Archiwum kategorii ‘O kobiecości’


Połóg i jego konsekwencje

Poród szybko mija i matka po narodzinach wchodzi w okres połogu.

Wraz z dzieckiem ona rodzi się jako matka.

Zazwyczaj w publikacjach podaje się jako połóg- 6 tygodni po porodzie. Jednak z mojego doświadczenia czas ten może być nieco krótszy lub dłuższy. Jeśli w macicy pozostanie nawet odrobina np. błon płodowych organizm nie spocznie aż się go pozbędzie- plamienie-krwawienie wówczas może się przedłużyć nawet do 12 (sic!) tygodni.

Gdy myślę o połogu, nasuwają mi się dawne tradycje i zwyczaje.

Wiele z nich obecnie się odrzuca, lekceważy, uważa za niebyłe.

Np. spoglądanie na kobietę w połogu jak na nieczystą.

I to w Piśmie Świętym- Biblii jest takie określenie!

Czy ma to sens?

Otóż okazuje się, że to co się z tym wiązało, ma sens głęboki. Dzięki temu matka w połogu mogła:

  • odpoczywać do woli z noworodkiem przy piersi;
  • regenerować siły;
  • poznawać swoje dziecko i uczyć się go, uczyć się go karmić, być dla niego dyspozycyjna;
  • być zwolniona z obowiązków, z dźwigania, pracy- dzięki temu jej narządy rodne mogły wrócić na swoje miejsce (nie następowało obniżenie narządów dna miednicy, a więc zjawisko wypadania miednicy, nietrzymania moczu);
  • cieszyć się macierzyństwem i czuć się jak królowa, gdyż obsługiwały ją inne kobiety, wszystkie dla niej były doulami czyli służącymi;
  • być zwolniona od współżycia z mężem i spełniania jego oczekiwań.

Okazuje się więc, że ten zwyczaj „40 specjalnych dni” po porodzie sprawiał, że matka w połogu doznawała odpowiedniej opieki, życzliwości i mogła w tym czasie skierować swą uwagę na dziecko, które szczególnie jej wtedy potrzebowało.

Oczywiście przestarzałe jest nazywanie i patrzenie w tym okresie na kobietę jak na „nieczystą”. Jednak te wyrazy troski, miłości, zapewnienie spokoju, odpoczynku i bezpieczeństwa, jakie się z tym wiązały, pozostają nad wyraz aktualne. Nazwa „czas oczyszczenia” pozostaje też niezwykle aktualna. Pozbywając się sporej ilości krwi, matka wytwarza nową, wraz ze zużytą krwią ma szansę pozbyć się też wielu toksyn z organizmu. Zwłaszcza jeśli zapewni jej się w tym okresie posiłki lekkostrawne, zdrowe, które nie będą obciążeniem dla całego organizmu. Matka rodząc nawet kolejne dziecko- sama rodzi się jako matka. Choćby to było 14 dziecko- z każdym dzieckiem matka staje się na nowo matką. Poznaje dziecko, ale też siebie jako matkę tego konkretnego człowieka. To jest czas ogromnej szansy, by oczyścić się ze złudzeń, kim i jakie jesteśmy, kim i jakie jest to konkretne dziecko. Czas szansy, by otworzyć się na prawdę.

Miłość, szacunek, spokój, bezpieczeństwo, odpoczynek, bycie dobrą dla siebie- to właściwy plan na okres połogu.

 

Kto nie ma dosyć tematu, tego zachęcam do zapoznania się ze świetnym artykułem doświadczonej domowej położnej:

„Księżniczka w połogu”

 



Dlaczego niektóre dzieci po urodzeniu nie ssą prawidłowo?

Większość małych ssaków przychodzi na świat z prawidłowym wrodzonym wzorcem ssania.

Ssą więc jak szalone przycumowując się do swojej zewnętrznej pępowiny- piersi- bezpiecznego portu. Nie zawsze jednak mamy umieją dobrze współpracować z dobrze ssącym dzieckiem.

Jednak część młodych ludzi – noworodków może mieć problem ze skutecznym przystawieniem się do piersi czy skutecznym ssaniem i wynika to z nich samych:

  • choroby- infekcje choćby mogą sprawić, że maleństwo zwyczajnie nie ma siły na porządne ssanie;
  • nieprawidłowa budowa jamy ustnej dziecka- może to się wiązać z chorobami, ale może też być zwyczajnie dziedziczne; np. za krótkie wiązadełko podjęzykowe sprawia, że dziecko ma przyrośnięty języczek; nie może więc piersi od dołu objąć językiem układając go na kształt rynienki; podcięcie wędzidełka podjęzykowego to zabieg banalnie prosty (w niektórych krajach robią to pediatrzy na wizycie);
  • zabiegi u dziecka w jamie ustnej po urodzeniu- czasem potrafią być one tak dotkliwe dla dziecka, że może być trudno nauczyć je akceptacji szerokiego otwierania ust czy głębokiego chwytu piersi, który sprawia, że brodawka nie jest raniona podczas ssania;
  • uczenie dziecka nieprawidłowego wzorca ssania, jakim jest ssanie smoczka i to zarówno tego od butelki jak i uspokajacza może odbić się na jego zdolności ssania;
  • wcześniactwo- wcześniak jest człowiekiem, który może ssać za słabo, za rzadko, przesypiać pory karmienia; w zależności od tego, jak bardzo jest niedojrzały i czy towarzyszą wcześniactwu inne choroby ssanie piersi może być opóźnione, utrudnione.

Czy w tych sytuacjach rozwiązaniem musi być sztuczne mleko i smoczek?

Nie, zazwyczaj nie musi.

Tak jak u człowieka z chorą nogą nie musi być od razu dobrym wyborem proteza tejże nogi.

Zazwyczaj problemy z karmieniem piersią bywają przejściowe i do rozwiązania.

Co może pomóc w ich przezwyciężeniu:

  • optymistyczne nastawienie– cieszmy się dzieckiem, jego życiem, nie traćmy czasu na zamartwianie się, bo nic nie wróci nam tych początkowych dni i tygodni; laktacja jest bardzo elastyczna- trzeba o tym pamiętać, wiele zależy od naszego nastawienia; większość problemów z laktacją bywa przejściowych, o ile nie będziemy „psuć” laktacji przez smoczki, przez brak stymulacji piersi i in., kontynuację nieprawidłowego postępowania;
  • w razie oddzielenia matki od dziecka czy niemożności karmienia go bezpośrednio z piersi jak najszybciej po porodzie odciągamy mleko z piersi: najlepiej w ciągu pierwszych 6 godzin po porodzie; warto mieć jednak świadomość, że wysoki poziom prolaktyny- mlecznego hormonu w organizmie matki utrzymuje się nawet do 2-3 tygodni po porodzie niezależnie od ssania/odciągania pokarmu; nawet jednak po tym czasie na skutek stymulacji piersi można ten poziom podwyższyć przez skuteczne częste odciąganie lub ssanie;
  • odciąganie to powinno być: skuteczne (odpowiednio mocne, ale niebolesne, poprzedzone masażem, stymulacją brodawki), częste (co najmniej 8-12 razy na dobę), odpowiednio długie (po 15 minut z każdej piersi, może być w systemie 7/7/5/5/3/3 minuty na każdą pierś); żeby było skuteczne- trzeba pozwolić sobie w tym czasie na relaks, odpoczynek czy robienie czegoś przyjemnego;
  • używanie do karmienia/dokarmiania dziecka w okresie przejściowym metod alternatywnych do butelki ze smoczkiem: kubeczka, kieliszka, łyżeczki, sytemu, SNS, metody po palcu, drenu itp.; jak widać metod dokarmiania dziecka jest wiele- trzeba jedynie dobrać odpowiednią dla konkretnego dziecka i rodzica;
  • wiedza- jest na wagę złota; np. tak prozaiczna, że w pierwszej dobie dziecko ma żołądek tak maleńki jak zawartość małej łyżeczki do herbaty, trzeciego- to zaledwie 15-30 ml czyli zawartość 1-2 dużych łyżek; czemu więc służy rozpychanie żołądka małego człowieka od pierwszych dni sztuczną mieszanką?

Czas poporodowy to szczególny czas, kiedy dziecko i mama uczą się siebie, poznają. Każda para jest inna, różnie funkcjonuje, nie ma jednego klucza-wytrychu do wszystkich. Ważne, by dać sobie na to poznanie, nauczenie siebie nawzajem czas, cierpliwość, spokój.

Mogę powiedzieć, że choćby się karmiło 10, 15 dziecko piersią, to za każdym razem matka uczy się czegoś nowego, uczy się tego konkretnego człowieka, uczy się spełniać jako matka od nowa.

Miłość jest zawsze wyzwaniem i niespodzianką.



Jak siebie samego…

Kapliczka swiętego Jury. Wjazd nad przepaściami drogą zapierającą dech w piersiach. A widok rozpościerający się stamtąd: góry schodzące do morza, wyspy zanurzone w morskich otchłaniach tak cudnie się mieniących, skały przetykane delikatnymi kwiatuszkami:

Kiedy Pan Bóg to wszystko stwarzał, zobaczył: „To dobre!”

Ale kiedy stwarzał Ciebie i mnie, zachycił się: „Bardzo dobre!”

I skoro Pan Bóg tak bardzo nas docenia, to czy możemy same siebie nie doceniać?

A skoro przykazanie brzmi, by kochać bliźniego swego jak siebie samego, to czy możemy nie kochać siebie?

Lekceważenie swojego zdrowia, swoich ważnych potrzeb potrafi się obrócić przeciwko nam samym, ale też przeciwko naszym dzieciom, innym osobom.

Jakie są Twoje głębokie pragnienia?

O czym coraz częściej marzysz?

Czego szukasz?

Za czym tęsknisz?

Twoje dziecko będzie Ci wdzięczne, jeśli dasz sobie pozwolenie na zaspokojenie swoich istotnych potrzeb. Bo wtedy będziesz mieć siłę tak pięknie się do niego uśmiechać, wymyślić nowe szalone i pełne śmiechu zabawy.



Ból informuje, ostrzega, leczy

Która to Zosia, a która Tosia?

Zosie i Tosie są super!

Czy wiecie, że ludzie, którzy nie odczuwają bólu, umierają bardzo młodo? Około dwudziestu paru lat bądź wcześniej (proszę mnie poprawić, jeśli macie jakieś świeższe informacje na ten temat).

Dlaczego?

Nie wiedzą, kiedy cofnąć rękę, gdy parzy. Nie uczą się skutecznie, jak unikać upadków, kolizji, żeby nie bolało, kiedy przestać biec. Itd.

A my mamy w życiu wiele sytuacji, kiedy nie doceniamy bólu. A on nas ostrzega: przed zranieniem, poparzeniem, postępem choroby, wyczerpaniem.

W czasie porodu ból też ma znaczenie, wartość ochronną dla nas rodzących i dla rodzącego się człowieka:

-Zatrzymaj się! Odpocznij!- mówi ból o potrzebie oszczędzania sił, aby dotrwać do końca porodu, ale też aby mieć i siły dla dziecka po narodzinach.

-Zatrzymaj się! Przygotuj!- mówi o tym, że dzieje się coś ważnego nad czym się trzeba skupić, co nie powinno nas zaskoczyć.

-Oddychaj!- informuje ból. Dziecko cierpi dużo bardziej z powodu niedotlenienia.

-Współpracuj całym ciałem! Tańcz! Szukaj dogodnej pozycji! Kręć się!- mówi. A wtedy w rytmie tańca pozwala się zapomnieć, odpłynąć na fali rozluźniającej melodii.

-Współpracuj całą duszą!- módl się, ciesz się, bo wkrótce spotkasz kogoś wyjątkowego- swoje dziecko twarzą w twarz.

-Szukaj rąk, które przynoszą ukojenie przez masaż, przeciwucisk, rozluźniający dotyk- mówi ból o tym, że pomoc, konkretnie pomocna dłoń, wsparcie jest na wagę złota w porodzie.

-Porusz się!- mówi ból- bo Twoje dziecko też zmienia pozycję i szuka najlepszej drogi wyjścia na świat.

Nie trzeba się bać bólu, skurczów w porodzie- są one ważnymi informatorami w porodzie fizjologicznym czyli takim, gdy dziecko się zdrowo rodzi, a mama rodzi także cała i zdrowa. Tym bardziej potrzebny jest ból, gdy dzieje się coś niezgodnego z fizjologią- ostrzega on nas wówczas o potrzebie wezwania pomocy, domagania się jej, ratowania zdrowia, a nawet w żadkich sytuacjach życia.

Dlatego tak wiele powikłań daje znieczulenie podczas porodu drogami natury. Przestaje on być wówczas porodem fizjologicznym.

A po co w laktacji potrzebne jest odczucie bólu?

  • żeby nasze serce zmiękło dla dziecka, abyśmy się mogły rozwinąć jako matki;
  • żebyśmy miały informację, kiedy dziecko nie jest prawidłowo przystawiane, żeby uczyć się głębokiego przystawiania, które umożliwia najedzenie się dziecka;
  • żeby uczyć się cierpliwie czekać aż dziecko nassie się bez zabierania mu piersi czyli źródła pokarmu;
  • żeby zwrócić uwagę na stan przepełnienia piersi i nie dopuścić do zastoju ani tym bardziej do zapalenia, czy ropnia piersi;
  • a jeśli się pojawi zastój bądź zapalenie, żeby dać sobie odpocząć, zwrócić uwagę na potrzebę częstszego karmienia z zajętej piersi, otwarcia się na pomoc;
  • żeby nauczyć nas, że zazwyczaj w naszej laktacji dobrą rzeczą jest częste karmienie, dyspozycyjność dla dziecka;
  • żeby zwracać uwagę również na własne potrzeby (czy przepełniona pierś nie woła o pomoc: „Possij mnie, dobre dziecko lub inny członku rodziny!”);
  • żeby zastanowić się, czy na pewno jesteśmy gotowe na odstawienie, gdy podczas zakańczania laktacji boli nas oprócz piersi również serce.

A dlaczego w tytule napisałam, że ból leczy? Widać to zwłaszcza w sytuacji zapalenia piersi. Jeśli z bólu przestajemy przystawiać dziecko do piersi, to jest większe ryzyko powikłań- ropnia piersi, ponownych zapaleń. Jeśli pomimo bólu dalej karmimy- to ułatwia udrożnienie zatkanych przewodów mlecznych. Ból sprawia, że jesteśmy bardziej skłonne leżeć, odpoczywać- to również ułatwia wyzdrowienie w zapaleniu piersi, w którym występują objawy grypopodobne. Jeśli z bólu skorzystamy z leków- naturalnych (cebula, czosnek, imbir, szałwia) lub od lekarza, to również może zwiększyć szansę na wyzdrowienie. Jeśli z powodu bólu skorzystamy z porady konsultanta laktacyjnego lub innej wspierającej osoby, to możemy nauczyć się przystawiać lepiej dziecko do piersi, dogadywać się lepiej z własnym dzieckiem, wybierać metody pomocy łagodzące ból (np. okład z zimnych stłuczonych liści kapusty po karmieniu).

Nie jest to bynajmniej żadna pochwała niepotrzebnego cierpiętnictwa, ale zwrócenie uwagi, że ból to coś nam zwyczajnie potrzebnego. Tak jak mamy w skórze receptory odczuwania np. ciepła i zimna, tak też mamy receptory bólowe zarówno w skórze jak i w innych narządach. W sytuacji zdrowia i jego pogranicza to odczuwanie bólu jest nam potrzebne do zachowania tegoż zdrowia. Natomiast w sytuacji choroby odczuwanie bólu w wielu przypadkach jest potrzebne do odzyskania tegoż zdrowia. Nie piszę tu o sytuacjach ekstremalnych, w których nie ma mądrych ani mocnych. Piszę o zwyczajnych porodach, karmieniu piersią- wówczas najczęściej lepsze jest łagodzenie bólu niż całkowite likwidowanie go. Ból złagodzony, oswojony nie traci funkcji ostrzegawczej, informacyjnej. Ból, którego się pozbyto natomiast, przestaje udzielać ciału wskazówek co do właściwego postępowania. Stąd np. matki ze znieczuleniem podanym do kręgosłupa mają nierzadko problem z właściwym wypieraniem dziecka, a więc 2 fazą porodu.

Książki profesora Fijałkowskiego uważam za genialne. Zaproponował on koncepcję, w której podstawowym sposobem złagodzenia bólu jest odwrócenie od niego uwagi przez rezygnację z lęku na rzecz zwrócenia uwagi na skurcze (czyli co się dzieje z matką) i na rodzące się dziecko (czyli co się dzieje z nim). Drugim podstawowym sposobem, gdzie ból przestaje być przerastający, jest stworzenie atmosfery szacunku, intymności, swobody działania rodzącej matki.

Podsumowując:

„Moc w słabości się doskonali”



Pyszne jak pokrzywa

IMG_1329Jeśli ktoś na bieżąco śledzi mój blog, to zapewne czytał już o dziecku, które stwierdziło, że coś jest „pyszne jak pokrzywa”.

Pokrzywy majowe mają liście czerwonawe od spodu. Ta czerwień opowiada o bogactwie żelaza, które zawierają. Zawierają jednak o wiele więcej mikroelementów- rosnąc na glebie żyznej czerpią ich bogactwo: magnez, fosfor, jod, krzem, potas, siarka oraz witaminy: C, K, A, B2. Po co się truć chemią w tabletkach, skoro można zjeść coś smacznego, tańszego i o wiele zdrowszego Pokrzywa w ogóle jest ciekawym ziołem, chociaż ja bym powiedziała, że jest warzywem liściastym.
To, że teraz jej się nie jada w takich ilościach jak kiedyś, świadczy tylko o tym, że sama  nie jest zbyt smaczna. Jej zbieranie też bywa niezbyt miłe, jeśli nie posiada się grubych gumowych rękawic: wgryza się swoimi parzydełkami w skórę, co ma podobno przeciwreumatyczne działanie. Nie zjada się jej też z tego powodu, że nie ma głodu- dawniej ratowała życie i zdrowie ludzkie uzupełniając niedobory mikroelementów, witamin, oczyszczając naczynia krwionośne, wątrobę, nerki. Oczyszczając łagodnie

Moi sąsiedzi smażą jajecznicę z pokrzywą.

Ja z kolei specjalizuję się w robieniu soków, koktajli z pokrywą, które dzieci piją z wielką chęcią.

Wynalazłam dla własnych potrzeb następujące smaczne mikstury regenerujące:

  • garść pokrzyw (samych liści), 2-3 banany, garść czarnych porzeczek (lub innych), szklanka przegotowanej wody;
  • garść pokrzyw, 2 banany, garść jagód, 1 jabłko, szklanka wody;
  • garść pokrzyw, 1 banan, szklanka truskawek, woda.

Kto da więcej?

Chętnie skorzystam z ciekawych przepisów.

Sałatka z pokrzywą

Zupa z pokrzywy

Warto sobie podjeść pokrzywowo:

  • gdy się czujemy osłabieni;
  • gdy chcemy się wzmocnić
  • gdy mamy zwiększone potrzeby: karmienie piersią, dzieciątko w drodze lub 2 w 1;
  • gdy mamy ochotę spróbować coś nowego;
  • gdy ma się anemię lub skłonności do niej
  • gdy uważamy, że lepiej zapobiegać niż leczyć.

Plony pokrzywowe jak co roku obrodziły, więc chętnych zapraszam na wspólne pokrzywobranie.



2017

Żebyśmy spełniły zamysł Boży, pełen miłości i pokoju- tego sobie i Wam życzę:

o roli matki



Gdy kobiety pamiętały jeszcze, skąd się wywodzą… i kim są

Czysty feminizm?

Proszę bardzo.

Na zdrowie.

Niestety współczesny feminizm to zawoalowana nienawiść do tego, co głęboko kobiece, piękne prawdziwie.

Brrr.

Żeby się otrząsnąć, cudny wiersz:

Zakazany Marii Pawlikowskiej- Jasnorzewskiej



Dziecko noszone w sercu

08virgo

Słyszałyście o mikrochimeryzmie embrionalno- matczynym?

Gdy nosimy dziecko pod sercem, pewne jego komórki przechodzą przez łożysko do naszego ciała. Niektóre z tych dziecięcych komórek pozostają w ciele matki przez kilkadziesiąt lat, a może i do końca życia.

Nic nadzwyczajnego. Ludowa mądrość od dawna o tym wiedziała.

Wiedziała, że matka nosi swoje dziecko w sercu, nawet jeśli to opuści ją całkowicie. Zostawi dom, uda się na krańce świata. Intuicyjnie wszystkie czujemy, że mimo iż urodziłyśmy nasze dzieci, to nadal nasze myśli, uczucia są z nimi.  Żyją w nas. Nosimy je w naszym umyśle i sercu. Dosłownie i w przenośni.

Matka to ta, która nosi swoje dziecko

W powyższym artykule pokrótce o tym arcyciekawym zjawisku.

Esencja kobiecości- nosić drugą osobę w swoim sercu, w swoim ciele.

Jak opacznie to zrozumiała gazetka chyląca się ku upadkowi zwana Aborczą lub Wyborczą. Interpretuje to zjawisko jako potwierdzenie bzdurnej teorii gender. Jakoby matka synów stawała się nieco obupłciowa, hehe.

Większej bredni dawno nie czytałam.

Czy to raczej nie typowo kobiece: nigdy nie rozstawać się ze swym dzieckiem, żyć jego życiem.

Znajomy jezuita pisze mi, że o tym już dawno wiedział i pisał papież Benedykt XVI.

Matka Boża żyła obecnością Jezusa całe swoje życie.

I nosiła go w sercu całe swoje życie.

A skoro wzięła Kościół, nas za dzieci.

To nosi nas.

Czule, łagodnie, współczująco. I daje nam to, co ma najcenniejszego: żywego Pana Jezusa!



Rosnąć póki czas

W macierzyństwie nie da się osiągnąć dojrzałości- trzeba do niej dorastać:

Jak rośniemy jako matki