Archiwum miesiąca listopad 2018


Mleko płynie rzeką

Rozmowa mamy i dziecka:

-Mleko śpi- mówi mama, która chce przekonać swe dziecię, aby wyrosło z chłeptania mleka z piersi.

-E tam, mleko nie śpi- odpowiada rezolutne dziecię, które wie co mówi, mając stosowne doświadczenie.

 

Bardzo mi się spodobała ta historia.

Pokazuje światną intuicję dziecka, niezawodne doświadczenie.

Dziecko ssące pierś, nie znające butelki wie, że laktacja, ilość mleka jest elastyczna, uzależniona od częstotliwości i długości ssania.

Uczy się stopniowo nawet nieświadomie rozumieć, że:

  • ssanie efektywne krótkie i częste pobudza, „rozciąga” laktację;
  • ssanie rzadkie, coraz rzadsze ją  wyhahamowuje;
  • ssanie nieodżywcze nie zwiększa w znaczny sposób ilości mleka, ale pomaga się dziecku uspokoić, ale ponieważ się ono przeplata ze ssaniem odżywczym- ma też znaczenie dla ogólnej wielkości zjedzonego mleka.

Dzieci bywają świetnymi specjalistami od laktacji 🙂



Tańcząc i śpiewając

Im dłużej mam dzieci, tym głupsza jestem.

Im więcej mam dzieci, tym mniej o nich wiem.

Z piedestału wiedzy z każdym kolejnym dzieckiem strącana jestem z hukiem w pokorne sokratesowskie „wiem, że nic nie wiem”.

I to jest trudne.

I to jest dobre.

Każde dziecko -nowa niewiadoma.

Nowy rozdział w życiu rodziny.

Ale też nowe świętowanie.

Radość nie z tej ziemi, a jednak podarowana ziemianom 🙂

Znajoma opowiadała mi o warsztatach o rodzeniu w rytm tańczenia i śpiewania.

Trudno sobie wyobrazić, by na wielu z porodówek była na taniec i śpiew odpowiednia atmosfera.

Najswobodniej czujemy się zazwyczaj w domu.

Poród w domu może być ekscytującym świętowaniem.

Jednak radosne serce stworzyć atmosferę serdeczną śpiewu i tańca może nawet na najbardziej betonowej porodówce. Nieoczekiwanie.

I w ten sposób przecierać jej szlak, by zaczęła się stawać bardziej ludzka.

Jesteście to sobie w stanie wyobrazić?

Ja tak.



Czy malowanie kamieni Twoje życie zmieni?

Dzieci malują, świat „zaczarowują”.

Każdy nasz wybór zmienia świat, czy sobie z tego zdajemy sprawę czy nie.

Wybieramy radość świętowania czy pospolitość uganiania się za tym, co codzienne?

Świętowanie jest jak pozwolenie sobie na oddech po męczącym biegu.

Tak, biegi też są potrzebne.

Ale odpoczynek po nim jest na wagę złota.

 



Dyskusja?

Jak wygląda dyskusja nad szczepionkami w Polsce może unaocznić ten program:

TU I TERAZ

Studenci, którzy zostali zaproszeni jako widownia, ale też aby mieć możliwość zabrania głosu, wyszli zniesmaczeni, że można w tak tendencyjny sposób poprowadzić program.

Od pierwszych minut choroba wieku dziecięcego- odra jest przedstawiana jako upiór, który zabija nagminnie.

O, jaką cudotwórczynią jest moja mama 🙂 Karmiła mnie, trzymała w domu podczas odry- i dzięki Bogu i jej opiece przeżyłam.

Sama nazwa „choroba wieku dziecięcego” jest świadectwem tego, że układ immunologiczny sobie z nią radzi sprawnie pozostawiając świadectwo odporności na całe życie. Głupota szczepienia na choroby wieku dziecięcego polega na tym, że jest to zaledwie odporność na parę lat (sceptycy mówią, że być może nawet wcale). Gdy potem takiego dorosłego dopadnie ta choroba, może przechorować ją o wiele ciężej. W programie tym uderza ogromna buta środowiska medycznego, które nabija się z jedynego dyskutanta, któremu udało się zabrać głos. Pycha tego środowiska uwidacznia się m.in. w tym, że pan doktor w ogóle nie dopuszcza, że ktokolwiek może posiadać wiarygodną medyczną wiedzę poza środowiskiem lekarskim. Jest to dla mnie żałosne, bo sama tę wiedzę zdobywam od wczesnych lat szkoły podstawowej poprzez średnią. Pomimo wybranego kierunku niemedycznego- dalej kontynuowałam zdobywanie wiedzy medycznej i na studiach i po nich. No, ale wg doktora nie mogę z nim rozmawiać jak równy z równym, bo do tego ma prawo wyłącznie środowisko, które sobie przytakuje jak na załączonym obrazku.

Pan doktor zamiast ze zrozumieniem podejść do tego, że witamina A, a więc dobre odżywianie (bogate w nią) sprawia, że organizm radzi sobie z odrą, ale też z innymi chorobami, woli zacząć się nabijać i przypisywać dyskutantowi pomysł smarowania się nią. Po co zauważać, że dzieci umierające w Afryce na odrę przede wszystkim cierpią na znaczne niedożywienie, brud, zarobaczenie, brak wody? Skoro zamiast tego, można zacząć straszyć, grozić?

Najśmieszniejsze, że oni to w ogóle nazywają dyskusją, a wypowiedzieć swobodnie mogli się wyłącznie miłośnicy szczepionek (90% czasu antenowego?). Pan Darek, który odważył się zająć inne stanowisko, został wyśmiany, wyautowany, kilkakrotnie mu przerywano przeinaczając jego wypowiedzi.

Sam sposób zaaranżowania programu już ustala z góry założoną tezę: szczepionki są wspaniałe, a ci, którzy śmią mieć wątpliwości narażają życie innych na śmierć, kalectwo itp. Jako eksperci zasiada wyłącznie Sanepid i sp. czyli lekarze. Inni- niegodne uwagi tło.

Można by złośliwie poradzić p. doktorowi- to proszę zacząć unikać jedzenia, zwłaszcza tego bogatego w witaminę A i oprzeć się wyłącznie na zaufaniu szczepionkom. Zobaczylibyśmy wówczas jakim zdrowiem „cieszyłby się”.

Mam wrażenie, że kasta lekarsko- sanepidowa zapomniała już, że składa się z krwi i kości, a przypisuje wyłącznie swe zdrowie farmie. Czy można się dziwić w związku z tym, że ta grupa zawodowa żyje statystycznie raczej krótko???

 



Witraż widziany jako odbicie- historia okiem dziecka

Moja Ojczyzna

Dawniej bardzo dużo czytałam swoim dzieciom tego, co potocznie określa się mianem bajek.

Ale z biegiem lat przekonuję się, że rzeczywistość jest o wiele ciekawsza, bardziej złożona, malownicza, ale też niekiedy straszniejsza niż najlepsze baśnie, fantasy itp.

Tą rzeczywistością, która się rozrasta w teraźniejszości jest historia.

I życia nie starczy, by ją zrozumieć w całości.

Im wcześniej zaczniemy dzielić się swą fascynacją z dziećmi, tym większe mamy szanse powodzenia.

Minęły obchody odzyskania niepodległości, ale nie minął głód duszy naszych dzieci. A one są głodne tego, co prawdziwe, dobre, święte.

Niespokojne jest serce dziecka, dopóki nie spocznie w Bogu.

 

Ta sama piosenka w wersji karaoke- bardzo dobry sposób na naukę szybkiego czytania dla dziecka lubiącego śpiewać (najpierw trzeba nauczyć jej się najlepiej na pamięć): KARAOKE



Tyle światła przed nami

Wysłuchana rozmowa:

-Bardzo cieszę się, że tyle światła i ciepła tej jesieni. Dodatkowo przypomina mi to pewną ciepłą jesień parę lat wstecz, kiedy urodziłam córeczkę.

-W zasadzie tak.Też bym się cieszyła gdyby nie to, że to świadczy o efekcie cieplarnianym i niekorzystne jest dla środowiska.

 

Co wybieramy? Narzekanie czy dziękowanie?

Zawsze można narzekać, zawsze też można dziękować. Choćby za to, że się żyje. Dziękowanie rozwija nas. Narzekanie- degeneruje (badania nerologiczne pokazują, że pojawiają się zmiany jak przy chorobie Aizhaimera).

Można się cieszyć i podziwiać kształt tego drzewa (j/w). Można też widzieć w nim jedną wielką dziurę i nic poza tym.

„Kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, żebyście żyli wy i wasze potomstwo, miłując Pana Boga swego, słuchając Jego głosu, lgnąc do Niego; bo tu jest twoje życie i długie trwanie twego pobytu na ziemi, którą Pan poprzysiągł dać przodkom twoim: Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi”.

Zastanawia mnie od jakiegoś czasu sprawa czystości języka. Dlaczego warto świadomie rezygnować z etykietek pt. „przeklinanie pospolite”? Bo język w naszym życiu jest sterem. Myślimy „przy pomocy języka”, odkrywamy w nim prawdę. Lub też przez pokrętny język zakłamujemy rzeczywistość.

Czym jest natomiast przeklinanie?

Jest zaśmiecaniem, brudzeniem własnej mowy, czasem sięgającym serca. Wyobrażacie sobie człowieka, który sprząta we własnym domu, ale co jakiś czas, ot tak, rozsypie sobie trochę śmieci? Albo przyjaciół, którzy idą razem na spacer, a od czasu do czasu chlupną sobie i drugiemu w twarz trochę błota. No i udają, że to normalne, takie nowoczesne, inaczej się nie da. Żeby uzmysłowić moim dzieciom czym jest przeklinanie, głupia mowa, mówię im, że zanurzają własny język w tym, o czym mówią.

Przypomina mi się tu nagranie ks. Pawlukiewicza „Albo będziesz święty, albo będziesz nikim”. Trochę w poprzek do tego co powyżej napisałam. Ks. Pawlukiewicz opowiada tam historię dzielnego księdza, który idzie na pielgrzymkę do Częstochowy, chociaż ma świeżo złamany i obandażowany obojczyk. Nie przyznaje się do tego innym pielgrzymom. Ci jednak pod koniec pielgrzymki chcą go podrzucić parę razy. Broni się najpierw grzecznie, tłumacząc złamanym obojczykiem. Ci jednak nie wierzą i nadal biorą się za podrzucanie. W tym momencie ksiądz nie wytrzymuje i „Piiiiiip”… używa mniej cenzuralnego słownictwa. I tu bodajże wystąpił wyjątek potwierdzający regułę. Wyjątek obrony własnej w całkowitym nerwowym znieczuleniu 🙂 Czyli wyrwało się człowiekowi z nadmiaru przeżyć. Niekontrolowany ruch języka widocznie dawniej skutecznie trenowanego.

Tylko ja się zastanawiam: czy w ogóle warto trenować tego typu słownictwo? Czy warto odzierać swoją mowę z czystości, prostoty, piękna? Bowiem przyzwyczajenie drugą naturą człowieka. I jeśli będziemy zbyt gorliwie trenować, to ani się obejrzymy, a wymkną się nam spod kontroli słowa nie tam, gdzie byśmy chcieli i nie takie, jakie byśmy chcieli. Biblia mówi wprost, że miecz rani ciało, ale słowa łamią kości.

Matce rodzącej może się w ferworze skurczów wymknąć z ust wiele, o wiele więcej niż by chciała. Jednak osoba towarzysząca, doula powinna otulać ją wyłącznie dobrym, niosącym wsparcie, otuchę słowem jak czystym kojącym duszę dźwiękiem:

kto lubi głos dzwoneczków?



Wybierajmy w oparciu o wiedzę, nie o zastraszanie

Czy wiecie, że w latach 70 w Stanach Zjednoczonych u 70% kobiet wykonywano operację histerektomii tzn. wycinano im macicę? Powodem mogło być obniżenie narządów rodnych, mięśniaki i mnóstwo innych powodów.

Teraz dalej ten dział medycyny kontynuuje okaleczanie zdrowych kobiet podczas porodu. Około 43% wszystkich porodów stanowią cesarskie cięcia obecnie w Polsce. Świadczy to o bardzo marnym poziomie położnictwa, które nie wspiera wystarczająco kobiet w naturalnym porodzie. Dane ogólnoświatowe podają, że rozwiązania operacyjnego potrzebuje najwyżej 5-10% kobiet rodzących. Tzn., że pozostały ogromny procent kobiet jest okaleczany niepotrzebnie. Że tak bardzo przeszkadza się kobietom w rodzeniu, że w końcu nie są w stanie same urodzić. Że tak wiele wydumanych powodów się znajduje, by uzasadnić wybór niepotrzebnej medykalizacji.

Żeby to przeprowadzić, niestety wiele medyków stosuje daleko posunięty system zastraszania. Jest on niestety skuteczny, ponieważ wykorzystywany jest w sytuacji dużego stresu u rodzącej lub w okresie przedporodowym, który również słynie z rozchwiania emocjonalnego.

Podobnie dzieje się ze szczepieniami.

Zastraszanie, groźby to też główna metoda towarzystwa lekarskiego w przekonywaniu nas do szczepień.

Odra- dawniej choroba wieku dziecięcego, którą się po prostu przechodziło i nabywało trwałą odporność, od kiedy wprowadzono szczepionkę przeciwko odrze nagle stała się śmiertelną ciężką chorobą.

Jak widać współpraca lobby farmaceutycznego i lekarzy ma się dobrze.

Cóż, daleka jestem od spiskowej teorii dziejów. Jednak najlepszym marketingowym przedsięwzięciem firm farmaceutycznych było wykorzystanie lekarzy do rozprowadzania ich reklam, gadżetów itd. Podobnie jak najbardziej intratnym przedsięwzięciem firm produkujących mieszanki modyfikowane było wykorzystanie lekarzy do rozprowadzania ich naklejeczek, karteczek, kalendarzy, rozpoczęcie szkolenia ich według „własnych standardów” etc.

Iza

P.S. Też chorowałam na odrę, a jednak ośmieliłam się żyć.

Co więcej chorowałam na ospę, świnkę, różyczkę- i dało się je przejść bez powikłań jedynie dzięki dzielnej troskliwej matce karmiącej starannie swoje dziecko i ogrzewającej je w domu (chociaż nie do końca :P)

Także nie bójcie się, dzielne kobiety, chorób wieku dziecięcego, bo są one świetnym ćwiczeniem dla układu odpornościowego dziecka.

Bójcie się natomiast dać zastraszyć, bo wtedy człowiek przestaje być wolny.



Straszenie szczepionkami czy straszenie chorobami?

Co wybierasz? Straszenie chorobami czy straszenie szczepionkami?

A może ani jedno ani drugie jednak? Tylko dbałość o odporność swoją i dziecka, rodziny od poczęcia. I zaufanie: do Boga, do matczynej intuicji, do sensu stworzenia układu immunologicznego przez Boga. Do sensu przeżywania również trudnych sytuacji.

Poczytajcie artykuły autorki „Miłość od poczęcia” Ewy Niteckiej:

Czy zdrowie czerpiemy ze strzykawki?

O szczepionych i nieszczepionych dzieciach



Pasja narodzin- pasja umierania

„Zmarła na Matkę Boską Gromniczną; jej jasny duch –

Biała świeca świata – pali się na drodze

Do innych sfer służby i cnoty,

Żywe światło Wiecznego Dnia.”

 

-cytuje Sheila Kitzinger wiersz o swej matce napisany po jej śmierci. „Pasja narodzin”- to biografia tej autorki, w której pisze i o narodzinach, i o śmierci.

Wszystkie swoje pięć córeczek urodziła w domu, w tym bliźniaczki. Jeździła po całym świecie, by sprawę narodzin, karmienia piersią badać, poznawać, ale też dzielić się tym, co odkryła o porodzie czyli swoją pasją, szczęściem, entuzjazmem rodzenia, ale też karmienia dzieci piersią.

Niektórzy ją oskarżali, że w swoich wykładach-pokazach poród naturalny pokazuje zbyt podobnie do współżycia, przeżywania orgazmu, całą sobą. Tak jakby poród nie był kontynuacją współżycia, jego rozwojem aż do dawania życia na świat.

Towarzyszyła też swej matce w odchodzeniu z tego świata właśnie w domu, by niepotrzebnie nie zadawać jej bólu, być do końca przy niej z miłością.

Z wieloma rzeczami z Sheilą się nie zgadzam, z jej daleko posuniętym feminizmem, który aż niszczy kobiety. Była jednak tak bardzo barwną osobowością, tak wiele zrobiła na rzecz godnego rodzenia, karmienia, że warto przeczytać jej biografię. Odwiedzić wraz z nią różne zakątki świata, by być mentalnie z kobietami wszystkich ras w ich darze rodzenia i karmienia.