Będąc mamą ciągle czegoś nowego się uczę.
Ostatnio perypetie z podejrzeniem mózgu najmłodszej pociechy też mnie nauczyły aż za dużo.
Otóż dobrze jest, gdy dziecko ma siniaki, guzy na głowie, nawet, gdy przetnie mu się skóra, gdy się przewróci i można ją opatrzeć.
O wiele gorzej może być, gdy dziecko uderzy się mocno główką i nie ma guza, sińca prawie wcale: wstrząs zamiast pozostać na powierzchni dociera wgłąb. Brrrr, nie polecam tego doświadczenia. Nie życzę nikomu.
O tym, że mogło dojść do wstrząsu mózgu może świadczyć utrata przytomności, wymioty, zatrzymanie oddechu itd.
Nie będę dokładnie opisywać, jak to było w naszym przypadku, ale młodzieniec miał część tych objawów. Na szczęście szybko samoistnie znów zaczął oddychać. Zanim karetka przyjechała został już przystawiony do piersi w celu uspokojenia.
„Czemu pani karmi? Przecież może wymiotować!”- jedne z pierwszych słów ratowników z karetki pogotowia.
„Może, ale nie musi.”- odpowiedziałam i nic sobie nie robiłam z ich uwagi.
Na izbie przyjęć cd. od innego medycznego personelu:
„Nie można karmić! Dziecko może zwymiotować po wstrząsie mózgu!”
„Tak, tak! Może, ale nie musi.”- odparłam i robiłam swoje. Po co dziecku przeszkadzać? I tak miało wystarczająco dużo stresu.
Potem jeszcze karmiłam trzeci raz w gabinecie lekarskim. I czwartyraz czekając na USG przezciemiączkowe.
A potem Jędrusia czekało 4 godziny postu przed uśpieniem w celu zrobienia tomografii komputerowej. Nie docenił kroplówki z solą fizjologiczną i glukozą. Potem jeszcze 2 godziny postu po uśpieniu: „Bo może wymiotować!- Nie może jeść ani pić!”
Jak to dobrze, że go przystawiłam do piersi po urazie! Jak bardzo byłby głodny, gdybym tego nie zrobiła, gdy czekało go tyle czasu postu (6 godzin!) bezpiersiowego. Na szczęście nie wymiotował. Intuicja czy szczęście?
Po mojej relacji może ktoś doceni możliwość przystawiania do piersi? To, że dziecko ma guzy i siniaki?