30 listopad
Wywiad porodowy- tortury standardowe
Kiedy przyjeżdża się do porodu, można się spodziewać, że zapytają Cię o:
- dokumenty (kartę ciąży, dowód, wyniki badań: morfologia, mocz, cukier, grupa krwi, WR, Hbs, USG, legitymacja ubezpieczeniowa);
- adres;
- numer telefonu do Ciebie, Twojego męża;
- osobę upoważnioną do informowania na temat Twojego i dziecka stanu zdrowia;
- zawód Twój, Twojego męża, miejsce pracy;
- data i miejsce urodzenia rodzącej mamy i jej męża;
- przebyte w czasie ciąży choroby;
- czy chorowało się na gruźlicę, żółtaczkę, inną zakaźną chorobę (różyczkę itp);
- czy w ciągu ostatniego pół roku leczyło się zęby;
- o palenie i picie alkoholu w ciąży;
- o brane leki w czasie ciąży, zwłaszcza w ostatnim czasie;
- o choroby sprzed ciąży (np. tarczycy, cukrzyca itp.);
- o zalecenia lekarskie od specjalistów;
- dotychczasowe ciąże, poronienia, starsze dzieci (daty urodzenia, wagę urodzeniową), historię położniczą, przebyte zabiegi itp.;
- uczulenia, zwłaszcza na leki;
- pewnie jeszcze inne rzeczy (może ktoś mi przypomni- byłabym wdzięczna).
W bardziej cywilizowanych krajach ten wywiad można udzielić przed porodem. U nas jest w zwyczaju torturować kobiety tym wywiadem w trakcie porodu w większości szpitali. Bo takie są standardy.Trzeba powiedzieć wyraźnie są to standardy będące niekorzystne dla rodzących mam.
Jeśli mama ma takie oczekiwania, życzenie, to mogę jako doula za nią udzielić tego wywiadu, jeśli tylko podzieli się ze mną tymi informacjami przed porodem, może to złożyć na męża. Jeśli nie przedsiębierze jakiś środków, bierze na siebie informowanie personelu o tych sprawach zazwyczaj na Izbie Przyjęć.
Jeszcze innym rozwiązaniem byłoby spisać te informacje i w formie pisemnej podarować personelowi, żeby pozwolił nam rodzić, a nie przeprowadzał z nami wywiad w czasie, kiedy my potrzebujemy rodzić, a nie rozmawiać.
Słuszną reakcją mamy rodzącej na taki wywiad byłby okrzyk: „Dajcie mi święty spokój, nie wiem, czy nie zauważyliście, ale ja rodzę i nie mam ochoty w tym momencie na pogaduszki o starszych dzieciach i przebytych chorobach”.
Przepytywanie mamy rodzącej w trakcie porodu jest dla niej bardzo niekorzystne co najmniej z kilku względów:
- uaktywnia korę nową, której to pobudzenie utrudnia, a wręcz przyhamowuje (może choć nie musi) proces porodowy; za rodzenie się są odpowiedzialne starsze, bardziej prymitywne rejony mózgu;
- kiedy mamy skurcze porodowe odczuwane mniej lub bardziej boleśnie, nie ma się ochoty na rozmowy; im większy postęp porodu, tym większa odczuwalność- tym bardziej nie powinno się kobiety męczyć przepytywaniem;
- zadawanie serii pytań może (zwłaszcza na wczesnym etapie porodu) wręcz poród całkowicie zatrzymać- jest to tzw. efekt izby przyjęć, zanikają skurcze po przyjeździe do szpitala; cóż, szyjka macicy jest mięśniem zwieraczem, a my jesteśmy tak zbudowane, że kiedy otwieramy mięśnie zwieracze potrzebujemy intymności, skupienia, a nie wywiadu (analogia do mięśnia zwieracza odbytu); kobieta przepytywana może swój mięsień szyjki macicy zamknąć, zwłaszcza jeśli jest to połączone z bolesnym badaniem.
Zachęcam mamy przygotowujące się do porodu, by przygotowały w formie pisemnej odpowiedź na w/w pytania i wręczyły go na Izbie Przyjęć- nie pozwoliły się dodatkowo męczyć w czasie porodu. Aby nie pozwoliły odwracać swojej uwagi od porodu, rodzącego się dziecka- tylko dlatego, że takie są standardy szpitalne i trafiliśmy na taśmę produkcyjną szpitala.
Drugi taki sam poród nam się nigdy nie zdarzy. Trzeba, żebyśmy były dla siebie dobre i nie obciążały się tym, co nie jest potrzebne ani nam ani dziecku w tym okresie, który i bez tego jest czasem naszej drogi krzyżowej.
30 listopada 2012 o godz. 15:11
Uważam, że śmieszne jest robienie takiego wywiadu z rodzącą kobietą.
Śledzę Twój blog, ale nie zawsze komentuję, nie we wszystkim jestem kompetentna i boję się, że coś głupiego napiszę.
Dzięki za ten tekścik, może się kiedyś przyda 😉
1 grudnia 2012 o godz. 10:51
Śmieszne? Dlaczego śmieszne?
Niestety jest to tak pospolite, że nikt z personelu się temu nie dziwi- dziwią się, że można by inaczej.
Ewa, to jest żałosne, niemiłosierne względem rodzącej, nie mówiąc już o tym, że jest brakiem kompetencji we wspieraniu matki rodzącej. Jest daniem pierwszeństwu papierom, komputerowi nad człowiekiem.
Położne, lekarze się tłumaczą, że muszą to robić, że takie są standardy, wymagania od nich.
Niestety są to standardy działające przeciwko kobiecie i dziecku. Dlaczego nie można by zebrać tego wywiadu po porodzie? I tak się go zbiera potem do karty noworodka.
Mądry ordynator mógłby zaproponować zebranie tego wywiadu jeszcze przed porodem. Czy szkodziłoby to komukolwiek?
1 grudnia 2012 o godz. 18:40
Dziewczyny, nie mam dobrych doświadczeń związanych z ciążami i porodami. Szpital i personel nie zasłużył sobie u mnie na szacunek – nie było źle, ale wiem, że szło za mną nazwisko mojego ginekologa. Ale rozumiem także, że duża część tych pytań musi paść przed porodem. Jest to konieczne dla dobra kobiety i jej dziecka – przebyte choroby, uczulenia, osoba kontaktowa, dokumenty. Problem tylko w tym czy nie dało by się tych procedur uprościć, albo, jak sugerujesz, spisac wcześniej, przekazać przez inną osobę: męża, przyjaciela, doulę. Rozumiem jednak, że dbając także o swoje bezpieczeństwo, położne muszą przeprowadzić wywiad. Wszystko zależy w jakich okolicznościach i w jaki sposób to robią. Jeżeli są przede wszystkim człowiekiem, to pewnie jest to do przyjęcia. Jeżeli są bezlitosnym urzędnikiem, rozumiem Wasz bunt i sprzeciw.
1 grudnia 2012 o godz. 20:04
Wiedziałam, że się jakoś źle wyrażę 😉
Chociaż z drugiej strony z głupoty człowiek też ma ochotę się pośmiać. Jest takie określenie: „Nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać”.
A dziecko można (jak za bardzo będą męczyć wywiadem) i na izbie przyjęć urodzić. I w różnych innych miejscach (pomijając dom), typu pociąg, taksówka…
1 grudnia 2012 o godz. 21:03
Ja dokumenty i spisane różne ważne informacje miałam spakowane w teczce, którą wręczyłam na izbie przyjęć. Ale pytali mnie jeszcze o zawód i datę urodzenia męża. Nie było go w chwili tego pytania przy mnie i z wrażenia palnęłam coś bez sensu o zawodzie i pomyliłam rok urodzenia 🙂 Potem trochę oprzytomniałam i poprawiłam błędy 🙂 Pozdrawiam
3 grudnia 2012 o godz. 12:15
Dziękuję za tą liste, to dobry pomysł żeby wszystko spisać i wręczyć przy wejściu na porodówkę albo ew. dać mężowi jako sprawę do załatwienia.
4 grudnia 2012 o godz. 07:23
Warto się jeszcze zastanowić, czy czy nie dopisać na tej liście, że matka rodząca oczekuje zachowania ciszy w swojej obecności, nie prowadzenia rozmów personelu (jeśli już to po cichu). Na prawdę rozmowy obcych ludzi nie pomaga w tym czasie. A nawet jeśli trzeba to zrobić: dlaczego nie mieliby tego robić po cichu? To miejsce i ten czas powinien być dla mamy i dla dziecka, i oni również.
Spis odpowiedzi na pytania potwierdziłabym własnoręcznym podpisem swoim i męża, i dopiskiem, że nie dajesz rady rozmawiać w czasie skurczy porodowych i pomiędzy nimi i prosisz o uszanowanie tego.
4 grudnia 2012 o godz. 08:18
Jeszcze zadałabym pytnie:
-Po co jest szpital?
Czy po to, żebyśmy my mu służyły, czy żeby nam służył pomocą.
No, naprawdę- warto być dla siebie dobrym. I wbrew pozorom- wymaga to pokory.