31 marzec
Zdezynfekowane życie?
W latach 70-, 80-, a nawet w wielu szpitalach w latach 90-tych zabierano po urodzeniu dziecko od matki, bo ona taka niesterylna. I izolowano dziecko od matki przynosząc je tylko co 3 godziny w dzień na karmienie, aby dziecko mogło przebywać we wspaniałych czystych sterylnych warunkach szpitalnych z dala od „brudnej” matki. Efektem tego był i jest wysyp chorób alergicznych u dzieci, a w wieku późniejszym u dorosłych. I traumy, często wypierane (bo boli!), u matek.
Potem pojawiły się inne pomysły, wytyczne dla położnictwa. Okazało się, że szpitalna flora bakteryjna jest dużo bardziej zjadliwa niż matczyna, że oddzielenie dziecka od matki jest bardzo niekorzystne w pierwszym godzinach i dniach po porodzie z wielu względów. Że matczyna flora bakteryjna jest korzystna dla dziecka. Że jest probiotyczna, a więc bardzo zdrowa dla dziecka.
A potem przyszedł wirus-celebryta… i położnictwo znów cofnęło się o 20 lat wstecz (a może i dłużej?- znajome położne szpitalne twierdzą, że znów stało się położnictwem przemocowym). Wraz z całą medycyną. Z powodu zafiksowaniu się na dezynfekcji, izolacji, maseczkach. Zapomniało o wadze, ogromnym sensie probiotycznych organizmów, kontaktu międzyludzkiego, dotlenieniu.
I proszę bardzo, co obecnie odkryli japońscy naukowcy:
Otóż na podstawie badania (bagatela!) 78 915 par matka-dziecko w ramach Japan Environment and Children’s Study wyciągnięto ciekawe wnioski dotyczące dezynfekcji dokonywanej przez matki w stanie błogosławionym. Matki, które stosowały środki dezynfekcyjne od 1 do 6 razy w tygodniu będąc w stanie błogosławionym, rodziły później dzieci, które były znacznie bardziej narażone na astmę lub alergiczne stany zapalne skóry w porównaniu z matkami, które nie stosowały tychże.
Kto odpowie za bezrefleksyjne namawianie wszędzie, zawsze i każdego do dezynfekcji rąk podczas minionej pandemii wirusa-celebryty? Za wzrost odsetka dzieci rodzących się z różnymi alergiami na skutek wyjałowienia skóry matki oraz wdychania przez nią niezdrowych oparów środków dezynfekcyjnych? Nikt nie odpowie. Ale wiadomo, kto będzie się z tym zmagał z całą pewnością: dzieci i rodzice.
Życie nie znosi próżni.
Jeśli likwidujemy probiotyczne organizmy zasiedlające naszą skórę, śluzówki, przewód pokarmowy, w to miejsce przychodzą sobie wredne zarazki i broją, łobuzują, że „hej”.
Dlatego wypróbowałam ostatnio mydło probiotyczne i mogę polecić z czystym sumieniem, ponieważ okazało się również bardzo wydajne, gęste, starczyło kilkakrotnie dłużej niż wcześniej stosowane przeze mnie mydła sklepowe (jeśli uważacie, że to nieuprawniona reklama, to możecie pominąć ten link i znaleźć albo stworzyć własne mydła z probiotykami, świetne np. byłyby te z naturalnymi olejkami eterycznymi):
Do higieny intymnej zaś w ogóle nie trzeba używać żadnych mydeł, aby nie usuwać ochronnej flory bakteryjnej broniącej nas przed zakażeniem dróg rodnych. Jeśli potrzeba wspomóc tę florę, można polecić dla małych i dużych kobiet podmywanie się wodą z dodatkiem naturalnego octu jabłkowego (1 łyżeczka na 1 filiżankę wody) lub z dodatkiem zsiadłego mleka. Błędem jest golenie wzgórka łonowego- zwiększa to również prawdopodobieństwo zakażenia i osłabia prawidłową probiotyczną florę bakteryjną. Badania pokazują, że kobiety, które golą swój wzgórek łonowy, mają znacznie więcej nieprawidłowej flory bakteryjnej i grzybicznej, a znacznie mniej flory probiotycznej służącej utrzymaniu zdrowia.
W życiu nie warto bać się życia.
Ono jest najlepszym, co może nam się przydarzyć. Pan Bóg wiedział co robi, stwarzając nas tak, a nie inaczej.