1 lipiec
Dieta matki karmiącej piersią
Karmienie piersią jest przejawem zdrowia i zdrowym wyborem zarówno dla mamy jak i dla dziecka. Gdy jest się zdrowym, nie ma mowy o jakiś szczególnych ograniczeniach diety. Dla zachowania zdrowia w takiej sytuacji zazwyczaj wystarczy zdrowa, racjonalna dieta.
Często mi się zdarza być nagabywaną o dietę mamy karmiącej. Dzieje się tak z powodu mitu o szczególnych ograniczaniach, jakie rzekomo mama karmiąc piersią musiałaby utrzymywać.
Kobiety więc rodząc dziecko z różnych źródeł, od różnych przyjaciół, personelu medycznego mogą usłyszeć następujące kwestie, iż karmiąc piersią nie można jeść:
- surowych owoców,
- owoców pestkowych,
- surowych warzyw,
- kapusty,
- kalafiora,
- cebuli,
- czosnku,
- grzybów,
- mleka,
- czekolady,
- ryby,
- itd., itp.
Lista jest długa- im dłużej zdarza mi się pomagać laktacyjnie, tym więcej „ciekawostek” słyszę.
Tymczasem laktacja to nie jest stan choroby, by trzeba było z góry przyjmować jakąś eliminacyjną dietę. Jest to stan zdrowia, a więc trzeba dbać o dietę, żeby była zdrowa, stosunkowo lekkostrawna, racjonalna, a nie jakaś restrykcyjna. Dopiero w sytuacji nietolerancji pokarmowej dziecka, alergii, zaczynamy „dłubać” przy diecie oczywiście wykluczywszy najpierw alergię kontaktową (na proszek, kosmetyki dziecięce).
Tymczasem pediatrzy często najpierw zalecają mamie jakąś dietę eliminacyjną (z góry podejrzewając matkę i jej dietę) nie spróbowawszy poszukać alergenu kontaktowego. Czasem biorąc też wyprysk niemowlęcy, potówki za objawy uczulenia. Dzieci często bywają uczulone nie tylko na pokarmy, ale też na dziecięce kosmetyki, na proszek, na elementy sztucznego środowiska. Niekiedy dziecko ma własne ubranka prane w dziecięcym proszku, ale już pościel, w której śpi z rodzicami jest prana w zwykłym proszku- nic więc dziwnego, że może reagować alergicznie. Tak samo ubrania rodziców prane w zwykłym proszku mogą powodować uczulenie, bo dziecko wiele razy na dzień przytula się do swoich rodziców policzkami.
Często zniechęca się matki do zjadania cebuli i czosnku, podczas gdy badania pokazują, że dzieci właściwie bardzo lubią mleko mamy po tym jak jadła np. czosnek. Nie istnieją żadne racjonalne przesłanki, by nie jeść tych wartościowych warzyw, przypraw podczas karmienia piersią.
Matki w Ameryce Północnej jedzą tak samo jak przed narodzinami tak i po nich wiele papryczek chili i innych pokarmów, które my uznalibyśmy za ryzykowne.
Karmienie piersią często bywa z powodu diety takim „chłopcem do bicia”. Otóż niektóre mamy, gdy dziecko płacze od razu interpretują to w kategoriach: „To na pewno po zjedzeniu…” Mało kto zechce doinformować się, że zwłaszcza noworodek ma prawo sobie popłakiwać, postękiwać kwadrans przed zrobieniem kupki i mieści się to w normie fizjologicznej. Jednak te 15 minut często w uszach zaniepokojonej mamy urasta do jakiś horrendalnych rozmiarów. Zresztą i starsze dzieci czasem czują pewien dyskomfort zanim się nie załatwią. Również niespokojny czas przed spaniem, zmęczenie bywa interpretowane jako objaw głodu.
Wieczorne niepokoje niemowlęcia i starszego dziecka też łatwo zwala się na dietę matki, podczas gdy też mieszczą się one w ogólnej fizjologii. Sami również wieczorem jesteśmy najbardziej zmęczeni i niespokojni- cóż się dziwić dziecku? Tym bardziej, że wieczorem jest obniżony poziom prolaktyny, a więc dziecko ma prawo wówczas więcej popłakiwać domagając się częstszych karmień o tej późnej porze.
Nie udało się potwierdzić naukowo związku jakiegoś rodzaju pokarmu w diecie matki z kolkami czyli napadowymi bólami brzuszka występującymi u niemowląt. Przyczyn takiej sytuacji naukowcy upatrują w niedojrzałym układzie nerwowym bądź pokarmowym.
Oczywiście w sytuacji nietolerancji, alergii pokarmowych dziecka konieczne jest głębsze śledztwo- nie przeczę, ale i w takim razie najlepszym rozwiązaniem jest kontynuowanie karmienia piersią. Wówczas dieta eliminacyjna spełnia swoje funkcje. Często też dzieje się tak, że winowajcy-alergenu nie udaje się odkryć, ale zazwyczaj i tak dalej należałoby zachęcać do karmienia piersią- dziecko ma wówczas większe szanse na wyrośnięcie z danej alergii.
Jakie więc rady dotyczące diety miałyby sens podczas karmienia piersią:
- starać się, by w diecie mamy karmiącej było wiele wartościowych produktów: zdrowa zwyczajna, regionalna dieta dla zdrowych osób; ewentualne braki witamin, mikroelementów, i in. zazwyczaj odbijają się na zdrowiu matki, nie dziecka: matka karmiąc i odżywiając się kiepsko szkodzi więc przede wszystkim sobie; nawet jeśli matka je zbyt mało wartościowych produktów często ma ich nieco zmagazynowanych np. w wątrobie, kościach- a więc dziecko i tak dostanie ich wystarczającą ilość;
- karmienie dziecka według jego potrzeb oraz według potrzeb matki zapewnia dziecku wystarczającą ilość mleka, a matce umożliwia zapobieganie zastojom, zapaleniom piersi;
- witaminy rozpuszczalne w wodzie (m.in. B, C) powinny być przez matkę karmiącą zjadane na bieżąco, gdyż jej organizm nie jest w stanie ich magazynować;
- matka karmiąca piersią powinna dbać, by w jej diecie było wiele kwasów tłuszczowych wielonienasyconych (organizm ich nie umie wytworzyć- musi dostarczyć z zewnątrz) potrzebnych dziecku do prawidłowego rozwoju mózgu; olej lniany,tłuste ryby morskie są więc bardzo polecane;
- w okresie połogu szczególnie polecana jest lekkostrawna dieta i ze względu na regenerację sił matki, i ze względu na dużą przepuszczalność jelit dziecka (alergeny, toksyny łatwiej się przedostaną przez błony śluzowe jelit); jest to więc okres ochronny- kiedy potrzeba szczególnie uważać na matkę i dziecko;
- matka karmiąca nie musi pić mleka, ani jeść nabiału, żeby mieć mleko; co więcej odkrywa się coraz bardziej wpływ białka mleka krowiego na powstawanie alergii; nie poleca się dużych ilości mleka i jego przetworów: mogą być one obciążeniem organizmu zarówno dla matki jak i dziecka; część naukowców uważa, że są one przyczyną wielu kolek, niestrawności u dzieci i ich matek;
- nawet niezdrowo odżywiająca się matka dostarczy zdrowszego i odpowiedniego pożywienia dla swojego dziecka karmionego piersią niż matka karmiąca sztuczną mieszanką, której spożywanie niesie wiele zagrożeń dla zdrowia i życia dziecka; może ponieść jednak skutek uboczny takiego postępowania: nadszarpnięcie własnego zdrowia;
- żadna dieta, herbatki nie zapewni wystarczającej ilości mleka z piersi, jeśli nie będzie się wystarczająco często i skutecznie przystawiać dziecka do piersi; herbatki „na laktację” mają działanie placebo czyli bardziej na samopoczucie i psychikę matki niż ilość mleka;
- podczas karmienia piersią nie należy się głodzić: głód, znaczne wychudzenie matki może spowodować zmniejszenie ilości wytwarzanego pokarmu (lecz nie ilości); jeśli matka chce się odchudzać- to zaleca się powolne racjonalne diety dostarczające wystarczającą ilość witamin i mikroelementów, białek, tłuszczy, węglowodanów złożonych;
- warto unikać „spożywczej chemii”, np. sztucznych konserwantów, barwników, importowanej żywności itp.- jednak mimo ich stosowania, mleko matki pozostanie wartościowszym pokarmem podnoszącym zdrowie dziecka w porównaniu ze sztucznymi mieszankami;
- nawet alergizujące pokarmy nie muszą być szkodliwe dla dziecka zdrowego; jednak matka z alergią może ich unikać bądź ograniczać, żeby zmniejszyć ryzyko alergii u swojego dziecka; zwłaszcza bardzo niebezpieczne bywają orzeszki ziemne- ze względu na najczęstsze przypadki wstrząsowych reakcji warto ich unikać szczególnie u małych niemowląt.
Podsumowując można powiedzieć, że mleko matki jest najzdrowszym pożywieniem dla małego dziecka. Laktacja czyli proces wytwarzania mleka w piersiach wymaga więcej kalorii niż ciąża- trzeba więc ich dostarczać, choć nie musi to być duża ilość ze względu na to, że w okresie ciąży zazwyczaj organizm matki gromadzi zapasy tłuszczu, minerałów, mikroelementów, witamin rozpuszczalnych w tłuszczach. Stan błogosławiony jest właśnie takim okresem magazynowania właśnie jako żelazny zapas dla laktacji. Okres karmienia piersią jest czasem, kiedy jej organizm prowadzi bardzo oszczędną politykę zaspokajającą potrzeby dwojga, dając jednak pierwszeństwo potrzebom dziecka, stąd często wystarczające są stosunkowo niewielkie ilości wartościowego pożywienia.
2 lipca 2010 o godz. 20:24
Ja znalazłam się na takiej diecie restrykcyjnej – mogłam jeść indyka gotowanego, ryż, jabłko i marchew. I tak kilka miesięcy. W sklepie gryzłam palce z głodu. Nie zamierzam mieć drugiego dziecka, ale gdyby tak się stało, to podam mu butelkę z mlekiem hipoalergicznym. Mądry Polak po szkodzie:( Nie chciałabym bowiem ponownie przechodzić przez stałe towarzyszenie głodu, budzenie się co 40 minut w nocy, a przede wszystkim walkę 10-dniową, by dzidziuś w ogóle chwycił pierś. Teraz, po 3.5 roku sama się sobie dziwię, że zgrywałam taką Matkę Polką, w imię czego? W sumie głownie chodziło mi o oszczędności, żyliśmy z mężem bardzo skromnie, a mleko sztuczne jest bardzo drogie. Co do budowania bliskości, to myślę, że i przy butelce przytulamy nasze maleństwo, dostarczamy poczucia bezpieczeństwa.
Atuty karmienia naturalnego patrząc z mego doświadczenia (karmiłam 1 rok i 3 miesiące) to zaoszczędzone pieniądze i możność wyjścia z dzieckiem bez przygotowywania akcesorii.
Wad jednak dużo więcej (wymienione wyżej) z najważniejszą na czele czyli nerwami na początku. Myślę, że w moim przypadku wybór mleczka sztucznego byłby lepszym pomysłem, tylko ja taka uparta byłam:)
3 lipca 2010 o godz. 00:51
Twój wybór, co zrobisz w przyszłości. Szczerze mówiąc dziwne trochę dla mnie, że tak mało cenisz to, co zrobiłaś dla swojego dziecka: starania o karmienie aż do walki i restrykcyjna dieta. Dla dziecka z alergią to bardzo ważne elementy leczenia: mleko matki, eliminacja alergenu. Wykonałaś kawał dobrej roboty: czas na pogratulowanie sobie, a nie na wymyślanie sobie. Jednak nawet zachowując dietę eliminacyjną nie musowo głodować: po prostu dozwolonych składników trzeba zjadać tyle, żeby nie cierpieć głodu. Nie wiem, dlaczego głodowałaś.
3 lipca 2010 o godz. 13:02
Hej hej! 🙂
Czy „admin” to Autorka bloga? 🙂
Głodowałam, ponieważ ww. 4 składniki na krzyż to zdecydowanie za mało było dla mnie, zwłaszcza przy intensywnej produkcji mleka:) A ja bardzo lubię zjeść:) Więc drugi raz nie zdobyłabym się na to. Dlatego sądzę, że preparaty mlekozastępcze są lepszą
Ponadto, mam wrażenie,
3 lipca 2010 o godz. 13:23
Hej hej! 🙂
Czy „admin” to Autorka bloga? 🙂
Głodowałam, ponieważ ww. 4 składniki na krzyż to zdecydowanie za mało było dla mnie, zwłaszcza przy intensywnej produkcji mleka:) A ja bardzo lubię zjeść:) Więc drugi raz nie zdobyłabym się na to. Dlatego sądzę, że preparaty mlekozastępcze są lepszą opcją w przypadku dziecka alergicznego, niż głodzenie się matki, co wywołuje jej skrajne poczucie bezsilności, złości, skierowywane też w stronę dziecka.
Co do przyszłości, to pewnie na początku „sprawdzę” czy maluszek będzie bardziej chętny do piersi niż jego siostrzyczka, ale jeśli nie, to odpuszczę treningi, typu „otwórz buzię, pokaż język” („Warto karmić piersią”).
Dodatkowo frustrujace było to, że mój maluch karmiony piersią, obsesyjnie wciąż chorował, a dookoła same zdrowo rozwijające się bobasy koleżanek, od razu na butelce. Wiem, że na pojedynczych przypadkach nie jest uprawnione wyciąganie ogólnych wniosków, nie mniej jednak, nikt mnie nie przekona, że działanie przeciwciał zabezpiecza zawsze przed chorobami. Ważniejsze są dziedziczne predyspozycje podatności na infekcje i wrodzone bariery odpornościowe.
Sama nie wiem, co spowodowało, że tak usilnie zależało mi te 3.5 roku temu, aby karmić naturalnie, mimo tylu przeszkód i kryzysów (o których tu nie wspominam). Może chęć udowodnienia czegoś sobie czy otoczeniu, tak namawiajacego mnie na butelkę. A patrząc z perspektywy czasu widzę wyraźnie, że taka motywacja jest bardzo mierna, żeby nie powiedzieć żałosna. Bardzo zależy mi, aby w przypadku ewentualnego drugiego dziecka nie popełnic już takiego błędu. Najważniejsze jest bowiem, aby wyważyć dobro dziecka z dobrem matki i nie przeginać w żadną stronę.
4 lipca 2010 o godz. 11:20
Tak, admin to autorka bloga. Ale maile poproszę, jeśli ktoś byłby zainteresowany korespondencją na moją skrzynkę: fizula@gazetapl