Archiwum miesiąca listopad 2011


Prostota i pójście za głosem dobrego serca

Po roku karmienia piersią dziecka, gdy mamy tracą wsparcie społeczne w tej kwestii, zaczynają się zastanawiać, czy dobrze robią, choć do tej pory nie miały takich wątpliwości.

Ale dlaczego dalej nie karmić? Czy dziecko w drugim roku życia nie potrzebuje mleka, nie potrzebuje ogromnej bliskości, nie szuka jej? Wystarczy więc zaufać swojemu dobremu sercu, które podąża za potrzebami dziecka. Po prostu to wystarczy.

A nawet jak się nie ma dobrego serca, to i kamienne serce może skruszyć dziecko. Zwłaszcza własne.



Bo się przyzwyczai…

Dzwoni do mnie mama kilkudniowego maleństwa, że dziecko nocą niemożliwie często i długo ssie. Pogratulowałam wytrwania i zachęciłam do kontynuowania karmienia dziecka według jego potrzeby. Gratulacje tym bardziej poważne, że wymagało to od tej konkretnie mamy, by siedziała w nocy wiele godzin w fotelu i karmiła (miała do spania tylko karimatę- szpital dziecięcy).

Gdyby była w domu lub na położnictwie z dzieckiem najlepszym rozwiązaniem byłoby po prostu spanie z własnym dzieckiem we własnym (lub szpitalnym) łóżku. Tak też poradziłam jej, by robiła po powrocie do domu. Tu jednak ta mama wyraziła otwarcie swoją obawę, żeby dziecko nie przyzwyczaiło się, ponieważ chciałaby mieć własne łóżko do dyspozycji swojej i męża. Wyraziłam jej wówczas moje zdanie, że ten maluszek już od dawna jest nauczony spania razem z nią i jej mężem, ponieważ ani razu nie udało jej się podczas minionych 9 miesięcy odłożyć dziecka do łóżeczka.

Jest wiele plusów takiego rozwiązania:

  • dziecko ma stabilniejszy oddech i pracę serca;
  • „nie zapomina” o karmieniach czując obok mamę, a więc lepiej przybiera na wadze (wyższy poziom prolaktyny- hormonu mlecznego w nocy);
  • mama jest bardziej wyspana, ponieważ nie musi wstawać do dziecka (kto lubi chodzić po mieszkaniu wyrwany ze snu w nocy?); nie musi czuwać, kiedy to dziecko zaśnie, żeby je wreszcie odłożyć do łóżeczka- może spokojnie zasypiać razem z nim przy piersi;
  • bliskość- dziecko jest jej nauczone od początku będąc noszone podczas stanu błogosławionego, jest to jego żywotna potrzeba niemniej istotna niż potrzeby fizyczne; bez niej tak maleńkie dziecko czuje się opuszczone, ponieważ nie ma jeszcze pamięci długotrwałej.

Karmienie piersią nie raz wymaga od mamy wzięcia swojego krzyża, nie jest nieraz lekkie, łatwe i przyjemne- a do takich wyłącznie wyborów zachęca nas współczesna kultura. Ktoś może powie, żebym nie bredziła o krzyżu, bo są tu w przestrzeni wirtualnej i niewierzący. Jednak i niewierzący od problemu cierpienia nie uciekną. Nawet jeśli matka zrezygnuje z karmienia, bo zbyt trudne, zbyt niewygodne, za dużo cierpienia jej to przynosi, to sama rezygnując z cierpienia obdzieli nim sowicie własne dziecko. Karmione butelką maluchy częściej chorują na różnego rodzaju choroby, w dorosłości bardziej mogą być narażone na niektóre choroby cywilizacyjne, jak cukrzyca, otyłość.

Pa dyrektor szpitala też obficie dzieli się krzyżem z matkami towarzyszącymi swoim dzieciom w szpitalach. Inwestując w skórzane meble wypoczynkowe we własnym gabinecie, oczywiście nie będzie miał funduszy na łóżka dla osób towarzyszących chorym dzieciom. No, ale przynajmniej będzie widać, kto tu jest panem, a kto tu ma słuchać śpiąc na podłodze.