26 grudzień
Piękna modlitwa
„Jestem Twój, więc zbaw mnie!”
-zachwyciła mnie prostota tej modlitwy.
Jest teraz taki klimat w społeczeństwie, że ludzie dają prezenty, ale za tymi prezentami jest taka wielka pustka. Tak to czuję. Prezent tak. Ale podarowanie siebie- swojego czasu, pomocy, zainteresowania- co to, to nie!
Myślę, że szczególnie dotkliwie odczuwają to rodziny wielodzietne. Pamiętam taką sytuację, kiedy znajomi przyjechali do nas z siatkami pełnymi zabawek, „bo sprzątali”. I rodzina wielodzietna staje się takim śmietnikiem. Bo komuś niepotrzebne ubranka, to się podzieli. Albo z zabawek wyrosło dziecko, to się odda. I to wszystko z dobrego, życzliwego serca.
Albo kupi się dla takich dzieciaków liczne prezenty. Bo jestem dobrym wujkiem,więc nie mogę przyjść z pustymi rękami.
Też z dobrego serca.
Tyle że później zostawi się tę rodzinę samą z tymi górami prezentów, stosami ubrań, niepotrzebnych rzeczy. Niech sobie sprząta, układa. To nic, że nie starczy jej potem czasu i sił, by się jeszcze cieszyć sobą, bawić tym wszystkim.
Towarem deficytowym jest więc czas. Bo czas to miłość, radość ze wspólnego bycia.
Przyglądam się małemu Zbawicielowi. Przychodzi na świat z pustymi rękami. Ale daje całego siebie. Całe swoje życie. Aż po krzyż i Zmartwychwstanie.
28 grudnia 2015 o godz. 20:27
Kiedyś, po którymś z wielkich opadów sortowałam dary dla powodzian. Byłam jeszcze nastolatką.
Aż wstyd, co ludzie ofiarowali. Zasikane, nieuprane śpioszki, np.
Chyba nikt z nas nie chciałby takich darów.
A nowo narodzony Zbawiciel dostał prezenty. Choćby od mędrców 🙂
Więc nie jest tak, że dawać nic nie wypada. Tylko właśnie – przemyśleć trzeba. Bo co dziecko z domu dziecka zrobi z kupionym samochodzikiem przez wolontariusza? Pobawi się 5 minut, potem rzuci albo popsuje. Doświadczyłam tego.
29 grudnia 2015 o godz. 22:35
To samo zrobi dziecko z rodziny wielodzietnej: zacznie psuć, uczyć się psuć, rozwalać, niszczyć. Będzie deptać te zabawki, będzie rozdrażnione tym nieporządkiem, który stwarza za duża ilość rzeczy, których nikt nie ma ochoty sprzątać.
7 stycznia 2016 o godz. 19:54
Ooo widze, ze mamy podobne obserwacje 🙂 ja tez usuwam co sie da, bo dzieci wtedy szczesliwsze. Dorosli tez. I ciagle pamietam moja babcie, ktora wszystko rozdawala, bo w zasadzie nic nie potrzebowala i wtedy byla szczesliwsza. Ale wiesz, jak ja daje prezent to nie zeby sie pozbyc u wielodzietnych 🙂
10 stycznia 2016 o godz. 22:34
E, tam, nie miałam na myśli prezentów świątecznych 🙂 Te świąteczne, bardzo zresztą sympatyczne przypomniały mi tylko inną sytuację sprzed wielu miesięcy. Przepraszam, głupio wyszło, jakbym na świąteczne prezenty utyskiwała- a to nie to.
14 stycznia 2016 o godz. 19:47
Spokoloko, no mowie, ze mamy podobne przemyslenia 🙂 czlowiek sie nauczy na wlasnych prezentach,mze sam zaczyna dawac takie szybkoznikajace, albo niezobowiazujace… A zupelnie nieprezentowa nistoria mi sie przypomniala. Spotkalam u kolezanki ukrainke-sprzataczke. I ona mi opowiedziala jak to byla u rodziny z dzieckiem. Dziecko w duzym kojcu, ciagle plakalo i mialo fure zabawek. Ona sie popatrzyla, wywalila wszystkie zabawki i zostawila „adnu maszynku”. Dzieciak sie uspokoil, bawil sie autkiem w kojcu…
16 stycznia 2016 o godz. 15:44
Niezła historia 🙂
Muszę zastosować. Tyle że naszym kojcem jest dom. Cięcia bolą, ale potrzebne.