10 styczeń
Rozszerzanie diety
Karmienie piersią i rozszerzanie diety
Zalecenia Światowej Organizacji Zdrowia głoszą, ażeby karmić wyłącznie piersią do ukończenia pół roku, a więc bez dopajania i dokarmiania oprócz niezbędnych leków. Następnie powinno się karmić piersią wprowadzając równocześnie żywność uzupełniającą co najmniej do ukończenia dwóch lat lub dalej, jeśli tego dziecko potrzebuje. Alergolodzy znający się na karmieniu piersią (a nie wszyscy się znają) zalecają dla dzieci z alergią pokarmową nawet odraczanie wprowadzania żywności uzupełniającej do 10, a nawet 12 miesiąca po narodzinach.
Czy dziecko dojrzało do rozszerzania diety, świadczą następujące wskaźniki:
- umie siedzieć (przecież jedzenie na leżąco pokarmów stałych grozi zachłyśnięciem -to nie ssanie mleka);
- jest zainteresowane jedzeniem;
- samo umie wkładać sobie jedzenie do buzi biorąc je w paluszki;
- zjada z chęcią podawane mu jedzenie.
Dokładny opis tych wskaźników oraz dodatkowe argumenty znajdziemy w książce „Bobas lubi wybór” G.Replay, T.Murkett.
Z mojego doświadczenia wynika, że dzieci dorastają indywidualnie do rozszerzania diety. Tak jak nie wymaga się od zdrowego dziecka, żeby do wzrostu 97 cm dorastało w wieku np. 2 lat, tak ma sens pozwolenie dziecku na dojrzewanie w kwestii akceptacji dodatkowej żywności. Niektóre dzieci są rzeczywiście na nią gotowe około półrocza, ale są i takie, które dużo później zaczynają akceptować coś z trudniejszegoniż mleko menu. Naszą rolą nie jest więc zmuszać dzieci do jedzenia w tym lub innym wieku, ale im je proponować, dawać, oferować wartościowe posiłki bez przymuszania- jeśli będą gotowe, to z chęcią i zainteresowaniem zajmą się jedzeniem choćby niewielkich ilości pożywienia. Jeśli zaś będzie ono pełnowartościowe i urozmaicone- dziecko wybierze sobie to, czego akurat potrzebuje.
Jak wprowadzać to dodatkowe jedzonko:
- powoli; czyli na początku proponujemy pół łyżeczki i taka ilość jest dla dziecka wystarczająca; stopniowo zwiększając ilość proponowanego jedzenia: np. kolejnego dnia całą łyżeczkę; obserwujemy przy tym dziecko, czy nie wystąpiły reakcje alergiczne, objawy nietolerancji (np. biegunka); powoli zmieniamy też konsystencję od tej w małych miękkich kawałkach do większych, twardszych;
- zaczynając od pokarmów gotowanych, pieczonych– co ułatwia ich przyswajalność, zmniejsza właściwości alergizujące;
- proponując w drugim półroczu wyłącznie produkty pochodzenia, krajowego, regionalnego; na cytrusy, czekolady, orzechy ziemne itp. dziecko może i powinno spokojne poczekać bez żadnej szkody;
- w drugim półroczu nadal podstawą diety powinno być mleko mamy, a więc dodatkowe jedzenie proponujemy dziecku po karmieniu z piersi lub między karmieniami (a nie zamiast)- pozwala to uniknąć też niezrozumienia i ambiwalencji między matką a dzieckiem- kiedy maluch potrzebuje zaspokoić głód, to woła o pierś, podanie mu więc innego jedzenia- tylko dodatkowo go denerwuje; a my przestajemy rozumieć nasze dziecko i jego wołanie; dziecko, które potrzebuje dodatkowego jedzenia będzie chciało skosztować coś po karmieniu z piersi lub pomiędzy karmieniami z piersią;
- cierpliwie– dziecko zwykle po okresie wzmożonego zainteresowania (zabawa na całego-niekoniecznie jedzenie w dużej ilości) będzie miało okresy odrzucania tej żywności; taka sinusoida zależna od zdrowia, humoru, poczucia bezpieczeństwa dziecka bardzo powoli i stopniowo przechylać się będzie w stronę dodatkowej żywności;
- pamiętając, że dodatkowa żywność jest początkowo bardzo słabo trawiona albo i wcale (widać to wyraźnie w kupce dziecka), że dziecko dopiero uczy się gryźć, trawić, przyswajać, korzystać z żywności uzupełniającej; i przez pierwsze miesiące, a nawet lata w zależności od stanu zdrowia będzie sobie z tym radzić lepiej lub gorzej; w praktyce będzie to wyglądać tak, że dziecko chore (a może przechodzić bezobjawowo jakąś chorobę) będzie wracać do piersi jako wyłącznego lub podstawowego źródła pożywienia;
- bez porównywania z innymi dziećmi, zwłaszcza należy unikać porównań z dziećmi karmionymi butelką; dzieci karmione przez smoczek niestety, ale mają rozepchane żołądki ze względu na niefizjologiczny wypływ mleka z butelki; jest to wypływ jednostajny: a dziecko jest przystosowane do wypływu, który początkowo byłby szybki, a następnie zwalnia aż do sączenia się, wypływania po kropli; dzieci karmione piersią zazwyczaj mają niewielkie żołądki (wielkości własnej piąstki), przyzwyczajone i dostosowane do posiłków częstych i niewielkich; dlatego wystarczają im zazwyczaj niewielkie ilości pokarmu.
Dlaczego więc tak często spotykamy się z zaleceniem rozszerzania diety od 4 miesiąca:
- dawniejsze zalecenia rzeczywiście były takie, by wyłącznie karmić piersią do ukończenia 4 miesiąca; starsze jeszcze instrukcje np. WHO zalecały dopajanie, dokarmianie jeszcze mniejszych niemowląt; jednak zauważono „efekt dawki”- dłużej karmione wyłącznie piersią niemowlęta były zdrowsze (i było tych korzyści tak wiele, że nie ulegało najmniejszej wątpliwości, że należało przedłużyć to zalecenie), dlatego przedłużono ten czas do 6 miesiąca- efekt dawki jest wówczas największy; efekt dawki, który zaobserwowano w stosunku do karmienia polega na tym, że im więcej mleka matki znajdowało się w diecie dziecka, tym rzadziej dziecko chorowało (na biegunki, zapalenia uszu, zapalenia płuc itd.); w drugim półroczu zaczynają się dziecku wyczerpywać rezerwy żelaza i cynku, a więc dodatkowa żywność mogłaby by wówczas odegrać tu swoją rolę w pewnym stopniu; jeśli lekarz lub położna pozostanie na etapie lat 80, 90 XX wieku, to będzie jednak zalecać wcześniejsze rozszerzanie diety; cóż, nie wszyscy się dokształcają; lekarze i położne to przede wszystkim ludzie- będą zalecać tak, jak sami karmili swoje dzieci; wśród nich bardzo wielu karmi sztucznie- karmienie piersią im się bardzo często nie udało- dlaczego więc ich rady miałyby być sensowne w tym temacie.
- zalecenie rozszerzania diety dla dzieci 4 miesięcznych jest korzystne dla większości dzieci karmionych sztucznie, ponieważ jest to pokarm tak ubogi (proszek, syntetyczne witaminy i minerały mało przyswajalne), że dziecko zwyczajnie, żeby się dobrze rozwijać potrzebuje czegoś więcej niż tylko mleka modyfikowanego.
- jeśli matka karmiąca piersią wraca do pracy i ma problemy z odciągnięciem odpowiedniej ilości swojego mleka, to może być korzystniejsze podanie dziecku podczas jej nieobecności dodatkowej żywności, niż mleka modyfikowanego, które jest w rzeczywistości dość szkodliwe (ma wiele skutków ubocznych, jak zaparcia, alergie, zapadalność na choroby infekcyjne, sprzyjanie otyłości, cukrzycy, itd.);
- koncernom produkującym zarówno sztuczne mieszanki mleczne jak i dodatkową żywność dla niemowląt (to najczęściej te same firmy) jest na rękę, żeby matki jak najwcześniej wprowadzały dodatkową żywność, więc wprowadzają w błąd swoimi etykietami, broszurkami dla rodziców i dla lekarzy; zalecenie o tym, ile należy wyłącznie karmić piersią na ich produktach albo jest najmniejszym druczkiem albo w ogóle; poza tym jest najczęściej przeinaczone właśnie do tego dawniejszego zalecenia i dla dzieci karmionych sztucznie: do 4 miesiąca; co im się oczywiście niezmiernie opłaca; polecam książkę G. Palmer „Polityka karmienia piersią”- warto ją dokładnie przeczytać, żeby docenić własne karmienie, ale też żeby zrozumieć, dlaczego tak wiele jest promocji sztucznego żywienia na niekorzyść naturalnego.