6 sierpień
Jeść perz czy nie jeść- oto jest pytanie
Jako szalona i nieodpowiedzialna szamanka, znachorka z naszej rodziny podzielę się książką, która wpadła mi w ręce z zaprzyjaźnionej sąsiedzkiej chałupy znachorskiej w równej mierze. A raczej nie tyle znachorskiej, co interesującej się ziołami i wszystkim, co żyje pod słońcem. Bo życie zwyczajnie jest ciekawe i godne poznania, i pokochania.
Książki tej można używać w różnym celu:
- nauka rozpoznawania roślin- jest to przedstawione tak czytelnie, jasno, z pięknymi ilustracjami, że nauka sama wchodzi do głowy; zamierzam dzięki tej lekturze robić z dziećmi zielniki; miałam co prawda do tej pory „Atlas roślin”, ale nie był on tak czytelny; z trudem z niego coś wchodziło mi do głowy;
- jako książki kuchennej- mój syn się napalił już na robienie majowej zupy z pokrzywy, podpłomyków z kłączami perzu; z kolei ja mam innych faworytów; dla tych, którzy chcą wzbogacić dietę swoją czy swojej rodziny w cenne składniki, niespryskiwane nawozami, wnoszące bogactwo minerałów i witamin- w sam raz;
- jako zapoznanie się z ziołami w celach leczniczych.
O czym tak się rozpisuję? „Dzika kuchnia” Łukasza Łuczaja.
Czeka nas w niej jeszcze zbiór felietonów i o paleodiecie, i różnych przemyśleń. Nie ze wszystkimi się zgadzam, ale napisane dobrze, z zacięciem hobbysty. Po kilkudniowym pobycie w osadzie aranżującej warunki kultury przeworskiej w sam raz lektura dla naszej rodzinki. Polecam!
7 września 2013 o godz. 21:13
Fizula, to już 3 książka, którą w ostatnim czasie „przez Ciebie” kupiłam! Biorąc pod uwagę ceny książek – toż to bankructwo po prostu! Oczywiście żartuję, dziękuję za inspirowanie! K.
14 września 2013 o godz. 23:31
Kasiu, następnym razem odwiedź mnie- zapewne część będę mieć do pożyczenia 🙂 Choć niektóre sama też pożyczam. Jednak pewne lektury koniecznie ciągną, żeby je mieć, korzystać, wracać, podawać dalej…