Archiwum kategorii ‘Stan błogosławiony’


Oczekiwania

Czego oczekiwała Boża Matka?

Jak przygotować się do porodu?

  • Wychowywać swoje oczekiwania;
  • Każdego dnia poznawać swoje dziecko z radością;
  • Obdarzać swoją rodzinę, a więc również „ukrytego” malucha atmosferą ciepła, bezpieczeństwa, spokoju, otulenia modlitwą, błogosławieństwem;
  • Wykorzystywać każdą chwilę na miłość.

A co to znaczy wychowywać swoje oczekiwania?

  • Modlitwa Pańska wychowuje nasze oczekiwania: „Święć się Imię Twoje, przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi”- o, ile zaufania uczy ta modlitwa, ile daje spokoju i przylgnięcia do Boga!
  • Szukać woli Bożej, a nie krótkiego/łatwego/przyjemnego porodu.

Jako mama, doula, położna widzę, że także piękne, satysfakcjonujące mogą być również porody długie, męczące, trudne i bardzo trudne.

Niektóre mamy tworzą sobie oczekiwania: „Szybko urodziłam, to teraz też szybko urodzę!” „Urodziłam w wodzie, to teraz też urodzę w wodzie.” „Koleżanka urodziła na kucąco i razem z położną przyjmowała swoje dziecko, to i ja tak zrobię”.

Ale gdy się rodzi swoje pierwsze dziecko, to nie jest ono dzieckiem naszej koleżanki, a my nie jesteśmy tą koleżanką. A dziecko drugie w rodzinie nie jest swoim starszym rodzeństwem. Ma inne potrzeby, uwarunkowania. A i my jesteśmy już inną matką, np. starszą o x lat.

Miłość daje sercu przestrzeń wolności,

żeby się ucieszyć chwilą taką, jaka jest.



Szczepionki przeciw wirusowi-Celebrycie do potęgi 19

Piaśnicki anioł trzymający zamordowane dzieci

„Gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze bardziej rozlała się łaska”

Mam wrażenie, że sytuacja z wirusem-Celebrytą19, otworzyła wielu osobom oczy w jaki niemoralny sposób wykonywane są niektóre szczepionki (nie tylko przeciw Celebrycie-19, ale też np. p/odrze, śwince, różyczce).

Żeby wyprodukować te szczepionki pobiera się od żyjących jeszcze dzieci w trakcie aborcji komórki, które hoduje się przez wiele lat. I nie są to komórki od martwych dzieci. Logika nakazuje zrozumieć, że od martwych dzieci komórki byłyby martwe, nie nadające się do dalszego podtrzymywania przy życiu i tworzenia tzw. linii komórkowych. Ci, którzy uważają, że głoszę jeszcze jedną foliarską teorię, mogą sobie znaleźć tzw. Chpl produktu leczniczego, za jaki podawana jest szczepionka i wśród jej składników można znaleźć odpowiednie linie komórkowe, po których jak po nitce do kłębka można znaleźć konkretne uśmiercone dzieci.

Och, jak bardzo ta prawda musi niektórych boleć, skoro nasyła się policję na tych, którzy mówią o tym głośno i wyraźnie:

Pudełko na buty na ciało dla zabitego dziecka

Przeczytajcie powyższe! Różaniec jest potężną bronią! A Matka Boża od poczęcia ukochała Dziecię Jezus. Nie czekała z tym do porodu. Do 2 lat, do 7 czy nastu lat. Potrzebujemy brać z niej przykład.

Nie narzekajmy: „Och, gdyby moje dziecko miało 10 lat!”



Przyszła matka czy matka…

Jest tam kto?

Wiecie czym się różnią rodzice dzieci urodzonych od abortowanych?

Jedną rzeczą. Ale najważniejszą. Ci, którzy pozostawili swoje dzieci przy życiu zachowali tę iskierkę miłości, która liczy się z: „Nie zabijaj!” Różnią się miłością lub tylko zwykłą uczciwością. Bo zwykła uczciwość każe nazywać dziecko dzieckiem niezależnie od jego wieku.

Nawet weterynarze wiedzą, że zarodek czy płód świni to mały prosiaczek. Że płód psa to przecież nic innego niż mały pies. A położnicy i położne?

Wchodzę sobie dziś na stronę internetową pewnego powiatowego szpitala i czytam, że organizują Szkołę Rodzenia dla przyszłych rodziców.

Jakich przyszłych?

Skoro dziecko się poczęło, to znaczy, że ma już rodziców.

Nie chciałabym wybrać szkoły rodzenia, która nie traktuje poważnie poczętego dziecka ani rodzicielstwa u jego zarania, kiedy młody człowiek rozwija się najszybciej, najintensywniej. Nie chciałabym wybrać szkoły rodzenia, która dopiero „pozwoli mi” czuć się/nazywać rodzicem, gdy moje dziecko będzie dojrzałe do urodzenia.

Naukowcy zbadali, że dziecko w łonie matki wykazuje już preferencję odnośnie prawej lub lewej rączki mając zaledwie 8 tygodni. Ktoś tu mówił o zlepku komórek, które można abortować? Najwidoczniej mózg osoby tak mówiącej rzeczywiście stał się zaledwie zlepkiem komórek, który potrafi tylko powtarzać slogany.

Ale najwyraźniej ktoś pracuje w sposób przemyślany i precyzyjny, żeby prawidłowa terminologia nie utrwaliła nam się.

Firma Google podając definicję słowa „płód” usunęła słowo „dziecko”.

Przypadek?

Zdecydowanie NIE!

Również ci lekarze zakłamują rzeczywistość, którym się to opłaca. Jeśli promują środki ludzkobójcze (pigułki, pigułki „dzień po”), dopuszczają się aborcji, to trudno, żeby głosili prawdę. Zbyt ich uwiera ta prawda.

„Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”.

Prawda o tym, że dziecko jest dzieckiem na każdym etapie życia wyzwala od plagi dzieciobójstwa zwanego aborcją, antykoncepcją hormonalną i spiralami.

O Google



O tak!

Możesz mieć najpiękniejszy poród.

Wystarczy tylko:

-Pójść do Spowiedzi Świętej;

-Zaprosić do swojego porodu niebo całe: Boga w Trójcy Świętej jedynego, Matkę Bożą, wszystkich Świętych;

-Dziękować za każdą falę porodową, jej przypływ, za dziecko, które chce się urodzić, za obstawę Nieba, która jest niezawodna, za każdy trud i radość w tym wychodzeniu naprzeciw swojemu dziecku;

-I otworzyć się na ten dar narodzin w jego całym wyzwaniu.



Tylko opuchlizna?

Niektórzy lekarze bagatelizują opuchliznę w stanie błogosławionym. Zwłaszcza jeśli dotyczy ona tylko nóg i NIE WIĄŻE SIĘ z patologią- białkiem w moczu.

No i trochę mają rację:

-człowiek by oszalał jakby się tak wszystkim przejmował;

-dzidziuś w macicy naciska na naczynia krwionośne, limfatyczne, gdy jest już dość duży, więc naturalnie ma i limfa, i krew utrudniony odpływ z kończyn dolnych, szczególnie gdy dużo stoimy, siedzimy, mało się ruszamy;

-zatrzymywanie wody w organizmie na tym etapie życia matki podtrzymującej życie dziecka jest korzystne, bo ta woda jest rezerwuarem dla niej i dziecka; no tak, matka jest jak wielbłąd 😉 też ma swój magazyn wody;

Ale są i tacy lekarze, którzy nie bagatelizują tej kwestii, bo pozostawiona limfa w jakimś obszarze ciała niekorzystnie może wpłynąć na całe ciało.

Co więc można zrobić, by nie puchnąć lub pozbyć się opuchlizny:

-popracować nad swoją dietą: do zupy wrzucać dużo pietruszki i mało marchewki, robić sobie koktajle z natki pietruszki (1 pęczek zmiksować z 1 litrem wody, sokiem z połowy cytryny i miodem do smaku- polecam też tym, co mają za niską hemoglobinkę); inne moczopędne roślinki, które warto jeść to: arbuzy, ogórki, cukinie itp.;

-są też zioła dozwolone w stanie błogosławionym, które działają przeczyszczająco na nerki, np. pokrzywa, która dawniej był zjadana normalnie jak warzywo, będąc stałym wiosenno-letnim elementem menu rodzin;

-być dużo w ruchu, ćwiczyć, a nawet gdy siedzimy lub stoimy, ruszać choćby samymi stopami lub palcami stóp;

-jeśli już jesteśmy szczęśliwymi posiadaczkami opuchlizny, warto skorzystać z drenażu limfatycznego, który usprawnia przepływ chłonki (inaczej- limfy).

Moje kochane, drogie niewiasty i ojcowie dzieci, czy Wy wiecie, że położna powinna również posiadać w asortymencie swych umiejętności również takie jak pewne elementy rehabilitacji matki i dziecka? Wśród nich jest również właśnie drenaż limfatyczny.

Te z Was, które chciałyby więc skorzystać z drenażu w Lublinie lub okolicy, zapraszam serdecznie na umówienie się (tel. 501-218-388), skorzystanie z Edukacji Przedporodowej Domu Narodzin Świętej Rodziny. W jej ramach mogę również, gdy jest taka potrzeba, wykonać jednorazowy drenaż limfatyczny ucząc przy tym sposobu jego wykonywania np. ojca dziecka, który później może robić go swej żonie częściej.

Położna może też udzielić takiego wsparcia oczywiście kobietom po różnych operacjach, np. wycięciu węzłów chłonnych przy raku piersi.

Jestem naprawdę szczęśliwa, gdy widzę na twarzy mamy w stanie błogosławionym w trakcie drenażu i po nim taką

ULGĘ 🙂

W/w tekst nie jest poradą lekarską ani położniczą oczywiście, tylko paroma luźnymi myślami 🙂 Takie można udzielać tylko osobiście i indywidualnie.



Zdjęcia

Matka tuląca Dziecię Jezus i ludzkość

Lubię opisy porodów, zdjęcia z nich, filmy porodowe.

Ale…

Poród to taki czas, kiedy

całe niebo przychodzi do rodziny

witać nowego jej członka,

walczyć o niego,

o rodzącą matkę.

Więc dobrze jest zachować dyskrecję.

Tajemnicą otulić

matkę,

dziecko,

ojca.

Całą rodzinę podziwiać w milczeniu.

Czytam piękne opisy porodowe moich koleżanek- położnych domowych.

Ale się zastanawiam,

czy za jakiś czas

ich rodzące nie rozmyślą się

z tego uzewnętrznienia.

Raz wrzucona rzecz, zdjęcie, opis do internetu

niekiedy potrafi żyć własnym życiem.

Więc czy warto?

„Była światłość prawdziwa,

która oświeca każdego człowieka

na ten świat przychodzącego.”

I w każdej rodzącej tyle z Ewy,

w każdym ojcu tyle z Adama,

a w dziecku tyle światła,

że uśmiechy dziecka są najpromienniejsze.



Dziecko – tu i teraz

Dziecko w łonie matki, gdy matka ćwiczy stanie na głowie

Tak wiele możemy się nauczyć od dzieci.

Życia tu i teraz.

Cieszenia się każdą chwilą.

Tego, że każdy etap życia jest dobry na rozwój, na miłość.

Tego, że miłość to także przyjmowanie,

bycie przy sobie blisko,

poświęcenie.

Nawet tak małe, ukryte dziecko może nas nauczyć tak wiele o miłości.

Doceniacie to, czego uczą Was Wasze dzieci?



Międzynarodowy Dzień Porodów Domowych

Radość tworzenia- radość rodzenia

(J 19, 25-27)
„Obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: „Niewiasto, oto syn Twój”. Następnie rzekł do ucznia: „Oto Matka twoja”. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.”

Do góry
Nie bez powodu taki cytat wypada w Międzynarodowy Dzień Porodów Domowych.

Kochanym Matkom, którym miałam zaszczyt towarzyszyć w tych fascynujących pięknych chwilach rodzenia- serdecznie dziękuję za Wasze zaproszenie mnie do porodu! Życząc życia pełnego pasji i spełnienia! Pod dostatkiem radości! Wspaniałym Ojcom otaczającym opieką swe żony i dzieci- gratulacje!

I Wam Kochane Mamy dopiero przygotowujące się do narodzin dzieci życzę z serca życia każdą chwilą w pełni, docenienia tego wspaniałego daru narodzin, karmienia, macierzyństwa.

No i fanom tego bloga i bezinteresownym czytelniczkom, również ślę serdeczne pozdrowienia z okazji tego wyjątkowego dnia!



Co się rozwija najpierw i dlaczego?

Radość tworzenia dziecka, gdy nie musi chodzić do szkoły

W rozwoju dziecka najszybciej rozwijają się te zmysły, dzięki którym odbiera ono sygnały, że jest kochane.

Gdy chcemy komuś okazać, że go kochamy, uniwersalnym gestem jest przytulenie i pokołysanie go w swoich ramionach (wystarczy drobny ruch).

Są to więc gesty dotyczące zmysłu dotyku, ale i równowagi.

Dzieci, których matki w stanie błogosławionym leżą, narażone są w większym stopniu na deficyty rozwojowe. (Dobra wiadomość jest taka, że jest bardzo mało powikłań ciążowych, kiedy należy bezwarunkowo leżeć- do takich należy np. łożysko przodujące. W większości pozostałych przypadków wystarczy tryb życia „leniwej królewny”). Również wcześniaki przebywające w inkubatorze pozbawione są stymulacji zmysłów równowagi i dotyku, jeśli nie są kangurowane.

Zazwyczaj jednak zanim urodzimy nasze dzieci, nosimy je 24 godziny na dobę: wstając z łóżka i się kładąc, spacerując, pracując, gimnastykując się, siedząc. W ogóle nie trapi nas myśl, że nasze dziecko w ten sposób uczymy być „nieodkładalne”.

Dlaczego po urodzeniu ich dziwimy się więc, że nasze dzieci mają zamontowany fabrycznie „czujnik na odkładanie”? I jedną z rzeczy, które najbardziej je uspokaja jest właśnie: noszenie, bujanie i jeszcze więcej bujania?

W ten sposób pobudzamy zmysł równowagi. Czy wiecie, że ten sam zmysł równowagi później używamy rysując i pisząc? A więc bujając, nosząc niemowlę dajemy podwaliny pod jego przyszłą naukę pisania. Różnego rodzaju terapii również na etapie szkolnym mogą potrzebować więc później dzieci, których rodzice stosowali zimny chów i nie brali dziecka na ręce „żeby nie rozpieścić”, nie nosili za wiele, „żeby nie przyzwyczaić”. Nie mówiąc o tym, że już od dawna wiadomo, że w ten sposób można zaburzyć rozwój emocjonalny dziecka wywołując tzw. chorobę sierocą (małe dziecko, które było/jest za mało noszone samo buja się rytmicznie, mechanicznie, żeby się dostymulować).

Dziecko rysując i pisząc utrzymuje tą samą równowagę- tylko w mikrozakresie: umie kontrolować równowagę ręki z jaką trzyma kredkę, bo wcześniej ćwiczyło tę równowagę całego ciała będąc noszonym, huśtanym, a później ucząc się samo przemieszczać: najpierw kontrolując równowagę głowy i szyi, później turlając się, potem pełzając i raczkując, na sam koniec ucząc się chodzić. I żadnego z etapu nie warto opuszczać, pomijać. Ambicje rodziców potrafią mścić się na dziecku. Dziecko, które było stawiane na nóżki przez rodziców, żeby prędzej chodzić, nie nauczyło się raczkować. Niby nic. Ale to „niby” ma później nierzadko przełożenie właśnie na to, jak dziecko radzi sobie z nauką, ponieważ ruch naprzemienny raczkowania jest podwaliną wielu późniejszych bardzo złożonych umiejętności.

Pobudzanie przez dzieci swojego zmysłu równowagi np. przez kołysanie się na krześle niekiedy pomaga im coś lepiej zapamiętać, zrozumieć.

Podobnie pierwotnym i bardzo wrażliwym zmysłem mającym przełożenie dla późniejszej nauki, ale też w wielkim stopniu dla rozwoju emocjonalnego, społecznego jest rozwój zmysłu dotyku. Dziecko mieszkając w łonie matki ma ten zmysł automatycznie rozwijany, bo czuje dotyk i docisk matki: jej organy, ruszają się, mięśnie i różne narządy dociskają dziecko pobudzając zmysł głębokiego dotyku tzw. propriocepcji. Jest to zmył, dzięki któremu tak wielką przyjemność może nam sprawić masaż, uścisk ukochanej osoby. Otulanie popołogowe też tu się mieści.

Dzieci są spokojniejsze, jeśli w ciągu pierwszych 3 miesięcy zawijamy je, otulamy, przytulamy. Później już samego zawinięcia tak bardzo nie potrzebują, bo muszą się rozwijać ruchowo. Ale przytulanie pozostaje takim emocjonalnym stabilizatorem, ale też podwaliną dalszego rozwoju. Dziecko najpierw jest trzymane, a później uczy się trzymać braciszka za rączkę, żeby go nie ścisnąć za mocno, ale też żeby zaraz nie wypuścić. A później uczy się trzymać ołówek- i nie da się pisać prawidłowo nie mając stabilnego docisku.

Niby drobna rzecz.

Tylko przytulanie. Tylko bujanie.

Miłość przekłada się na wszystko.





Masło i mleko matki- co mają wspólnego

Zdjęcie własne- może komuś się skojarzy właśnie z masełkiem

Co mają wspólnego mleko matki i masło?

Dlaczego małe dzieci tak bardzo lubią i jedno i drugie?

I mleko matki, i masło zawierają dużo cholesterolu.

I w związku z tym tenże cholesterol powinien nam się kojarzyć jak najlepiej.

Otóż w pierwszych latach życia następuje mielinizacja układu nerwowego.

Co znaczy ta mielinizacja?

Jest to pokrycie włókien nerwowych warstwami zbudowanymi z mieliny, która w dużej mierze składa się między innymi właśnie z cholesterolu. Zmiana ta wybitnie wpływa na rozwój dziecka, które rozwija się bardzo szybko w tym okresie. Jego układ nerwowy i włókna nerwowe przypominają początkowo ścieżkę, po której można poruszać się powoli. Każda nowa warstwa mieliny to jej stopniowa przebudowa na autostradę, aby informacje można było przewodzić szybciej, efektywniej.

Dlatego matka karmiąca piersią powinna śmiało pozwalać dziecku ssać- maluchy ssące pierś ssą dokładnie tyle, ile potrzebują. I dzięki dużej zawartości cholesterolu budują sprawnie swój mózg i drogi prowadzące do niego i od niego.

Później gdy dzieci jedzą oprócz mleka już inne rzeczy z chęcią sięgają często również po masło, wyjadając je nawet łyżeczkami.

Dzieci, których rodzice mają ambicje, by żywić jak wegan, mają często problemy rozwojowe, problemy w zachowaniu, integracji sensorycznej właśnie z powodu braku tłuszczy nasyconych w diecie. Pewna dziewczynka odżywiana jak weganka potrafiła zjadać kilka owoców awokado dziennie, aby uzupełnić brak tychże tłuszczy, a jej zachowanie dalej odbiegało od normy. Dopiero wprowadzenie do diety pewnych ilości masła pozwoliło jej bardziej skorzystać z terapii.

Tyle na dziś historii pożyczonych od pani profesor „od masła”.