być pretekstem do zastosowania „tłumika”.




Drzewo życia łączące matkę i dziecko czy odpad medyczny

Chciałam opisać Wam dziś 3 okres porodu czyli tzw. okres łożyskowy.

Jest to okres, kiedy podziwiamy cud, jakim jest nasze dziecko. Rozpływamy się nad nim. Kiedy przystawiamy je po raz pierwszy do piersi, zalewa nas nowa fala oksytocyny- co nierzadko pobudza macicę do kurczenia się jeszcze intensywniejszego. Dlatego w niedługim czasie łożysko to się odkleja. A gdy dołączy do tego skurcz party, łożysko jest transmitowane na zewnątrz. Pewna położna, z którą przyjmowałam na świat dziecko, a która na co dzień pracuje w szpitalu, zbadała matkę już po urodzeniu łożyska i podzieliła się swoim zachwytem, jak to w domu te macice kurczą się o wiele sprawniej, szybciej. Są twardsze! I według niej dzieje się to, dzięki tejże naturalnej oksytocynie.

Ile może atmosfera miłości.

I teraz opowiastka:

W pewnym plemieniu (przepraszam, ale nie pamiętam jego nazwy) był taki zwyczaj, że po urodzeniu dziecka mężczyźni wznosili bardzo głośne okrzyki. W tym samym plemieniu, okazuje się, że bardzo wiele kobiet cierpiało na krwotoki poporodowe.

Czy domyślacie się, dlaczego tak się działo?

Okres łożyskowy to jest czas, kiedy kobieta w dalszym ciągu potrzebuje wiele spokoju, poczucia bezpieczeństwa. W takiej atmosferze wydziela się bez przeszkód oksytocyna- hormon miłości.

Wrzawa i krzyk wielu mężczyzn tą atmosferę niestety burzył- stąd mogło się to przekładać na nadliczbową ilość nadmiernych krwawień.

Krwawienie w okresie łożyskowym generalnie jest rzeczą normalną.

Jeśli łożysko się rodzi metodą Schultzego, to zazwyczaj „kosztuje” mamę około 350 ml krwi, choć może też być nieco mniej lub nieco więcej, ale raczej nie przekracza 500 ml. Rodząc się w ten sposób najpierw odklejają, wydalają się błony płodowe, odkleja się ono równomiernie, centralnie.

Jeśli natomiast łożysko rodzi się metodą Dunkana, odkleja się ono brzeżnie. Matka może utracić nieco więcej krwi, ale gdy nie przekracza to 500 ml, to jest to fizjologia czyli coś normalnego. Tak się zwykle dzieje.

To łożysko wcale nie musi się tak śpieszyć z odklejeniem.

Czasem nawet dobrze, że jeszcze sobie tkwi w środku. Dziecko ma wtedy czas, żeby stopniowo się przestawić na oddychanie „inną metodą” i przez jakiś czas oddycha i dzięki tlenowi z łożyska, i samodzielnie.

I jest to optymalny sposób. Bo w okresie, kiedy tego oddychania dopiero się uczy, łożysko które jeszcze jest połączone z matką poprawia jego natlenienie. A jak człowiek się czegoś uczy, to wiadomo, że najpierw ma prawo mu to jeszcze nie wychodzić za dobrze. Tak samo jest z oddychaniem. Dlatego po urodzeniu noworodzio jeszcze sobie sporo posapuje, trochę postękuje, zużywa na pewno na oddychanie więcej wysiłku niż w późniejszym okresie. I tętniące łożysko, które nie wyskakuje natychmiast daje mu czas na spokojną naukę. Czytałam kiedyś o dziecku, które przez 30 minut po urodzeniu było dobrze dotlenione, choć nie oddychało samodzielnie, ale tętniła mu pępowina i łożysko się jeszcze nie odklejało. Dopiero gdy zaczęło samodzielnie oddychać, łożysko się odkleiło. Dziecko było w dobrym stanie, bo łożysko pracowało bez zarzutu. Przykład trochę ekstremalny, bo dzieci zazwyczaj jednak dużo szybciej łapią oddech. Zwykle zajmuje im to do 30 sekund. Niektóre nabierają powietrza już, gdy dynda im z krocza matki sama główka, inne potrzebują na to nieco więcej czasu. Jeśli się nie śpieszą z oddychaniem, to śpieszy im na pomoc położna poprzez: ogrzanie, masowanie, pozycję drenażową. To zwykle jest wystarczające i przekonujące dla młodego człowieka, że czas się wziąć za oddychanie.

Dlatego położne domowe cenią sobie dostatecznie długo tętniącą pępowinę.

Okres łożyskowy z moich osobistych obserwacji składa się z 2 części: biernej i aktywnej. W biernej fazie łożyskowej macica się kurczy, dzięki temu łożysko się odkleja. Położna obserwuje wtedy objawy odklejenia łożyska: wysunięcie pępowiny, pojawienie się pewnej ilości krwi, pępowina przestaje tętnić po chwili. W fazie aktywnej okresu łożyskowego przystępuje do działania również przepona: to połączenie skurczu macicy i ruchu przeponą sprawia, że łożysko rodzi się na zewnątrz.

Jeśli matka przeponę ma zmęczoną, bo np. długo parła, jest z jakichś względów osłabiona, to czasem pomimo odklejenia się łożyska, trzeba zaczekać aż przepona popchnie łożysko na zewnątrz. Domowe położne nie ciągną za pępowinę, żeby nie wywołać nadmiernego krwawienia, nie naderwać zrazików łożyska. Jest więc bezpiecznie.

Czasem może pomóc w ewakuacji łożyska podniesienie brzucha chustą lub rękami bądź położenie sięmatki na brzuchu. Czasem położna może zachęcić, żeby mama spionizowała się, poszła na siku.

Ale gdy to przepona leży omdlała i ani myśli się ruszać ze zmęczenia, to można dać jej odsapnąć (jeśli są ku temu warunki- tym warunkiem jest m.in. brak krwawienia). Z mojego i innych położnych domowych doświadczenia wynika, że czasem krótsza lub dłuższa drzemka jest potrzebna znużonej trudami porodu mamie, by urodziła i łożysko.

I jak Wam się podoba mój wpis? Brakuje mi jakiegoś odzewu ostatnio 🙂

Komentarze możecie zamieszczać tu lub na maila bądź SMS-em 🙂



Myśl przewodnia

otulicmamę.pl
Polecam Karty porodowe z Bożą mocą
otulicmamę.pl

Rozmawiam.

I czuję, jak ważne jest myślenie.

Ważniejsze niż mówienie.

Myśl jest przewodniczką.

Za nią idą słowa.

Za myślą i słowami idą czyny.

Zwracamy uwagę na to, co mówią inni.

Czasem trudno nie zwrócić na to uwagi, bo boli, dotyka, frapuje, straszy albo przeciwnie.

Słowa innych wywołują w nas przeróżne emocje.

Ale czy zwracamy uwagę na to, co same mówimy do siebie?

Bo rozmowy z innymi toczymy ograniczoną ilość czasu, ale same ze sobą potrafimy rozmawiać o wiele dłużej.

I same siebie potrafimy własnymi myślami straszyć, pozbawiać wartości, poczucia bezpieczeństwa, odciągać od przebywania z Bogiem, z ludźmi, z prawdą o sobie.

O wiele częściej niż inni.

I szatan nie musi już się wcale wysilać, jeśli przyzwyczajone jesteśmy do tego, żeby mówić o sobie podle, podważać swoją wartość, straszyć się same tym, co zasłyszymy, doświadczamy.

Dlatego tak ważne jest, żebyśmy kształtowały swoje myślenie w oparciu o Prawdę czyli Boże Słowo.

A ono przekonuje nas o grzechu.

Grzech jest tym, co nas szpeci najbardziej. I co trzeba starannie Bogu oddawać na spowiedzi. Nie zatrzymywać ani odrobiny tej szpetoty.

Ale przekonuje też o tym jak zachwycająca, wielka, najwspanialsza ze wszystkiego, co znamy jest miłość Boża.

Z tej miłości wynika Boży entuzjazm, gdy pozwalamy Panu Bogu być razem, zapraszamy go.

„Linia bioder jest jak kolia,

jak dzieło rąk

mistrza”-

zachwyca się nami Stworzyciel.

On jest największym entuzjastą swojego stworzenia,

swoich dzieci.

A jeśli On tak dobrze, z taką czułością myśli o nas,

to dlaczego my miałybyśmy nie brać z Niego przykładu?

I też myśleć o sobie z miłością.

Dodawać sobie ducha, a nie pognębiać.

Dodawać sobie powodów do radości, a nie narzekania.

„Zawsze się radujcie!”- to jest Boża perspektywa, w której Zbawiciel nas widzi.

On nas stworzył zdolnymi, byśmy nieustannie się radowali.

Byśmy zauważały każdy najmniejszy powód do radości.

A jeśli jest tak trudno i ciemno,

to zawsze jeszcze można się radować samym Zbawicielem,

trwać w Jego obecności

i tym,

co On dla nas przygotował,

i że ten obecny trud, który przeżywamy

jest niczym w porównaniu z chwałą,

którą On nam szykuje w niebie.