Sytuacja nr 1:
Dziecko płacze (albo tylko „dziobie” dekolt), bo chce ssać. Mama karmi więc piersią: w swoim domu przy gościach, na weselu przy stole, w kościele, na plaży, w górach, w sklepie, w parku itd. Dziecko szybko się więc uspokaja. Gdy jest małe, nierzadko zasypia. Matka jest zadowolona, dziecko również. Karmienie jak to karmienie ani do intymnych czynności nie należy- żywienie to społeczna sytuacja. Ani do nadzwyczajnych- karmienie piersią to zwyczajny normalny sposób karmienia małego dziecka.
Sytuacja nr 2:
Dziecko płacze, bo chce ssać. Mama jednak się krępuje karmić: przy gościach, przy stole, w kościele, itd. Szuka więc ustronnego miejsca na nakarmienie. Gdy je znajduje, chce przystawić dziecko do piersi- to jednak rozgląda się, poznaje nowe miejsce. Nie chce jeść, bo jest zaambarasowane nową sytuacją. Mama wraca więc, skąd przybyła. Dziecko nakręca się jeszcze bardziej- znowu nowe wrażenia. W końcu znów nie wytrzymuje- znów przypomina sobie, że chce ssać. Mama więc znów wychodzi w ustronne miejsce. Tam dziecko znów się rozgląda- bo z jego krótką pamięcią, to dla niego znów nowe miejsce. Itd., itd. Krzyczy coraz głośniej, bo zamiast mleka otrzymuje coraz więcej bodźców.
Taka sytuacja zazwyczaj ma miejsce u nieco starszego dziecka- raczej nie u noworodka. Pokazuje ona niedorzeczność proponowania matkom, by karmiły piersią w „miejscach specjalnie do tego przeznaczonych”. Przetestowałam zarówno sytuację 1 jak i 2, i generalnie nauczyło mnie to, że nie warto się kopać z koniem. Im szybciej może ssać dziecko, tym bardziej jest zrównoważone emocjonalnie. Karmienie piersią jest wpasowane w potrzeby małego dziecka, które nie umie jeszcze zdobyć się na cierpliwość czekania. Potrzebuje za to wiele dojrzewania, czasu, ćwiczenia, przykładu, by się tego nauczyć.
W ogóle tworzenie takich miejsc „specjalnych do karmienia piersią” jest fatalną rzeczą- czyni z karmienia coś nienormalnego, z czym trzeba się ukrywać. Karmienie piersią nie potrzebuje „specjalnego miejsca”- potrzebuje za to specjalnej życzliwości, akceptacji, wsparcia.
Wiecie co najbardziej szkodzi karmieniu piersią oprócz tysięcy niedorzecznych mitów na ten temat? Seksualizacja otoczenia plus reklama i rozpowszechnienie sztucznego żywienia dzieci.
Epatowanie seksem w mediach, modzie, na ulicy, w reklamach czyni z piersi jedynie obiekt seksualny. I to wyuzdany, nieczysty.
Natomiast karmienie piersią nie jest i nigdy nie było czynnością intymną jak współżycie, gra wstępna, pocałunki damsko-męskie itd. Karmienie piersią nie jest czynnością intymną, bo relacja matka-dziecko nie jest (nie powinna być nigdy!) kazirodztwem. Naturalne karmienie nie jest intymne, bo relacja matka- dziecko nie jest wyłączna: matka nie umniejszając swej miłości może kochać, karmić piersią też inne dziecko (nawet nie swoje!). Nawet jeśli jedna lub druga matka wstydzi się karmić przy tej lub innej osobie lub w jakimś środowisku, to nie świadczy to o tym, że robi coś intymnego, lecz że zapewne nie miała wystarczającego społecznego wzorca naturalnego karmienia. My po prostu bardzo wiele tracimy na tym, że tak mało widzimy innych kobiet karmiących piersią i ich ssących dzieci- tak wiele mogłybyśmy się od siebie nauczyć. Już jako małe dziewczynki otrzymałybyśmy pewne szlify 🙂
Karmienie piersią nie jest też czynnością intymną, bo dziedzina żywienia nie jest czymś, z czym trzeba się ukrywać. Dla dorosłego normalną rzeczą jest zjedzenie w towarzystwie gotowanych ziemniaków, dla małego dziecka ssanie piersi swojej mamy. Jeśli ktoś ma z tym problem to znaczy zazwyczaj, że ma pewne braki w edukacji społecznej: już jako dziecko powinien się tyle napatrzyć na ssące dzieci, karmiące naturalnie matki, że nie powinno to go w ogóle dziwić. Tyle razy powinien widzieć sytuację karmienia, że powinien doskonale rozumieć i umieć wesprzeć w karmieniu naturalnym matkę, jak i rozumieć potrzebę ssania małego dziecka.
Niestety całe pokolenie wyuczone jedynie karmienia sztucznego upośledziło nas w dziedzinie laktacji, a zwłaszcza myślenia o niej.
Znacie to?
Głośny proces o karmienie w restauracji
Jeśli już można by się bulwersować o jakieś karmienie małego dziecka, to byłoby to karmienie sztuczne: przez butelkę i smoczek. Jak nie wstyd wystawiać na pokaz taką protezę piersi! No, nie wstyd, zwyczajnie. Bo to jedzenie dla dziecka. Ale tym bardziej nie wstyd karmić dziecko zdrowo i naturalnie.
Sfera żywienia nie jest ani intymna, ani „seksualna”. No, ale głodnemu zawsze chleb na myśli: problem nie leży w karmieniu piersią. Problemem jest wzrok i serce patrzącego: niewychowane co najmniej, pożądliwe u niektórych.
Czytając ten stek niedorzeczności
uzurpujący sobie obiektywność,
można się zastanawiać, jakie świadectwo daje o sobie autorka.
Piękny tytuł blogu „Z Maryją przez życie” w tym artykule nie oddaje sensu życia z Maryją. Matka Boża nie odcina się bowiem od naszego karmienia piersią. Bo jej karmienie też było w pełni ludzkie. Ale też w pełni cierpliwe, łaskawe, bez zazdrości i szukania poklasku, bez nieskromności. Cała piękna i dobra w karmieniu, wychowaniu Jezusa.
Stąd umiejąca wspierać takich słabeuszy jak ja 🙂