Chcecie zobaczyć program telewizyjny, który miał być o porodach domowych,
w którym wystąpi:
-lekarka, która nie uczestniczyła nigdy w porodzie domowym, ale się wypowie obficie;
-położna domowa, która jednak chciała zabrać głos na tak fascynujący dla niej temat, jakim są porody domowe (nie wiadomo tylko, czy jej się udało?) i
-ojciec dziewięciorga dzieci i dziesiątego w drodze, który miał całkiem sporo do powiedzenia o porodach domowych, ale pani redaktor trochę zapomniała o nim?
Jeśli chcecie posłuchać- wyciągnąć swoje wnioski, zapraszam do włączenia TVP 3- Lublin w niedzielę o 18.55, program Strefa otwarta
Dziś pewna wspaniała mama oświadczyła, że chętnie przeczytałaby moją książkę o leczeniu dzieci.
Pisać lubię- to fakt.
Ale obecnie uczyć kogoś o leczeniu bywa niebezpieczne.
Może szepnę na ucho, jakim cudem moje latorośle przeżyły. Nawet jakby zdrowsze zaczęły być, kiedy zaczęłam dawać im żyć.
Uważam się przede wszystkim za matkę. Potem położną.
Ale jako położna mogę uczyć o fizjologii czyli stanie zdrowia. To jest moja pasja.
My nawet tego stanu zdrowia nie odróżniamy, nie rozumiemy.
Taki np. noworodek.
Zupełnie ciekawy typ człowieka.
Uczy się wszystkiego.
Oddychać.
Oddychać miłością- to najważniejsze.
Nawet oddychanie lepiej mu wychodzi jak jest przytulony, dogrzany, czuje kochającą osobę.
I serce mu wtedy stabilniej bije.
I chętniej się budzi i pamięta o swoich potrzebach, gdy czuje bliskość.
Noworodek jest w ogóle ciekawy. Różne rodzaje wykwitów, plam, krostek na skórze- to standard. Skóra uczy się być na lądzie, więc po kilku dniach od porodu taki noworodzio musi ją zmienić na model lądowy. Złuszcza więc model wodny- już niepotrzebny w okolicznościach życia na lądzie, a nabywa nowy, bardziej praktyczny.
Skóra noworodka jest szalenie delikatna- jeśli pocieramy ją ręcznikiem, to zdzieramy mu ją jak pumeksem. Noworodek potrzebuje być osuszany przez delikatny dotyk- nie pocieranie.
Żeby zrozumieć o czym dalej piszę, proszę o przeczytanie wyżej zamieszczonego w linku artykułu.
Mnie powyższy artykuł nie dziwi.
Ani trochę.
Dziwi mnie, że rodzice pozwalają robić badanie USG swojemu dziecku w tak wczesnych tygodniach, kiedy:
nikt nie da im pewności, że nie zaszkodzi to dziecku (choć każdy będzie zapewniał, że tak będzie); chyba tylko Chińczycy dowiedli w swych bezlitosnych pozbawionych etyki lekarskiej badaniach, że USG na tak wczesnym etapie niesie duże szkody łącznie ze zwiększoną śmiertelnością, zwiększoną liczbą wad występujących u dziecka itd.;
prawdopodobieństwo nieprawidłowej diagnozy jest bardzo duże;
prawdopodobieństwo, że w ogóle nie da się zobaczyć dziecka również jest bardzo duże.
Pewna ginekolog uczciwie przyznała na swym wykładzie, że w 5 tygodniu ciąży, to ona ma 50% pewności, czy jest ten pęcherzyk ciążowy czy go nie ma, więc taka diagnoza jest mocno obciążająca dla rodziców.
Najpierw przez wiele lat podnosiłam, przewijałam moje dzieci, ubierałam.
Potem poszłam na studia.
No i tam na rehabilitacji w neonatologii dowiedziałam się, że do tej pory nie umiałam podnosić, przewijać, ubierać.
Słabo, nie?
W ogóle się tym nie martwię- mogę pocieszyć tych, którzy też tak zaczęli jak ja i że dzieci nie tak łatwo jednak uszkodzić. Więc strach odłóżmy na bok i zacznijmy
Dlaczego warto podnosić dziecko przez przetaczanie lub przytulenie (czyli najpierw przytulić- potem podnieść)?
Bo jest to:
-sposób opieki ukierunkowany na rozwój (najpierw uczymy się obracać na boki, a dopiero później robić „brzuszki” i wstawać z leżenia na nogi);
-sposób, dzięki któremu nie wywołujemy u dziecka odruchu Moro;
-sposób, dzięki któremu dziecko czuje się bezpiecznie.
Drugim sposobem na „bezpieczne” podniesienie jest metoda, która zakłada, że najpierw przytulamy dziecko (trzeba się nachylić nad dzieckiem), a dopiero potem podnosimy. Jest to sposób nie oszczędzający naszego kręgosłupa. Jednak jest pewien sposób, by odciążyć kręgosłup stosując ten sposób (wyjawimy go na naszej Szkole Rodzenia lub jej indywidualnych spotkaniach).
Czy wiesz, że noszenie dziecka to praca na wiele lat naprzód?
Dlaczego?
Dzieci, które są częściej noszone, mają później mniej problemów np. z nauką pisania.
Zapraszam do naszej Szkoły Rodzenia (na NFZ), w której zajęcia prowadzimy:
#Grupowo– wiedza plus ćwiczenia;
# Indywidualnie– dopasowując termin spotkania wspólnie;
# Dla rodziców, którym braknie czasu na spotkania– mamy specjalną propozycję, która, mamy nadzieję, będzie wsparciem na dalszą drogę rodzicielstwa.