„To tylko oksytocyna… To pani pomoże szybciej urodzić…” „To nie ma skutków ubocznych…”
Czy na pewno?
Ależ ma.
Miałam możliwość porównania na własnej skórze porodu ze sztuczną oksytocyną w kroplówce i bez. Różnica była mniej więcej taka, że poród z tym sztucznym hormonem przypominał kilkugodzinny skurcz od początku do końca podczas gdy poród bez sztucznych dodatków to krótkie skurcze z długimi przerwamy i jedynie „mocna” końcówka.
No wiadomo. U każdego skutki leku mogą być inne.
Tylko pytanie: czy zdrową kobietę i zdrowe dziecko trzeba leczyć?
Czy poród jest czymś, co trzeba leczyć?
Weźmy pod lupę ten lek „bez skutków ubocznych” czyli sztuczną oksytocynę.
Oto jakie w ulotce Oksytocyny są wymienione „niegroźne” skutki uboczne dla dziecka:
No to może chociaż dla matki niegroźne?
Przeczytajmy sobie:
Ojoj!
No to może taki cud-miód dla przebiegu porodu?
To może jednak warto i cierpliwie czekać na samoistny poród, i cierpliwie pozwolić dziecku się rodzić bez prób wykurzenia go wcześniej?
Czy którąkolwiek matkę poinformowano o chociaż połowie możliwych skutków ubocznych???
No to gdzie są nasze prawa pacjenta?
Pozdrawiam serdecznie, wiosennie
-doula Fizula