Po co są niepokoje i zmartwienia?

„Wszystkie swoje troski przerzućcie na Niego, gdyż Jemu zależy na Was”

– zdaje się, że to święty Piotr tak pisał.

No to teraz konkrety.

Pewna żona odczuła wyraźny niepokój o swojego męża motocyklistę we wtorek i środę (3-4. 05.16). Ponieważ jednak była głęboko przekonana, że zmartwienia są mało przydatne, a modlitwa z kolei bardzo się przydaje, to oddawała Bogu swojego męża, jego motor. Szczególnie pamiętając przy tym, żeby uwielbiać Pana Jezusa w jeździe swojego męża motorem. W pamięci miała nauczanie o modlitwie uwielbienia, że jest to modlitwa zwycięstwa, uczestnictwa w Zmartwychwstaniu.

Jeszcze w środę z dziećmi ofiarowała koronkę do Miłosierdzia Bożego w tej intencji.

I cóż się dzieje kolejnego dnia?

W południe w czwartek dzwoni mąż:

„Wiesz, wszystko jest w porządku, jestem zdrowy, ale miałem mały wypadeczek. Jestem na SOR- oddziale ratunkowym, ale jestem już po badaniach. Trochę jestem poobijany, ale cały i zdrowy. Zaraz idę do pracy. Wjechał we mnie jadący z naprzeciwka samochód i poturbował.”

Profesjonalny opis tego wypadku

Mąż, którego motor został stuknięty przeskoczył przez samochód skokiem tygrysim, a następnie zrobił na chodniku fikołka. Poobijany co prawda się czuje, ale cały i zdrowy.

Po co więc te nasze niepokoje?

Żeby uwielbiać Pana Boga i wygrywać Jego mocą!

Podzieliłam się tym świadectwem z dwoma matkami i od razu usłyszałam: „Ja już się martwię na samo słowo zmartwienie. A zwłaszcza martwię się o dziecko!”

To znaczy, że szczególnie jesteśmy powołane, żeby uwielbiać, wychwalać Pana Jezusa we wszystkich sprawach związanych z naszymi dziećmi.

Zamartwianie się, narzekanie, niepokojenie tylko niszczy nas od środka- zanurzenie się w modlitwę natomiast podnosi nas i uczy radości 🙂


Zostaw odpowiedź

Musisz się zalogować aby móc komentować.