Archiwum miesiąca wrzesień 2019


Szorowanie w tonacji ciepłej i zimnej

Photo by Senjuti Kundu on Unsplash

Anegdotkę z własnego życia opowiem zgoła inną niż na powyższym zdjęciu.

Przychodzimy z dziećmi do kościoła. Maluchy odświętnie ubrane: koszule, spodnie z kantem etc. Pięknie same się ubrały, tym bardziej dumna z nich jestem. Kiedy już prawie z tej dumy spuchłam, zauważyłam, że jeden z moich synów założył spodnie tył naprzód. Może jeszcze to by nie było tak widoczne, gdyby to były spodnie na gumce, ale… to były spodnie z rozporkiem. He he!

A na powyższym zdjęciu rozpasany nieład, poplamienie od ucha do ucha. Aż mi się przypomniały scenki z własnego domu równie rubaszne i brudne, gdzie oprócz kolorowego dziecka również dom nabrał barw, błot, liści i traw.

Gdy jest się szczęśliwie matką wypoczętą i zrelaksowaną, to jest to okazja do wspólnych barwnych psot i chichotów, a potem pogodnego szorowania.

Ale gdy innym razem jest się matką padniętą, zmęczoną, drżyj o dziatwo, skończyły się żarty.

Czy jedno z tych doświadczeń dla dziecka jest niepotrzebne?

Nie.

Każde uczy czego innego dziecko.

Jedno, że zabawa jest fantastyczna, farby zaś są wyśmienite do figli i śmiechu.

Drugie, że zabawa ma swoje granice. Że zmęczona, a nawet rozgniewana mama to też mama kochająca, której „stop” jest cenną nauką na przyszłość. Że to, co robimy, ma swoje konsekwencje nierzadko.

Jak się zabrudzisz jak nieboskie stworzenie, to i mycia i szorowania będzie co niemiara.

A jak się zamoczysz, to zmarzniesz/będziesz mokry/będziesz musiał się przebrać/itd.

 

Każde z tych doświadczeń uczy czego innego też matkę.

W pierwszej sytuacji uczymy się fantazji, radości od dziecka, uczymy się, że życie jest piękne i warte uradowania się nim.

W drugiej uczymy się siebie samych, że jesteśmy ograniczone naszą słabością, zmęczeniem i musimy uważać na siebie, na nasze dzieci. Uczymy się jak kochać okazując negatywne emocje, jak czuwać nad domem.

Wszystko jest potrzebne.

Wszystko ma sens.

„Wystarczy ci mojej łaski” czyli Bóg jest większy od naszych trosk.



Gdy świat się otwiera

Pamiętacie ten odruch dziecka?

To odruch Moro. Na gwałtowne bodźce dziecko reaguje rozprostowując rączki i nóżki gwałtownie.

Piękne zdjęcie.

Dziecko wita się z tym światem. Jakby obejmowało go w posiadanie. Błogosławiło.

Czy na pewno tylko jakby?

Jego Anioł Stróż zachwycony wielbi Stwórcę u Bożego tronu.

Pamiętajmy w te dni o Archaniołach, Aniołach Stróżach, bo Oni pamiętają o nas.



Czas to miłość

Photo by Dave Clubb on Unsplash
Czas to miłość.
Dlatego chcę Wam zacytować piękną opowieść Moniki, która nieśmiało zamieściła ją w komentarzu.
Ale ona jest zbyt piękna, pożyteczna i pouczająca dla mam karmiących, by ją tam zostawić.
Dlatego poprosiłam Monikę o to, żebym mogła ją zacytować.
Wyjmuję ją więc z cienia, żebyśmy mogły się od siebie uczyć:

„Oto moja historia. Plan był taki: urodzę naturalnie i będę karmiła piersią przez rok. Życie jednak weryfikuje nasze plany. Zabrakło naprawdę niewiele i urodziłabym naturalnie, ale skończyło się cesarskim cięciem, co przeżyłam bardzo mocno zarówno emocjonalnie i jak fizycznie. Pozostało naturalne karmienie, niejako rekompensata dla Córeczki za drogę przyjścia na świat. Początki były naprawdę w porządku, martwiły jednak słabe przyrosty wagowe. Mały epizod z jedną piersią sprawił, że poprosiłam o wizytę doradcę laktacyjnego i wówczas okazało się, że przyjęta przeze mnie strategia karmienia co 2,5-3 godziny jest co najmniej dyskusyjna 😉 Zaczęłam karmić nie tyle na żądanie, co według rytmu dnia i nocy Dziecka; owszem zdarzały się również przepełnienia piersi i wówczas miałam w Malutkiej wsparcie. Potem trafiłam na blog Izy i przepadłam. Czytałam i czytałam… To mnie chyba rzeczywiście otworzyło na zupełnie inne spojrzenie na siebie jako matkę oraz Córeczkę, na naszą więź, która cały czas się budowała, na to, że karmienie to nie tylko proces odżywczy, ale również emocjonalny, w dużej mierze duchowy, to także nauka i wzrastanie. Może nawet przekraczanie siebie.
Po tym całym przeorganizowaniu mojej pierwszej, fatalnej, koncepcji, przyszła po prostu codzienność. Pojedyncze karmienia łączyły się w dni, tygodnie, miesiące, wreszcie lata. Nawet nie wiem kiedy planowany przeze mnie rok przekształcił się w dwa lata karmienia. Spotkałam się wówczas z Izą, żeby dowiedzieć się, jak „łagodnie odstawić Dziecko od piersi”. Spotkanie było bardzo miłe i pouczające. Nie odstawiłam Dziecka. Podjęłam decyzję, że będę karmić dalej, zaufam intuicji i matczynemu sercu, ale zaufam przede wszystkim Dziecku, dając pierwszeństwo Jej potrzebom. Karmiłam moją Córeczkę 5 lat, 1 miesiąc i 3 dni. Jestem z tego dumna, jestem dumna z siebie, ale nade wszystko z Córeczki, która pewnego dnia powiedziała, że to był Jej ostatni raz, ponieważ jest już dużą dziewczynką (szczerze: marzyłam o tym, by to była decyzja Dziecka, czytałam historie Mam, które opisywały historie swoich Dzieci, ale sama byłam pełna wątpliwości, czy to rzeczywiście jest możliwe).
Bardzo lubiłam karmić. Zawsze mówiłam Mamom, które pytały skąd mam pokarm, że bierze się on z miłości. Oczywiście łatwo otrzeć się tu o lukrowanie i budowanie słodkiego obrazu, takiego z okładki. Ale każda Mama wie przecież, że zdarzają się i kryzysy, i gorsze dni, zmęczenie, zniecierpliwienie, zniechęcenie. Patrzę na karmienie z wielu perspektyw: niektóre wymieniłam na początku, ale należy jeszcze dodać perspektywę ekonomiczną, bezwzględnie należy oddać karmieniu pierwszeństwo w byciu lekiem na całe zło w chorobie, bólu ząbka, smutku, strachu (spowodowanym np. pojawieniem się Rodzeństwa). Karmienie Dziecka to także karmienie samej siebie – tym Dzieckiem, które pewnego dnia już nie będzie potrzebowało mojej piersi, treściami (z książek, blogów, artykułów etc.), które będą rozwijały mnie jako matkę, opiekunkę, żonę (czasem zapominam jak to jest ważne).
Na koniec taka refleksja z mojego długiego karmienia, że częściej spotykałam się z dezaprobatą niż wsparciem. Miałam wrażenie, że ludzie prędzej zaakceptują smoczek w ustach kilkulatka, pampersa u przedszkolaka niż długie karmienie. Co by było, gdyby wiedzieli, że karmiłam przez cały czas oczekiwania na kolejne Dziecko? A po narodzinach karmiłam moją Dwójkę? Nadal bardzo lubię karmić. Teraz już tylko Synka.

PS Dziękuję, jeśli ktoś to przeczytał. Każdej Mamie życzę pięknej mlecznej drogi.

Tego komentować nie ważę się 🙂 Dziękuję Ci za podzielenie się swoimi refleksjami, przeżyciami, dorastaniem.



„Światłość i wierność”

Photo by Izabelle Acheson on Unsplash

To jest ciekawe, że nie trzeba ślubować miłości, wierności i uczciwości dzieciom, ale żonie i mężowi.

Dlatego wybrałam to frapujące zdjęcie na początek.

Randka w małżeństwie!- to jest to!

Dzieci odfruną z gniazda- miłość małżeńska budowana przez lata pozostanie.



80%!

Do niedawna uważano, że za mózgowe porażenie dziecięce odpowiada wyłącznie lub niemal wyłącznie niedotlenienie w okresie śródporodowym. Nowe badania, z którymi się zetknęłam, wskazują zgoła inaczej: jedynie 20% to udział porodu. 80% to wpływ tego, co się działo przez 9 miesięcy poprzedzających poród.

I można się dziwić, że dopiero teraz ktoś na to wpadł. Bo czyż nie tak jest właśnie ze wszystkim w życiu?

Powiedziałam o tym ostatnio pewnej mamie, której dziecko ma problemy i zdrowotne, i behawioralne. Do tej pory wiązała to głównie z okresem okołoporodowym, niedotlenieniem. Ale teraz zaczęła się zastanawiać: czy zażywanie przez nią przez 9 miesięcy leków nieobojętnych dla zdrowia nawet dorosłej osoby nie wywarło wpływu i na jej dziecko? Czy nakazanie jej leżenie nie uczyniło chorym i jej dziecka? Bo ona czuła się po wykonaniu takiego zalecenia niezdolna do zwykłych czynności, nie mówiąc już o tym, że do porodu siłami natury.

Zastanawiam się czasem, czy nie za mało słuchamy Stwórcy, a za wiele tych, którzy uważają, że umieją świetnie Go zastąpić.

Bardzo się cieszę, że wzrasta prestiż zawodu położnej. I że od paru lat można również u położnej prowadzić fizjologiczną ciążę. W ustawie o zawodzie położnej (od dawna) widnieje też jej uprawnienie do przyjmowania domowych porodów. Lekarze są bowiem głównie wyszkoleni do poszukiwań patologii- a wiadomo, że kto szuka, ten znajdzie. Zbyt często więc przez swoje jatrogenne postępowanie ciążę fizjologiczną czynią patologiczną. Podobnie jest z porodem. To nie prawda, że aż 43% polskich kobiet i ich dzieci jest niezdolnych do porodu siłami natury (takie są obecnie statystyki cc). Wiele z tego to niepotrzebne cesarki na życzenie. Zbyt wiele z tego to niepotrzebne jatrogenne działanie szpitala czyniące z porodu jednostkę chorobową, a z rodzącej chorą potrzebującą medykalizacji, leżenia, sprzętów medycznych itd.

Przychodzenie na świat dziecka jest zbyt pięknym i cennym wydarzeniem i od strony fizycznej, i duchowej, by warto było go składać na ołtarzu medycyny. Okres stanu odmiennego, porodu to są wydarzenia rodzinne, święto w rodzinie – pozwólmy sobie przeżyć je jak najpiękniej. Nawet jeśli choroba zmusi nas, by korzystać z medycznej pomocy.

Drogie kobietki rodzące przez cc, nie gniewajcie się na mnie za powyższe słowa- nie oglądajcie się za siebie. poród to kilka, góra kilkadziesiąt godzin, a karmienie piersią, wychowanie młodego człowieka to natomiast przedsięwzięcie na miesiące, lata. Tym bardziej je doceńcie, że macie szansę tak wspierać Wasze dziecko, cieszyć się nim.



Jak palić, podpowiadam…

Na zdjęciu mgła.

Ale ja będę dziś pisać raczej o zadymianiu.

Czasem jakiś członek rodziny pali papierosy. Wypali sobie na balkonie, żeby nie truć rodziny, po czym od razu wraca do domu. I jest przekonany, że zadbał o rodzinę. I nie będzie dzielić się swoim nałogiem. Bo przecież wytężył dolne kończyny, by opuścić na chwilę lokum i pogrążył się w błogim dymku poza zasięgiem domowników. Rodzinka więc jest poza zasięgiem jego papierosowej otchłani.

A tu nic z tego!

Żeby nie dzielić się swoim nałogiem, trzeba by przed powrotem do domu zrobić jeszcze 50 pompek lub równoważny wysiłek i dopiero wtedy wrócić do domu.

Ponieważ niemal nikt tak nie robi, to wszyscy członkowie rodziny jednego palacza są biernymi palaczami.

Sprawa palenia/niepalenia dla zdrowia jest istotniejsza niż zdrowe odżywianie. Dlaczego? Bo oddychamy aż 1 6-18 razy na minutę, a jemy jedynie około 3-5 razy na dobę, dzieci nieco częściej.  Dlatego tak ważne jest, jakim powietrzem oddychamy, czy mamy dom wywietrzony, czy chodzimy na spacery itp.

Skoro tak szkodliwy jest dym papierosowy, to czy matka palaczka powinna zrezygnować z karmienia piersią i przejść na mleko modyfikowane?

W żadnym razie!

  • Z badań wynika, że nawet gdy matka pali papierosy jej mleko jest dla dziecka zdrowsze niż jakakolwiek mieszanka. No cóż, mnie to nie dziwi- żadna mieszanka nie zawiera tylu tak zróżnicowanych substancji odpornościowych, z których jedne działają przeciwwirusowo, inne przeciwbakteryjnie, inne z kolei przeciwgrzybicznie.
  • Karmienie piersią może być dodatkową motywacją, by zerwać z nałogiem lub go jak najbardziej ograniczyć.
  • Substancje zawarte w nikotynie, mogą jednak zmniejszać w niezbyt dużym zakresie wydzielanie mleka.
  • Najlepiej więc zmienić palenie papierosów na palenie ogniska lub w kominku 😉

To co, idziemy na spacer?

W tym coraz chłodniejszym czasie warto pamiętać, że mitem jest tzw. „zawianie” piersi. 5 dzieci karmiłam na dworze w każdą pogodę, nigdy z tego powodu nie miałam zapalenia. Zapalenie piersi ma inne przyczyny. Tę włóżmy między bajki. Nie bez powodu piersi zawierają sporą ilość tłuszczu- to jest część ciała, której niestraszny chłód i zimno- jeszcze gotowa jest podzielić się swym ciepłem z ulubionym ssakiem.

Pozdrawiam jesiennie!

Czas więc zapalić.



Torba do porodu

Jeśli chcecie zobaczyć, jak wygląda przykładowa torba douli, to popatrzcie na obrazek powyżej.

Po co wieźć jedzenie do porodu?

Jedna z oddziałowych na pobliskiej porodówce zachęca rodzące do jedzenia. Mądra kobieta! Bo jedząc w czasie porodu zwiększa się szanse na szybszy i udany poród (Co nie znaczy, że stawiam znak równości między szybki poród a udany, bo nie musi tak być. Równie udany może być długi poród). Takie są badania medycyny opartej na faktach: Jedząc podczas rodzenia, zwiększa się na prawdopodobieństwo na poród siłami natury oraz dodatkowo na to, że urodzi się szybciej.

Nie chodzi o to, żeby kogokolwiek zmuszać do jedzenia- nie zawsze jest to możliwe. Niektóre kobiety wymiotują.  Na bardziej zaawansowanych etapach porodu czyli powyżej 5 cm rozwarcia zazwyczaj się już nie da jeść (ale da się pić zazwyczaj i jest to jeszcze istotniejsze!).

Dlaczego to jedzenie ma znaczenie?

  • Żeby mieć siły przejść przez cały poród oraz nie zemdleć po porodzie;
  • Żeby dostarczyć energii do przestawienia się z trybu stanu odmiennego na tryb laktacyjny- a są to zmiany kolosalne! im bardziej się wczytuję i poznaję to, tym bardziej jestem zachwycona, jak niezwykle Pan Bóg to wymyślił!

No i podzielę się z Wami moją radością- usłyszałam dzisiaj piękną historię dorastania pewnej młodej damy. Jak to z czynnego ssaka stała się ssakiem w stanie spoczynku 🙂 No i jej kochaną mamę proszę, żeby podzieliła się z nami swoją historię, bo wiem, że takich budujących relacji inne matki są spragnione jak kania dżdżu.

Cud dorastania- cud miłości!

Wpisujcie się, Kochane, nie krępujcie!

A jeśli któraś już bardzo skrępowana, to może mi coś na maila podesłać do zamieszczenia.



Zjedz troszkę plasticzku, kochanie, dziś na śniadanie!

Trochę słońca Wam posyłam na rozgrzanie.

Zwłaszcza przed mrożącym krew w żyłach tematem zatruwania dzieci tworzywami sztucznymi.

Zresztą nie tylko dzieci zatruwają się plastikami. My również. Dzieci jednak w większym stopniu ze względu na niedojrzałość np. bariery żołądkowo-jelitowej. Fizjologicznie pierwsze 2 tygodnie życia dziecko ma nieszczelne jelita. Jest to korzystne dla dziecka np. ze względu na przekaz przeciwciał i innych substancji zawartych w pokarmie matki, które dzięki temu szybciej mogą pomóc dziecku. Natura jednak nie przewidziała, że dzieci od pierwszych dni będą ssały smoczki, piły z plastikowych butelek. Do około 3 roku życia z kolei nieszczelna jest bariera krew-mózg.

Przeczytajcie:

Pediatrzy ostrzegają!

Zwróćcie uwagę na to, że wiele ze sztucznych tworzyw bardziej szkodzi chłopcom ze względu na „upodobnienie” do żeńskich hormonów. Co nie znaczy, że dziewczynkom nie szkodzi.

Jeśli jednak karmisz piersią, to Twoje dziecko jest wolne od sztucznych tworzyw?

Żeby tak było, warto samej dla siebie uczyć się wybierać jedzenie mniej-foliowe czyli nauczyć się np. gotować kaszę, ryż bez torebek foliowych. I być dobrej myśli- nawet mała zmiana, ale często powtarzana, daje dużą poprawę 🙂

Warto dzieciom wybierać też gryzaki, grzechotki drewniane, zrobione z warzyw, naturalnych jadalnych kłączy itp.

Śniadanie, obiad i kolację, o ile jesteśmy w domu, prawie zawsze można zjeść na talerzach szklanych albo porcelanowych czy kamionkowych.

Nie piszę tego, żeby dać się zwariować i przejść na ściśle eko-dietę.

To nie grzech użyć sztucznego tworzywa.

Ale rozum wzywa, żeby go ograniczać. Wychodzić z tego plastikowego nałogu. A papież Franciszek w „Laudato si” również woła do nas, żebyśmy ziemi przynosili błogosławieństwo, a nie przekleństwo bezrozumności i pogardy dla dzieła stworzenia.

Kto się nudzi, a ma dziecko do lat 3- polecam książkę Sears’ów zatytułowaną „Księga wymagającego dziecka”. Dla tych autorów dopiero ich czwarte dziecko było „wymagające”. Z mojej perspektywy każde dziecko jest wymagające. Tylko nie każdy rodzic o tym wie, nie każdy rodzic też daje dziecku dojść do głosu.



Pozwolić sobie odpocząć…

NA początku drogi rodzicielstwa matki są ważne dla swoich dzieci- truizm czyli oczywistość i banał. Jednak z tej oczywistości nie można robić świętości, żeby nie kręcić na siebie samą bicza.

Przyglądałam się kiedyś jak pewien ojciec bawił się ze swoim synem. Malutkim jeszcze niemowlakiem. Dziecko reagowało pozytywnie na ten męski styl zabawy. Bacznie przypatrywało się swojemu tacie, z zaciekawieniem, rozbawieniem wypatrywało, co dalej się będzie dziać. Wybuchało gromkim śmiechem, gdy tatuś je podrzucał wysoko i zaraz potem łapał. Jednak jego mama co chwilę strofowała swojego męża, dlaczego tak się zachowuje. Podczas gdy chodziło tu o zabawę, o relację dziecka z tatą. Taka zabawa zawiązująca więzi.

Czy opłaca się krytykować swojego męża?

Nie. W wielu przypadkach nie.

Owszem warto pomóc ojcu lepiej zrozumieć dziecko, łagodzić ich relację, docenić jej niepowtarzalność, wspierać jej budowanie.

Wtedy łatwiej ojcu będzie zaopiekować się dzieckiem, znaleźć do niego swoją drogę, budować więź.

Jeśli ufamy tej więzi, możemy spokojnie, gdy tatuś wyjdzie z dzieckiem na spacer, przespać się, odpocząć. Dać sobie wytchnienie.

Dajmy prawo ojcu dziecka być niedoskonałym. My jako matki również doskonałe nie jesteśmy.

Wyrozumiałość i wielkoduszność- to dobra droga dla małżeństwa po urodzeniu pierwszego dziecka. To danie sobie czasu, by spokojnie uczyć się siebie w rodzicielstwie.



Słowo przenika

Ile jest słów potrzebnych w Twoim domu?

A ile niepotrzebnych? Raniących do szpiku kości?

„Pomnóż moją godność

i pociesz mnie na nowo!” Ps 71 21

Słowo Boga uczy nas modlić się, patrzeć na siebie i innych z właściwej perspektywy:

List specjalnie do Ciebie

Słowo, które uczy słuchać i uczy mówić prawdę.