Uwolnić poród

„Uwolnić poród”- tytuł filmu, który obiega cały świat.

Dziś będzie można go obejrzeć w Lublinie.

Film streszczają mniej więcej tak:

Z czyich rąk trzeba uwolnić poród? Twórcy tego filmu udowadniają, że akt narodzin został całkowicie zawłaszczony przez współczesne położnictwo, przez medycynę. Strach przed ewentualnymi komplikacjami podczas porodu, skutecznie podsycany przez lekarzy, doprowadził do dehumanizacji jednego z podstawowych procesów fizjologicznych. Pod pozorem bezpieczeństwa, kobiety na całym świecie zmuszane są do rodzenia w szpitalach, w których większość farmaceutycznych i chirurgicznych interwencji podczas porodów wykonywana jest dla korzyści finansowych lub wygody personelu medycznego. Przyznają to sami lekarze.
Para brytyjskich reżyserów, Alex Wakeford i Toni Harman, którzy są partnerami także w życiu prywatnym, po złych doświadczeniach w szpitalu przy narodzinach córki, zainicjowała ogólnoświatową kampanię, One World Birth, na rzecz zmian w systemie opieki okołoporodowej.
Pretekstem do nakręcenia filmu „Uwolnić poród” była głośna sprawa Ágnes Geréb, węgierskiej położnej, która od lat pomaga kobietom rodzić w domu. I chociaż miejscowe prawo tego nie zabrania, Ágnes pod zarzutem narażania życia pacjentów, trafiła do więzienia. Na fali protestów i społecznego oburzenia, jedna z matek zaskarżyła Węgry przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. I wygrała. Film mówi o doniosłym znaczeniu tego procesu.

Tak się złożyło, że młodszą córeczkę urodziłam w domu zanim zdołała przyjechać położna (korki na ulicach i te sprawy). Kiedy moja położna podzieliła się z tym z inną położną, ta zakrzyknęła: „Ależ to zabronione!” Na co moja położna odparła: „Oddychanie też niedługo będzie zabronione?” Przecież to też czynność fizjologiczna.

Oczywiście, że rodzenie dzieci również poza szpitalem nie jest i nie może być zabronione, choć przez jakiś czas PRL zmuszał kobiety, żeby rzeczywiście wszystkie rodziły w szpitalu.

Na szczęście obecnie jest lepsze prawo- co nie znaczy, że świadomość personelu medycznego się zmieniła. Dla nich jest to nadal sytuacja, nad którą to oni powinni mieć władzę, zarządzać porodem, kierować nim. Niestety takie zarządzanie jest opłakane w skutkach: ponad 30 % cesarskich cięć, traumatyczne przeżycia kobiet na porodówkach.

Wyrzekając się nawet nazwy „służba zdrowia” (obecnie jest już tylko „opieka zdrowotna”), rzeczywiście coraz bardziej odchodzą od służenia kobiecie i jej dziecku na rzecz rządzenia kobietą i jej dzieckiem.

Czemu służy np. kroplówka z oksytocyną?

Rzadkie są przypadki, kiedy rzeczywiście służy mamie rodzącej i jej dziecku. Lekarze nie zapoznają z licznymi skutkami ubocznymi wlewania w nią sztucznego hormonu oksytocyny:

  • większy niż naturalnie ból, jego natężenie staje się nie do zniesienia;
  • podwyższone ryzyko pęknięcia macicy;
  • możliwość niedotlenienia, a nawet uduszenia dziecka (kiedy dziecko jest opętlone pępowiną- poród może postępować wolniej, dłużej w tym celu, żeby oszczędzić dziecko);
  • częściej następują inne powikłania, m.in. konieczność rozwiązania porodu cesarskim cięciem, większe pęknięcia krocza (zbyt szybkie, mocne skurcze) itd.;
  • gdy indukcja porodu: urodzenie wcześniaka lub dziecka niegotowego do porodu, do samodzielnego oddychania i inne powikłania związane z dzieckiem.

Pan Bóg się nie pomylił dając kobietom czas do czekania na poród, a w trakcie porodu dając wiele czasu na rodzenie się maleństwa. Ten czas jest potrzebny. Bo czas to miłość. W tym czasie można przekazać dziecku i jego matce tak wiele gestów miłości, cierpliwości, podtrzymania na ciele i duchu.

Tylko my jako matki musimy też być gotowe na to, by je przyjąć. I musimy uczyć naszych bliskich, że zasługujemy na cierpliwość, troskę, pokój.


Zostaw odpowiedź

Musisz się zalogować aby móc komentować.