Archiwum kategorii ‘O wychowaniu siebie i wychowaniu dzieci’


Kropla drąży kamień…

-Tylko nie zapomnij uśmiechnąć się do swojego dziecka-

Karmimy nie tylko piersią, kiedy karmimy piersią.

Karmimy radością albo smutkiem.

Karmimy błogosławieństwem albo złorzeczeniem.

Karmimy nadzieją albo rozpaczą.

Karmimy swoją odpornością.

Odwagą albo lękami.

Dlatego uśmiechnij się do swojego dziecka, kiedy karmisz, nawet kiedy jest ci trudno, bo to odbiera Twojemu smutkowi siłę niszczenia, a przywraca Cię na drogę dziecięctwa.

Bo jest coś, czego można się uczyć od nawet bardzo małego dziecka.

I tym czymś jest siła uśmiechu.

Małe dobro większe niż wielkie zło.



Oczekiwania

Czego oczekiwała Boża Matka?

Jak przygotować się do porodu?

  • Wychowywać swoje oczekiwania;
  • Każdego dnia poznawać swoje dziecko z radością;
  • Obdarzać swoją rodzinę, a więc również „ukrytego” malucha atmosferą ciepła, bezpieczeństwa, spokoju, otulenia modlitwą, błogosławieństwem;
  • Wykorzystywać każdą chwilę na miłość.

A co to znaczy wychowywać swoje oczekiwania?

  • Modlitwa Pańska wychowuje nasze oczekiwania: „Święć się Imię Twoje, przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi”- o, ile zaufania uczy ta modlitwa, ile daje spokoju i przylgnięcia do Boga!
  • Szukać woli Bożej, a nie krótkiego/łatwego/przyjemnego porodu.

Jako mama, doula, położna widzę, że także piękne, satysfakcjonujące mogą być również porody długie, męczące, trudne i bardzo trudne.

Niektóre mamy tworzą sobie oczekiwania: „Szybko urodziłam, to teraz też szybko urodzę!” „Urodziłam w wodzie, to teraz też urodzę w wodzie.” „Koleżanka urodziła na kucąco i razem z położną przyjmowała swoje dziecko, to i ja tak zrobię”.

Ale gdy się rodzi swoje pierwsze dziecko, to nie jest ono dzieckiem naszej koleżanki, a my nie jesteśmy tą koleżanką. A dziecko drugie w rodzinie nie jest swoim starszym rodzeństwem. Ma inne potrzeby, uwarunkowania. A i my jesteśmy już inną matką, np. starszą o x lat.

Miłość daje sercu przestrzeń wolności,

żeby się ucieszyć chwilą taką, jaka jest.



Szczepionki przeciw wirusowi-Celebrycie do potęgi 19

Piaśnicki anioł trzymający zamordowane dzieci

„Gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze bardziej rozlała się łaska”

Mam wrażenie, że sytuacja z wirusem-Celebrytą19, otworzyła wielu osobom oczy w jaki niemoralny sposób wykonywane są niektóre szczepionki (nie tylko przeciw Celebrycie-19, ale też np. p/odrze, śwince, różyczce).

Żeby wyprodukować te szczepionki pobiera się od żyjących jeszcze dzieci w trakcie aborcji komórki, które hoduje się przez wiele lat. I nie są to komórki od martwych dzieci. Logika nakazuje zrozumieć, że od martwych dzieci komórki byłyby martwe, nie nadające się do dalszego podtrzymywania przy życiu i tworzenia tzw. linii komórkowych. Ci, którzy uważają, że głoszę jeszcze jedną foliarską teorię, mogą sobie znaleźć tzw. Chpl produktu leczniczego, za jaki podawana jest szczepionka i wśród jej składników można znaleźć odpowiednie linie komórkowe, po których jak po nitce do kłębka można znaleźć konkretne uśmiercone dzieci.

Och, jak bardzo ta prawda musi niektórych boleć, skoro nasyła się policję na tych, którzy mówią o tym głośno i wyraźnie:

Pudełko na buty na ciało dla zabitego dziecka

Przeczytajcie powyższe! Różaniec jest potężną bronią! A Matka Boża od poczęcia ukochała Dziecię Jezus. Nie czekała z tym do porodu. Do 2 lat, do 7 czy nastu lat. Potrzebujemy brać z niej przykład.

Nie narzekajmy: „Och, gdyby moje dziecko miało 10 lat!”



Przyszła matka czy matka…

Jest tam kto?

Wiecie czym się różnią rodzice dzieci urodzonych od abortowanych?

Jedną rzeczą. Ale najważniejszą. Ci, którzy pozostawili swoje dzieci przy życiu zachowali tę iskierkę miłości, która liczy się z: „Nie zabijaj!” Różnią się miłością lub tylko zwykłą uczciwością. Bo zwykła uczciwość każe nazywać dziecko dzieckiem niezależnie od jego wieku.

Nawet weterynarze wiedzą, że zarodek czy płód świni to mały prosiaczek. Że płód psa to przecież nic innego niż mały pies. A położnicy i położne?

Wchodzę sobie dziś na stronę internetową pewnego powiatowego szpitala i czytam, że organizują Szkołę Rodzenia dla przyszłych rodziców.

Jakich przyszłych?

Skoro dziecko się poczęło, to znaczy, że ma już rodziców.

Nie chciałabym wybrać szkoły rodzenia, która nie traktuje poważnie poczętego dziecka ani rodzicielstwa u jego zarania, kiedy młody człowiek rozwija się najszybciej, najintensywniej. Nie chciałabym wybrać szkoły rodzenia, która dopiero „pozwoli mi” czuć się/nazywać rodzicem, gdy moje dziecko będzie dojrzałe do urodzenia.

Naukowcy zbadali, że dziecko w łonie matki wykazuje już preferencję odnośnie prawej lub lewej rączki mając zaledwie 8 tygodni. Ktoś tu mówił o zlepku komórek, które można abortować? Najwidoczniej mózg osoby tak mówiącej rzeczywiście stał się zaledwie zlepkiem komórek, który potrafi tylko powtarzać slogany.

Ale najwyraźniej ktoś pracuje w sposób przemyślany i precyzyjny, żeby prawidłowa terminologia nie utrwaliła nam się.

Firma Google podając definicję słowa „płód” usunęła słowo „dziecko”.

Przypadek?

Zdecydowanie NIE!

Również ci lekarze zakłamują rzeczywistość, którym się to opłaca. Jeśli promują środki ludzkobójcze (pigułki, pigułki „dzień po”), dopuszczają się aborcji, to trudno, żeby głosili prawdę. Zbyt ich uwiera ta prawda.

„Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”.

Prawda o tym, że dziecko jest dzieckiem na każdym etapie życia wyzwala od plagi dzieciobójstwa zwanego aborcją, antykoncepcją hormonalną i spiralami.

O Google



Zdjęcia

Matka tuląca Dziecię Jezus i ludzkość

Lubię opisy porodów, zdjęcia z nich, filmy porodowe.

Ale…

Poród to taki czas, kiedy

całe niebo przychodzi do rodziny

witać nowego jej członka,

walczyć o niego,

o rodzącą matkę.

Więc dobrze jest zachować dyskrecję.

Tajemnicą otulić

matkę,

dziecko,

ojca.

Całą rodzinę podziwiać w milczeniu.

Czytam piękne opisy porodowe moich koleżanek- położnych domowych.

Ale się zastanawiam,

czy za jakiś czas

ich rodzące nie rozmyślą się

z tego uzewnętrznienia.

Raz wrzucona rzecz, zdjęcie, opis do internetu

niekiedy potrafi żyć własnym życiem.

Więc czy warto?

„Była światłość prawdziwa,

która oświeca każdego człowieka

na ten świat przychodzącego.”

I w każdej rodzącej tyle z Ewy,

w każdym ojcu tyle z Adama,

a w dziecku tyle światła,

że uśmiechy dziecka są najpromienniejsze.



Dziecko – tu i teraz

Dziecko w łonie matki, gdy matka ćwiczy stanie na głowie

Tak wiele możemy się nauczyć od dzieci.

Życia tu i teraz.

Cieszenia się każdą chwilą.

Tego, że każdy etap życia jest dobry na rozwój, na miłość.

Tego, że miłość to także przyjmowanie,

bycie przy sobie blisko,

poświęcenie.

Nawet tak małe, ukryte dziecko może nas nauczyć tak wiele o miłości.

Doceniacie to, czego uczą Was Wasze dzieci?



Taki tron

Stołek porodowy

Rodzenie na łóżkach, fotelach ginekologicznych to stosunkowo nowy wynalazek. Przez całe epoki kobiety rodziły kucając, klękając, stojąc, siedząc na stołeczkach porodowych lub na brzegu czegokolwiek, w klęku podpartym, wieszając się na szyi bliskiej osoby lub siedząc u niej na kolanach lub w wykroku. Na łóżko się kładły między skurczami, aby odpocząć lub żeby się schować.

W ogóle stosunkowo nowym pomysłem jest rodzenie w szpitalu. Bo szpital to miejsce dla chorych, pełne wirusów, najgorszych szczepów bakterii i innych zarazków. A kobieta z powodu rodzenia nie jest chora. Wręcz przeciwnie. Rodzenie to objaw zdrowia, siły, żywotności.

Na zdjęciu przedstawiam Wam pięknej urody ręcznie wykonany stołeczek porodowy. Imituje on kucanie, bo przednie nóżki tego stołka są nieco wyższe od tylnych. Ale o ile przy kucaniu szybko nogi się męczą, to przy stołeczku, nogi są oszczędzane.

Jakie są plusy rodzenia na stołeczku porodowym:

  • drogi rodne otwierają się szeroko, przejście dziecka przez drogi rodne się skraca;
  • kość ogonowa może odchylić się do tyłu aż o 30%;
  • matka rodząc może czuć się stabilnie;
  • osoba towarzysząca może usiąść za nią (na krześle, łóżku itp.) i podtrzymywać ją np. za ramiona;
  • krocze matki rozciąga się równomiernie;
  • jest świetny zwłaszcza dla matek rodzących po raz pierwszy;
  • matka ma możliwość w tej pozycji dosięgnąć do główki swojego dziecka, pogłaskać go, a nawet przyjmować razem z położną i widzieć w lusterku położonym na podłodze.

Minusy rodzenia na stołeczku porodowym:

  • wywiera nacisk na odbyt, nie polecam go przy żylakach odbytu, chyba że na krótko;
  • tej pozycji z w/w powodu oraz z powodu możliwego obrzęku krocza nie powinno się kontynuować zbyt długo: 30 minut to maksimum, potem trzeba zmienić pozycję, ew. można do niej wrócić po jakimś czasie.

Mi się kojarzy stołeczek porodowy z tronem. Ponieważ rodzącą potrzeba traktować jak królową.

Godność rodzenia jest święta, piękna i wielka.

Pewnie nie bez przyczyny czasem warto otoczyć te chwile tajemnicą.

Ciszą.

Dyskrecją.

I może być łaską też brak zdjęć albo ich mała, dyskretna ilość i sposób zrobienia.

To, co cenne trzeba ukrywać.

Gdy skarb wystawiamy na widok publiczny narażamy się na jego skradzenie, ograbienie, zniszczenie, a nawet podeptanie.

Są też takie badania, które pokazują, że matka, gdy czuje się obserwowana, oceniana, rodzi wolniej, trudniej jest się otworzyć. Im więcej osób uczestniczy w porodzie, tym trwa on dłużej.

Podziwiam fotografie porodowe.

Ale wyrzekając się takiej pamiątki można wyrzec się choć trochę cząstki próżności. I pomóc sprawniej urodzić się dziecku.



Co się rozwija najpierw i dlaczego?

Radość tworzenia dziecka, gdy nie musi chodzić do szkoły

W rozwoju dziecka najszybciej rozwijają się te zmysły, dzięki którym odbiera ono sygnały, że jest kochane.

Gdy chcemy komuś okazać, że go kochamy, uniwersalnym gestem jest przytulenie i pokołysanie go w swoich ramionach (wystarczy drobny ruch).

Są to więc gesty dotyczące zmysłu dotyku, ale i równowagi.

Dzieci, których matki w stanie błogosławionym leżą, narażone są w większym stopniu na deficyty rozwojowe. (Dobra wiadomość jest taka, że jest bardzo mało powikłań ciążowych, kiedy należy bezwarunkowo leżeć- do takich należy np. łożysko przodujące. W większości pozostałych przypadków wystarczy tryb życia „leniwej królewny”). Również wcześniaki przebywające w inkubatorze pozbawione są stymulacji zmysłów równowagi i dotyku, jeśli nie są kangurowane.

Zazwyczaj jednak zanim urodzimy nasze dzieci, nosimy je 24 godziny na dobę: wstając z łóżka i się kładąc, spacerując, pracując, gimnastykując się, siedząc. W ogóle nie trapi nas myśl, że nasze dziecko w ten sposób uczymy być „nieodkładalne”.

Dlaczego po urodzeniu ich dziwimy się więc, że nasze dzieci mają zamontowany fabrycznie „czujnik na odkładanie”? I jedną z rzeczy, które najbardziej je uspokaja jest właśnie: noszenie, bujanie i jeszcze więcej bujania?

W ten sposób pobudzamy zmysł równowagi. Czy wiecie, że ten sam zmysł równowagi później używamy rysując i pisząc? A więc bujając, nosząc niemowlę dajemy podwaliny pod jego przyszłą naukę pisania. Różnego rodzaju terapii również na etapie szkolnym mogą potrzebować więc później dzieci, których rodzice stosowali zimny chów i nie brali dziecka na ręce „żeby nie rozpieścić”, nie nosili za wiele, „żeby nie przyzwyczaić”. Nie mówiąc o tym, że już od dawna wiadomo, że w ten sposób można zaburzyć rozwój emocjonalny dziecka wywołując tzw. chorobę sierocą (małe dziecko, które było/jest za mało noszone samo buja się rytmicznie, mechanicznie, żeby się dostymulować).

Dziecko rysując i pisząc utrzymuje tą samą równowagę- tylko w mikrozakresie: umie kontrolować równowagę ręki z jaką trzyma kredkę, bo wcześniej ćwiczyło tę równowagę całego ciała będąc noszonym, huśtanym, a później ucząc się samo przemieszczać: najpierw kontrolując równowagę głowy i szyi, później turlając się, potem pełzając i raczkując, na sam koniec ucząc się chodzić. I żadnego z etapu nie warto opuszczać, pomijać. Ambicje rodziców potrafią mścić się na dziecku. Dziecko, które było stawiane na nóżki przez rodziców, żeby prędzej chodzić, nie nauczyło się raczkować. Niby nic. Ale to „niby” ma później nierzadko przełożenie właśnie na to, jak dziecko radzi sobie z nauką, ponieważ ruch naprzemienny raczkowania jest podwaliną wielu późniejszych bardzo złożonych umiejętności.

Pobudzanie przez dzieci swojego zmysłu równowagi np. przez kołysanie się na krześle niekiedy pomaga im coś lepiej zapamiętać, zrozumieć.

Podobnie pierwotnym i bardzo wrażliwym zmysłem mającym przełożenie dla późniejszej nauki, ale też w wielkim stopniu dla rozwoju emocjonalnego, społecznego jest rozwój zmysłu dotyku. Dziecko mieszkając w łonie matki ma ten zmysł automatycznie rozwijany, bo czuje dotyk i docisk matki: jej organy, ruszają się, mięśnie i różne narządy dociskają dziecko pobudzając zmysł głębokiego dotyku tzw. propriocepcji. Jest to zmył, dzięki któremu tak wielką przyjemność może nam sprawić masaż, uścisk ukochanej osoby. Otulanie popołogowe też tu się mieści.

Dzieci są spokojniejsze, jeśli w ciągu pierwszych 3 miesięcy zawijamy je, otulamy, przytulamy. Później już samego zawinięcia tak bardzo nie potrzebują, bo muszą się rozwijać ruchowo. Ale przytulanie pozostaje takim emocjonalnym stabilizatorem, ale też podwaliną dalszego rozwoju. Dziecko najpierw jest trzymane, a później uczy się trzymać braciszka za rączkę, żeby go nie ścisnąć za mocno, ale też żeby zaraz nie wypuścić. A później uczy się trzymać ołówek- i nie da się pisać prawidłowo nie mając stabilnego docisku.

Niby drobna rzecz.

Tylko przytulanie. Tylko bujanie.

Miłość przekłada się na wszystko.





„Antynudziarz”

Dziękuję tej wspaniałej rodzinie, która udostępniła mi to piękne zdjęcie

Zdarza Wam się nudzić z dziećmi w domu? Na spacerze?

To znaczy (być może), że za mało się od nich nauczyliście.

Bo dzieci nigdy się nie nudzą, jeśli nie są rozkapryszone.

Potrafią się cieszyć małymi i wielkimi sprawami:

  • małym listkiem;
  • skakaniem;
  • fikaniem;
  • spotkaną dżdżownicą i jej norką;
  • albo tym, że kropelki deszczu są błyszczące i urządzają sobie zawody, która pierwsza spłynie na dół po oknie.

Jeśli jednak się nudzisz dalej, to może czas, by zrobić „Antynudziarza”: pudełko z losami. Można zrobić dużo losów naraz, a można codziennie dodawać po 1-2 lub więcej.

A w losach ukryć powody do zabawy, wymyślania i śmiechu:

„Raz dwa trzy! I już kotem jesteś ty! Na 2 minuty jesteś zamieniony w kota”

„Zrób jaskółkę.”

„Czy umiesz dotknąć paluchem u nogi swojego nosa? Spróbuj!”

„Gdybyś miał 10 małpiątek, jakbyś je nazwał?”

„Zrób lub wymyśl kolejne 3 losy!”