6 sierpień
Marzenia
Jak dzieci choć trochę podrosną, zaczynają mieć dużo pragnień.
-Mama, loda! zabawkę! balonika! konika! itd., itp.
-Chcę zostać podróżnikiem! (następnego dnia) kolejarzem! (kolejnego) malarzem! itd., itp.
Dzieci poruszają się w świecie wyobraźni lekko, szybko i bez zahamowań. Właściwie najłatwiej jest albo ulegać dziecku, albo stawiać ograniczenia. I jednego, i drugiego dzieci potrzebują, ale potrzebują też rozwijać skrzydła swojej wyobraźni.
A więc na nierealistyczną wizję dziecka nie posiadającego słuchu muzycznego „chciałbym zostać muzykiem”, można by odpowiedzieć rozwijając razem z nim podobne wyobrażenia: „ciekawe, jaką muzykę byś wtedy grał”.
„Chciałbym mieć konia, takiego prawdziwego”. „A jakiej maści byłby Twój konik? Kasztanek czy siwek, a może kary?” Wchodząc z dzieckiem w świat jego wyobraźni nawiązujemy z nim niesłychaną łączność, jego marzenia stają się dla nas ważną częścią życia, a nie kłopotliwym balastem.
Już roczne dziecko zamienia mocą swojej fantazji klocek w ptaszka i pokazuje jak ptaszek fruwa. Czy pozbawiać je tego poczucia ekscytacji i mocy swoim poczuciem rzeczywistości tłumacząc, że to nie ptak, a klocek? Oczywiście, że nie, cieszymy się wraz z takim nieporadnym maluchem, że radość tworzenia mu towarzyszy. Twórcza radość jeszcze bez zawodu i porażki.
Warto nie tylko marzyć razem z dzieckiem, ale uczyć je ukonkretniać te marzenia, realizować je. Czekać na ich spełnienie, pomagać im się spełniać, zmieniać je, rozwijać.
Moje dzieci są miłośnikami psiej hałastry, jesteśmy też szczęśliwymi posiadaczami szlachetnej krzyżówki mieszańca z kundlem. Równocześnie jednak kochane dzieciaki planują stać się posiadaczami psów rasy: husky, owczarek belgijski, beagle, owczarek szkocki collie, wodołaz, itd. Czy za każdym razem mam im wybijać z głowy pomysły na nowego psa? A po co? Czy nie lepiej zapytać: „A co cię tak urzekło w tej rasie, że aż byś chciał ją mieć?”
„Chciałbym wynaleźć pojazd jeżdżąco-latająco-ryjący”. „O, to musiałoby być ciekawe!”
Jest to jedna z metod ze szkoły dla rodziców i wychowawców: zamiast pozbawiać złudzeń i nadziei, towarzyszyć dziecku w tworzeniu marzeń, ich przekształcaniu. Równocześnie jednak ciąg dalszy rodzicielstwa bliskości. Bliskie stają się nam własne dzieci również przez wysłuchanie ich marzeń, planów, przez fantazje, którymi się z nami dzielą.
9 sierpnia 2011 o godz. 15:51
A jakie to ekonomiczne 😉
Dzięki dziecięcej wyobraźni nie muszę kupować zabawek na wizytę mego siostrzeńca. Bęben świetnie zastąpi taboret. Drewniana łyżka rok temu była sikawką, którą gasiło się pożary. A w tym roku ta sama łyżka jest albo gitarą, albo pałką do bębenka. I tą pałką wali się po taborecie.
9 sierpnia 2011 o godz. 15:51
Siostrzeniec ma 5 lat.
27 sierpnia 2011 o godz. 10:19
Drewniana łyżka także świetnie zastępuje kiełbaskę, a taboret grilla 😉
Kot może być wnuczkiem (to nic, że nieco zmutowanym 😉 ) .