Archiwum miesiąca grudzień 2012


Leki, antykoncepcja, karmienie piersią

Patrzymy ze strachem na branie leków przez kilka dni, tygodni- obawiamy się tego okropnie podczas karmienia piersią podczas, gdy bardzo wiele leków nie przenika do mleka bądź przenika w niewielkim stopniu bądź zwyczajnie nie jest tak szkodliwa jak przerzucenie na biały proszek, paszę zwaną mlekiem modyfikowanym. Zwłaszcza, że krowy też bywają leczone wieloma lekami, a nikt z tego powodu nie przestaje ich doić, ponieważ dostałyby wówczas zapalenia wymienia (no i byłoby to nieopłacalne).

Tymczasem bezrefleksyjnie bierzemy przez miesiące karmienia piersią silnie działający hormon zwany mini-pigułką podczas, gdy wpływa on na działanie całego organizmu matki, przeorganizowując go, niszcząc jedną z jego istotnych funkcji składających się na jego zdrowie, a mianowicie płodność.

Zdumiewające jest, że jest to dopuszczalne. Jestem pewna, że nie jest zbadane działanie wielu miesięcy brania tego hormonu na przyszłe zdrowie prokreacyjne tych dzieci, których matki go zażywają. Skoro hormon ten celowo niszczy płodność matek- skąd możemy mieć pewność, że po wielu latach płodność ich dzieci nie będzie również zniszczona? Takich badań zwyczajnie nie ma, ponieważ badania longituidalne czyli trwające przez wiele lat, a nawet pokoleń są zbyt kosztowne, a firmy farmaceutyczne zbyt żądne zysku, by być cierpliwymi i działać racjonalnie.



Powróćmy do kobiecości

Co to znaczy być kobietą?

Jak wrócić do kobiecości?



Boże Narodzenie- dziś dozwolone?

Boże Narodzenie?

Przecież powinni tego zabronić, bo:

  • co to za nieodpowiedzialni rodzice, żeby rodzić dziecko w szopie czy stajni, grocie (kto to wie)!
  • jak ich nie było nawet stać na urodzenie w odpowiednim miejscu, to nie powinni w ogóle decydować się na dziecko ani tym bardziej rodzić!
  • jak tacy biedni, to po co w ogóle mają dziecko i skazują je na życie w nędzy i biedzie!

Jak łatwo być sędzią Boga i drugiego człowieka niestety. Jak niezmierzone i niezwykłe są zamysły Boże.

Kiedyś był Herod, a teraz też nie brakuje tego herodowego myślenia, które zamiast przyjęcia dziecka sączy w duszę jad odrzucenia, wyrzucenia z życia, z serca, z myśli Dzieciątka Bożego, dziecka własnego, innych dzieci.

„Jak miłosierne jest Dziecię Jezus,

i jak wyciąga do nas rączęta.

Garną do Niego się też oślęta,

niech każdy człowiek o tym pamięta.”

Bardzo lubię tego osiołka z szopki bożonarodzeniowej i tego, który Pana Jezusa niósł na swym grzbiecie do Jerozolimy. Sama czuję się nieco „osłowato” i z mojego oślo-ludzkiego serca życzę wam:

  • otwarcia się na ten cud Narodzin, zachwytu nad tym Bożym światłem, które wyprowadza nas z ciemności, nad Bożym Dzieckiem- żywym Jezusem!
  • przeżywania Waszego macierzyństwa wraz z Matką Bożą, a więc w ogromnym pokoju i miłości, jakiego najlepsze środki uspokajające, najlepsze zdrowie ani dochody nie są w stanie zagwarantować!


Uwolnić poród od lęku

Film zatytułowany „Uwolnić poród” można już oglądać na YouTube. Kto jeszcze nie widział, tego zachęcam do zajrzenia (można ustawić polskie napisy).

Kto nie zamierza oglądać, ten może zastanawia się od czego uwalniać poród. Otóż warto go uwalniać od lęku, od wizji chorobowych, w które wtłaczają go lekarze sami poznając go niemal wyłącznie od tej strony.

Dlaczego od lęku? Ponieważ mamy prawo w czasie porodu być informowanymi, a nie zastraszanymi. Prawo pacjenta zakłada, że będzie się nam udzielać wyczerpującej rzeczowej informacji, nie zaś nakłaniać do podjęcia takiej lub innej decyzji metodą straszenia niegrzecznych dzieci.

To co w polskich szpitalach nagminnie jest łamane w dziedzinie praw pacjenta, a szerzej w dziedzinie praw człowieka to prawo do intymności. Personel medyczny traktuje porodówkę, sale położnic jak swoje prywatne poletko, na które może dowolnie wchodzić i wychodzić bez pukania, przedstawiania się, pytania o zgodę. To matka rodząca, a potem matka z maleńkim noworodkiem czuje się zazwyczaj w szpitalu jak intruz i osoba bez praw. Czas to zmienić. Odnaleźć siłę i miłość do tych ludzi, ale też do siebie samych i własnych dzieci, by pokazać, że jesteśmy osobami, które mają swoją godność, którą umieją o nią się troszczyć.



Audycja radiowa

We wtorek 18 grudnia o 18.oo w Radiu Centrum (można też wysłuchać przez Internet na terenie całego kraju, bo radio ma zasięg lokalny) będzie emitowana audycja, gdzie przede wszystkim wypowie się położna Zofia Saj na temat swojej Szkoły Rodzenia, ale też spraw leżących jej na sercu (porodów domowych, karmienia piersią), uczestnik jej zajęć- Wojtek, dumny tata dwóch synów oraz parę słów dodam również od siebie.



Sytucje nadzwyczajne braku mleka

Taki oto wpis otrzymałam w komentarzach. Bardzo za niego dziękuję i spróbuję z nim podyskutować:

„Nie jesteś biologiem, wiec popełniasz błąd. Zdarza się, ze ssacze mamy tracą pokarm np. z powodu silnego stresu, z powodu skrajnego niedożywienia, mogą też odrzucić potomstwo pomimo pokarmu. Natura jednak nie jet tkliwa i jako większą wartość uznaje życie matki a nie dzieci. Np.niedźwiedzica polarna, gdy wie, ze karmienie jest zbyt dużym wydatkiem energetycznym, zagryza młode i je zjada, inne matki porzucają w sytuacji głodu małe by ratować swoje życie. Nie warto odwoływać się we wszystkim do natury, bo można się nieźle przejechać ;-)

Zgadza się: nie jestem biologiem, wyłącznie osobą zainteresowaną biologią. Te przypadki podane przez Ciebie, droga internautko, wydają mi się ciekawe. Są to jednak przypadki skrajne, będące wyjątkami od reguły– nie ulega wątpliwości. Nie odwołuję się do natury jako do ideału, wzoru, jedynie widzę analogie, które są pouczające jako że i zwierzęta i ludzie „bywają” 😉 ssakami. Podałaś skrajnie negatywne przykłady- można jednak podać też skrajnie pozytywne przykłady również ze świata zwierząt- wszak i tam zdarzają się przypadki altruizmu. Chronienia młodych z narażeniem własnego zdrowia i życia.

Tracenie pokarmu z powodu silnego stresu w naturze? Bardzo graniczne sytuacje. U zwierząt zwłaszcza hodowlanych często też wynikają z niewłaściwych ingerencji człowieka, też w przebieg porodu. Czy u człowieka często się zdarza coś takiego? Również rzadko, bo nie chodzi o zwykły stres- taki jest normalną częścią życia. Gdybym z powodu stresu miała nie karmić piersią- to nie karmiłabym żadnego dziecka piersią, zwłaszcza najstarszej córci- bo sam pobyt w szpitalu był dla mnie bardzo stresującą sytuacją, zawsze się zdarza coś, co prędzej czy później kobietę wyprowadzi z równowagi. Jednak jest to wygodna wymówka czy argument za niekarmieniem piersią- i tak to się mit utrwala. Również służba zdrowia bardzo go utrwala wypowiadając tego typu słowa do położnic: „Nie płacz, bo stracisz mleko”. Uogólnia się coś, co jest raczej wyjątkiem. Zwykły stres o niezbyt wielkim nasileniu może jednak nieco ograniczyć wypływ mleka (ad. do poprzedniego wpisu o adrenalinie i oksytocynie w karmieniu), jest to jednak ograniczenie krótkotrwałe czasowo.

Czasami wystarczy poprawić ułożenie ciała mamie karmiącej tak by było wygodniejsze, bez opierania się na łokciu, bez wykrzywiania kręgosłupa, w bardziej relaksującej pozycji, by umożliwić odruch oksytocynowy- wypłynięcie większej ilości mleka (to mleko było, pomimo stresu- sygnałem do zwiększonej jego produkcji jest całkowite urodzenie łożyska). Należy o to dbać, również przez wyposażenie się w odpowiednią ilość wiedzy zdobytej przed porodem. Jednak czy chcemy tego? Czy wolimy powtarzać sobie: „O ja biedna, nie mam mleka”?

Sytuacja z życia wzięta: matka ma zastój. Piersi napięte i przepełnione mlekiem, ogromny obrzęk. I tekst: „Nie mam mleka, nic mi nie wypływa”. Ta mama akurat wolała nie mieć mleka. Moje argumenty, że ma je i to w ilości o wiele za dużej (etap nadprodukcji), tylko trzeba pomóc mu wypłynąć (uruchomić ten odruch oksytocynowy, pomóc mleku wypłynąć, np. przez ciepły prysznic)- nie były słyszalne. Kwestia ludzkiej woli- ta mama nie miała woli, żeby mieć mleko, ona tak interpretowała świat, żeby się zgadzał z własną wizją „nie mam mleka”.

Jest to koło napędowe samosprawdzającej się przepowiedni, co w karmieniu piersią często się zdarza. Teksty „nie mam mleka” pochodzące od samej mamy albo personelu pociągają za sobą szereg działań, które rzeczywiście zaczynają ograniczać wytwarzanie mleka w piersiach: dokarmianie butelką, podawanie smoczka-uspokajacza zamiast piersi, coraz rzadsze przystawianie do piersi, interpretowanie każdego płaczu dziecka jako objawu głodu (choć dzieci płaczą z bardzo wielu powodów), sprawdzanie się (stres, kontrola nerwowego naduszania piersi sprawia, że mleko rzeczywiście nie wypływa) itd. Te wszystkie działania rzeczywiście doprowadzają do stopniowej redukcji wytwarzania mleka, dziecko też oducza się stopniowo skutecznego ssania piersi, co jeszcze bardziej zmniejsza wytwarzanie pokarmu itd., itp.

Mamy niekiedy więc wybierają stres niekarmienia- mają wtedy uzasadnienie „nieposiadania mleka”.

Jak dieta wpływa na karmienie mlekiem matki? To temat-rzeka. Blog raczej nie jest miejscem pisania bardzo długich wywodów. Więc dzielę się ogólnikami zazwyczaj.

Najbardziej rzeczywiście wpływa skrajne niedożywienie, skrajnie restrykcyjna dieta matki- wówczas następuje ograniczenie wytwarzania ilości mleka (ale ono jest- problem wówczas to nie wytwarzanie mleka, ale niedożywienie obojga: matki i dziecka). Mleko to jednak zachowuje swoją jakość. Zdarza się w naszym społeczeństwie, że matka która stosuje bardzo restrykcyjną dietę i sama stając się bardzo wychudzona- nie wytwarza dostatecznie dużej ilości pokarmu. Generalnie karmienie piersią nie jest więc dobrym czasem na głodówki. Nawet jeśli stosuje się diety eliminacyjne ze względu na chorobę dziecka, należy zachować odpowiednią ilość kalorii, żeby nie głodować, nie być wycieńczoną.

Nasuwa mi się jeszcze jedna analogia do świata zwierzęcego. Zachowanie małpiatek. One są ciekawym obiektem badania. Otóż kiedy same jako maluchy nie doświadczały opieki swoich matek- później nie umieją się niekiedy dobrze opiekować swoim potomstwem. Tak bywa i u ludzi. Jednak my jesteśmy wolni, choć nasza wolność miewa swoje ograniczenia: wolni dzięki naszej wolnej woli (czy chcemy zdobyć się na trud karmienia piersią?), możliwości edukacji, możliwości przepracowania, przemyślenia własnych doświadczeń.

Myślę, że wiele sytuacji niekarmienia piersią sięga głęboko wstecz- same też jesteśmy pokoleniem, którego matki doświadczały indoktrynacji pt.: „Nie masz mleka. Jesteś chora, to nie karm. Na każdy problem lekarstwem było: to nie karm! Nie przytulaj, bo się rozpuści! Nie karm zbyt często! Itd.” To ma swój oddźwięk w teraźniejszości.”



Etapy karmienia piersią

Gdy zaczynamy karmić piersią, zdaje nam się czasem, że to karmienie zawsze będzie wyglądać tak jak na początku. Nic bardziej mylnego!

  • Okres noworodkowy: czas adaptacji do życia poza łonem mamy; dziecko ssie najczęściej bardzo odruchowo; ma cudowny odruch szukania, który pomaga odróżnić potrzebę głodu od innych potrzeb; w ciągu tych pierwszych czterech tygodni dzieciątko często potrzebuje ssać dużo i często, co jest szkołą cierpliwości dla mamy; w okresie noworodkowym zazwyczaj niezbędne są karmienia nocne (co 3-4 godziny), aby dziecko prawidłowo przybierało na wadze; dziecko czując mamę leżącą, poruszającą się obok, nie zapomina o budzeniu się na karmienie i nie przesypia czasu, kiedy zaczyna być głodne; zostawione samo w łóżeczku- może przesypiać swoje pory głodu, co niekorzystnie odbija się na przybieraniu na wadze;  trzeba często się w tym okresie zmagać z nawałem, popękanymi brodawkami, nierzadko zastojem czy nawet zapaleniem piersi;
  • karmienie niemowlęcia do pół roku: po okresie noworodkowym, częściej później dzieci zaczynają ssać skuteczniej tzn. w krótszym czasie potrafią wyssać więcej mleka niż poprzednio; takie niemowlątko, które jest już silniejsze, niekiedy ssie rzadziej niż jako noworodek bądź młodsze niemowlę; są tu jednak wyjątki: tzw. kryzysy laktacyjne i okresy choroby; kryzysy laktacyjne są właściwie nietrafioną nazwą okresów szybszego wzrostu, kiedy to dziecko potrzebuje „zapracować sobie” częstszym ssaniem na większą ilość mleka; najlepszym lekarstwem w tym czasie jest cierpliwość mamy i karmienie dziecka według jego potrzeby, nie według własnego „widzimisię”; niektóre niemowlęta (choć raczej mniejszość) po okresie noworodkowym zaczynają przesypiać noc lub dużą jej część ku konsternacji ich mam; jeśli maluch dobrze rośnie, dobrze przyrasta na wadze- to trzeba pozwolić mu się wyspać i tyle;
  • okres wzrastającej potrzeby ssania; od pół roku do półtorej roku to czas, kiedy dziecko (nawet to przesypiające do tej pory noc), może zacząć się częściej budzić na nocne karmienia; jest bardziej ruchliwe- potrzebuje więc jedzenia bardziej kalorycznego oraz jego większą ilość; nocne karmienie piersią dostarcza właśnie więcej kalorii, więcej kwasów tłuszczowych do budowy mózgu, co ma dużą wagę ze względu na bardzo szybki poznawczy rozwój dziecka w tym okresie; większość lekarzy, poradników zaleci w tym okresie rozszerzanie diety dziecka; wiele dzieci rzeczywiście zaczyna być na to gotowe: potrafi siedzieć (ważna umiejętność utrudniająca zadławienie), zaczyna się interesować jedzeniem, brać je w dwa paluszki do ręki; większość dzieci w tym czasie ma okresy, kiedy traci zainteresowanie ssaniem, tak bardzo interesuje je poznawanie otaczającego świata, a także ma okresy wzmożonego ssania- te fazy przeplatają się i niekiedy często zmieniają w zależności od zdrowia dziecka, jego samopoczucia, okresów równowagi i nierównowagi psychicznej; w tym okresie dla zdrowego dziecka nie jest ważna duża ilość zjadanego dodatkowego pożywienia, gdyż i tak dziecko tylko w niewielkim stopniu je przyswaja- dopiero uczy się je tolerować, gryźć, trawić; ale jest to tak bardzo niedoskonałe, że najlepiej, gdy dużą część diety nadal stanowi mleko mamy; nawet w krajach rozwiniętych dzieci najbardziej niedożywione są właśnie w drugim roku życia- gdyż zabiera im się dużą część mleka (uważając, że już go nie potrzebują), oferując żywność dodatkową, z której jeszcze nie potrafią czerpać wiele korzyści ze względu na niedojrzałe gryzienie, trawienie, przyswajanie; widać to wyraźnie w zawartości pieluszki dziecka- wygląda ona jak przegląd menu dziecka- to jedzenie jest w niewielkim stopniu strawione; ważna jest natomiast dobra jakość tego pożywienia; około półtorej roku (oczywiście wiele dzieci wcześniej, inne później- każdy nieco inaczej dojrzewa) dzieci przeżywają kulminację albo duże nasilenie ssania, co łączy się też zazwyczaj z najwyższym natężeniem potrzeby przynależności, przywiązania; oczywiście zupełnie inaczej będzie to wyglądać, gdy matka w tym czasie odstawia dziecko od piersi, co ma miejsce ze względu na zawyżone oczekiwania w stosunku do dziecka (do roczniaka: „Jaki Ty duży jesteś!”)- co często ma miejsce w naszym społeczeństwie; dzieci alergiczne czy bardzo chore mogą oczywiście rozwijać się wolniej pod względem zmian karmienia piersią- one mają prawo i potrzebę dłuższego od innych karmienia piersią; w tym okresie dziecko powinno mieć proponowane dodatkowe jedzenie po karmieniu piersią albo między karmieniami- nie zaś zamiast karmienia piersią (o ile mama jest dyspozycyjna- nie pracuje);
  • od półtorej roku bądź innego punktu kulminacyjnego (czasem dwa lata, czasem dwa i pół, innym razem po roku) do trzech lat potrzeba ssania stopniowo ulega ograniczeniom (najczęściej mało zauważalnym dla mamy), ale jest ona nadal bardzo ważna dla dziecka; dziecko zdobywa wiele potrzebnych umiejętności, które w przyszłości pozwolą mu obyć się spokojnie bez ssania: okazywanie przywiązania na różne sposoby, różne sposoby uspokajania się, coraz lepiej toleruje i przyswaja dodatkową żywność, przywiązuje się do innych osób z otoczenia; wszystko to zajmuje każdemu dziecku indywidualną ilość czasu; jednak z punktu widzenia dziecka karmienie piersią jest nadal ważną częścią jego życia.
  • zakończenie bywa bardzo indywidualne: dzieci rozwijają się w różnym tempie; niektóre już jako dwulatki nie potrzebują ssać (raczej jest to mniejszość- zakończenie w tym wieku wynika bardziej z postawy mamy); większość dzieci jednak dorasta do zakończenia ssania w wieku przedszkolnym- na jego początku, w środku bądź pod koniec, ze względu na różny stan zdrowia, różny rozwój emocjonalny, mniejsze lub większe wsparcie, którego udziela mu jego rodzina, różny poziom umiejętności; zakończenie czyli ssanie raz, dwa, trzy razy na dobę lub nawet na tydzień może trwać bardzo zróżnicowaną ilość czasu: od paru tygodni, ale częściej dzieci wolą rozciągać ten czas na miesiące, a nawet lata- ułatwia to dziecku nabycie sprawności zarówno układu odpornościowego- lepsze radzenie sobie z chorobami, większą stabilność emocjonalną (co nie znaczy- dojrzałość emocjonalną, bo ta jeszcze nie jest pełna nawet w wieku kilkunastu lat). Nawet jeśli dziecko nie jest gotowe na zakończenie ssania- a ta decyzja wychodzi wyłącznie od mamy- gdy jest ona pewna siebie, zdecydowana- odstawienie w tym okresie jest o wiele łatwiejsze, spokojniejsze, łagodniejsze niż wcześniej; ze względu na dużą zdolność poznawczą w tym okresie- dziecku łatwiej wytłumaczyć, pokazać uzasadnienie swojej decyzji;

Czasem mamy podejmują w dobrej wierze rzeczy, które nie ułatwiają zakończenia karmienia. Jest to np. robienie owocu zakazanego ze ssania, podawanie innego jedzenia, gdy dziecko prosi pierś jako zasada postępowania (ukazuje to swoistą ambiwalencję matki w stosunku do karmienia piersią), eksperymentowanie na dziecku zamiast cierpliwego towarzyszeniu jego rozwojowi.

Myślę, że pojawienie się kolejnego potomka pod sercem karmiącej mamy często skutecznie motywuje mamę do zakończenia karmienia, a niejednemu dziecku ułatwia zakończenie przez dostarczenie mu większej niż normalnie porcji ciał odpornościowych we wcześniaczym mleku (mleko przystosowuje się do młodszego dziecka- tego w brzuchu).

 



Uwolnić poród

„Uwolnić poród”- tytuł filmu, który obiega cały świat.

Dziś będzie można go obejrzeć w Lublinie.

Film streszczają mniej więcej tak:

Z czyich rąk trzeba uwolnić poród? Twórcy tego filmu udowadniają, że akt narodzin został całkowicie zawłaszczony przez współczesne położnictwo, przez medycynę. Strach przed ewentualnymi komplikacjami podczas porodu, skutecznie podsycany przez lekarzy, doprowadził do dehumanizacji jednego z podstawowych procesów fizjologicznych. Pod pozorem bezpieczeństwa, kobiety na całym świecie zmuszane są do rodzenia w szpitalach, w których większość farmaceutycznych i chirurgicznych interwencji podczas porodów wykonywana jest dla korzyści finansowych lub wygody personelu medycznego. Przyznają to sami lekarze.
Para brytyjskich reżyserów, Alex Wakeford i Toni Harman, którzy są partnerami także w życiu prywatnym, po złych doświadczeniach w szpitalu przy narodzinach córki, zainicjowała ogólnoświatową kampanię, One World Birth, na rzecz zmian w systemie opieki okołoporodowej.
Pretekstem do nakręcenia filmu „Uwolnić poród” była głośna sprawa Ágnes Geréb, węgierskiej położnej, która od lat pomaga kobietom rodzić w domu. I chociaż miejscowe prawo tego nie zabrania, Ágnes pod zarzutem narażania życia pacjentów, trafiła do więzienia. Na fali protestów i społecznego oburzenia, jedna z matek zaskarżyła Węgry przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. I wygrała. Film mówi o doniosłym znaczeniu tego procesu.

Tak się złożyło, że młodszą córeczkę urodziłam w domu zanim zdołała przyjechać położna (korki na ulicach i te sprawy). Kiedy moja położna podzieliła się z tym z inną położną, ta zakrzyknęła: „Ależ to zabronione!” Na co moja położna odparła: „Oddychanie też niedługo będzie zabronione?” Przecież to też czynność fizjologiczna.

Oczywiście, że rodzenie dzieci również poza szpitalem nie jest i nie może być zabronione, choć przez jakiś czas PRL zmuszał kobiety, żeby rzeczywiście wszystkie rodziły w szpitalu.

Na szczęście obecnie jest lepsze prawo- co nie znaczy, że świadomość personelu medycznego się zmieniła. Dla nich jest to nadal sytuacja, nad którą to oni powinni mieć władzę, zarządzać porodem, kierować nim. Niestety takie zarządzanie jest opłakane w skutkach: ponad 30 % cesarskich cięć, traumatyczne przeżycia kobiet na porodówkach.

Wyrzekając się nawet nazwy „służba zdrowia” (obecnie jest już tylko „opieka zdrowotna”), rzeczywiście coraz bardziej odchodzą od służenia kobiecie i jej dziecku na rzecz rządzenia kobietą i jej dzieckiem.

Czemu służy np. kroplówka z oksytocyną?

Rzadkie są przypadki, kiedy rzeczywiście służy mamie rodzącej i jej dziecku. Lekarze nie zapoznają z licznymi skutkami ubocznymi wlewania w nią sztucznego hormonu oksytocyny:

  • większy niż naturalnie ból, jego natężenie staje się nie do zniesienia;
  • podwyższone ryzyko pęknięcia macicy;
  • możliwość niedotlenienia, a nawet uduszenia dziecka (kiedy dziecko jest opętlone pępowiną- poród może postępować wolniej, dłużej w tym celu, żeby oszczędzić dziecko);
  • częściej następują inne powikłania, m.in. konieczność rozwiązania porodu cesarskim cięciem, większe pęknięcia krocza (zbyt szybkie, mocne skurcze) itd.;
  • gdy indukcja porodu: urodzenie wcześniaka lub dziecka niegotowego do porodu, do samodzielnego oddychania i inne powikłania związane z dzieckiem.

Pan Bóg się nie pomylił dając kobietom czas do czekania na poród, a w trakcie porodu dając wiele czasu na rodzenie się maleństwa. Ten czas jest potrzebny. Bo czas to miłość. W tym czasie można przekazać dziecku i jego matce tak wiele gestów miłości, cierpliwości, podtrzymania na ciele i duchu.

Tylko my jako matki musimy też być gotowe na to, by je przyjąć. I musimy uczyć naszych bliskich, że zasługujemy na cierpliwość, troskę, pokój.



Lublin- „Uwolnić poród”

9 grudnia 2012 odbędzie się w siedzibie Telewizji (ul. Rabbego2) o godzinie 18:30 projekcja filmu „Uwolnić poród” (Wlk. Brytania 2012, 60′, reż. Toni Harman, Alex Wakeford)

Po filmie przewidziana dyskusja z kimś z Fundacji Rodzić po Ludzku. Ciekawe, ciekawe…



Czemu nie?

Czemu właściwie nie wystawić własnych jasełek w domu?

Żeby pobawić się z własnymi dziećmi, pośmiać. Czy tylko szkoła, kościół ma wyłączność na „takie rzeczy”? Nie ma jak rodzina wielodzietna- dla każdego znajdzie się jakaś rola.

Ponieważ dziś świętego Mikołaja dzień, gdyby ktoś nie dostał prezentu, to ja się dzielę prezentem własnoręcznie wczoraj zrobionym (trochę nieudolnie, ale cóż, na własne potrzeby zabawy i uświetnienia wieczerzy wigilijnej wystarczy). Na kolanie nabazgrane, przed śniadaniem:

JASEŁKA

Narrator:

Do stajenki przychodzimy

wszelkiego dobra wam życzymy,

by w dzień Bożego Narodzenia

spełniały się serca życzenia.

Anioł:

Oto dziś ogłaszamy radość wielką:

narodził się Święty Mesjasz Król,

ukoi On każdy ludzki ból,

potrzebę zaspokoi wszelką.

Kolęda (wszyscy):

Gdy się Chrystus rodzi…

Józef:

Maryja czule trzyma Dzieciątko,

chwali snem Boga to niemowlątko.

Czego rodzić się musi w stajence

dziecko, co poczęło się w świętej Panience?

Maryja:

Zachowaj w sercu rzeczy te Boże,

Bóg nam we wszystkich sprawach pomoże.

Zrzuć więc na Niego swoje zmartwienia,

przyłącz do mego serca wielbienia.

Anioł:

Teraz zabeczy owieczka na chwałę małego Jezuska.

Owieczka (półtoraroczna):
Beeee.

Piosenka z pokazywaniem:

Miłość Twa od najwyższych gór wyższa jest…

Józef:

Spójrz, ktoś do nas szybko idzie drogą,

dobrzy ludzie pewnie nam pomogą.

Kolęda:

Przybieżeli do Betlejem…

Pasterz I:

Święci Aniołowie nas zbudzili,

niezwykłe sprawy swe oznajmili:

Bóg Wszechmocny, dobry i wielki

zesłał nam Syna tu do stajenki.

Pasterz II:

Każde kolano zgiąć się więc musi

przed tym Jezusem, któremu słano

w żłobie i biedzie tę tu kołyskę,

choć On miłością napełnił wszystkie

serca spragnione- czy Mu otworzą

domy i dusze swe upokorzą?

Żeby z Jezusem z krzyża królować

i zmartwychwstania też zakosztować.

Maryja:

Włączam Was w miłości tajemnicę,

Bóg spełnia niezwykłą obietnicę

i znów przychodzi w Chleba łamaniu,

cichy i prosty jest w swym kochaniu.

Anioł śpiewa zwrotkę kolędy:

Gdy śliczna Panna…

Maryja refren:

Li li li li laj…

Anioł:

Jak miłosierne jest Dziecię Jezus

i jak wyciąga do nas rączęta,

garną do Niego się też oślęta.

Niech każdy człowiek o tym pamięta.

(Do 1,5 rocznego Osiołka):

Jak dla Pana Jezusa zaryczysz osiołku?

Osiołek:

I-aaa, i-aaa.

Kolęda:

Z narodzenia Pana…

I tu nastąpią gromkie brawa, owacje i gratulacje 🙂

Może ktoś jeszcze skorzysta z pomysłu, tekstu- proszę bardzo, chętnie się podzielę 🙂