Dziś chciałam Wam o ciekawym badaniu* opowiedzieć.
W stanie Kalifornia porównano grupę kobiet pracujących do samego końca ciąży z drugą grupą matek, które brały urlop (płatny). Otóż okazuje się, że kobiety, które dały sobie przed porodem więcej odpoczynku biorąc urlop, czterokrotnie częściej rodziły siłami natury. Te natomiast, które pracowały zawodowo do końca stanu błogosławionego czterokrotnie częściej miały cesarskie cięcia.
Przypadek?
Oczywiście, że nie.
Nie mamy dwóch żyć jak w grach komputerowych. Nie mamy sił dla wielu żyć. Mamy jako matki siły do donoszenia, urodzenia i wykarmienia konkretnego dziecka. Jeśli te siły zużywamy na pracę zawodową, czy może nas dziwić plaga cesarskich cięć, plaga depresji?
Matka w stanie błogosławionym dzieląc się wszystkim z dzieckiem (tlenem, jedzeniem, miejscem życia, usuwaniem produktów przemiany materii) i dając dziecku podstawy rozwoju wykonuje tak dużą pracę, że tylko po tym ma prawo czuć się zmęczona. A warto pamiętać, że stan błogosławiony to nie tylko wspieranie bieżącego rozwoju dziecka- to także przygotowywanie się na 2 lata laktacji: matka magazynuje makro- i mikroelementy, witaminy, tłuszcz, inne składniki odżywcze także na długie karmienie piersią, którego potrzebuje dziecko.
Można pracować zawodowo do samego końca ciąży. Znam nawet mamy, które urodziły w domu po takim doświadczeniu.
Ale czy zawsze warto?
Co stawiamy na szali?
Życie to sztuka wyboru. Na czym nam zależy, to wybieramy.
Ostatnio sporo się uczyłam o chorobach przenoszonych drogą płciową.
I wiecie co?
Np. w Polsce, żeby daleko nie odbiegać najwięcej zachorowań na HIV jest po przygodnych kontaktach seksualnych. Jednorazowe skoki w bok.
Chroni nas więc czystość. Czystość i wierność małżeńska, przedmałżeńska.
Chroni nas normalność.
Osoby z różnymi dewiacjami seksualnymi (nie będę wymieniać, ale z takimi, które pewne grono uważa za normalne również) również są narażone na więcej zachorowań tego typu.
Dlaczego tak mało ginekologów mających odwagę mówić o tym?
A najbardziej nas grzeszników chroni czystość Najczystszej.
My kobiety przechodzimy nasze życie w okresie płodności od fali do następnej fali.
Falowo następują miesiączki, okresy płodności, niepłodności. Zalewają nas fale hormonów, które narastają i cofają się. I znów przypływają.
I to jest piękne, ale też trudne. Wymagające.
I zachęcam, by ten dar kobiecości doceniać. Umacniać. Pielęgnować. Z wdzięcznością nań patrzeć.
Zapisała się jakiś czas temu do mnie jako położnej matka z 5 córkami.
Cudna rodzina. To jest prawdziwe powołanie być w takiej rodzinie matką (ojcem oczywiście też, ale z racji mojego zawodu zajmuję się matkami, córkami i babciami).
Dla mnie jest szczęściem móc wspierać młode kobiety, by:
miesiączki były mniej dotkliwe;
by okres dojrzewania przebiegał choć ciut łagodniej;
by matki mogły czuć się bardziej kompetentne we wspieraniu córek podczas zespołu napięcia przedmiesiączkowego, umiały łagodzić naturalnie bóle miesiączkowe;
by uczyły się okazać miłość swojej córce w tym czasie przez towarzyszenie jej i kompetentne wspieranie.
Jeśli uważasz, że mogłaby ci się przydać moja pomoc lub Twojej córce,
zapraszam do kontaktu. Masz prawo zmieniać położną środowiskową bezpłatnie 2 razy w roku. Nie musi to być położna z przychodni, w której wybrałaś swojego lekarza- są to 2 niezależne wybory.
Iza, położna z Lublina, tel.: 501-218-388 lub e-mail: fizula@gazeta.pl
I jeśli wychowujemy dzieci tak jak one sobie tego życzą, a nie tak jak powinno się wychowywać, jak Pan Bóg sobie tego życzy, to stawiamy nasz dom na głowie.
Dobre wychowanie rozpoczyna się od inwestycji w małżeństwo.
Małżeństwo jest jak parter.
Dzieci jak pierwsze, kolejne piętro- pną się z łatwością w górę, gdy parter nie jest zrujnowany.
Dlatego przede wszystkim trzeba inwestować w swoje małżeństwo.
Dlatego trzeba wybierać Tego, który wymyślił małżeństwo, powołał.
I Jego plan dla małżeństwa.
A tym planem jest szacunek dla siebie nawzajem, dla żony, dla męża, dla daru płodności, który jest WSPÓLNY.
Jeśli miałabym jakąś książkę o połogu polecić, to właśnie tą.
Zebranie razem wielu tradycji połogowych. Zrozumienie tego wyjątkowego czasu. Przypomnienie godności matki w połogu. Jej niezastąpionej roli dla TEGO właśnie narodzonego dziecka, dla rodziny.
Bezcenne.
Bo tak małe dziecko matka będzie mieć tylko w połogu, sprzątanie natomiast – całe życie.
Za matkę- nikt nie nakarmi piersią.
Sprzątnąć, ugotować, zrobić zakupy- może za matkę wiele życzliwych osób.
Oprócz tego znajdziemy w książce podzielenie się przez autorkę własnym zmaganiem się z tym czasem, z życiem, ze sobą samą. Dziennik połogowy.
Innej mamie w połogu, której pożyczyłam tę książkę bardzo z kolei spodobały się przepisy, którymi dzieli się z nami Vola: na rozgrzewające połogowe potrawy, na nasiadówki, przepisy ziołowe itp.
Ale…
Jedno mam „ale”, ale bolesne.
Poprawność polityczna. I katolicka tradycja przedstawiona na samym końcu.
Poprawność polityczna przedstawiająca wszystkie tradycje na równi- jako równie wartościowe.
A czy na pewno są równie wartościowe, skoro konsekwencją jednej jest obrzezanie dziewczynek, innej obraz kobiety jako nieczystej- brudnej, a z kolei konsekwencją tradycji katolickiej jest nadanie kobietom praw równym mężczyznom i traktowanie kobiet z szacunkiem, na wzór Maryi?
Mam poczucie, że autorka potrzebuje jeszcze baaardzo dorosnąć do docenienia własnej tradycji, żeby innym móc pozwolić na to docenienie.
Zabrakło mi zauważenia jednej prostej rzeczy- że dla nas katolików połóg to nie jest już „czas nieczysty”- to oczyszczenie niesie ze sobą przesłanie bardzo pozytywne, skoro nawet podlegała mu Niepokalana Najświętsza Matka. To jest czas, kiedy sam Bóg jest gotowy wejść do naszego domu i się z nami-matkami, z rodzinami spotkać. Biegnąc szybko do kościoła już w połogu udajemy bardziej święte niż Maryja- bo Ona poszła do świątyni dopiero po 40 dniach czyli po okresie połogu. Obyśmy się w ten sposób z Nim nie minęły! To Bóg, który jest miłością pochyla się nad kobietą w połogu i jej nowo narodzonym dzieckiem- przychodzi do jej domu, do jej słabości, do jej delikatności. I docenia je. Ochrania.
Ale wszystko przed Volą 🙂 Na pewno kolejne wydania będą jeszcze lepsze. A to wydanie polecam obecnie pomimo tego mankamentu. Bo po prostu książka Voli póki co nie ma konkurencji.
Tak jak w otulaniu Vola jest wspaniała. I uczy tego kobiety z całej Polski (a pewnie nie tylko). Tak w zwróceniu bacznej uwagi na połóg i jego aspekty- bezkonkurencyjna! Jest to książka, którą warto kupić w prezencie. Ale przeczytać ją warto na pewno PRZED połogiem, żeby móc przygotować się nie tylko do porodu, ale też do godnego przeżycia połogu. I przygotować na to bliskie osoby.
Ale wiemy też jak wiele jest rakotwórczych substancji, które lekceważymy:
w lekach: dwutlenek tytanu „A co tam, trzeba się jakoś leczyć!”;
w rolnictwie opryski np. z glifosatu: „Przecież trzeba sobie jakoś radzić z chwaściorami”;
w kosmetykach, np. aluminium: „A co, mam śmierdzieć?”
w płynach czyszczących np. Domestosy itp.: „No przecież nie będę wszędzie podejrzewać trucizny!”
w życiu: „A co się będę męczyć z tym karmieniem piersią! Na butli też przeżyje i to jeszcze się lepiej wyśpi!”
A skoro Pan Bóg daje nam takie piękne lekarstwo:
Każdy miesiąc karmienia piersią zmniejsza ryzyko zachorowania na raka piersi i raka jajnika.
Może więc warto zaufać Panu Bogu, że sensownie stworzył TO karmienie i nasze dzieci- ssaki, które domagają się długo i intensywnie matczynej piersi. Oddajmy nasze piersi dzieciom, gdy tego potrzebują -nie rakowi!
Ale mamy też wybór w kwestiach pozostałych:
zamiast sztucznych kosmetyków, dezodorantów z aluminium warto wybierać naturalne olejki zapachowe, które są bardzo wydajne i bardzo piękne;
zamiast leków i suplementów pełnych substancji pomocniczych coraz więcej jest takich, które są w kapsułkach pozbawionych substancji dodatkowych oprócz żelatynowej otoczki;
zamiast Domestosów z rakotwórczymi podchlorynami: ocet czy soda.
A przede wszystkim zamiast zatrutego narzekania, nieprzebaczenia- napełnianie się wdzięcznością i Bożym przebaczeniem, którego uczy prosta modlitwa: „Ojcze nasz…”
Jako położna mam też pewne uprawnienia w rehabilitacji. Robię i uczę robić m.in. drenaż limfatyczny- mogą go potrzebować kobiety po mastektomii, szczególnie po usunięciu węzłów chłonnych.
Jeśli potrzebuje go Twoja ciocia, mama, babcia- mogą się zapisać do położnej środowiskowej i otrzymać wsparcie.
Osoba spaja całość: duszę z ciałem, ciało z duszą.
Gdy boli kolano, wcale nie musi przyczyna tkwić w kolanie, chyba, że jest to uraz bezpośrednio w kolano. Przyczyna może tkwić w stopie, ale może też wiązać się z kręgosłupem, z głową, z duszą boleśnie dotkniętą.
Właściwie powinniśmy zacząć od duszy.
Co ci w duszy gra?
Znacie takie wyrażenia?:
Niech cię o to głowa nie boli!
Masz za wiele na głowie!
Co ci leży na sercu?
I co ci leży na wątrobie?
Wszystko na mojej głowie!
A więc:
Co ci w duszy gra?
Czy tym, co ci w duszy gra, jest miłość i przebaczenie, i radość?
Tylko to daje rozwój.
Odwagę do spowiedzi zawsze dodaje Słowo: „Jeśli serce nas oskarża, Bóg jest większy od naszego serca”.
-Tylko nie zapomnij uśmiechnąć się do swojego dziecka-
Karmimy nie tylko piersią, kiedy karmimy piersią.
Karmimy radością albo smutkiem.
Karmimy błogosławieństwem albo złorzeczeniem.
Karmimy nadzieją albo rozpaczą.
Karmimy swoją odpornością.
Odwagą albo lękami.
Dlatego uśmiechnij się do swojego dziecka, kiedy karmisz, nawet kiedy jest ci trudno, bo to odbiera Twojemu smutkowi siłę niszczenia, a przywraca Cię na drogę dziecięctwa.
Bo jest coś, czego można się uczyć od nawet bardzo małego dziecka.
Obdarzać swoją rodzinę, a więc również „ukrytego” malucha atmosferą ciepła, bezpieczeństwa, spokoju, otulenia modlitwą, błogosławieństwem;
Wykorzystywać każdą chwilę na miłość.
A co to znaczy wychowywać swoje oczekiwania?
Modlitwa Pańska wychowuje nasze oczekiwania: „Święć się Imię Twoje, przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi”- o, ile zaufania uczy ta modlitwa, ile daje spokoju i przylgnięcia do Boga!
Szukać woli Bożej, a nie krótkiego/łatwego/przyjemnego porodu.
Jako mama, doula, położna widzę, że także piękne, satysfakcjonujące mogą być również porody długie, męczące, trudne i bardzo trudne.
Niektóre mamy tworzą sobie oczekiwania: „Szybko urodziłam, to teraz też szybko urodzę!” „Urodziłam w wodzie, to teraz też urodzę w wodzie.” „Koleżanka urodziła na kucąco i razem z położną przyjmowała swoje dziecko, to i ja tak zrobię”.
Ale gdy się rodzi swoje pierwsze dziecko, to nie jest ono dzieckiem naszej koleżanki, a my nie jesteśmy tą koleżanką. A dziecko drugie w rodzinie nie jest swoim starszym rodzeństwem. Ma inne potrzeby, uwarunkowania. A i my jesteśmy już inną matką, np. starszą o x lat.