9 styczeń
Każdy z nas był kiedyś noworodkiem
Noworodek jest jak pączek kwiatu: stulone rączki, nóżki. Ukryty w sobie, delikatny jak aksamit. Nie można przyspieszać rozkładania tych płatków- trzeba podtrzymywać dziecko tak stulone, tak nieporadne.
Ponieważ dzieci są spokojniejsze (tu nastąpił szybki przeskok myślowy do dzieci starszych- przedszkolaków), gdy przyprowadza je się bliżej ołtarza, gdy mogą obserwować, co się dzieje na Mszy Świętej- tak też zdarza mi się je przyprowadzać. A teraz w okresie, kiedy w kościołach są szopki, dzieci są szczególnie uszczęśliwione, gdy mogą pogłaskać słonia, wielbłąda, zajrzeć mędrcowi do skarbu. Ew. wyjąć aniołkowi-skarbonce główkę, na długiej szyjce i zadziwić się: „O! Teraz aniołek jest żyrafą!”
W żłóbkach centralną postacią jest Dzieciątko Jezus. W większości widzianych przeze mnie szopek ma ono wygląd 6-10 miesięcznego dziecka (a może i więcej). Zastanawiam się, skąd to się bierze. Chyba artyści rzadko mają okazję widzieć nowo narodzone dziecko.
Dlaczego nie przedstawia się rzeczywistego noworodka, którym przecież był Zbawiciel?
Takie przedstawienie nie byłoby niczym zdrożnym- bo przecież będąc prawdziwym Bogiem, był równocześnie prawdziwym człowiekiem.
O tej tajemnicy, prawdzie wiary ujmująco mówi o. Salij:
„Skąd Jezus wiedział, że jest Synem Bożym.”