Bo się przyzwyczai…

Dzwoni do mnie mama kilkudniowego maleństwa, że dziecko nocą niemożliwie często i długo ssie. Pogratulowałam wytrwania i zachęciłam do kontynuowania karmienia dziecka według jego potrzeby. Gratulacje tym bardziej poważne, że wymagało to od tej konkretnie mamy, by siedziała w nocy wiele godzin w fotelu i karmiła (miała do spania tylko karimatę- szpital dziecięcy).

Gdyby była w domu lub na położnictwie z dzieckiem najlepszym rozwiązaniem byłoby po prostu spanie z własnym dzieckiem we własnym (lub szpitalnym) łóżku. Tak też poradziłam jej, by robiła po powrocie do domu. Tu jednak ta mama wyraziła otwarcie swoją obawę, żeby dziecko nie przyzwyczaiło się, ponieważ chciałaby mieć własne łóżko do dyspozycji swojej i męża. Wyraziłam jej wówczas moje zdanie, że ten maluszek już od dawna jest nauczony spania razem z nią i jej mężem, ponieważ ani razu nie udało jej się podczas minionych 9 miesięcy odłożyć dziecka do łóżeczka.

Jest wiele plusów takiego rozwiązania:

  • dziecko ma stabilniejszy oddech i pracę serca;
  • „nie zapomina” o karmieniach czując obok mamę, a więc lepiej przybiera na wadze (wyższy poziom prolaktyny- hormonu mlecznego w nocy);
  • mama jest bardziej wyspana, ponieważ nie musi wstawać do dziecka (kto lubi chodzić po mieszkaniu wyrwany ze snu w nocy?); nie musi czuwać, kiedy to dziecko zaśnie, żeby je wreszcie odłożyć do łóżeczka- może spokojnie zasypiać razem z nim przy piersi;
  • bliskość- dziecko jest jej nauczone od początku będąc noszone podczas stanu błogosławionego, jest to jego żywotna potrzeba niemniej istotna niż potrzeby fizyczne; bez niej tak maleńkie dziecko czuje się opuszczone, ponieważ nie ma jeszcze pamięci długotrwałej.

Karmienie piersią nie raz wymaga od mamy wzięcia swojego krzyża, nie jest nieraz lekkie, łatwe i przyjemne- a do takich wyłącznie wyborów zachęca nas współczesna kultura. Ktoś może powie, żebym nie bredziła o krzyżu, bo są tu w przestrzeni wirtualnej i niewierzący. Jednak i niewierzący od problemu cierpienia nie uciekną. Nawet jeśli matka zrezygnuje z karmienia, bo zbyt trudne, zbyt niewygodne, za dużo cierpienia jej to przynosi, to sama rezygnując z cierpienia obdzieli nim sowicie własne dziecko. Karmione butelką maluchy częściej chorują na różnego rodzaju choroby, w dorosłości bardziej mogą być narażone na niektóre choroby cywilizacyjne, jak cukrzyca, otyłość.

Pa dyrektor szpitala też obficie dzieli się krzyżem z matkami towarzyszącymi swoim dzieciom w szpitalach. Inwestując w skórzane meble wypoczynkowe we własnym gabinecie, oczywiście nie będzie miał funduszy na łóżka dla osób towarzyszących chorym dzieciom. No, ale przynajmniej będzie widać, kto tu jest panem, a kto tu ma słuchać śpiąc na podłodze.


komentarze 4 do wpisu “Bo się przyzwyczai…”

  1. Gośka napisał(a):

    Świetny temat!

    Co do bliskości to mogę napisać o swoim doświadczeniu. Ze starszą córką spałam do ponad 2 roku życia, do końca mojej drugiej ciąży. Odkąd urodził się mały to oczywiste jest, że śpię z nim, ze starszą śpi mąż. I nie widzimy w tym nic złego. Odkąd urodziłam nie spotkałam matki, która by karmiła piersią (serio!!). Każda ma jakieś wytłumaczenie dlaczego nie karmi(dziecko nie najada się, płacze bla,bla).
    Uwielbiam karmić, nawet w nocy, uwielbiam spać z małym dzidziolem pod jedną kołdrą, czuć jego zapach, być blisko niego. Nie ma nic wspanialszego. Teraz ma 3 miesiące, praktycznie do tej pory cały czas był noszony na rękach(i w chuście) całymi dniami, potrzebował tego więc byłam blisko. Teraz zauważa więcej i dłużej przebywa sam ale i tak wciąż się nosimy. Nie wyobrażam sobie żebym mogła zostawić płaczące dziecko do totalnego wypłakania. Ono dopiero co się urodziło!!! Dlaczego ma spać za kratami i jeść z plastikowej butli skoro jest moim ciałem a ja jego?
    Wydaje mi się, że nie rodzi się dziecka po to żeby kupić mu odjazdowe zabawki i „niech się odczepi”, tylko po to żeby się nim opiekować, być z nim i dać poczucie bezpieczeństwa. Kolorowe gadżety i melodyjki nie zastąpią zapachu mamy, zabawy jej włosami czy dźwięku wypowiadanych przez nią słów. Obwieszone zabawkami łóżeczko kojarzy mi się z zamknięciem dziecka w szpitalnej izolatce. ja tak to właśnie czuję.

    Co do szpitala to u nas na oddziale dziecięcym są do dyspozycji łóżka jednakże za korzystanie z nich (a nie można nie korzystać, bo nikt się dzieckiem w nocy nie zajmie) płaci się-ok 20zł za dobę.

    😉

    Pozdrawiam

  2. admin napisał(a):

    Masz rację, nigdy dziecko bardziej nie będzie bardziej potrzebowało naszego ciała niż w tym pierwszym okresie. My też się nosimy

  3. Ewa napisał(a):

    Moja koleżanka wybrała spanie oddzielne. Łóżko dziecka stoi tuż przy jej łóżku, ale…

  4. admin napisał(a):

    Dobre i to, że blisko jest dziecko, a nie w drugim pokoju.

Zostaw odpowiedź

Musisz się zalogować aby móc komentować.