Archiwum miesiąca grudzień 2015


Potrzeba fizjologiczna i prawidłowy tok rozwoju

Czym jest ssanie i mleko matki dla dziecka?

Jest to jego potrzeba fizjologiczna. Tak jak wcześniej potrzebą fizjologiczną, a zarazem potrzebą rozwojową był pobyt w macicy i czerpanie przez łożysko wszelkich składników odżywczych i tlenu oraz oddawanie tego, co niepotrzebne, tak po narodzinach taką potrzebą jest trzymanie się piersi matki.

Czy można i warto walczyć z potrzebami fizjologicznymi? Hm, dorosły człowiek powinien umieć do pewnych granic panować nad nimi. Jednak dziecko nie. Zwyczajnie nie umie tego, bo jest niedojrzałe. Czyli jest dzieckiem.

Ssanie piersi matki jest dość nietypową potrzebą fizjologiczną, ponieważ ograniczoną w czasie. Po pewnym czasie dziecko nie potrzebuje już ani ssania, ani mleka (między 2,5 a 7 rokiem życia). Wtedy można dziecko nauczyć obywania się bez ssania lub może samo zrezygnować z tej kontynuacji. Zazwyczaj dzieje się to w długotrwałej interakcji, nie jest natychmiastowe.

Nie walcząc z tym, co jest naturalne, nie wymaga specjalnego kształtowania, bo i tak uwstecznia się (czyli ze ssaniem piersi), można się skupić na tym, co istotne w wychowaniu.



Miłość uzdrawia

Nie ma rodziny w której nie byłoby potrzebne przebaczenie. Przebaczenie jest jak chleb powszedni w kochającej się rodzinie:

Zło dobrem zwyciężaj

Chcąc wybaczyć, czasem nie czujemy tego przebaczenia. „Czucie” nie jest jednak tak ważne jak decyzja o przebaczeniu, jak działanie dobra na rzecz drugiej osoby. Czucie przyjdzie z czasem, gdy się za tą osobę modlimy, podejmujemy dla niej dobre uczynki.



Ciało

„A Słowo stało się ciałem…”

J1,14a

I Słowo przyszło do nas zbawić nas całych. Z ciałem i duszą.



Piękna modlitwa

Aniołęk

„Jestem Twój, więc zbaw mnie!”

-zachwyciła mnie prostota tej modlitwy.

Jest teraz taki klimat w społeczeństwie, że ludzie dają prezenty, ale za tymi prezentami jest taka wielka pustka. Tak to czuję. Prezent tak. Ale podarowanie siebie- swojego czasu, pomocy, zainteresowania- co to, to nie!

Myślę, że szczególnie dotkliwie odczuwają to rodziny wielodzietne. Pamiętam taką sytuację, kiedy znajomi przyjechali do nas z siatkami pełnymi zabawek, „bo sprzątali”. I rodzina wielodzietna staje się takim śmietnikiem. Bo komuś niepotrzebne ubranka, to się podzieli. Albo z zabawek wyrosło dziecko, to się odda. I to wszystko z dobrego, życzliwego serca.

Albo kupi się dla takich dzieciaków liczne prezenty. Bo jestem dobrym wujkiem,więc nie mogę przyjść z pustymi rękami.

Też z dobrego serca.

Tyle że później zostawi się tę rodzinę samą z tymi górami prezentów, stosami ubrań, niepotrzebnych rzeczy. Niech sobie sprząta, układa. To nic, że nie starczy jej potem czasu i sił, by się jeszcze cieszyć sobą, bawić tym wszystkim.

Towarem deficytowym jest więc czas. Bo czas to miłość, radość ze wspólnego bycia.

Przyglądam się małemu Zbawicielowi. Przychodzi na świat z pustymi rękami. Ale daje całego siebie. Całe swoje życie. Aż po krzyż i Zmartwychwstanie.



Gdzie się spotkacie z Nowonarodzonym?

Kiedyś mi się wydawało, że na Święta Bożego Narodzenia trzeba wszystko uprzątnąć. Ma być pięknie, czysto, wypucowane, przyszykowane, ugotowane, wypieczone, ustawione, poskładane.

Trzeba sprzątać, gotować i pucować.

Wtedy przychodzi Dzieciątko Jezus.

Jak bardzo się myliłam i drogi swoje pogubiłam.

No bo Dzieciątko przyszło.

Tyle, że nie do pałacu, gdzie lśni, wypucowane, poukładane i poprane, a dzieci zmusztrowane.

A do stajenki, groty,

gdzie psy, a może koty,

barany i owce może

liczne stworzenia boże

o porządku nie wiedzą

ze żłobu za to jedzą.

 

Przyjmijcie więc życzenia, żebyście wpuścili Jezusa Pana tam, gdzie nie ma porządku, tam, gdzie ciemno, straszno w Waszym życiu- do tych lichych stajenek. Bo to Zbawiciel, nie brzydzi się takich miejsc brudnych, ponurych, opuszczonych nawet- tam właśnie się chce do Was uśmiechnąć i spotkać z Wami. Tego spotkania- Wam i sobie życzę. Żebyśmy go nie przegapili.

I do swojego żłobu wpuścili.

 

Nie daję rady teraz przy piątce dzieci sprzątnąć, czasem nawet z ugotowaniem cieniutko.

Łapią się niektórzy za głowę

i odejmuje im mowę,

gdy nasz bałagan zobaczą,

to czasem prawie płaczą.

Całe szczęście, że Pan Jezus z nas nie rezygnuje

i spotkanie przy gwieździe aranżuje.



Dziecko noszone w sercu

08virgo

Słyszałyście o mikrochimeryzmie embrionalno- matczynym?

Gdy nosimy dziecko pod sercem, pewne jego komórki przechodzą przez łożysko do naszego ciała. Niektóre z tych dziecięcych komórek pozostają w ciele matki przez kilkadziesiąt lat, a może i do końca życia.

Nic nadzwyczajnego. Ludowa mądrość od dawna o tym wiedziała.

Wiedziała, że matka nosi swoje dziecko w sercu, nawet jeśli to opuści ją całkowicie. Zostawi dom, uda się na krańce świata. Intuicyjnie wszystkie czujemy, że mimo iż urodziłyśmy nasze dzieci, to nadal nasze myśli, uczucia są z nimi.  Żyją w nas. Nosimy je w naszym umyśle i sercu. Dosłownie i w przenośni.

Matka to ta, która nosi swoje dziecko

W powyższym artykule pokrótce o tym arcyciekawym zjawisku.

Esencja kobiecości- nosić drugą osobę w swoim sercu, w swoim ciele.

Jak opacznie to zrozumiała gazetka chyląca się ku upadkowi zwana Aborczą lub Wyborczą. Interpretuje to zjawisko jako potwierdzenie bzdurnej teorii gender. Jakoby matka synów stawała się nieco obupłciowa, hehe.

Większej bredni dawno nie czytałam.

Czy to raczej nie typowo kobiece: nigdy nie rozstawać się ze swym dzieckiem, żyć jego życiem.

Znajomy jezuita pisze mi, że o tym już dawno wiedział i pisał papież Benedykt XVI.

Matka Boża żyła obecnością Jezusa całe swoje życie.

I nosiła go w sercu całe swoje życie.

A skoro wzięła Kościół, nas za dzieci.

To nosi nas.

Czule, łagodnie, współczująco. I daje nam to, co ma najcenniejszego: żywego Pana Jezusa!



W Duchu Przenajświętszym nie ma możliwości klęski- Maria z Żar

Wstrząsające.

Na taką kulturę też się chcemy otwierać?

Niby wiedziałam, że kobieta w religii muzułmańskiej jest upodlona do szczętu.

Zwyciężajmy bronią niezłomną i zwycięską! Koronka do Miłosierdzia Bożego czeka 🙂

Wiecie czego możemy się nauczyć od muzułmańskich matek?

Ubrane od stóp do głów, ale na ulicy potrafią nakarmić piersią, gdy płacze dziecko.

Same udręczone bez miary. Współ-czują ze swoimi dziećmi.