Jak wytrzymać ze swoim dzieckiem?

Krótki przewodnik przetrwania dla rodzica, cha cha!

Dzisiaj koleżanka może trochę nie wprost, ale zapytała mnie, jak wytrzymuję z jednym ze swoich dzieci.

Hm.

Czasami to nawet sama się sobie dziwię, ale z Bożą pomocą wytrzymuję. A czasem gdy tylko na własnych siłach się opieram, nie wytrzymuję i wtedy jest „niewytrzymanie do kwadratu”, bo dziecko ze mną też nie wytrzymuje.

A kiedy jest najtrudniej:

  • najczęściej je błogosławię;
  • staram się częściej całować i przytulać;
  • częściej wybaczać;
  • część prosić o przebaczenie- też za nie i jego „wybryki”;
  • więcej rozumieć i myśleć za nie- czego mu zabrakło;
  • modlę się do Jego Anioła Stróża, żeby On mu wytłumaczył to, czego ja nie potrafię;
  • zmieniam trudną sytuację na łatwą: np. zmęczone, rozdrażnione dziecko prawie zawsze się odpręży w kąpieli- choćby na chwilę;
  • nie tracę nadziei.

To teraz.

Ale gdy dziecię jeszcze wchodziło na próg po drabinie, można było niemal zawsze lub często:

  • utulić przy piersi;
  • ponosić;
  • pobujać.

I bardzo często mały człowiek się odprężał, bo to były takie małe dobre uczynki dla dziecka, które były jakoś kompatybilne z jego potrzebami.

A jakie Wy macie patenty na „niewytrzymanie” z dzieckiem??? Chętnie się zamienię w słuch.


komentarzy 7 do wpisu “Jak wytrzymać ze swoim dzieckiem?”

  1. Ewa napisał(a):

    Ha, ha, ha…
    Chyba domyślam się, kto ma zły pijar 😛
    A tak nawiasem mówiąc nawet, jak się ma dwoje dzieci to już można swoistą galerię portretów stworzyć. Normal 9 lat temu moja koleżanka urodziła córcię. Dziecko niemal idealne. Posłuszna, nie niszczyła dziecięcych książeczek. Miała być tylko córcia, ale dwa lata temu przyszedł na świat nie do końca planowany synek. Przeciwieństwo córci. Mały urwisek, co nie daje spać. A od książeczek odrywa okładki albo te fajne okienka. Uczy cierpliwości synek.
    I kocha się takie urwisy – ona zrezygnowała z pracy zarobkowej dla niego, choć była okazja. Stwierdziła, że przynajmniej pierwsze trzy lata chce spędzić z nim.
    Koleżanka zażartowała, że jakby miała mieć 5 dzieci to najchętniej córcię sklonowałaby 😉 .

  2. Evik napisał(a):

    A moim patentem było wyjście z pokoju i z ukrycia obserwowanie małego złośnika [siostrzeńca].
    Jak przewróci stołek, to się nic nie stanie. A obserwowałam z ukrycia, żeby nic niebezpiecznego przypadkiem nie zrobił.
    I transakcja wymienna. Jak rwał się do niszczenia książek – interweniowałam i mówiłam „nie niszcz książek, masz podrzyj gazetę”. Książki szkoda, a na gazecie można złość wyładować.

  3. Fizula napisał(a):

    Tak, ja też zazwyczaj nie przytulam złoszczącego się dziecka zazwyczaj- ono ma szansę przeżyć swoją złość. Jak człowiek się gniewa czy złości, to musi to z niego ujść zanim się otrząśnie czy będzie potrzebował pocieszenia.
    Super Ciocią jesteś 🙂

  4. Fizula napisał(a):

    Pijar pijarem, ale im dłużej się żyje z takim małym człowiekiem, tym bardziej się liczy to, co ma w głębi serca. A on ma złote serce.

  5. Evik napisał(a):

    Swoją drogą takie przyczepianie łatek jest dość krzywdzące.
    Dzieci mają różne temperamenty, a system szkolny nie zawsze daje sobie radę z bardziej ruchliwymi dziećmi.
    A z tą super ciocią to różnie bywa. Czasem za mało się staram. Na odczepnego oglądałam filmy z czterolatkiem takie jak „Władca Pierścieni”.
    Siostra pozwalała, a ja nie chciałam znosić focha.

  6. Fizula napisał(a):

    Ło matko! To dałaś do pieca 🙂 Odizolowujesz się czy wyprowadzasz zwierzaki na spacer, Ewcia?

  7. Evik napisał(a):

    Z psem wychodziłam, dzięki niemu nie byłam w izolacji.
    A w wychowaniu ważna jest też konsekwencja.
    Co z tego, że zabronię oglądać film X, skoro reszta otoczenia pozwala? Lepiej obejrzeć i porozmawiać, odpowiedzieć na niektóre pytania. Kiedyś zapytał, czy Boromir był zły [chciał zabrać Pierścień]. Powiedziałam, że nie, tylko miał chwilę słabości i potem odkupił swoją winę.

Zostaw odpowiedź

Musisz się zalogować aby móc komentować.