23 luty
Dzieci jak wielbłądy
Na zdjęciu oryginał- pierś mamy z młodą przyssaną osobą.
A cóż jest podróbką?
Oczywiście wszelkiej maści smoczki.
Najkorzystniej jest karmić dziecko wyłącznie piersią bez podawania smoczków.
Dlaczego?
-Wydzielanie mleka ma szansę dostosować się do rzeczywistych potrzeb dziecka, jeśli pozostajemy w dyspozycyjności dla maleństwa; jest to krucha równowaga, której nie warto zaburzać kawałkiem silikonu z plastikiem; więź między matką a dzieckiem jest wartością, której nie warto deprecjonować mówiąc, że jest zbyt wymagająca;
–Dziecko ssąc komunikuje i zaspokaja różne potrzeby: a jedzenie jest tylko jedną z nich! inną istotną potrzebą jest otrzymanie wsparcia odpornościowego- pierś matki jest narządem szybkiego reagowania immunologicznego; nie tylko przekazuje dziecku różne przeciwciała i substancje odpornościowe, ale także wchodzi w kontakt z drobnoustrojami, które ma dziecko w buzi i reaguje na nie możliwie szybko; żaden smoczek nie wzmocni odporności dziecka, ani nie przekaże mu bogactwa komórek i substancji odpornościowych, które przekazuje wraz z mlekiem matka;
–Inną potrzebą, którą dziecko zaspokaja ssąc jest ogrzanie się bądź schłodzenie– ono rodząc się dopiero uczy się zachowywać stałą temperaturę ciała; bycie w kontakcie z ciałem matki: przytulenie lub karmienie temperaturę tę wyrównuje; warto wiedzieć, że zarówno podczas noszenia jak i karmienia ciało matki dostosowuje się do potrzeby dziecka- czy poprzez dogrzewanie dziecka lub chłodzenie go; szczególnie ważne jest to podczas gorączki- karmienie piersią pozwalało mi momentalnie poczuć, kiedy dziecko ma gorączkę- a mleko pomagało tę gorączkę naturalnie regulować wspierając wyzdrowienie; żaden smoczek nie ma natomiast funkcji termoregulacyjnej;
–Dziecko ssąc gromadzi też zapasy energetyczne (ach te piękne fałdeczki!), ale też zapasy mikroelementów, witamin rozpuszczalnych w tłuszczach itd; kiedy nadchodzi trudny czas chorób, wirusówek, biegunek, wymiotów- okazują się one niezmiernie wartościowe, bo te dzieci, które mają odpowiednie zapasy mają większe szansę poradzić sobie naturalnie z chorobą, nie odwodnić się, nie trafić do szpitala; każdy podawany smoczek-uspokajacz ilość tych zapasów, które gromadzi dziecko uszczupla; w sytuacji choroby może zabraknąć WŁAŚNIE tej ilości mikroelementów, zgromadzonej w tłuszczach energii, która pozwoliłaby dziecku bezpiecznie przetrwać chorobę i wyjść na prostą;
-Dziecko ssąc nieodżywczo uspokaja się, wycisza, czuje się bezpiecznie przy swojej mamie, uczy się, że może bezpiecznie zasnąć w jej ramionach; to jest nauka zaufania drugiemu człowiekowi- niezmiernie ważna! smoczek uczy natomiast rodzica, że można drugiemu człowiekowi podać do buzi tłumik i pójść w siną dal, nie zważając na emocjonalne potrzeby małego dziecka; a dziecko uczy, że jego emocjonalne potrzeby nie są zbyt ważne, ważne natomiast żeby mieć cokolwiek w buzi.
Dlatego nie lubię smoczków.
I jest oszukiwaniem się mówienie, że nie da się bez smoczków, że dziecko sobie robi z mamy smoczek.
Nic podobnego!
Jest wręcz przeciwnie.
To rodzice podają dzieciom namiastki, protezy piersi czyli smoczki.
Oryginałem jest pierś. I dziecko nie ma pojęcia o żadnych smoczkach, słabych podróbach piersi zanim mu ich nie podamy.
Czy to znaczy, że przy każdej możliwej okazji trzeba dziecku podawać pierś?
Nie, zdecydowanie NIE.
Bo dziecko ma wiele różnych potrzeb i reagowanie na wiele z nich przystawianiem do piersi jest zachowaniem NIEADEKWATNYM.
Dziecko może płakać:
-bo go metka od ubrania drapie i drażni;
-bo potrzebuje odbić połknięte podczas ssania powietrze;
-bo ma mokro w pieluszce lub chce zakomunikować, że chce mu się siusiu;
-bo chce mu się kupkę;
-bo potrzebuje stymulacji np. ruchu (w postaci noszenia);
-bo jest niespokojne, bo rodzice go nie zawijają (w ciągu pierwszych 3 miesięcy);
-bo coś go boli;
itd.
A zresztą maluch częściej w okresie noworodkowym komunikuje potrzebę ssania przy pomocy odruchu szukania: kręci główką, otwiera buzię, wkłada piąstki do dzioba. I jeśli ten młody klient nie może się doczekać na obsługę tego baru mlecznego, gdy tak uczciwie prosi „nakarm mnie”, to w końcu zgłasza zażalenie do dyrekcji podnosząc krzyk.
Same chciałybyśmy w czasie porodu doświadczyć cierpliwości, życzliwości, zrozumienia.
Czy staramy się o nią także dla naszych dzieci w czasie karmienia piersią?
Najłatwiej nie podać smoczka po prostu go nie kupując i nie przyjmując.
Jeśli już się wydało na niego pieniądze, to pierwsze lepsze dłuższe marudzenie, może być pretekstem do zastosowania „tłumika”.