Archiwum miesiąca sierpień 2022


Jesteś…

Pan Bóg sensownie stworzył matki.

Jako koronę stworzenia stworzył matki i Matkę Najświętszą.

I sensownie stworzył rodzenie i karmienie piersią.

Ale z powodu grzechu trudno to odkryć. Łatwo dać sobie wmówić, że nie jest się w stanie urodzić, wykarmić swojego dziecka.

Ciekawe, że większość lekarek, pielęgniarek, położnych rodzi przez cesarskie cięcie, szybko przechodzi na butelkę. Większość żon lekarzy również ma cięcia, karmi butelką.

Czy to ma znaczenie dla innych matek?

Ogromne.

Bo dzielą się oni przede wszystkim tym, kim są. Przede wszystkim swoim doświadczeniem.

Doświadczenie jest najsilniejsze.

Nie wierzą, że można wykarmić piersią bez dokarmiania. Dzielą się tą niewiarą z innymi.



Dlaczego krok wstecz?

Służba czy opieka

Nie wiem, czy zwróciliście uwagę, że jakiś czas temu zmieniono nazwy. Już nie mamy służby zdrowia, tylko opiekę zdrowotną np. POZ czyli podstawowa opieka zdrowotna.

Czy jest to przypadek?

Zdecydowanie nie jest to przypadek. Tylko zaplanowane i przemyślane działanie.

Słowa bowiem kształtują zarówno nasze myślenie jak i działanie. Skoro mamy się zadowolić, że opiekują się nami, jedynie łagodzą objawy choroby zamiast szukać przyczyn, to trzeba kształtować taki model medyczny, który będzie opieką.

Nie bez powodu moje koleżanki położne pracujące w szpitalach żalą się, że w ich miejscach pracy widzą ogromny krok wstecz, jeśli chodzi o to, co dzieje się na porodówkach. Mówią wręcz o tym, że wraca przemocowość, która rozpanoszyła się w betonowym położnictwie PRL-u.

I to, co się dzieje w sprawie słynnego wirusa również nie powinno dziwić, skoro zarówno lekarze jak i położne są uczone w modelach „zarządzanie porodem”, „zarządzanie raną”, „zarządzanie procesem pielęgnowania”.

Jeśli nie wierzycie, mogę zaprezentować książkę pielęgniarską, gdzie właśnie jest mowa o „zarządzaniu raną”.

Skoro więc medycy kształtowani są w duchu „zarządzania” to rządzą coraz pewniej pacjentami zamiast im służyć, wspierać. Widać jak na dłoni chociażby po działaniach naszego dzielnego ministra N., który dzielnie zarządza pandemią. Dwoi się i troi, żeby tylko nią zarządzać. Powiedziałabym, że mniej jest skory do usprawniania leczenia ludzi, wdrażania profilaktyki.

Dlatego chyba coraz więcej ludzi z coraz większym namysłem wybiera lekarzy, położne, którzy w poszanowaniu praw pacjenta z oddaniem wypełniają swoje powołanie jako służbę.



Im trudniej…

Są takie porody po których człowiek uczy się siebie, uczy się rodzącej, uczy się funkcjonowania rodziny, uczy się od nowa porodu i jego fenomenu.

Czasami ktoś mnie pyta, czy warto, żeby były dzieci lub inne osoby podczas porodu w domu obecne.

Odpowiedź jest złożona, bo różne są okoliczności, różne są dzieci. Jeśli cały poród odbywa się wyłącznie w nocy, a dzieci noc przesypiają, to po cóżby je budzić. Szkoda dzieci.

Są np. takie dzieci, które umieją być z drugą osobą nie ambarasując jej swoimi potrzebami. Pamiętam pewną dwuletnią młodą osóbkę, która podczas porodu swej mamy przychodziła do swojej mamy biorącej porodową kąpiel, kąpała swoją lalkę, nuciła sobie piosenki i czasem wychodziła. Była obecna, ale nie domagała się jej uwagi, zaspokajania swoich potrzeb czy zachcianek. Nie niecierpliwiła się. Nie dopytywała się, kiedy wreszcie się urodzi. Była obecna, była dobra, była spokojna. Ale takich dzieci jest znacząca mniejszość.

Większość jest domagająca się zaspokojenia swoich potrzeb najlepiej tu i teraz, najchętniej przez mamę, domagających się zwracania na siebie uwagi. A jeśli nie ma tego, to w zamian jest niecierpliwość, złość itp.

A nieprzyjemne emocje: niecierpliwość, złość, gniew, niepokój wysysają z rodzącej energię, dynamizm rodzenia. Bo zamiast skupić się na płynięciu wraz z falami porodowymi naprzeciw dziecka, musi zmagać się z czyimiś problemami. Poród jest tak pochłaniającą rzeczywistością, że matka nie może się rozdrabniać. Podczas jednego z porodów, w których miałam zaszczyt uczestniczyć padło pytanie o starsze dziecko. Moja odpowiedź mogła być tylko jedna: „Tamto starsze dziecko już urodziłaś. Teraz potrzebuje ciebie to, które rodzisz.” Nie możemy być ZA dobre dla wszystkich, bo nie będziemy wystarczająco dobre dla tych, którzy nas naprawdę potrzebują. Całego zaangażowania w poród potrzebuje od matki rodzące się dziecko. To matka potrzebuje być odbarczana, odciążana w porodzie, aby unieść trud rodzenia. Nie można na tym etapie dodawać jej „garbów”, żeby udźwignęła sam poród.



Arcydzieło czyli każdy poród

Skoro Pan Bóg stwarza nawet każdą śnieżynkę inaczej i wyjątkowo, cóż dopiero mówić o każdej matce i dziecku, i takim specjalnym i jedynym doświadczeniu jakim jest poród…

Dla mnie jako położnej każdy poród jest Bożym arcydziełem.

Fascynującą rodzinną przemianą i świętowaniem.

Otwarciem się matki na dziecko.

Dosłownie i w przenośni.

W każdym można się czegoś nauczyć od matki, dziecka, rodziny.

Czasem w porodzie przeszkadzają nasze oczekiwania.

Że będzie krótko, albo że będzie długo, że będzie boleśnie, albo nieboleśnie, że będzie strasznie, albo całkiem sielsko, że będzie jak przy poprzednim porodzie albo całkiem inaczej.

A w porodzie oczekiwania spełnione być nie muszą, bo to nie koncert życzeń, a rodzące się dziecko nie czyta nam w myślach. Nie zna także aplikacji, z których wyliczamy skrupulatnie datę porodu albo wpisujemy skurcze.

Jak matka obsługuje na telefonie aplikację, to raczej sobie myślę, że ten poród na razie albo się nie zaczął albo zaledwie raczkuje. Bo poród postępujący żwawo i w stopniu zaawansowanym raczej odrywa nas od tego typu aktywności jak klikanie w telefonie. A przenosi na inną planetę i do innej świadomości o nazwie „poród”, gdzie nie ma aplikacji, a są tylko fale porodowe, które porywają. Intensywnie, mocno aż do kulminacji spotkania.

Z całym Niebem.

Z dzieckiem rodzącym się.



Oczekiwania

Czego oczekiwała Boża Matka?

Jak przygotować się do porodu?

  • Wychowywać swoje oczekiwania;
  • Każdego dnia poznawać swoje dziecko z radością;
  • Obdarzać swoją rodzinę, a więc również „ukrytego” malucha atmosferą ciepła, bezpieczeństwa, spokoju, otulenia modlitwą, błogosławieństwem;
  • Wykorzystywać każdą chwilę na miłość.

A co to znaczy wychowywać swoje oczekiwania?

  • Modlitwa Pańska wychowuje nasze oczekiwania: „Święć się Imię Twoje, przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi”- o, ile zaufania uczy ta modlitwa, ile daje spokoju i przylgnięcia do Boga!
  • Szukać woli Bożej, a nie krótkiego/łatwego/przyjemnego porodu.

Jako mama, doula, położna widzę, że także piękne, satysfakcjonujące mogą być również porody długie, męczące, trudne i bardzo trudne.

Niektóre mamy tworzą sobie oczekiwania: „Szybko urodziłam, to teraz też szybko urodzę!” „Urodziłam w wodzie, to teraz też urodzę w wodzie.” „Koleżanka urodziła na kucąco i razem z położną przyjmowała swoje dziecko, to i ja tak zrobię”.

Ale gdy się rodzi swoje pierwsze dziecko, to nie jest ono dzieckiem naszej koleżanki, a my nie jesteśmy tą koleżanką. A dziecko drugie w rodzinie nie jest swoim starszym rodzeństwem. Ma inne potrzeby, uwarunkowania. A i my jesteśmy już inną matką, np. starszą o x lat.

Miłość daje sercu przestrzeń wolności,

żeby się ucieszyć chwilą taką, jaka jest.



Szczepionki przeciw wirusowi-Celebrycie do potęgi 19

Piaśnicki anioł trzymający zamordowane dzieci

„Gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze bardziej rozlała się łaska”

Mam wrażenie, że sytuacja z wirusem-Celebrytą19, otworzyła wielu osobom oczy w jaki niemoralny sposób wykonywane są niektóre szczepionki (nie tylko przeciw Celebrycie-19, ale też np. p/odrze, śwince, różyczce).

Żeby wyprodukować te szczepionki pobiera się od żyjących jeszcze dzieci w trakcie aborcji komórki, które hoduje się przez wiele lat. I nie są to komórki od martwych dzieci. Logika nakazuje zrozumieć, że od martwych dzieci komórki byłyby martwe, nie nadające się do dalszego podtrzymywania przy życiu i tworzenia tzw. linii komórkowych. Ci, którzy uważają, że głoszę jeszcze jedną foliarską teorię, mogą sobie znaleźć tzw. Chpl produktu leczniczego, za jaki podawana jest szczepionka i wśród jej składników można znaleźć odpowiednie linie komórkowe, po których jak po nitce do kłębka można znaleźć konkretne uśmiercone dzieci.

Och, jak bardzo ta prawda musi niektórych boleć, skoro nasyła się policję na tych, którzy mówią o tym głośno i wyraźnie:

Pudełko na buty na ciało dla zabitego dziecka

Przeczytajcie powyższe! Różaniec jest potężną bronią! A Matka Boża od poczęcia ukochała Dziecię Jezus. Nie czekała z tym do porodu. Do 2 lat, do 7 czy nastu lat. Potrzebujemy brać z niej przykład.

Nie narzekajmy: „Och, gdyby moje dziecko miało 10 lat!”



Przyszła matka czy matka…

Jest tam kto?

Wiecie czym się różnią rodzice dzieci urodzonych od abortowanych?

Jedną rzeczą. Ale najważniejszą. Ci, którzy pozostawili swoje dzieci przy życiu zachowali tę iskierkę miłości, która liczy się z: „Nie zabijaj!” Różnią się miłością lub tylko zwykłą uczciwością. Bo zwykła uczciwość każe nazywać dziecko dzieckiem niezależnie od jego wieku.

Nawet weterynarze wiedzą, że zarodek czy płód świni to mały prosiaczek. Że płód psa to przecież nic innego niż mały pies. A położnicy i położne?

Wchodzę sobie dziś na stronę internetową pewnego powiatowego szpitala i czytam, że organizują Szkołę Rodzenia dla przyszłych rodziców.

Jakich przyszłych?

Skoro dziecko się poczęło, to znaczy, że ma już rodziców.

Nie chciałabym wybrać szkoły rodzenia, która nie traktuje poważnie poczętego dziecka ani rodzicielstwa u jego zarania, kiedy młody człowiek rozwija się najszybciej, najintensywniej. Nie chciałabym wybrać szkoły rodzenia, która dopiero „pozwoli mi” czuć się/nazywać rodzicem, gdy moje dziecko będzie dojrzałe do urodzenia.

Naukowcy zbadali, że dziecko w łonie matki wykazuje już preferencję odnośnie prawej lub lewej rączki mając zaledwie 8 tygodni. Ktoś tu mówił o zlepku komórek, które można abortować? Najwidoczniej mózg osoby tak mówiącej rzeczywiście stał się zaledwie zlepkiem komórek, który potrafi tylko powtarzać slogany.

Ale najwyraźniej ktoś pracuje w sposób przemyślany i precyzyjny, żeby prawidłowa terminologia nie utrwaliła nam się.

Firma Google podając definicję słowa „płód” usunęła słowo „dziecko”.

Przypadek?

Zdecydowanie NIE!

Również ci lekarze zakłamują rzeczywistość, którym się to opłaca. Jeśli promują środki ludzkobójcze (pigułki, pigułki „dzień po”), dopuszczają się aborcji, to trudno, żeby głosili prawdę. Zbyt ich uwiera ta prawda.

„Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”.

Prawda o tym, że dziecko jest dzieckiem na każdym etapie życia wyzwala od plagi dzieciobójstwa zwanego aborcją, antykoncepcją hormonalną i spiralami.

O Google



Tylko buraki…

Już dawno zjedzona zawartość, ale nowe nastawione.

Podzielę się ciekawą zasłyszaną historią.

Ku refleksji.

W porodzie szpitalnym matka utraciła za dużo krwi. Hemoglobina spadła jej do wartości 5 z groszami. Wydawałoby się, że tragicznie, że nic się z tym nie da zrobić. Oczywiście lekarze zalecili transfuzję. Normalna sprawa w takich wypadkach. Transfuzja ratuje życie.

Ale ta matka nie chciała transfuzji. Nie zgodziła się na nią.

Nie wiem dlaczego, więc nie będę pisać, wymyślać.

Jest wiele możliwych powikłań tego typu zabiegu. Może znając je, nie zgodziła się? A może tak ceniła naturę, że nie chciała tego typu mocnej ingerencji w swój organizm? Niektórzy ludzie w obecnych czasach nie chcą transfuzji, bo nie chcą dostać krwi ludzi szczepiących się przeciw „modnej” chorobie.

Nie mam pojęcia.

Dość, że lekarze dali jej jeszcze 3 dni na zmianę decyzji. I przez 3 dni „tankowała” kwas buraczany. Nawet po 1,5 litra dziennie.

Ufff! Sporo, co nie?

Zapytacie o efekty?

Po 3 dniach hemoglobina z poziomu 5g/dl wzrosła jej AŻ do 11g/dl.

Czy piszę Wam o tym, żebyście naśladowały wyżej niewymienioną matkę?

Nie. Albo niekoniecznie. Czasem trzeba przyjąć ten dar krwi obcej osoby.

Piszę, żebyście przekonały się, jak ogromną pracę wykonuje organizm matki po porodzie. I o tym, że TYLKO buraki, ale stworzone przez Pana Boga mogą posłużyć całkiem sensownie zastosowane w odpowiedniej dawce i czasie.

Choć ja mam wątpliwości, czy tu dawka była właściwa, skoro potem nie mogła patrzeć na kwas buraczany 🙂 Ale domyślam się, że baaaardzo jej zależało, by nie zmuszano/nie wywierano na nią dalej presji co do tej transfuzji. I tonący chwyta się brzytwy.

Żeby jednak nie przestraszyć Was podaną historią, opiszę jeszcze kilka słów o tym, jak ciało matki się przygotowuje na pewną utratę krwi w czasie porodu:

  1. Ilość krwi obwodowej w okresie ciąży wzrasta o, bagatela, 45%. Nieźle, co? Toż to prawie połowa!
  2. Zmieniają się też parametry tejże krwi- w bardzo dużym stopniu wzrasta krzepliwość krwi (dlatego także w połogu zapobiegamy również zakrzepicy np. ruszając stopami, łydkami w łóżku, uruchamiamy się wcześnie po porodzie itp.).
  3. Od 11-12 tygodnia macica kurczy się trenując (zazwyczaj niewyczuwalne) skurcze Alvareza, a od połowy ciąży czyli od około 20 tygodnia trenując skurcze Braxtona-Hicksa. Skurcze Braxtona-Hicksa mogą być już odczuwalne jako twardnienie- napięcie mięśnia macicy, choć nie powinny być bolesne. Skurcze te są o tyle ważne również w trakcie i po urodzeniu łożyska, że dzięki nim zaciskają się naczynia krwionośne i utrata krwi jest ograniczona.

Dlatego utraty krwi w porodzie fizjologicznym nie musimy się obawiać. Utrata 250-350 ml (a nawet do 500ml) krwi jest w granicy normy. Jeśli matka nie ma jakiejś anemii, szczególnych niedoborów, organizm jest na to przygotowany. I radzi sobie z tą utratą zazwyczaj dosyć dobrze. Choć niektóre matki potrzebują trochę czasu na wstanie. Tym, które utraciły nieco więcej krwi (górna granica normy), można zalecić, by nie śpieszyły się ze wstawaniem, zaczekały 2 godzinki. Później podzieliły wstawanie na etapy: 1. Podniesienie się do siedzenia, 2. Posiedzenie i danie sobie czasu na spokojne pooddychanie, ustabilizowanie oddechu, 3. Wstanie, 4. Próba wstania i pobycia w pozycji stojącej, 4. Chodzenie.

Dlaczego w porodzie domowym utrata krwi jest często bardzo niewielka:

  1. Matki dbają o profilaktykę. Stosują często duże dawki witaminy C, która m.in. dobrze uszczelnia naczynia, jest odpowiedzialna za tworzenie kolagenu.
  2. Dom i jego atmosfera sprawia, że matki są bardzo spokojne, zrelaksowane, a dzięki temu oksytocyna- hormon miłości płynie bez zakłóceń, szeroką falą. A jak wiecie, lub nie wiecie, ten hormon jest odpowiedzialny za skurcze macicy, dzięki którym obkurczają, zamykają się światła naczyń krwionośnych po odklejonym łożysku.
  3. O tę profilaktykę szczególnie też dbają położne domowe: już na etapie ciąży zachęcają do prawidłowej diety, picia kwasu buraczanego, pokrzywy itp., zalecają odpowiednie przygotowanie krocza do porodu (zażywanie witaminy C, oleju z wiesiołka, ew. masaż), podczas porodu nie ciągną za pępowinę, nie naciskają na brzuch zanim nie urodzi się łożysko; pozostawiają dziecko w kontakcie z matką co najmniej 2 godziny, aby dziecko mogło ssać, stymulować w ten sposób naturalne wydzielanie oksytocyny; czasem, gdy dziecko „ociąga się” ze ssaniem potrafią zachęcać ojca dziecka, by postymulował brodawki w zastępstwie dziecka, starają się być „w tle”- tylko tyle, ile trzeba, pozostawiając główną rolę do odegrania matce-dziecku-ojcu.

Tylko i AŻ profilaktyka.

I warto pamiętać, że mała ilość płynu robi dużą plamę. Gdy jest to krew, plama dodatkowo wydaje się większa ze względu na mocniejsze emocje, jakie wywołuje czerwony kolor. Spróbujcie sobie rozlać 350 ml wody! Albo jeszcze lepiej rozlejcie jakiś czerwony płyn, np. barszczyk 🙂

Wydaje mi się, że w edukacji położnych, lekarzy brakuje tego prostego doświadczenia z rozlewaniem. I niekiedy zbyt szybko podejmuje się decyzje na podstawie panicznych reakcji emocjonalnych wywołanych niewłaściwą oceną utraty krwi.

Ale można to dobrze zrozumieć wczuwając się w ich skórę. Za „nadmiarową” reakcję nikt ich nie osądzi. Ale za brak reakcji, gdy ta jest potrzebna, osąd może być dotkliwy.

I dla uspokojenia najbojaźliwszych: oczywiście również położne domowe muszą być wyposażone w środki, które ratują życie również przy zbyt dużej utracie krwi. Ale stosując profilaktykę, nie muszą z nich zazwyczaj korzystać.

Kto się więc umówi do nas na próbkę kwasu buraczanego w ramach naszej Szkoły Rodzenia? Zapraszam, póki jeszcze nie wypiliśmy 🙂

Iza: tel. 501-218-388