5 czerwiec
Dzieci a porządek
Pamiętam taki dom, bardzo piękny dom, zadbany w najdrobniejszym calu, urządzony pod każdym względem nienagannie. Posprzątany na błysk- jak to się mówi. I w nim nastolatka i jej dwoje rodziców. Moje myśli po pobycie w tym domu były takie: „Cudny dom, ale bez życia. Brakuje mu życia.”
Po jakimś czasie dowiaduję się, że w tym domu pojawi się dziecko zgodnie z powiedzonkiem: „Nowy domek, nowy potomek.” I okazuje się, że matka tego dziecka odrzuca go aż do tego stopnia, że myśli o aborcji. Miałam wrażenie, że właśnie w tym domu bardziej był kochany porządek, nienaganny wygląd, wygoda pięknego mieszkania niż żywy człowiek. Tylko wrażenie ulotne, na szczęście dziecko zostało przyjęte. Wniosło życie do tego domu.
W tym kontekście myślę sobie o własnym stosunku do porządków, do moich dzieci, gdy o porządek chodzi.
Przeczytałam jakiś czas temu, że kobiety żydowskie przed sprzątaniem na szabat zawsze się modliły. I tak sobie myślę- jak taka modlitwa przemienia czas sprzątania, czas porządkowania: człowiek dalej pozostaje ważniejszy od rzeczy.
A jak u Was ze sprzątaniem?
U mnie w rodzinie to grząski grunt. Nikt nie lubi sprzątać. A kurz jest po to, aby leżeć.
6 czerwca 2014 o godz. 07:59
Wyznaję zasadę, że dom to nie muzeum, ale czasem chciałoby się widzieć, że również nie chlewik 😉 robię to, co muszę, bo na resztę nie starcza mi czasu. Więc kuchnia i łazienka na błysk (system opracowany, aby jak najmniej czasu tam spędzić). Ale czasem mamy z córką takie dni, że trzy razy zmieniam wodę do umycia naczyń, bo stygnie – no nie da się słuchać jęków, zmywać i jeszcze nie naburczeć na dziecko. Sprzątam sama – Mąż po 12h dziennie w pracy, przejął inne obowiązki, ale jak posprząta, to muszę 2 dni poprawiać 😀 mam dwie małe rączki do pomocy w praniu, wieszaniu i segregowaniu śmieci, więc jakoś dajemy radę 😉 ale zabawki w całym domu leżą, wieczór akcja „porządek” trwa dobre pół godziny, ale to chyba najlepsza zabawa w ciągu dnia 😉
7 czerwca 2014 o godz. 11:23
Mąż jest pedantem jeśli chodzi o czystość powierzchni i bałaganiarzem jeśli chodzi o rozmieszczenie przedmiotów… Ja jestem bałaganiarą na calej linii, ale się staram… Z jednej strony w sobie obudzić pasję do sprzątania, a z drugiej trochę zdusić ją w Mężu, bo „co za dużo to niezdrowo” 😉
7 czerwca 2014 o godz. 22:10
A mi się wydawało, że mój dom to nie stajnia. Żyłam w tej nieświadomości aż staliśmy się szczęśliwymi posiadaczami dwóch (sic!) królików.
Od tego czasu mamy podłogę wyścieloną siankiem, hehe.
No i życie stało się prostsze, gdy nasze trawiaste łany zagościły pod dach.
To samo podłoże na dworze i w domu.
Dzieci i króliki wypasają się wspólnie.
14 czerwca 2014 o godz. 12:10
O, widzę, że moj komentarz „się nie dodał”… Pisałam, że też mamy królika – baranka 😉 Ale raczej wychodzimy z nią na dwór, niż puszczamy po domu (jeśli już to po holu, łazience i kuchni – w pokojach za dużo kabli).
14 czerwca 2014 o godz. 21:00
Przepraszam, jeśli usunęłam niechcący komentarz- jakiś koszar SPAMOWY znowu przeżywam (2000 spamu mam po 2 dniach). Nasz Pasztet i Gwiazdka też nie mają wychodnego po domu, bo pełzający ośmiomiesięczny stwór ma swoje prawo do niezjadania króliczych kup. Siano rozesłane po podłodze wynika z wybujałego temperamentu 7-letniej właścicielki, która namiętnie się opiekuje swoim pupilem.