23 sierpień
Proste rozwiązania niełatwych spraw
Wpadł mi w oko taki artykuł:
Jest on jakby ciągiem dalszym książki „W głębi kontinuum” Jean Liedloff.
No więc jak to jest:
- Wystarczy nie zwracać zbytnio uwagi na własne dzieci, żeby były grzeczne?
- Czy wystarczy powierzyć młodsze dziecko opiece starszego?
- Wystarczy dziecko puścić samopas z innymi dziećmi, żeby nie stwarzało problemów i nie buntowało się?
- Wystarczy wprowadzić typ przywódczy własnego rodzicielstwa?
Nie wystarczy. Kluczem do tego jest przede wszystkim nieprzerwana bliskość z własnym dzieckiem dopóki tego potrzebuje poprzez noszenie, karmienie piersią, wspólne spanie oraz życie w specyficznej kulturze i ścisła struktura wsparcia z innymi członkami społeczeństwa. Matki są wspierane przez inne matki w ich roli matczynej, a także przez innych, ojcowie mają wsparcie wśród innych mężczyzn i wzór postępowania oraz od innych członków plemienia. Dorośli nie podważają autorytetu innych dorosłych. Dziadkowie nie podważają autorytetu rodziców, rodzice nie podważają autorytetu dziadków itd.
Dlatego nie ma takiego prostego przełożenia z tamtej kultury na naszą, z tamtego wychowania- bo nie ma tej bliskości wśród dorosłych, tej współzależności. Nie ma również tego prostego przełożenia ze względu na specyficzne warunki: puszczenie samopas w naszych warunkach dzieci wiązałoby się zwyczajnie z brakiem ich bezpieczeństwa.
Skąd się bierze mnóstwo wypadków na wsi wśród dzieci, np. spowodowanych obsługą przez nich narzędzi rolniczych?
Skąd się biorą wypadki samochodowe z udziałem dzieci jako pieszych?
Owszem pewne zaufanie i doza swobody jest niezbędna. Tym większa swoboda jest możliwa, im bardziej dziecko nauczy się właśnie przestrzegania potrzebnych granic. Ale i wówczas jakieś minimum opieki, kontroli jest potrzebne.
Nie zapomnę naszej małej sąsiadki, może wówczas 5-letniej, która wzięła sobie siekierę i zaczęła rąbać. Co gorsza w ogóle nie chciała się posłuchać, choć na różny sposób jej to perswadowałam.
-Odłóż tą siekierę!
-?
-Nie wolno się bawić siekierą!
-(spojrzenie w moją stronę)
-A czy pozwalają Ci się rodzice bawić siekierą?Itd.
W końcu na moją groźbę, że zawołam mamę dziewczynka odłożyła swoją „zabaweczkę”, ale najpierw tak jak tatuś i dziadek to robią musiała ją zostawić wbitą. I tak wygląda w naszej kulturze posłuszeństwo dziecka od najmłodszych lat puszczonego samopas z innymi dziećmi. Bo generalnie od kiedy pamiętam tą małą, zawsze biegała cały dzień z innymi dziećmi po całej wsi, po ulicach i polach.
Także czytając tego typu publikacje warto zachować dużą dozę rozsądku. Bo unikanie nadmiernej koncentracji na dziecku nie oznacza, że w ogóle nie potrzebuje naszej uwagi, troski, gdy zaczyna wyrywać się spod naszych skrzydeł. Oznacza, że opiekując się nim:
- warto też znajdować czas dla swoich spraw;
- trzeba znaleźć własny sposób odpoczywania od dziecka, ale również przy dziecku;
- trzeba być przykładem dla dziecka.
W takiej prostej sprawie jak przechadzka, spacer: jak być przykładem dla dziecka? Czy drepcząc za nim posłusznie? A może idąc właśnie przed nim i pokazując dokąd się samemu zmierza? Jeśli dziecko od najwcześniejszych miesięcy widzi, że to dorosły jest skłonny iść za nim, śledzić jego każdy ruch nerwowo, kroczyć krok w krok, to dziecko właściwie nie ma możliwości nauczyć się, że ważne jest, żeby iść za rodzicem, przyglądać się jego drodze.I to zaczyna się od najwcześniejszej nauki chodzenia.
Rzeczywiście wówczas maluch może przeginać, żeby dowiedzieć się: „Jak daleko rodzic będzie podążał za mną?” „Jak daleko mogę się od niego oddalić?” I o ile na krótką metę może być dobrą zabawą, że to rodzic podąża za dzieckiem, o tyle na dłuższą metę jest to męczące i dla dziecka, i dla rodzica. Czy rodzic ma wchodzić w rolę dziecka, żeby podążać za własnym dzieckiem? Owszem dziecku takie naśladownictwo nie wyjdzie na złe, jeśli rodzic kroczy w dobrym kierunku.
Bardzo częstym błędem rodziców jest wymaganie od zbyt małego dziecka zdolności decyzyjnych. „Wolisz bluzeczkę w samochodziki czy w rowerki?” Takie pytanie zadane dwulatkowi jest przedwczesne, zbyt trudne. O ile dorosły może mieć w takiej sytuacji konflikt decyzyjny, o tyle dla dziecka jest to postawienie go w bardzo trudnej sytuacji, często nierozwiązywalnej. Jeśli chcemy żeby tak małe dziecko rzeczywiście spróbowało zdecydować, lepiej zadać pytanie o jedną tylko możliwość wyboru: „Chcesz ten podkoszulek w samochodziki?” W ten sposób uprościmy i swoje życie, i jego.
Rodzice w dobrej wierze stawiają dziecko przed zbyt trudnym dla niego wyborem, a potem dziwią się jego złości, frustracji, niezdecydowaniu.
I jeszcze jeden aspekt całej sprawy: czy nasze dzieci na pewno nie potrzebują więcej zwracania nań uwagi? Czy nasza kultura nie jest bardziej twórcza, bardziej niezależna? Czy puszczając dzieci samopas nie mamy później do nich żalu, pretensji, że broją, psują, rozrabiają, brudzą się? Czy nie lepiej jednak rzucić okiem na własne dziecko, tak żeby się też samemu tym zbytnio nie umęczyć, ale również żeby móc je jednak w odpowiedni sposób ukierunkować jego zabawę?
24 sierpnia 2010 o godz. 08:39
Też myślę, że nie da się koncepcji kontinuum przekalkować do naszej kultury. Moim zdaniem jej wartość polega na tym, że wskazuje na nasze naturalne potrzeby, których odczytywanie, w naszym wypadku, rozwój cywilizacji nieco przykurzył.
No, i zawsze mnie osobiście pojawia się refleksja o tym, że dzieci też są różne. Co z tymi, które nie potrafią naśladować i podążać za rodzicem? Autyści, na ten przykład, nie odróżniają świata ludzi od świata przedmiotów – dla nich równie ważne jest by mama tak samo wyglądała każdego dnia, jak to, by kanapa nie zmieniła swojego stałego miejsca. Do tego i jeden, i drugi obiekt pozbawiony jest, w ich mniemaniu, życia wewnętrznego – własnych myśli, uczuć itp. W pierwotnej społeczności takie dziecko odłączając się od rodzica, zostałoby pożarte przez dzikie zwierzę. Ot, selekcja naturalna. My, tym się różnimy, ze te dzieci uczymy rozumienia świata społecznego w sposób dla nich zrozumiały. Taka moja wycieczka osobista;)
24 sierpnia 2010 o godz. 17:23
Myślałam sobie dzisiaj o Tobie. Dobrze gadasz, nie ma jak Cię posłuchać 🙂