26 styczeń
Dobro…
Najpierw w moim życiu była jakaś nieznana mi położna,
która pierwsza trzymała mnie w rękach.
Tak to bywa z noworodkami.
Potem było zachwycające spotkanie z książką „Poród w domu” Irenki Chołuj.
Potem było nasze pierwsze dziecko, które najwięcej o macierzyństwie mnie nauczyło.
I położna Lidia,
która na pytanie o położną domową powiedziała: „Wiem, ale nie powiem”.
Ale kontakt do naszej położnej dostaliśmy od Irenki.
I tak trafiliśmy do Zosi.
A ona trafiła do nas.
Na dłużej
A potem się zdarzało, że to my gdzieś zawoziliśmy Zosię.
Np. na to spotkanie.
Pozwoliła mi zachwycić się macierzyństwem.
Żebym mogła zostać położną.
Ale na spotkanie do Królestwa Niebieskiego poszła sama.
A wszystkie jej dobre czyny razem z nią.
R.I.P.