Archiwum kategorii ‘Rodzenie’


Poród- każdy jest cudem






„Wczoraj minęły 2 lata, od kiedy Kazik jest z nami po tej stronie brzuszka. (…) Wracamy do wspomnień ze wzruszeniem. To był piękny poród, prawdziwie rodzinny czas. Monia- nasza starsza córeczka, wówczas 2-letnia- pamięta jak chlapała mamę wodą.

Byliśmy z nim u osteopaty, kiedy skończył pół roku. Pan nie mógł się nadziwić, że urodziłam go naturalnie i to jeszcze w domu. Kazio po urodzeniu wyglądał jakby nie miał szyi. Osteopata powiedział, że w brzuszku był ułożony w taki sposób, że głowę miał jakby wciśniętą w barki. Niektóre dzieci się krzywo ustawią i potem tak rosną. Rodzą się przez cięcie, bo poród nie „postępuje”. Dziecku ciężko odgiąć głowę w drugą stronę, żeby się przecisnąć. Pierwszy raz spotkał dziecko z tą „przypadłością”, które urodziło się naturalnie. Prawdopodobnie w szpitalu skończyłoby się straszeniem i cesarskim cięciem. W domu mieliśmy spokój, nikt nas nie poganiał… tak miało być…”

Dziękuję za tę relację.

Może ktoś jeszcze chce się podzielić?

Nie musi być z porodu domowego. Trudne porody też -zwłaszcza przepracowane- potrafią być bezcenną perełką.

Kiedy spotkają się 2 kobiety i szczerze ze sobą rozmawiają,

prędzej czy później dzielą się swoimi historiami porodowymi.

Aby dzielić się bólem, jeśli nie został obmyty.

Aby dzielić się światłem i radością.

Jeśli potrzebujesz obmycia z bólu, umów się na otulanie.

tel.: 501-218-388



Co jest Twoim skarbem?

Media społecznościowe tworzą atmosferę,

by swoje skarby wystawiać przed własne drzwi

wykrzykując przy tym głośno.

Raj dla złodziei.

A tymczasem

skarb

trzeba ukrywać.

Otoczyć go ciszą,

dyskrecją.

Pozwolić mu wzrastać

stopniowo.

Cieszyć się nim i pracować nad nim w skupieniu. I trudzie.

Powierzając zaufanym.

Poród jest takim skarbem dla rodziny.

Miłość to jedyna atmosfera,

w której warto rodzić.

Czy można ją zabrać:

-do szpitala,

-na cesarkę,

-do własnego domu?

O tym się dowiecie na naszej Szkole Rodzenia

prowadzonej przez nas- małżeństwo, rodziców,

na którą serdecznie zapraszamy

już w nowym miejscu w Lublinie.

Izabela & Grzegorz

tel. 501-218-388- można się zapisać dzwoniąc

lub wysyłając SMS- oddzwonimy!



Cięcie cesarzowych

Na zdjęciu dziecko prezentuje odruch Moro.

Pewna mama podzieliła się doświadczeniem swoich cesarskich cięć. Nazwijmy ją Ewa- czyli matka (prawdziwe imię jest inne).

„Pierwsze cięcie miałam, gdyż dziecko było ułożone pośladkowo. Myślałam, że tak musi być.

Na to, że będę mogła drugie dziecko urodzić naturalnie, nadzieję dał mi lekarz. Szkoda, że w szpitalu tak mało zrobiono, by można to zrealizować. Prawie od razu skierowano mnie do cięcia.

Miałam wrażenie, że nóż ginekologa sięga mojego serca.

Potem jeszcze dwójkę dzieci urodziłam przez cięcie.”

Tego nie trzeba komentować.

Na zdjęciu widać dziecko prezentujące odruch Moro, który po porodzie ułatwia mu nabrać pierwszy raz powietrze.

Zanika on około miesiąc później u dzieci urodzonych drogą operacyjną. Przypadek?

Nie zapomnijmy jednak, że cesarskie cięcie to nie tragedia.

To droga miłości.

Tyle, że na skróty 😉

Dziękuję za tą historię.



Lubicie opisy porodów?

Jest tylko jeden taki wyjątkowy czas, gdy jesteś domem dla swojego dziecka.

Bo ja bardzo!

A może ktoś chce przesłać mi swój opis porodu, by go tu opublikować?

Nie musisz pisać wszystkiego.

Opisz to dobro, którego doświadczyłaś, nauczyłaś się, dotknęłaś, rodząc.

I ten trud, ból życiodajny.

W tytule wiadomości napisz: „Rodzę, bo kocham”.

Mam książkową nagrodę,

którą chętnie wyślę lub przekażę

jednej wybranej przez nas autorce.

Dla drugiej autorki

przewiduję nagrodę z olejków eterycznych,

skomponowaną przeze mnie.

Przesłanie opisu porodu, oznacza zgodę na publikację (+ew. korektę pisarską).

Możecie swoje opisy porodu przesyłać na maila:

fizula@gazeta.pl

Żeby wziąć udział w konkursie, należy także podać swój adres lub umówić się ze mną na odbiór osobisty 🙂

Opisy zbieram do końca stycznia, więc 2 lutego ogłoszę zwycięzców i wyślę nagrodę.



Dobry, dobry, bardzo dobry

Poród może być dobrym, bardzo dobrym doświadczeniem

Pod takim tytułem niebawem organizuję spotkanie.

Czyli poród jako doświadczenie dobre i bardzo dobre.

Bo warto pozwolić matce w czasie porodu:

-czuć się bezpieczną, by mogła otworzyć się na swoje dziecko;

-wspierać ją, by czuła się kochana, spokojna;

-świętować, celebrować narodziny jej dziecka;

-śpiewać, tańczyć, krzyczeć- tak jak tego może potrzebować;

-skupić się na rodzeniu- bo nikt bardziej niż rodzące się dziecko nie potrzebuje jej.

W przeddzień Międzynarodowego Dnia Porodów Domowych

czyli 5 czerwca 2024 roku w godzinach 16.30-18.30,

Bioteka, al. Racławickie 22, Lublin

rezerwujcie sobie czas na spotkanie lub przekażcie informację o nim innym pt.

„Poród czyli doświadczenie, które może być dobre i bardzo dobre”

Czy wiecie, że propaganda hitlerowska miała na celu zohydzenie Polkom i Żydówkom rodzenie dzieci:

” Kobiety od ciąż miała odstraszać propaganda groźnych dla zdrowia porodów”

Cytat z:

Plan Hitlera dla Polski



Moment

Jest taki czas,

gdy

macierzyństwo Cię przerasta,

poród Cię przerasta

karmienie piersią Cię przerasta,

życie Cię przerasta.

Mnie też przerastało.

Mówiłam:

-Nie dam rady.

Mówiłam tak, bo było ciężko.

Taki „7 cm” życia.

Wytrwanie rodzi cierpliwość.

I daje życie.

Uśmiech w końcu wraca.

-Uśmiechnij się, mamo.



Odwaga czyli życie w miłości

Fakty

Lęk boi się.

Trzęsie.

I chowa w ciemności.

Najchętniej ukrywa swoje ciemne sprawki.

Ukrywa też w swoich ciemnych dziurach, w swoim cieniu: nieprzebaczenie, złość, gniew, zawody i żale.

Żywi się strrrrrrrrrrasznymi historiami, lękami innych, wydarzeniami z przeszłości, wyobrażeniami nieprawdziwych przyszłych wydarzeń, zabobonami, gusłami, niewiedzą i nieświadomością.

Nie lubi konfrontowania z rzeczywistością, czasu teraźniejszego, dobrych historii, śmiechu i rozluźnienia.

Dlaczego o tym piszę? Bo co rusz słyszę, że ktoś się boi, że i Was dręczą niepokoje, niepewności, obawy dotyczące porodu. Domowego lub szpitalnego i różnych okoliczności towarzyszących. Lub opieki nad dzieckiem.

A z lęku można i warto zrezygnować.Na rzecz odwagi, która opiera się na rozumie i zaufaniu tym, którym warto ufać.

„Doskonała miłość usuwa lęk” (list św. Jana)

– czyż nie jest to wspaniała nowina, na której można się oprzeć? Czy zaproszenie do porodu właściwych osób nie daje pewności, że przeżyjemy go sensownie? Czy oparcie swojego wyboru na zrozumieniu fizjologii, na świadomości sensu tego procesu, sensu niedojrzałości dziecka, nie jest antidotum na nieracjonalne lęki?

Czy więź z Bogiem nie daje nam niezawodnego towarzystwa?

Zaufanie jest oparte na miłości. Rozum natomiast nie boi się pytań, rozmów, świeżych i odkrywczych pomysłów. W czasie przygotowania do porodu jest na nie miejsce. W czasie porodu jest na nie miejsce. Kocham te porody domowe, więc stawiam czoła tym lękom razem z matkami i ojcami, którzy do mnie trafiają. Jeśli przed Tobą poród szpitalny, również możemy wesprzeć Cię w dobrym przygotowaniu do porodu. O tych i innych sprawach chętnie porozmawiamy w ramach:

->Szkoły Rodzenia- grupowej

->spotkań indywidualnych

->wersji dla tych, co nie mają czasu się spotkać, ale chcą skorzystać z pewnych profitów, jakie daje wsparcie położnej.

Lublin i okolice

Iza i Grzegorz: 501-218-388



Skurcze- na wagę złota od początku do końca

Fale skurczy- czyli poród

Kiedy fruwałam z radości nosząc pod sercem najstarsze dziecko,

cieszyłam się też ze skurczy Braxtona-Hicksa.

Wiedziałam, że to naturalny trening mięśni macicy, potrzebny, by potem szczęśliwie urodzić. Nie może mięsień bezwładnie się lenić przez wiele miesięcy, bo potem musi wykonać swoją największą pracę: porodową. Ćwiczenie na wiele godzin: kilka bądź kilkanaście, a przy pierwszym dziecku nawet kilkadziesiąt.

Cieszyłam się do czasu.

Do czasu wizyty u pewnego ginekologa, który huknął na mnie, gdy leżałam na fotelu ginekologicznym:

-Czego się pani stresuje? Chce pani przedwcześnie urodzić?

Noooo, głównie to się stresowałam tym badaniem ginekologicznym.

Nie podobało się lekarzowi, że poczuł twardnienie mojej macicy.

Dostałam magnez do zażywania.

OK.

Ale nigdy przenigdy już się nie chwaliłam żadnemu ginekologowi, że mam mocne i częste skurcze Braxtona-Hicksa- zwłaszcza, że urodziłam 2 tygodnie po środkowym terminie.

A przy kolejnych dzieciach odczuwałam te skurcze coraz wcześniej

i wcześniej,

i wcześniej,

i wcześniej.

Nigdy nie urodziłam przedwcześnie.

Potem jeszcze się dowiedziałam, że te najwcześniejsze skurcze (wg podręczników nieodczuwalne) nazywają się falami Alvareza- inne matki wielodzietne również mówiły mi, że z kolejnymi dziećmi w drodze również czuły je coraz wcześniej, coraz wyraźniej. I też szczęśliwie donosiły do terminu.

A potem poznałam wiele matek, które leczyły się mając zdrowe ciąże, zdrowe dzieci- właśnie z tych zdrowych skurczy zażywając całe ciąże No-Spy, zakładając Luteiny itp., a potem rodząc dzieci po-Nospowe czyli z obniżonym napięciem mięśniowym.

A potem poznałam jeszcze inne matki- wielodzietne, które też odczuwały fizjologiczne skurcze ciążowe, ale nie dały się leczyć z powodu zdrowia i nie biorąc globulek z luteiną, tabletek z No-Spą donosiły dzieci do 40, 41 czy nawet do 42 tygodnia.

Czy zachęcam kogoś, by nie brał leków przepisanych przez lekarza?

NIE!!!

Ale zachęcam, by myśleć. Brać odpowiedzialność.

Kto jak kto, ale na pewno lekarze nie poniosą odpowiedzialności za skutki uboczne leków przepisanych nam i naszym dzieciom. Poniesiemy MY konsekwencje naszych wyborów- my i nasze dzieci- i te pozytywne, i te negatywne.

Poniesiemy je my i nasze dzieci.

Zachęcam, by nie dać sobie wmówić, że skurcze Braxtona-Hicksa są patologią, podczas gdy są bardzo ważnym etapem rozwoju, treningu zdrowego mięśnia macicy. Jeśli zapobiegamy zdrowemu rozwojowi mięśnia macicy przy pomocy leków, to jak można się spodziewać pozytywnych efektów tego podczas porodu?

Pewna ciekawa stara książka położnicza wyszczególnia jeszcze 7 innych rodzajów skurczów.

Jest ktoś ciekawy?



Ciąża to nie choroba, ale…

W Domu Narodzin- tuż po uzyskaniu prawa wykonywania zawodu…

Ciąża to nie choroba.

Choć Gazeta W…ybiórcza bardzo by chciała, by już móc ją uznać oficjalnie za szczególnie wredną chorobę.

Generalnie nie lubię samego tego pojęcia „ciąża”- jakieś takie przyciężkie jest i zniechęcające do macierzyństwa.

A ja macierzyństwo lubię. Podziwiam. Ochraniam.

Po prostu kocham być położną. Tak jak wcześniej kochałam i kocham być mamą.

Dlatego z premedytacją odchodzę od niego i wybieram określenie „Stan błogosławiony” czyli bycie matką dziecka poczętego, czyli czas niesłychanego wzrostu, rozwoju matki i dziecka wewnątrz niej. Czas wymagający, ale też niepowtarzalnie piękny.

A więc stan błogosławiony to nie choroba, ale… to nie znaczy, że to jest dobry czas na bicie rekordów wytrzymałości, popisywanie się, że wszystko się może i zawsze się może,

bo

warto się liczyć z tym dzieckiem,

które na nikogo innego liczyć nie może- tylko na matkę.

Tak bardzo kruchym,

maleńkim,

tak szybko rozwijającym się,

jak nigdy później.

I dla niego też TRZEBA zostawić

siły:

->na rozwój,

->na wzrost,

->na rodzenie się.

Stan błogosławiony to nie tylko NIE choroba, ale okres szczególnych sił, szczyt zdrowia.

A wiadomo, jeśli idziemy na szczyt, a nie jesteśmy do tego odpowiednio przygotowani i nie dbamy o to wejście, to może być z tego wejścia „jedna wielka lipa”.

Dlatego choć zazwyczaj kobiety, które rodzą i karmią rzadziej statystycznie chorują np. na osteoporozę (w późniejszym okresie), raka piersi, raka jajnika itp., to jeśli nie dbają o to dziecko rozwijające się w nich, to siebie też mogą narazić na bieżące perturbacje z powodu tej niedbałości.

Miłość jest wymagająca, ale miłość też ubogaca.

Iza

Położna domowa, środowiskowa, Lublin:

501-218-388



Miłość jest cierpliwa…

„Jest czas na wszystkie sprawy pod niebem…”

Czy na sztuczną indukcję porodu można się nie zgodzić?
Można, takie są prawa pacjenta. Prawa pacjenta w uzasadnionych okolicznościach dają nam też możliwość skorzystania z tego rozwiązania.

Czy są zalety tego wyboru oprócz ewidentnego przyśpieszenia porodu?
Są, w wyjątkowych sytuacjach rzeczywiście trzeba pomóc dziecku się ewakuować. Są takie choroby, np. cholestaza, stan przedrzucawkowy, są takie sytuacje, kiedy łożysko zaczęło funkcjonować na tyle gorzej, że dziecko powinno się urodzić możliwie szybko, aby dalej móc prawidłowo wzrastać. Może to więc być zabieg medyczny ratujący zdrowie lub życie ludzkie. Jednak większość sytuacji indukcji odbywa się tylko dlatego, że minął pewien określony czas, zazwyczaj jest to 7-10- 14 dni po tzw. środkowym terminie. Czy trzeba w takiej sytuacji wywoływać poród?- podjęcie takiej decyzji na pewno wymaga spokojnej rozwagi.

Czy są wady tego rozwiązania, jakim jest sztuczna indukcja porodu?

Rzeczywiście są. Przyjrzyjmy się im dokładniej:

-możliwość urodzenia wcześniaka; jeśli np. robi się indukcję matce w 37 tygodniu ciąży, a to dziecko naturalnie urodziłoby się w 42 tygodniu, to rodzi się tu dziecko o 5 tygodni za wcześnie;

-dziecko wchłania wody płodowe z płuc dopiero 3 dni przed porodem, jeśli więc zmusimy go do wcześniejszego porodu, może być mu trudniej złapać pierwszy oddech, a na pewno jego płuca są bardziej mokre; trudności, zaburzenia oddechowe mogą być więc udziałem dziecka z powodu indukcji porodu;

-jeśli matka i dziecko nie są gotowi na poród, ich ciało może nie współpracować w próbie wywoływania porodu; znane są więc ponawiane próby indukcji bez żadnych rezultatów lub częste diagnozy „dystocja szyjkowa”; dlaczego dziecko miałoby współpracować przy porodzie, jeśli nie jest do tego gotowe? dlaczego matka nie miałaby stawiać oporu medykalizacji indukcji, jeśli jej ciało i dusza nie dojrzały do tego? często więc taka sytuacja kończy się cesarką;

-wadą indukcji są też działania niepożądane oksytocyny podawanej w infuzji dożylnej: skurcze za częste, za silne w stosunku do tego, co jest w stanie wytrzymać matka; dość często spotykam kobiety, które doświadczyły tej hiperstymulacji macicy i wspominają to jako traumę.

Czy są alternatywy dla sztucznej indukcji porodu?

W sytuacjach naglących, patologicznych niekiedy nie ma zbyt wiele oprócz cesarskiego cięcia.

Ale w sytuacji gdy mama i dziecko są zdrowi, a łożysko pracuje prawidłowo, oczywiście są!

Żeby uporządkować te liczne możliwości, skorzystam z punktów:

cierpliwe czekanie jest prawie zawsze dobrą alternatywą, zwłaszcza jeśli połączy się je z uważnym wsparciem położnej czy lekarza w zakresie obserwacji stanu dziecka; jeśli nie damy danej kobiecie donosić do tego momentu, kiedy jej dziecko zacznie się rodzić- możemy zaprzepaścić możliwość nauczenia się tej kobiety czegoś o sobie, o swoim dziecku, rodzinie; są np. takie matki, które wszystkie swoje dzieci rodzą w 42 pełnym tygodniu bez oznak jakiegokolwiek przenoszenia u dziecka;

masaż piersi i brodawek– ma udowodnione działanie pro-oksytocynotwórcze; oksytocyna jest właśnie hormonem, który odgrywa niebagatelną rolę przy porodzie; można też zastosować w tym celu laktator;

-oksytocyna jest hormonem miłości- ułatwia więc jej wydzielanie wszystko, co sprawia, że łatwiej nam o rozluźnienie, spokój, wyciszenie, „odpłynięcie”; dla różnych matek mogą to więc być różne rzeczy, ale zazwyczaj sprawdzają się: masaże (szczególnie karku, kręgosłupa, stóp), kąpiele, spacery, kojąca muzyka, wsparcie psychiczne, wysłuchanie itp.

-wśród rodzajów masażu ważne miejsce dla mnie zajmuje masaż chustą Rebozo: rozluźnienie kręgosłupa, podnoszenie brzucha połączone z rozluźnieniem i pociągnięciem oraz zachętą dla dziecka do dobrego wstawiania się potrafią czynić wiele; czy to przypadek, że na drugi dzień po takim masażu rozwijał się niejeden raz w świetnym tempie poród?

-swego rodzaju dość gwałtownym rodzajem masażu dla macicy może być ruch jelit– znane jest więc od dawien dawna wywoływanie porodu przez picie olejku rycynowego (na własną odpowiedzialność!- możliwość zbyt szybkiego porodu itp.), który przeczyszczał jelita; zamiast olejku rycynowego można tu zastosować witaminę C w dawkach wzrastających aż do wysycenia organizmu; zaletą takiego rozwiązania jest wzmocnienie odporności, wsparcie wytwarzania kolagenu (zapobieganie rozległym pęknięciom krocza);

-pewna wspaniała położna podzieliła się ze mną też przepisem na herbatkę naskurczową: na termos ścieramy korzeń imbiru (kilka cm), dodajemy 1 łyżeczkę goździków, cynamonu, herbaty werbeny; pijemy po małym łyczku przez 1-2 doby; tradycyjnie pije się też począwszy od 35-36tygodnia herbatę z liści malin, aby wzmocnić skurcze;

-niektórzy uważają, że można też jeść pokarm, który będzie naskurczowy: codziennie kilka daktyli, rdzeń ananasa czy olejek z wiesiołka; z mojego doświadczenia jednak, jeśli matka i dziecko nie są wystarczająco gotowi, może to nie mieć specjalnego znaczenia, co się je czy pije; zresztą w rejonach, gdzie kobiety nigdy nie jadały daktyli, anannasów czy olejków z wiesiołka czy nie piły specjalnych herbatek, również dawniej rodziły normalnie;

-badania pokazują jednak, że jest jeden pokarm, który może utrudnić rozpoczęcie porodu; jest nim cukier- jest to substancja, która może utrudniać wydzielanie prostaglandyn- hormonu tkankowego, który ma duże znaczenie w rozpoczęciu akcji porodowej, zmiękczeniu szyjki macicy; zwłaszcza kobiety posiadające bardziej obfitą tkankę tłuszczową powinny unikać cukru co najmniej ostatni miesiąc przed porodem; prostaglandyny są bowiem hormonem tkankowym- wytwarzanym w tej tkance;

aromatoterapia: szczególnie szałwia muszkatołowa, rozmaryn, ale także wiele innych olejków, które pozwalają się matce odprężyć, uspokoić, poczuć zadbaną, zaopiekowaną; olejki można dyfuzować do inhalacji, można też stosować do kąpieli lub po rozcieńczeniu do masażu;

ruch, spacery, schodzenie ze schodów- zwykle są polecane, by wywołać poród; i jest to rzeczywiście dobra metoda, bo powoduje ucisk główki na szyjkę macicy; jednak dla niektórych dzieci ze względu na ich pozycję może to nie być pomocne; czasem właśnie jakieś prace w pozycji kolankowo-łokciowej, masaż Rebozo w tej pozycji ułatwia dziecku zmianę pozycji na właściwą, na pójście dalej, wstawienie się głębiej w kanał rodny; niektórym dzieciom znaczną pomocą we właściwym wstawieniu i rozpoczęciu porodu może być podnoszenie obwisłego brzucha chustą (chusta na brzuch, a na plecach krzyżak);

współżycie małżeńskie– to, co było zaproszeniem dziecka na świat przez poczęcie, ułatwić może również jego poród; oksytocyna- hormon miłości jest bowiem wytwarzana podczas współżycia, z kolei nasienie męskie zawiera prostaglandyny, które mogą zmiękczyć szyjkę macicy i zachęcić ją do rozwierania; choć nie zawsze bywa to dobre rozwiązanie, gdyż matka w tym okresie bywa tak zmęczona, że może nie mieć siły i chęci na współżycie; w takiej sytuacji również sama czułość, pocałunki, masaż wykonany kochającą ręką może okazać się na wagę złota; nie można też polecić tego rozwiązania np. w sytuacji infekcji dróg rodnych, pęknięcia błon płodowych i in.

Co będzie dobre dla nas i naszego dziecka?

Często rodzice mają dobrą intuicję, gdy są w kontakcie ze Stwórcą. Zwłaszcza jeśli nie dadzą się zastraszyć, ani nie podchodzą do życia z myśleniem życzeniowym.

Lublin,

wsparcie położnicze, laktacyjne, porody domowe;

tel.: 501-218-388