Drzewo życia łączące matkę i dziecko czy odpad medyczny

Chciałam opisać Wam dziś 3 okres porodu czyli tzw. okres łożyskowy.

Jest to okres, kiedy podziwiamy cud, jakim jest nasze dziecko. Rozpływamy się nad nim. Kiedy przystawiamy je po raz pierwszy do piersi, zalewa nas nowa fala oksytocyny- co nierzadko pobudza macicę do kurczenia się jeszcze intensywniejszego. Dlatego w niedługim czasie łożysko to się odkleja. A gdy dołączy do tego skurcz party, łożysko jest transmitowane na zewnątrz. Pewna położna, z którą przyjmowałam na świat dziecko, a która na co dzień pracuje w szpitalu, zbadała matkę już po urodzeniu łożyska i podzieliła się swoim zachwytem, jak to w domu te macice kurczą się o wiele sprawniej, szybciej. Są twardsze! I według niej dzieje się to, dzięki tejże naturalnej oksytocynie.

Ile może atmosfera miłości.

I teraz opowiastka:

W pewnym plemieniu (przepraszam, ale nie pamiętam jego nazwy) był taki zwyczaj, że po urodzeniu dziecka mężczyźni wznosili bardzo głośne okrzyki. W tym samym plemieniu, okazuje się, że bardzo wiele kobiet cierpiało na krwotoki poporodowe.

Czy domyślacie się, dlaczego tak się działo?

Okres łożyskowy to jest czas, kiedy kobieta w dalszym ciągu potrzebuje wiele spokoju, poczucia bezpieczeństwa. W takiej atmosferze wydziela się bez przeszkód oksytocyna- hormon miłości.

Wrzawa i krzyk wielu mężczyzn tą atmosferę niestety burzył- stąd mogło się to przekładać na nadliczbową ilość nadmiernych krwawień.

Krwawienie w okresie łożyskowym generalnie jest rzeczą normalną.

Jeśli łożysko się rodzi metodą Schultzego, to zazwyczaj „kosztuje” mamę około 350 ml krwi, choć może też być nieco mniej lub nieco więcej, ale raczej nie przekracza 500 ml. Rodząc się w ten sposób najpierw odklejają, wydalają się błony płodowe, odkleja się ono równomiernie, centralnie.

Jeśli natomiast łożysko rodzi się metodą Dunkana, odkleja się ono brzeżnie. Matka może utracić nieco więcej krwi, ale gdy nie przekracza to 500 ml, to jest to fizjologia czyli coś normalnego. Tak się zwykle dzieje.

To łożysko wcale nie musi się tak śpieszyć z odklejeniem.

Czasem nawet dobrze, że jeszcze sobie tkwi w środku. Dziecko ma wtedy czas, żeby stopniowo się przestawić na oddychanie „inną metodą” i przez jakiś czas oddycha i dzięki tlenowi z łożyska, i samodzielnie.

I jest to optymalny sposób. Bo w okresie, kiedy tego oddychania dopiero się uczy, łożysko które jeszcze jest połączone z matką poprawia jego natlenienie. A jak człowiek się czegoś uczy, to wiadomo, że najpierw ma prawo mu to jeszcze nie wychodzić za dobrze. Tak samo jest z oddychaniem. Dlatego po urodzeniu noworodzio jeszcze sobie sporo posapuje, trochę postękuje, zużywa na pewno na oddychanie więcej wysiłku niż w późniejszym okresie. I tętniące łożysko, które nie wyskakuje natychmiast daje mu czas na spokojną naukę. Czytałam kiedyś o dziecku, które przez 30 minut po urodzeniu było dobrze dotlenione, choć nie oddychało samodzielnie, ale tętniła mu pępowina i łożysko się jeszcze nie odklejało. Dopiero gdy zaczęło samodzielnie oddychać, łożysko się odkleiło. Dziecko było w dobrym stanie, bo łożysko pracowało bez zarzutu. Przykład trochę ekstremalny, bo dzieci zazwyczaj jednak dużo szybciej łapią oddech. Zwykle zajmuje im to do 30 sekund. Niektóre nabierają powietrza już, gdy dynda im z krocza matki sama główka, inne potrzebują na to nieco więcej czasu. Jeśli się nie śpieszą z oddychaniem, to śpieszy im na pomoc położna poprzez: ogrzanie, masowanie, pozycję drenażową. To zwykle jest wystarczające i przekonujące dla młodego człowieka, że czas się wziąć za oddychanie.

Dlatego położne domowe cenią sobie dostatecznie długo tętniącą pępowinę.

Okres łożyskowy z moich osobistych obserwacji składa się z 2 części: biernej i aktywnej. W biernej fazie łożyskowej macica się kurczy, dzięki temu łożysko się odkleja. Położna obserwuje wtedy objawy odklejenia łożyska: wysunięcie pępowiny, pojawienie się pewnej ilości krwi, pępowina przestaje tętnić po chwili. W fazie aktywnej okresu łożyskowego przystępuje do działania również przepona: to połączenie skurczu macicy i ruchu przeponą sprawia, że łożysko rodzi się na zewnątrz.

Jeśli matka przeponę ma zmęczoną, bo np. długo parła, jest z jakichś względów osłabiona, to czasem pomimo odklejenia się łożyska, trzeba zaczekać aż przepona popchnie łożysko na zewnątrz. Domowe położne nie ciągną za pępowinę, żeby nie wywołać nadmiernego krwawienia, nie naderwać zrazików łożyska. Jest więc bezpiecznie.

Czasem może pomóc w ewakuacji łożyska podniesienie brzucha chustą lub rękami bądź położenie sięmatki na brzuchu. Czasem położna może zachęcić, żeby mama spionizowała się, poszła na siku.

Ale gdy to przepona leży omdlała i ani myśli się ruszać ze zmęczenia, to można dać jej odsapnąć (jeśli są ku temu warunki- tym warunkiem jest m.in. brak krwawienia). Z mojego i innych położnych domowych doświadczenia wynika, że czasem krótsza lub dłuższa drzemka jest potrzebna znużonej trudami porodu mamie, by urodziła i łożysko.

I jak Wam się podoba mój wpis? Brakuje mi jakiegoś odzewu ostatnio 🙂

Komentarze możecie zamieszczać tu lub na maila bądź SMS-em 🙂


Zostaw odpowiedź

Musisz się zalogować aby móc komentować.