20 lipiec
Poród- przygoda życia
Pusto tu na blogu, ale dużo się dzieje u mnie. Urlop to taki owocny czas zmiany i dojrzewania. Mam nadzieję, że nie zmarnuję tej szansy zmiany przede wszystkim siebie.
Dziękuję Monice za przytoczenie takiego ciekawego filmu o porodach:
Jak mieć budujące spojrzenie na poród, gdy:
- mama, siostra czy ciocia trąbią o patologiach przychodzenia na świat, chorych matkach i dzieciach „z powodu rodzenia”;
- gdy podręczniki, książki popularno-naukowe koncentrują się często na tym, co źle może pójść w okresie okołoporodowym;
- gdy koleżanki, przyjaciółki, fora internetowe trąbią o zagrożeniach, jakie niosą ze sobą narodziny dziecka;
- gdy samej doznało się traumy doświadczeń porodowych?
Jak odczytywać poród jako dar od Boga, przygodę życia i spotkania, gdy straszą nas nim niemiłosiernie?
Po pierwsze trzeba korzystać z najgłębszego wsparcia, jakiego nikt inny dać nie może, bez którego zawsze jesteśmy jak bańka mydlana. Pan Bóg jest w stanie udzielić nam i w tej głęboko ludzkim doświadczeniu wyjątkowego wsparcia, jakiego nikt inny nie jest w stanie nam dać. Bez Jego wsparcia zawsze będzie uwierać nas gdzieś głęboko samotność, a wsparcie ludzkie będzie zawsze zbyt powierzchowne.
Ludzkie wsparcie też bywa potrzebne i niekiedy warto go poszukać, warto go dawać innym. A może zwłaszcza dawać, bo „dając otrzymujemy, umierając rodzimy się na nowo”.
Czekam niecierpliwie na założenie strony przez Monikę i Kasię (i kogo jeszcze? nie wiem), która to ma być miejscem wsparcia dla kobiet po cesarskim cięciu, a nie porzucających myśli o kolejnych porodach siłami i drogami natury.
Myślę sobie, że w gruncie rzeczy nie jesteśmy zbyt często wdzięczne Panu Bogu za ten dar rodzenia wpisany w naszą naturę. Jakoś tak łatwiej ponarzekać na niego, zwrócić na siebie uwagę użalaniem się, jaka to wtedy byłam biedna i nieszczęśliwa (co zresztą nierzadko jest prawdą).
Czy można chwalić to przychodzenie na świat dziecka?
I przyszła mi na myśl, że tej radości życia możemy się uczyć i od świętego Franciszka. Pieśń słoneczna inspiruje do teraz.
Bądź pochwalony Najwyższy Panie,
że chciałeś posłużyć się naszym kruchym ciałem, by nosiło Twoje dzieci, będące naszymi dziećmi. Bądź pochwalony za cud rodzenia, przychodzenia na świat i powolnego cierpliwego otwierania się na Twój dar miłości.
Pochwalony bądź, Panie, przez położne Twoje siostry, które są pokorne i cenne, i bardzo troskliwe.
Bądź pochwalony, Panie, przez siostry nasze słabość i moc rodzenia, nieporadność, poczucie bezsiły i siłę, by wydawać na świat- od Ciebie je otrzymujemy.
Bądź pochwalony za życie i za śmierć, za zdrowie i chorobę, bo od Ciebie je otrzymujemy i Zmartwychwstanie opromieni je kiedyś wielkim i przejmującym blaskiem.
Ródźcie, siostry drogie, z wielką wdzięcznością za każdy skurcz, z wielką pokorą i radością, bo nie z Was jest owa ogromna moc dawania życia.
Przypomina mi się często świadectwo pewnej mamy dziewięciorga dzieci, która opowiadała mi, że każdy poród to był dla niej czas zanurzenia się w modlitwie, oparcia swojej samotności szpitalnej właśnie na Bożej pomocy. I patrząc na jej dzieci, na jej relację z nimi widzę to. Ta modlitewna więź nie przemija, ta bliskość, która nie jest z nas samych towarzyszy dalej dziecku.