Dzieci i emocje

Zacznę o Tosieńce, a więc dziecku prawie małym (3 i pół roku), aby przejść do dzieci maleńkich.

Moje dziewczyny zaczęły rozmowę o ciuchach.

Tosia (3,5 r.): Mam dzisiaj bluzkę z telefonem.

Lidzia(10,5 r.): Bardzo ładna.

Tosia: Jak mi mama nałożyła tą bluzkę, to byłam trochę zła na mamę, a trochę dobra na mamę.

Tak sobie konwersowały moje piękne latorośle. Zadziwiła mnie moja mała Tosieńka precyzją nazywania uczuć i tym, że już nieduży trzylatek może przeżywać taką ambiwalencję. Zdziwiła- ale czy powinna zdziwić? Dzieci są w końcu specjalistami od emocji, żyją w ich świecie, póki są małe nie wypierają się ich.

Jeszcze nie tak dawno uważano dziecko przychodzące na świat za nieme, głuche i ślepe i w taki właśnie sposób się z nim obchodzono nierzadko. Jednak badania wykazują zupełnie coś innego. Owszem wzrok przez kilka pierwszych miesięcy nie jest doskonały, słuch też potrzebuje trochę czasu do adaptacji, „mowa” niemowlęcia też jest specyficzna, ale to nie znaczy, że dziecko nie posługuje się nimi dobrze w takim stopniu, w jakim tego potrzebuje.

Wzrok jest na tyle sprawny, by widzieć twarz matki karmiącej piersią, by widzieć ojca tulącego na rękach. Widzieć i nie tylko widzieć, ale nawiązywać również kontakt wzrokowy i emocjonalny.

Okazuje się, że noworodek ma zdolność porozumiewania się emocjonalnego z rodzicami, że te emocje w jakiś sposób rejestruje i nawet naśladuje niemal od pierwszych chwil. Jest mu to potrzebne, żeby nawiązać z własnymi opiekunami żywą, intensywną relację potrzebną mu do rozwoju równie bardzo jak mleko.

Dziecko rodzi się również z ukształtowanymi w pewnym stopniu preferencjami: woli głos swojej mamy od innych, woli również głos swojego taty, swój ojczysty język od innych.

Kto nie wierzy, zapraszam do zgłębienia lektury „Twoje zadziwiające maleństwo” Marshall H. Klaus, Phylis H. Klaus, gdzie te wnioski są przedstawione na pięknych ilustracjach.

Nie należy się bać „mowy” dziecka: jego płaczu, kwękania, kwilenia, wzdychania, posapywania, ruchów ciała, machania rączek i nóżek, kręcenia główką- przez te wszystkie oraz wiele innych sygnałów młody człowiek przekazuje nam informacje o sobie, o swoim samopoczuciu, o tym, co mu doskwiera, co cieszy, co niepokoi. Właśnie nasz lęk i niepokój, nerwowe reagowanie na różne sygnały wydawane przez dziecko nie pozwala nam się właściwie „uczyć” jego mowy. Maluchy inaczej płaczą, gdy chcą ssać, inaczej, gdy chcą odbić połknięte powietrze, inaczej, gdy niepokoi je kupka lub siusiu, inaczej, jak coś uwiera, inaczej, gdy chcą się wydobyć z męczącej samotności itd.

Tylko czy zechcemy cierpliwie słuchać swoje dziecko, nie zatykając go różnego rodzaju tłumikami? Ma to swoje wydatne wygody, ale bez porównania lepiej uczymy się rozumieć swoje dziecko, gdy nie stwarzamy „sztucznych” potrzeb, np. smoczkowych, flipsowych, lizakowych.


komentarze 2 do wpisu “Dzieci i emocje”

  1. malucka napisał(a):

    Dla mnie to co komunikuje dziecko jest ważne. Jak miał 6 tygodni i olałam jego przekaz to się pochorował. Słysząc jego chrapliwy płacz uświadomiłam sobie, że mówił swoim językiem o tym jak źle się czuje a ja uznałam, że chce mi zrobić na złość. Pamiętam z jaką ulgą zostawiałam go mężowi i wychodziłam do drugiego pokoju gdzie zatykałam uszy. Gdy poznałam przyczynę jego płaczu miałam wyrzuty, że go zlekceważyłam. Od tamtego momentu uczę się jak odczytywać jego emocje. Staram rozpoznawać, dlaczego marudzi, co sprawia mu radość. Jest nam dużo łatwiej (choć smoczek jeszcze jest w użyciu ale już bardzo rzadko).

  2. admin napisał(a):

    Takie sytuacje chyba każdej mamie się zdarzają, że „głuchnie” na swoje dziecko. Czasem to zmęczenie, czasem złość na kogoś albo jakaś ciężka sytuacja życiowa wywiera na nas wpływ. Niemniej warto jednak wracać do ponownego słuchania komunikatów swojego dziecka.
    Znajoma mi i ceniona przeze mnie osoba z dorosłymi już dziećmi twierdzi, że wychowanie to suma błędów wychowawczych, ale bez obrażania się na dziecko i bez rezygnowania z miłości do niego.

Zostaw odpowiedź

Musisz się zalogować aby móc komentować.