18 grudzień
Wirusówki czyli strachy na Lachy
„Mamo, on będzie chorował jak ja skończę!”
Orzekło dziecię i tak też się stało.
Najpierw jeden braciszek przechorował sobie wirusową chorobę. W międzyczasie podzielił się nią z rodzeństwem tak, żeby nie było przestojów.
A tymczasem spotkałam ciekawą panią profesor, która mówi studentom, żeby chorobami wirusowymi u dzieci się nie przejmować zanadto, a jedynie:
- naprzytulać delikwenta;
- poogrzewać (o ile już nie jest ogrzany przez gorączkę), potrzymać w domu;
- dać odpocząć człowiekowi;
- podkarmić dobrze jadłem bogatym w witaminę C, D, A lub jeśli nie ma apetytu dać do łyknięcia w inny sposób;
- pooklepywać, pomasować, wyłaskotać pod paszkami (bo dzieci mają dużo komórek Langerhansa na klatce piersiowej w naskórku- i to jest ich pierwsza linia obrony; te komórki pochłaniają i przetwarzają antygeny zarazków, a następnie wędrują do węzłów chłonnych, aby dojrzeć walki z tym paskudztwem);
- pozwolić pogorączkować (nawet w podręcznikach Pediatrii piszą, że do 38,5 nie ma sensu zbijać temperatury, bo to jest pierwsza linia obrony organizmu, powyżej można np. chłodne kompresy stosować itd.).
Jakoś tak miło mi się zrobiło, że ceniona pani profesor docenia domowe metody, docenia układ odpornościowy dziecka, że ma on sens, wg niej.
Kto się łączy w bólach towarzyszenia dziecku w chorobie?
W/w to oczywiście profesorskie refleksje, dziwnie zbieżne z moimi, nie uniwersalny przepis na wyzdrowienie.
Jak zauważyła pewna mama: „Normalnie ja się staję jakimś lekarzem dla swojego dziecka!”
No tak właśnie!
I to jakim!
Bo znającym swojego pacjenta od podszewki, rano, w wieczór, we dnie i w nocy.
Ale jego Anioł Stróż zna go jeszcze lepiej- dlatego, nie zawadzi spytać go, co on sobie myśli o naszym leczeniu.
Bo to, że wybija nam zamartwianie się jako sposób na życie- to pewne!
20 grudnia 2019 o godz. 00:25
A u nas właśnie ospa wietrzna u niemowlęcia. Muszę sprawdzić ten sposób z łaskotaniem 🙂
22 grudnia 2019 o godz. 18:02
Witam w klubie rodziców dzieci chorych na ospę 🙂 U mnie dwójka ma.