Archiwum miesiąca styczeń 2012


Co potrafi dziecko przed narodzeniem?

Potrafi na przykład uratować życie swojemu ojcu. Urzekła mnie ta sytuacja:

Dziecko potrafi 🙂

I przypomniałam sobie, że i mi się zdarzyła analogiczna sytuacja. Niedługo przed narodzeniem najstarszej córy, nie dawała mi ona spać. W pewnym momencie poczułam dym. Sprawdziłam, czy w mieszkaniu nic się nie pali. Coraz mocniej dawało się czuć swąd czegoś palącego się. Podjęłam decyzję, że sprawdzę i na korytarzu, choć była to godzina 1 w nocy. Otworzyłam drzwi, a tam już były kłęby dymu.

Obudziłam męża. Nalał wody do wanienki naszej córci i zgasił spore ognisko (śmiecie z przeprowadzki, które planowali następnego dnia wyrzucić), które rozsiewało tę woń, a paliło się koło drzwi sąsiadów mieszkających piętro niżej. Dzwonił do ich drzwi, ale nikt mu nie otworzył – tak mocno spali.

Rano sąsiedzi byli zdumieni, dlaczego mają tyle wody pod drzwiami (kilka dziecięcych wanienek!).

Jak to Pan Bóg potrafi posłużyć się małym dzieckiem 🙂



Mały alergik

Tak się składa, że wśród moich skarbów również alergicy się znajdują.

Kilka uwag o wychowaniu małych alergików:

  • małego  alergika można wyłącznie karmić piersią dłużej, bo nawet do 10-12 miesiąca; później oczywiście należy wprowadzać powoli dodatkową żywność zaczynając od tej najmniej uczulającej; dla alergika dobrym tempem jest 1 rodzaj pokarmu wprowadzany na tydzień;
  • im dłuższe karmienie piersią, tym większe szanse na wyrośnięcie z alergii;
  • mały alergik może potrzebować być dłużej karmiony piersią niż jego zdrowy rówieśnik, ponieważ jego układ immunologiczny nie działa prawidłowo, potrzebuje większego wsparcia;
  • najlepsze są naturalne kosmetyki, ale trzeba je dobierać indywidualnie; np. zamiast oliwki olej lniany lub oliwa z pierwszego tłoczenia; zamiast pudru mąka ziemniaczana (można też kąpać w kisielku, płatkach owsianych);
  • dużo złego robią małym alergikom substancje chemiczne dodawane do żywności; jeśli się da, to lepiej unikać konserwantów, sztucznych barwników, utwardzaczy itp.;
  • dziecko nie ma alergii na nasze mleko, ale może mieć na składnik z naszej diety (najpierw należy wykluczyć uczulenie przez czynniki zewnętrzne: mydło, proszek, krem itd.); w takiej sytuacji należy wziąć pod uwagę dietę eliminacyjną czyli bez uczulającego składnika;
  • matki niekiedy bardzo pochopnie rezygnują z karmienia piersią; a niestety preparaty mlekozastępcze też mogą uczulać, dodatkowo są to bardzo mało wartościowe pokarmy;
  • do diety eliminacyjnej da się przywyknąć, ale zanim ten rodzaj pokarmu zaczniemy wprowadzać bezpośrednio do diety dziecka, powinnyśmy to zrobić pośrednio, żeby oswoiło się z danym białkiem w bezpieczniejszy sposób przy osłonie naszego mleka; dieta eliminacyjna nie jest więc czymś, co musimy na stałe sobie zaordynować; przy niezbyt nasilonej alergii można próbować po 2-3 miesiącach sprawdzać, jak dziecko reaguje na dany składnik naszej diety; przy silniejszych alergiach nawet 6-12 miesięcy przerwy może być wskazane.

Problem jest bardzo rozległy i niezwykle złożony. Niektórzy skłaniają się ku twierdzeniu, że wiele z „alergii” to nie alergie, a przejaw chorób pasożytniczych. Niekiedy i tak bywa, choć zapewne odrobaczanie nie załatwia wszystkich problemów.

Zastanawiam się również nad samą diagnozą „alergia”- podstawy, na jakich stawiają ją lekarze są niezwykle kruche, skoro w pierwszych latach życia nie wykonuje się jeszcze testów.



Zamkniete drzwi kiedyś się otworzą

Mam takiego proboszcza, który swego czasu zachęcał dzieci, żeby jak najczęściej odwiedzały Pana Jezusa obecnego w Najświętszym Sakramencie w kościele. Tłumaczył, że wystarczy przyjść, drzwi zawsze do kościoła otwarte, w przedsionku można uklęknąć, spotkać się z Czekającym.

Problem jest jednak taki, że ilekroć przychodzę sama czy z dziećmi (poza Mszą), to jednak kościół jest zamknięty na cztery spusty.

Można by się oburzyć na proboszcza, że sam sobie zaprzecza. Jednak dla mnie jest to pewna nauczka:

  • bycie z Panem Jezusem jest darem, nie czymś, co mi się należy;
  • czy my często nie jesteśmy takimi samymi rodzicami: deklarujemy otwartość dla swoich dzieci, a gdy przychodzą do nas, zastają nas zatrzaśniętych głucho, zajętych swoimi myślami, sprawami, komputerami?


Mała rzecz

W takie dni jak dzisiejszy: pochmurne, zamglone czasem trudno się  zdobyć na jakąś niezbędną aktywność.

Dlatego w takim czasie można zacząć od jednej małej rzeczy: „wstawię tylko pranie”. Od małej rzeczy zaczynają się rzeczy większe. I za małą rzecz można być wdzięcznym Panu Bogu, że dał nam ją do wykonania. Pan umie sam się uniżyć i docenia te nasze małe kroczki:

„Byłeś wierny w rzeczach małych, nad wieloma cię postawię. Wejdź do radości swego Pana”.

Przygotowujemy się do I Komunii Świętej z jednym z dzieci czyli całą rodziną. Czytamy więc razem książeczki księdza Pawlukiewicza (polecam!). W jednym z pierwszych zamieszczonych tam opowiadań zamieszczona jest refleksja, czemu czasem tak się i dzieciom, i dorosłym nie chce iść na Mszę Świętą. Otóż to, co złe przychodzi nam łatwo i szybko: zdenerwować się na kogoś, zepsuć czyjąś pracę, nabałaganić- nic prostszego! Ale coś stworzyć, przygotować, doglądać, pielęgnować ogród- tu się trzeba napracować! Sama wiem, jak błyskawicznie bez doglądania rosną chwasty, jak wolno i mozolnie cenne rośliny dające plony, owoce itd.

To, co byle jakie nie wymaga trudu, to co cenne jest też zarazem wymagające.

Ech, do pracy 🙂



2012 rok nastał

Jeśli czytuje jeszcze ktoś tego bloga, to proszę o modlitwę, żebym mogła skończyć pewne rzeczy pozaczynane, pourywane, które może byłyby komuś przydatne… Dziękuję od razu.

Zaczynamy Nowy Rok z Matką Bożą Rodzicielką. To nie przypadek. Jeszcze dodatkowo mam to szczęście zaczynać z profesorem Włodzimierzem Fijałkowskim, myśli o nim towarzyszą mi. O nim właśnie pisze w „Miłujcie się”.

„Płodność uzdalnia do kochania ludzi, ubezpłodnienie do ich używania”- pisał profesor. Płodność po porodzie na sposób fizyczny wyraża się właśnie w karmieniu piersią dziecka, jest to część procesu rozrodczego. Zaniechanie tego potrafi się mścić i na dziecku, i na mamie.

Eufemizm, który kochają firmy produkujące żywność dla niemowląt po prostu zarabiają na chwaleniu karmienia piersią, bo dzięki temu nie muszą pisać, że mieszanki i inna żywność podawana przed ukończeniem przez dziecko pół roku jest zwyczajnie szkodliwa dla niego. Niesie wiele ryzyk, o których wielokrotnie pisałam: bieżące choroby, ale i w przyszłości narażenie na otyłość, cukrzyce i inne choroby cywilizacyjne. Wybór sztucznego żywienia stwarza dla mamy zwiększone ryzyko raka piersi i jajnika, osteoporozy i innych.

Także dar karmienia ma nas uzdalniać do większej miłości, większego zrozumienia naszych dzieci. Do większej cierpliwości, łagodności, wybaczania, wytrwałości. „Dając otrzymujemy, umierając rodzimy się na nowo”.