19 wrzesień
Ciąża to nie choroba, ale…
Ciąża to nie choroba.
Choć Gazeta W…ybiórcza bardzo by chciała, by już móc ją uznać oficjalnie za szczególnie wredną chorobę.
Generalnie nie lubię samego tego pojęcia „ciąża”- jakieś takie przyciężkie jest i zniechęcające do macierzyństwa.
A ja macierzyństwo lubię. Podziwiam. Ochraniam.
Po prostu kocham być położną. Tak jak wcześniej kochałam i kocham być mamą.
Dlatego z premedytacją odchodzę od niego i wybieram określenie „Stan błogosławiony” czyli bycie matką dziecka poczętego, czyli czas niesłychanego wzrostu, rozwoju matki i dziecka wewnątrz niej. Czas wymagający, ale też niepowtarzalnie piękny.
A więc stan błogosławiony to nie choroba, ale… to nie znaczy, że to jest dobry czas na bicie rekordów wytrzymałości, popisywanie się, że wszystko się może i zawsze się może,
bo
warto się liczyć z tym dzieckiem,
które na nikogo innego liczyć nie może- tylko na matkę.
Tak bardzo kruchym,
maleńkim,
tak szybko rozwijającym się,
jak nigdy później.
I dla niego też TRZEBA zostawić
siły:
->na rozwój,
->na wzrost,
->na rodzenie się.
Stan błogosławiony to nie tylko NIE choroba, ale okres szczególnych sił, szczyt zdrowia.
A wiadomo, jeśli idziemy na szczyt, a nie jesteśmy do tego odpowiednio przygotowani i nie dbamy o to wejście, to może być z tego wejścia „jedna wielka lipa”.
Dlatego choć zazwyczaj kobiety, które rodzą i karmią rzadziej statystycznie chorują np. na osteoporozę (w późniejszym okresie), raka piersi, raka jajnika itp., to jeśli nie dbają o to dziecko rozwijające się w nich, to siebie też mogą narazić na bieżące perturbacje z powodu tej niedbałości.
Miłość jest wymagająca, ale miłość też ubogaca.
Iza
Położna domowa, środowiskowa, Lublin:
501-218-388