24 listopad
Jak drzewo
Taki obrazek rodziny.
Rodzice są jak pień.
Dzieci jak gałęzie.
Czytając współczesne „recepty” na wychowanie dzieci mam wrażenie, że niektórzy wierzą w bajki, np. że gałęzie mogą dobrze funkcjonować, gdy podkopuje się pień, udaje, że do niczego nie jest potrzebny w całości. Że można go przerąbać na pół, a gałęziom nie będzie to przeszkadzać.
Lubię dosyć nurt tzw. rodzicielstwa bliskości. Jednak jest to bardzo ograniczony nurt- właściwe zastosowanie ma on w niemowlęctwie. Może trochę jeszcze później. A potem odwraca uwagę od meritum sprawy.
A co jest owym meritum? Istotą wychowania?
Jedność w małżeństwie.
Jak u muszkieterów: „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”.
Niektóre dzieci są bardzo sprytne. Już jako małe brzdące uczą się wykorzystywać ten brak jedności dla własnej korzyści czyli nieposłuszeństwa. Co oczywiście wychodzi im na niekorzyść.
Kiedyś byłam głupia jak but (no i coś tam mi zostało z tego) i myślałam, że właściwie nie da się uzyskać jedności w małżeństwie (skoro małżonkowie nie myślą i nie mówią tak samo). Stąd udawanie jej tym bardziej nie ma sensu.
Ale niestety na własnej skórze odczułam, jak negatywne skutki to spowodowało.
Cierpkie i gorzkie owoce.
Nieposłuszeństwo rozdzierające serce.
Dziecko rozdarte od wewnątrz.
Jak wrócić do jedności?
- „furtka pokory”- mówiła o tym prof. Wanda Półtawska cytując Karola Wojtyłę; jeśli źle się dzieje w małżeństwie, to nie ma niewinnych- trzeba być pierwszym w proszeniu o wybaczenie, rozmawianiu, otwieraniu serca;
- „tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy jedyny i wszyscy święci”- czyli sięgnięcie do korzeni małżeństwa; jaką wielką siłę, radość, twórczą moc ma sakrament małżeństwa- nieodgadnioną! nieogarnioną!
Dół korzeniowy (zdjęcie powyżej)
24 listopada 2016 o godz. 21:21
Pięknie!
24 listopada 2016 o godz. 21:58
Piękne drzewa, nieprawdaż? Pochodzą z 3 zupełnie innych miejsc. Jedno miejsce zdradziłam.