21 luty
Jak sprawić, żeby karmienie piersią się nie udało?
Jak sprawić, żeby karmienie piersią się nie udało:
- nakupić smoczków, butelek, podgrzewacz do butelek, mieszanek, herbatek, kapturków jeszcze przed porodem (im droższe, tym pewniej karmienie się nie uda, bo szkoda tak nie używać drogiego sprzętu);
- hodować w sobie niecierpliwego egocentryka albo perfekcjonistę;
- nie spotykać kobiet karmiących piersią, czerpać natomiast wiedzę na temat karmienia piersią od kobiet karmiących butelką, bądź tych, którym się karmienie piersią nie udało;
- nie czytać dobrej literatury w temacie (np. „Warto karmić piersią”, „Sztuka karmienia piersią”, „Polityka karmienia piersią” itd.), czytać natomiast sporo o karmieniu butelką, blogi, fora butelkowe itp.;
- nastawiać się, że karmienie piersią może się nie udać;
- kontrolować karmienie piersią, jak to tylko możliwe: ważyć przed i po karmieniu, sprawdzać ilość mleka poprzez odciąganie, skrupulatnie zapisywać godziny karmienia; poddawać w wątpliwość ilość zjadanego pokarmu przez dziecko;
- być podejrzliwym wobec karmienia piersią, wobec dziecka: że dziecko zjada za mało/za dużo, za bardzo ulewa/za mało ulewa, że mleko jest za chude/za tłuste, dziecko ssie za często itd.
- nie znosić przezwyciężania trudności;
- nie korzystać z pomocy konsultantów laktacyjnych, doradzać się natomiast w tej kwestii u lekarza, teściowej, sąsiadki itp.
- powtarzać mity typu: za małe mam piersi, zanikł mi pokarm itd., itp.;
- widzieć w karmieniu butelką jedyną alternatywę dla karmienia piersią, zamykać natomiast swoje uszy na inne alternatywy.
Karmienie piersią to dla większości mam szkoła cierpliwości. Większość kobiet przeżywa też zwłaszcza na początku trudności: bolesność fizjologiczna, nieumiejętność przystawiania dziecka, trudności w zrozumieniu płaczu maleństwa i inne. Kiedy dojdzie do tego naturalne obniżenie nastroju (baby blues od 3-4 doby), problemy nabrzmiewają, a na półce kuszą butelki, nietrudno po nie sięgnąć i zaprzepaścić karmienie piersią. Nie zawsze oczywiście tak jest, ale tak bywa. I to bywa często.
Taki zgryźliwy wpis dzisiaj, ale co tam 😉
Taka moja refleksja na temat, jak niektórzy przygotowują swoje późniejsze karmienie butelką.
23 lutego 2012 o godz. 21:05
Trafiłam tu dziś pierwszy raz, z forum gazeta.pl. I bardzo się cieszę, że trafiłam! 🙂
Jeszcze przed porodem postanowiłam, że będę karmić piersią. 6 miesięcy. I wystarczy. Po porodzie (całkowicie naturalnym, beż żadnych środków przeciwbólowych, wspomagaczy etc.) przystawiłam od razu małą do piersi. Jakoś intuicyjnie. Wydawało mi się, że dobrze – czytałam przed porodem Sztukę karmienia piersią LLL. Następnego dnia miałam już na piersiach rany, 4. dnia zapalenie piersi. 5. dnia była już u mnie doradczyni laktacyjna. Najlepsza, jaką mogłam spotkać. Okazało się, że miałam od razu bardzo dużo pokarmu, piersi nabrzmiałe, za mało wysunięte brodawki – dziecko chwytało zbyt płytko. Stąd rany, w które wszedł gronkowiec :(. Od tego momentu zaczęła się walka, która trwała 4 miesiące – w tym czasie 4 zapalenia piersi, 6 antybiotyków, grzybica przewodów mlecznych, bielejące brodawki (prawa brodawka właściwie nie istniała), 2 zastoje, guzy w piersi – milion rzeczy, dramat. Wyłam z bólu, dostawianie trwało średnio 20 min. Dziecko wyglądało jak wampirzątko, Wszyscy wokół – mąż, rodzice, siostra, teściowie namawiali mnie na przejście na butelkę. Ale uparłam się. Dzięki wsparciu mojej doradczyni i konsultacjom z dr Rubik ze szpitala św. Zofii w Warszawie ostatecznie dałam radę. Rany się zagoiły, zapaleń piersi już nie ma. Moje dziecko ma obecnie 7,5 miesiąca. Kiedy pytają mnie teraz – kiedy ją odstawisz? Odpowiadam – nie wiem, odstawi się sama :). Pierwszy raz opisałam publicznie swoją historię. Takie strony jak ta są bardzo potrzebne. Wsparcie właściwych osób jest najważniejsze. A karmienie piersią jest naprawdę piękne (mimo że na początku trudno było mi w to w ogóle uwierzyć). Ściskam, N.
24 sierpnia 2012 o godz. 13:52
Przed porodem nie przyszło mi do głowy, że dziecka po urodzeniu nie można karmić piersią. Dopiero teściowa mnie „uświadomiła”, że „mogę nie mieć pokarmu”. Na szczęście pokarm miałam, synek od początku wiedział, jak się je i tak mu zostało (niedawno skończył roczek). Kilka miesięcy się nasłuchałam o butelce- jaka fajna i w ogóle (teściowa nigdy nie karmiła piersią). Aż kiedyś powiedziałąm do synka przy babci „nie będziesz jadł butelki. Wszyscy tak ekologicznie chcą się odzywiać, a Tobie by sztucznym karmili”. I odtąd skończył się temat butelki:)
Moje dziecko nie chciało smoczka-uspokajacza (przez kilka pierwszych tygodni całymi dniami wolał ssać mamusię:) Temat dawania mu smoczka skończył się, gdy Małemu wyszły zęby…
Nie wiem, jak ja to zniosłam (i wiele rzeczy znoszę nadal – dlatego pomocy szukam na forach, a nie u teściowej…)