Zachęcam rodziców noworodków i małych niemowląt do 3 miesiąca życia, żeby zawijali dzieci ciasno (ale nie nazbyt ciasno, tak, aby dziecko miało możliwość ruchu). Można się tu posłużyć kocykami, otulaczami-kokonami, pieluszkami itp.
Dlaczego warto zawijać malutkie niemowlęta:
->bo jest to tzw. 4 trymestr ciąży, kiedy dziecko dalej potrzebuje być dociskane, aby był pobudzany jego zmysł propriocepcji czyli czucia głębokiego- zapobiega to późniejszym kłopotom z zaburzoną integracją sensoryczną dziecka;
->bo dzieci są wówczas spokojniejsze, mniej płaczą, zapewnia im to dobrostan;
->bo małe niemowlęta mają jeszcze słabą termoregulację, więc potrzebują ciepła więcej niż starsze niemowlęta.
„Ale moje dziecko nie lubi być zawijane”- powie niejedna mama.
Naprawdę?
Przez 9 miesięcy ciąży również nie lubiło?
A może naszą nieumiejętność owijania, otulania dziecka zrzucamy na dziecko: „ono nie lubi”. Owszem ono nie lubi być zawinięte byle jak, tak że przy każdym ruchu się rozkopuje, rozwija z kocyka, pieluszki.
Tak samo czasem rodzice twierdzą: „Ono nie lubi być noszone w chuście.”
Przez 9 miesięcy ciąży też nie lubiło być noszone przez mamę w tej dużej bliskości jaką daje macica, a później chusta?
Owszem, ono nie lubi niecierpliwości rodzica, który szybko się zniechęca, który nie dociąga chusty, który nie daje dziecku podpory aż do dołów podkolanowych. Dziecko nie lubi braku cierpliwości, która zanim jeszcze się nauczyła wkładania, motania chusty, już oceniła dziecko, że „nie lubi”.
6. 2 butelki (prostokątne poj. 0,5 litra) z wodą w zamrażarce;
7. 2-3 napary z pokrzywy lub krwawnika w foremce po lodach na patyku zamrożone (jako okład na krocze);
8. 2 grube worki na śmieci ( około 10 l);
9. miska plastikowa (około 25 cm średnicy);
10. lampka nocna przenośna + ew. przedłużacz;
11. Zapasy na dwa- trzy dni jedzenia (do skorzystania po porodzie) lub nawet dłużej;
12. zupka „mocy”- najczęściej rosół gotowany długo, np. parę godzin w czasie porodu lub soki warzywne lub owocowe albo koktajl położnej (termos zaparzonego mocnego imbiru z goździkami, cynamonem, herbatą Werbeną- do popijania małymi łyczkami w oczekiwaniu na poród w ciągu 1-2 dni lub w czasie porodu);
16. dom, w którym można czuć się bezpiecznie, spokojnie: dla jednych to będzie dom wysprzątany, a dla innych dom przyozdobiony w kwiaty, karty porodowe z afirmacjami; zaopiekowane spokojne dzieci;
17. ustalone priorytety: wspólne osiągnięcie zrozumienia z mężem odnośnie ważnych spraw np. wybór imienia dla dziecka, wybrany szpital do ew. transferu i spakowana torba (sprawdzenie dokumentów), nr telefonu do lekarza (neonatologa), mama czy sąsiadka lub przyjaciel do zaopiekowania się starszymi dziećmi;
18. ubranka dla dziecka, kocyk;
19. ręczniki papierowe, mop lub ścierki do sprzątania;
20. jeśli ktoś chce, to basen do porodu w wodzie lub tylko do łagodzenia skurczy porodowych i relaksacji (choć czasem wystarczy wanna- zwłaszcza jeśli jest duża).
I proszę zwykle, by wszystkie te rzeczy zgromadzić w jednym miejscu, by nie trzeba było w trakcie porodu przeszukiwać rodzącym szaf, szafek i szafeczek. Tylko móc się zająć wspieraniem rodzącej mamy i rodzącego się dziecka.
No i nie zapomnijmy o dużym zapasie dziękczynienia za fale skurczy, na których dopłyniemy do spotkania z dzieckiem 🙂
I otulenia wszystkiego i wszystkich Bożą Miłością, która daje prawdziwy wzrost.
Dlaczego współczesne porody domowe są tak bardzo bezpieczne:
bo istnieje kwalifikacja do porodu domowego, a więc w domu rodzą matki i rodzą się dzieci, których zdrowie zostało potwierdzone w badaniach;
bo matki rodzące w domu są dobrze odżywione, nie mają anemii, obniżonej ilości płytek krwi- mają więc siłę rodzić, a naturalna utrata pewnej ilości krwi po porodzie nie robi na nich zazwyczaj większego wrażenia;
bo rodziny rodzące w domu są do tego starannie przygotowane, cieszą się porodem i celebrują go świątecznie zamiast umierać ze strachu (a strach- konkretnie hormon stresu może zaburzać naturalny przebieg porodu);
bo większość położnych domowych wie, jak unikać jatrogenii w ciąży, porodzie i połogu (schorzeń wynikłych na skutek niepotrzebnej medykalizacji) oraz wspiera w zapobieganiu innego rodzaju patologii położniczej;
bo dawniej nie istniało (lub było ograniczone) skuteczne leczenie chorób np. pasożytniczych;
bo w domu położna domowa przestrzega zasad zapobiegających zakażeniom;
bo istnieje możliwość transferu w uzasadnionych przypadkach, a szpitale w tym są właśnie dobre: w leczeniu patologii.
Dlaczego dawniej o wiele więcej matek i dzieci umierało w trakcie czy po porodzie:
bo matki były często niedożywione, osłabione anemią i nawet niezbyt duża utrata krwi, która występuje przy każdym porodzie mogła im zaszkodzić w tej sytuacji;
bo matki nie były skutecznie lub wcale leczone z chorób ogólnych, które mogły mieć wpływ na ich zdrowie i życie ich dzieci;
bo dziewczynki, które chorowały w dzieciństwie na krzywicę (nie wiedziano, co jej zapobiega!) miały zniekształcone kości miednicy, które znacznie utrudniały bądź nawet uniemożliwiały fizjologiczny poród;
bo pokutowało wiele mitów niekorzystnie wpływających na przebieg ciąży, porodu i połogu;
bo w dawnych czasach akuszerki były tymi samymi kobietami, które pełniły funkcję przy zmarłych- nierzadko więc były przenośnikiem zakażenia; podobnie działo się w szpitalach- lekarze z sekcji zwłok bez mycia rąk szli prosto do rodzących i położnic;
bo akuszerki nie miały sprzętu położniczego, jakim dysponują współczesne położne: worek ambu, jałowe narzędzia, jałowe rękawiczki i gaziki, aparat UDT-ka do wysłuchiwania serca dziecka itd.
Do porodu domowego nie trzeba namawiać. Jest to decyzja, którą trzeba oprzeć na racjonalnych przesłankach, na znajomości siebie samej i swojej rodziny, starannej kwalifikacji medycznej czyli pytaniu Najlepszego Lekarza, ale też zwykłego. I matczynej INTUICJI, która potrafi podpowiedzieć, czego potrzebuje to konkretne dziecko, a czego nie potrzebuje.
że stan błogosławiony jest rzeczywiście entuzjastycznym budowaniem, przebudowywaniem siebie na rzecz dziecka, mogę przyjrzeć się konkretnym pojawiającym się wyzwaniom w tym czasie.
Częstym pojawiającym się problemem w tym czasie są żylaki. Są to żylaki odbytu i żylaki kończyn dolnych. Rzadziej pojawiają się żylaki na wargach sromowych.
Przede wszystkim w wielu przypadkach da się im zapobiegać:
–poprzez ruch: unikanie długotrwałego stania lub siedzenia; a jeśli już jest ono konieczne, to zawsze nawet stojąc czy siedząc dłużej, możemy chociaż poruszać palcami, trochę się kręcić, robić krążenia stóp, robić sobie choć krótkie przerwy; być dla siebie dobrą; dużo chodzić, kucać czasem na całych stopach, ale też dużo odpoczywać w pozycji z wyciągniętymi nogami lub ułożonymi nieco wyzej;
-bardzo dobre są też klapki masujące lub chodzenie boso (choć czasami) oraz polewanie łydek zimną wodą lub kąpiel stóp i łydek naprzemiennie w zimnej i ciepłej wodzie;
-poprzez zdrową dietę: dużo błonnika, zwiększenie witaminy C, E (np. olej z wiesiołka, tłuste morskie ryby); na stan naszych naczyń ponadto korzystnie wpływają cebula, szczypior, por, czosnek.
A co jeśli już się pojawiły żylaki:
-w/w dieta;
-jeśli chodzi o żylaki kończyn: w miejscu odczuwania dolegliwości można stosować okład z krwawnika, kwiatu głogu, liści gryki, oczaru wirginijskiego, ziela lub kwiatu nagietka, okład z kostek lodu (owiniętych w gazę) lub olejku neroli; kąpiel z olejkiem cyprysowym poprawiającym krążenie (10-20/wannę);
-jeśli chodzi o żylaki odbytu: stosować czopki do krioterapii (terapia zimnem- bardzo skuteczna, bo natychmiastowo obkurcza naczynia dając ulgę, nie niosąc ze sobą skutków ubocznych), można też czopki ziołowe (hemorol);
-zioła: w miejscu odczuwania dolegliwości można stosować okład z krwawnika, kwiatu głogu, liści gryki, oczaru wirginijskiego, ziela lub kwiatu nagietka, okład z kostek lodu (owiniętych w gazę) lub olejku neroli; prawoślaz lekarski- napar lub odwar zewnętrznie; nasiona kasztanowca lekarskiego- odwar zewnętrznie.