Z rodzinnego pikniku…

Ponieważ byliśmy na rodzinnym pikniku miłośników porodów domowych zorganizowane przez Stowarzyszenie Dobrze Urodzeni, podzielę się z tej okazji kilkoma refleksjami.

Ciągle wracam myślami zwłaszcza do spotkania z opowiadaczką, która przybliżyła nam historie porodowe z różnych kultur ubarwione własną osobowością, interpretacją i uczuciem. Coś pięknego!

Otóż we wszystkich niemal tradycyjnych kulturach poród angażuje wiele pomocnych i wspierających kobiet. Czasem nawet całe plemię lub wszystkie kobiety wspierają rodzącą matkę przez różne tradycyjne formy, np. wspólne rytmiczne pstrykanie, rytmiczne bębnienie czy śpiew.

Ofiarowanie tego rytmu rodzącej wydaje mi się bardzo cennym „prezentem” dla niej i dziecka- bo jest to zanurzenie jej w pewne misterium, zrozumienie rytmu porodu.

Obecnie propaguje się zwłaszcza zaangażowanie ojca i we wspólne  przeżywanie ciąży, porodu, co jest bardzo wartościowe, jednak warto też zwrócić uwagę na ten rys „kobiecy” porodu. Otóż nie jest przypadkiem, że przez wieki i tysiąclecia kobiecie przy porodzie pomagały szczególnie inne kobiety. Same potrzebując wsparcia w czasie porodu i czerpiąc je, same też stawały się ekspertkami we wspieraniu na różne sposoby:  przez cichą obecność, dotyk, masaż, wspólne działanie, troskę o rodzącą, zapewnianie jej na różny sposób poczucia bezpieczeństwa.

I obecnie ekspertkami od porodu naturalnego wcale nie są lekarze-położnicy, a właśnie kobiety położne. Choć i one szkolone często przez lekarzy przyjmują nierzadko punkt widzenia medyków jakby poród fizjologiczny był ciężką patologią, której: najlepiej zapobiegać, w razie wystąpienia ściśle monitorować, nadzorować, z góry założyć tragiczne zakończenia, możliwie często uniemożliwić go robiąc bezpieczniejszą operację.

Z jednej strony kobiety najlepiej umieją wspierać w trakcie porodu czy przed nim, w czasie przygotowania, ale też to właśnie od kobiet można nasłuchać się najgorszych, najbardziej niedorzecznych „przestróg”, strachów.

Tak jak ta opowiadaczka, jak wiele kultur każda z nas ma swoją własną wyjątkową opowieść o porodzie. Obyśmy umiały również nią dodawać innym ducha, odwagi do życia, do rodzenia. Bo nie sztuka napełnić drugą osobę lękiem, wystraszyć ją, nasycić obawami. Sztuką jest dzielić się własną historią tak, by była ona budująca, choć nie znaczy to łatwa, niebolesna.

Ten temat porodów niemal dla każdej kobiety jest życiowo ważny, bo ciągle rodzimy te nasze dzieci: wydając je na świat, wydając je na życie przedszkolne, szkolne, pozwalając im dojrzewać, odrywać od nas.


Zostaw odpowiedź

Musisz się zalogować aby móc komentować.