Nieporadnie

Pierwiosnek w ręku Zosi

 

Na zdjęciu reminiscencje z pobytu na naszej ptasiej wyspie.

Dzieci mogły tam obserwować pracę ornitologów, uczestniczyć w niej.

I przywracać wolność ptakom.

To było najpiękniejsze.

Bo najczęściej ptak uciekał, gdzie pieprz rośnie, jak tylko nadarzyła się okazja czyli muśnięcie rąk dziecka.

Ale czasem zdarzały się takie małe cuda. Że dziecko otwierało dłonie, a ptak pozostawał. Jakby zaprzyjaźnił się z dzieckiem. Jakby zrozumiał, że te ręce dziecka są jak bracia świętego Franciszka: radosne i dobre, i pokorne jak ptaszki śpiewające.

Słodkie serce dziecka.

Jak często trzeba je błogosławić!

Jak bardzo śpieszyć się z obdarowaniem go pieczęcią pokoju Ducha Świętego- chrztem!

Żeby nieprzyjaciel nie okradł go z tego podobieństwa do Stwórcy wszelkiego dobra i piękna.


Zostaw odpowiedź

Musisz się zalogować aby móc komentować.