1 marzec
Jedyna taka Karmiąca
Na wielu obrazach malowano dawniej Pana Jezusa ssącego nie tylko jako niemowlę, ale także dziecko na oko 2-3 letnie. Tyle się dawniej popularnie karmiło w wielu regionach, choć część dzieci było karmionych dłużej bądź krócej w zależności od możliwości/potrzeb (np. kolejne dzieci).
Myślę, że właśnie karmienia własnych dzieci można się właśnie uczyć w szkole Maryi. Ile cierpliwości, czułości, pokoju na tych obrazach z Dzieciątkiem Jezus w objęciach swojej Mamy. Nie widać zniecierpliwienia, rozdrażnienia rysujących się na twarzy Matki, choć w jakiś sposób rozumie ona te nasze trudne emocje.
Skoro Dzieciątko Jezus tyle czasu potrzebowało być karmione piersią, rozwijało się jak na człowieka przystało czyli wolno, w zależności od matki- to ten długi czas do rozwoju, ta współzależność są również potrzebne naszym dzieciom.
Zastanawiając się nad tym czasem poświęcanym dziecku, nad tą jego zależnością, widzę je jako trampolinę, od której dzieci odbijają się tym wyżej, tym dalej od nas.
Z drugiej strony uczą się, że współ-zależność obecna w miłości nie jest zagrożeniem, a możliwością rozwoju. I jest to kapitał na przyszłe bliskie relacje.
I to, że mama dzieli się własnym pokarmem- własnym życiem daje też jej samej możliwość rozwoju. Tak jak później takim krokiem naprzód, dalszym rozwojem macierzyństwa jest stopniowa rezygnacja z karmienia piersią, żeby karmić nie tylko ciało dziecka. Żeby karmić jego serce, żeby jego dusza również się syciła.