Dobro…

Najpierw w moim życiu była jakaś nieznana mi położna,

która pierwsza trzymała mnie w rękach.

Tak to bywa z noworodkami.

Potem było zachwycające spotkanie z książką „Poród w domu” Irenki Chołuj.

Potem było nasze pierwsze dziecko, które najwięcej o macierzyństwie mnie nauczyło.

I położna Lidia,

która na pytanie o położną domową powiedziała: „Wiem, ale nie powiem”.

Ale kontakt do naszej położnej dostaliśmy od Irenki.

I tak trafiliśmy do Zosi.

A ona trafiła do nas.

Na dłużej

A potem się zdarzało, że to my gdzieś zawoziliśmy Zosię.

Np. na to spotkanie.

Pozwoliła mi zachwycić się macierzyństwem.

Żebym mogła zostać położną.

Ale na spotkanie do Królestwa Niebieskiego poszła sama.

A wszystkie jej dobre czyny razem z nią.

R.I.P.


Zostaw odpowiedź

Musisz się zalogować aby móc komentować.