16 czerwiec
Kobieta-cyborg czyli Zosia samosia
Mogę podziwiać, jak kobiety radzą sobie równocześnie i z byciem żoną, mamą, z ogarnięciem domu i jeszcze z pracą zawodową.
Czasami jest taka konieczność życiowa. Ale jakim kosztem? Zazwyczaj swoim kosztem. Często kosztem dzieci, ponieważ dzieciom nic tak nie dokucza jak samotność.
Mogę podziwiać, gdy w połogu szybko matki wracają do wszystkich codziennych aktywności.
Podziwiać- tak, ale naśladować- nie! „Wszystko można, ale nie wszystko przynosi korzyść.”
Myślę sobie o czasie połogu- to taki okres karencji. Szczególnej ochrony mamy i dziecka. Ale my współczesne matki mamy jakąś chorą potrzebę udowodnienia (sobie? innym?), że sobie już w połogu ze wszystkim radzimy, ogarniamy obowiązki, czujemy się wyśmienicie. Dlaczego uważam tą „potrzebę” za chorą? Ponieważ ani w krótkiej, ani w długiej perspektywie to nam nie służy.
Kiedy czas, który powinien być wykorzystany na odpoczynek, regenerację sił, poznawanie swojego dziecka, karmienie go piersią, uczenie się bycia mamą wykorzystujemy na wracanie do starych obowiązków, nie dajemy sobie szansy dojrzewania jako matki. Ponadto niszczymy swoje zdrowie fizyczne i psychiczne- prędzej czy później niszczy to nas. Niszczy to nas, bo uczymy też otoczenie, że matce, choćby w szczególnym okresie nie warto pomagać. A więc przy następnym dziecku, choćbyśmy się czuły fatalnie- być może też nam nie pomogą, bo już ich nauczyliśmy, że nie trzeba, że jesteśmy Zosie-samosie radzące sobie.
Ojca uczymy, że jest niepotrzebny, że nie musi być silny, bo my jesteśmy wystarczająco silne: jeszcze w połogu zapracujemy na siebie i dziecko. Babcie, ciocie, siostry, przyjaciółki uczymy, że bez nich dajemy radę- a więc mogą się zająć swoimi sprawami.
Kiedy nie dajemy sobie pomóc, nie prosimy o pomoc, nie dajemy innym wykonać dobrych uczynków. Nie uczymy siebie budować zdrowia dziecka oraz swojego zdrowia przez potrzebny odpoczynek, częste karmienie piersią. Nawet jeśli czujemy się dobrze, to jest to czas, kiedy w niezwykle intensywny sposób potrzebuje nas nasze dziecko.
Mądrość Starego Testamentu chroniła kobiety i ich nowo narodzone dzieci. Był 40-dniowy okres oczyszczenia. To był też czas szczególnego zaopiekowania się matką po porodzie: czas, kiedy mogła „nauczyć się” swojego dziecka, odpocząć po porodzie. Sama przyjmując czułą troskę, opiekę ładowała akumulatorki, by móc skutecznie na długie miesiące i lata obdarzać nią swoje dziecko. Tylko 40 dni a jaki ważny czas! Owszem, tamta mentalność stygmatyzowała kobiety jako nieczyste, ale zarazem stanowiła dobre prawo chroniące je w tym czasie przed wyczerpaniem.
Sama kiedyś uważałam, że o ile dobrze się matka czuje, to może iść w połogu i do kościoła, i do sklepu, i wszędzie. Bez skutków ubocznych.Bardzo się myliłam!
Czasem te skutki uboczne wychodzą mimochodem szybko: przez złe samopoczucie, zły nastrój, uczucie rozbicia, ciągłego niewyspania! Czasem później: nie umiemy prosić o pomoc, przyjąć jej, nie mamy siły karmić piersią tyle, ile tego potrzebuje dziecko. Zamiast radości macierzyństwa przeżywamy notoryczny smutek.
Słabość, kruchość ciała w połogu nie jest wrogiem, z którym za wszelką cenę trzeba walczyć- to możliwość
20 czerwca 2014 o godz. 17:22
Współczuję kobietom, które są zmuszane do pracy w niedzielę.
Pomijam zawód lekarza, który jest swego rodzaju służbą.
Ale te wszystkie hipermarkety i centra handlowe otwarte w niedzielę.
Czy w niedzielę trzeba się udawać na wyprawę po telewizor?
A ludzie po mszy niedzielnej prosto do Biedronki idą…
U mnie obok kościoła jest Biedronka.
20 czerwca 2014 o godz. 18:27
Bardzo mądre koleżanko. Choć ja jestem właśnie tym cyborgiem… Potrzebuję pracy (ale nie domowej) żeby nie zwariować. Ale tez mam problem zeby prosic o pomoc w tej domowej, a juz domagac sie pomocy!? Przeciez spbie poradze i jeszcze pokażę, o! Kiedys nawet w zartech dzwonilam powiedziec mamie, ze mnie zle wychowala, bo zamiast czytac ksiazki, pilowac paznokcie i chodzic do skelpu po zakupy ja robie po nocach przetwory…
Ciesze sie, ze piszesz czasem takie rzeczy.
Napisz jeszcze o tym jak wychowac synow na pomocnych i sprawnych mezow…
20 czerwca 2014 o godz. 22:18
Jak wychować synów na pomocnych i sprawnych mężów?
Chętnie się dowiem i przeczytam: pisz Monicus 🙂
1 lipca 2014 o godz. 15:42
Ja dopóki byłam sama z Mężem i Córą w domu to czułam się fantastycznie (Mąż bardzo pomaga), a jak się zaczęły wizyty… Ja nie umiem prosić o pomoc to fakt, ale tylko jednej parze przyjaciół przyszedł do głowy taki pomysł – tzn. żeby przyjechać z obiadem. Ogromnie byłam i jestem im za to wdzięczna.
Za to jeśli chodzi o normalne funkcjonowanie fizyczne to akurat tak mnie energia rozpierała od 4 dnia po porodzie, że bym nie usiedziała na miejscu, ale teściowa i znajoma utemperowały mnie żebym nie dźwigała nic, oprócz Córy.